Przed wyjazdem do Lasek rozmowa ze Zbyszkiem Herbertem. Mówił o Radzie Kultury, która odbywała się w ubiegłym tygodniu i na której formułowano bardzo ostre sądy o minionym okresie, czemu przewodził Jan Kott. Ale Zbyszek twierdzi słusznie, że nie należy ufać „odwilży” ani deklaracjom słownym, bo sama zasada, z której wyrastają rzeczy złe, jest nienaruszona. Nie atakuje się podstaw filozoficzno-ustrojowych marksizmu, atakuje się tylko jakby wypaczenia tych świętych, dogmatycznych, absolutnie prawdziwych zasad. Odwilż w kulturze ma udowodnić społeczeństwu, że w ogóle jest lepiej i że krytyka jest dopuszczona do głosu i pożądana. Tymczasem nic się w życiu społecznym nie zmienia i nie może się zmienić. Nie zmieni się nędza, nie „podwyższy się stopa”, nie zelżeje walka z religią.
Rozważaliśmy też ostatnie enuncjacje partii na temat Stalina i stalinizmu. Jakiekolwiek byłyby cele potępienia niedawnego bożyszcza i jego wyznawców, rzecz sięga głębiej, niż się wydaje politykom i samej partii. Oznacza to całkowite załamanie się moralne, tworzy to nieufność i wprowadza chaos. Nie odrobi się zła, jakie było, i nie odkłamie się tamtego kłamstwa. Twierdzę też, że ten ustrój może istnieć jedynie w oparciu o dyktaturę, i to krwawą, i może działać strachem, kryminałami, zbrodnią. Jeśli tego nie ma, nic go nie uchroni od dialektyki życia. Mówiliśmy też o tym w Laskach z Antkiem Marylskim, który tymi sprawami jest bardzo przejęty.
Warszawa, 28 marca
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Kochany Czesławie,
[…] Do ojczyzny zajechałem dobrze, tyle że na granicy zabrali mi parę książek między innymi Rodzinną Europę Miłosza. A więc spotkanie wypadło raczej policyjnie niż sentymentalnie z matką ziemią rodzinną. […]
Instytutu Poezji chyba nie uda się nam założyć. Na razie staramy się z Tadeuszem Byrskim […] uruchomić scenkę oczywiście zwyczajem pierwszych chrześcijan i ostatnich Żydów w piwnicy (Klubu Krzywego Koła u rewizjonistów). Często Ciebie czule wspominamy ale wolimy żebyś był poza naszą chwiejną tratwą.
[…]
Bałagan i nadrealizm w życiu codziennym naszego kraju kwitnie i to jest chyba najtrudniejsze do zniesienia. Atmosfera paraliżująca, wszystkie poczynania twórcze toną w ogólnej niemożności. O ile lepiej było w minionym okresie, o ile łatwiej pisać. Teraz diabły zeszły na psy postarzały się i jeśli gnębią to bez odrobiny demonizmu.
Warszawa, 8 czerwca
Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, red. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2006.
Kochany Czesławie,
[…]
Smażę się w nieludzkim upale, przeklinam muzea, łuki tryumfalne i katakumby, ale wiem, że gdy wrócę do Warszawy do mojego Muranowa, gdzie są tylko budki z porterem i smutek będę oglądał kartki, sprawdzał plany i to będzie moja druga szczęśliwa podróż (ucieczka).
[…]
Nie wiem co zrobić z tym bagażem który tu gromadzę. Będę za to chyba musiał płacić drogie cło. Ale nie ma wyjścia. W Polsce są tylko dwie partie: Zawodowych Opluwaczy Zachodu i Nieszczęśliwych Kochanków tegoż. Znalezienie jakiegoś własnego punktu widzenia i próba wyeksplikowania jest równie niemożliwe jak dla pracownika radia „Wolna Europa” uwikłanie. Naród słucha, kupuje wiersze ale chce aby nie burzyć jego mitów. Śni o Zachodzie, którego nie rozumie. Na szczęście. Niech śpi.
Rzym, 28 lipca
Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, red. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2006.
Kochana Kiciu,
[…] Coraz bardziej staję się czcicielem Rozumu dlatego że nierozum i absurd tego świata oraz mojej sytuacji przekracza przyzwoitą miarę. […] Od Polski można zwariować. Mnie jest głupio i wstyd po prostu ale nie mogę przecie tam mieszkać bo bym się zadręczył i zniszczył. Nie o Polskę zresztą może chodzi tylko o to, że napiera Ameryka niemożliwa do zaakceptowania, jako monolit, samoczynna cybernetyczna bestia […]. Mogę żyć fizycznie i podróżować, co jest dużo, ale niemożność identyfikacji i ilość masek jakie mi nałożono (czy ja sam) to ponad moje siły (profesor w Berkeley, poeta „non-person” w Polsce i postać niemal legendarna, autor The Captive Mind [Zniewolony Umysł], wstrętny dla Free Europe, trefny dla polskiej sekcji kanadyjskiego radia np. Bo emigrant, pomijany tam i ówdzie żeby nie zantagonizować Wwy, na Zachodzie Polak niewarszawski czyli dureń i reakcjonista etc. Są chwile kiedy tego unieść nie mogę, a w każdym razie w y r a z i ć to jest poza moją zdolnością i chyba każdego w podobnej sytuacji. Trzeba byłoby Gombrowiczowskiego oderwania, transsubstancjacji żeby tak rzec, ale na to jestem za głupi i zbyt prymitywny […].
[…]
Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia. Ktoś mnie zapytał czy taki religijny kraj jak Polska wydał mistyków – ja na to, że w przeciwieństwie do prawosławia ani jednego. Mnie jest przykro.
Berkeley, 14 września
Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, red. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2006.
Kochany Czesławie,
[…]
Ponieważ staram się o przedłużenie paszportu byłem w ludowym konsulacie i miałem z konsulem taką rozmowę.
- On: Ciekawy jestem jak ocenia Pan i Pana środowisko wizytę [Charles'a] de Gaulle’a w Polsce
- Ja: Nie wiem jak środowisko, bo się nie stykam, ala ja oceniam pozytywnie. Wydaje się że de Gaulle miał trzy cele: oddzielić naród od partii i rządu. To mu się udało. Wzmóc przyjaźń francusko-polską. Też mu się udało, bo Polacy zawsze kochają się w dalekich krajach i nieszczęśliwie. Po trzecie pogodzić nas z Niemcami, co mu się nie udało bo jak pan konsul wie jesteśmy w radzieckim worku.
Paryż, 28 września
Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, red. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2006.
Co myślę o Polsce? Myślę podobnie jak Ty, bo nie jestem z tym krajem (jeszcze mniej niż Ty) związany wspólnotą krwi. Ale ta Erde (ohne Blut) jest m o j a, jak zaraza albo choroba weneryczna i żebym nie wiem jak podskakiwał nie wyzwolę się od tego.
Polska jest 1000-letnim niemowlęciem (milenijny bobas) bez rysów, bez kształtu, bez formy, z jakąś tylko potencjalną metafizyką (ani heretyków, ani metafi[zy]ków, ani inkwizytorów) potencjalną misją i d o ś w i a d c z e n i e m nieprzetrawionym. Wciąż mi się zdaje że mam p r a w d ę której nie ma ani Sartre ani Alvarez ale w dyskusji z nimi człowiek mego temperamentu wpada w okropne doły, spotykając się z ignorancją złą wolą i zaczyna p r z e s a d z a ć oraz o b r a ż a ć.
Paryż, 28 września
Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, red. Barbara Toruńczyk, Warszawa 2006.
Myślę, że w Polsce jest system zamkniety i samowystarczalny, wiec nawet powietrze z zewnatrz szkodzi. Tylko co poeta, który tam dawno nie byl, ma robic, moze nawet slowa maja juz inny sens.
Berkeley, 13 czerwca
Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert, Korespondencja, Warszawa 2006, cyt. za: Hanna Antos, Polska Czesława Miłosza, „Karta” nr 69, 2011.
Sądzę, że jeżeli należałoby wskazać dziś manifest ideowy Marca, to należałoby wybrać posłanie Pana Cogito Herberta: „ocalałeś nie po to aby żyć/masz mało czasu trzeba dać świadectwo”. [...] A świadectwo daje się wtedy, kiedy ma się siebie do zadysponowania i siebie się chce poświę cić, bo każdy może poświęcić tylko siebie, nie może poświęcać nikogo innego. O tym trzeba nieustannie pamiętać.
Niestety, nie jest to w pełni prawdziwe. Mam świadomość, że w marcu 1968 chciałem poświęcić tylko siebie, a poświęcałem wielu, wielu innych. Nic na to nie poradzę. Myślę jednak, że chroni mnie trochę to, że o tym wiem, że o tym pamiętam, że ponoszę odpowiedzialność za każdy czyn i za każde jego zaniechanie. Granicą polityki są fundamentalne wartości ludzkie.
8 marca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Wizyta Miłosza w Polsce, pierwsza od trzydziestu lat. To czas powrotów – przyjechał Herbert i działacz związkowy Bałuka, który został na Zachodzie po strajkach w 1970 roku. Czas powrotów, czas książek – dzieła Miłosza i Herberta są legalne, książka Bałuki zakazana i wszystkim znana. Miłosz zaprzecza, jakoby miał kiedykolwiek sprzeciwić się publikacji swoich wierszy w Polsce: „Mogą się wytłumaczyć same, bez pomocy moich esejów. Nigdy nie stosowałem polityki wszystko albo nic”.
Kraków, 8 czerwca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Pogrzeb Zbigniewa Herberta. Kościół św. Karola Boromeusza na Powązkach nie pomieścił wczoraj wszystkich, którzy przyszli na ostatnie spotkanie ze zmarłym we wtorek poetą Zbigniewem Herbertem.
Ceremonia, w której uczestniczyły setki ludzi, była skromna. Bez fanfar, honorowych salw, mikrofonów. Bez marszu żałobnego Chopina.
Wspólną modlitwę poprowadził prymas Polski Józef Glemp. Mszę odprawił duszpasterz środowisk twórczych ks. Wiesław Niewęgłowski.
W skupieniu żegnała Herberta rodzina, premier Jerzy Buzek, marszałek Senatu Alicja Grześkowiak, marszałek Sejmu Maciej Płażyński, ministrowie, nobliści Wisława Szymborska i Czesław Miłosz, przedstawiciele środowisk twórczych.
Premier, który zwrócił się najpierw do żony poety, przypomniał, że Zbigniew Herbert spocznie w miejscu, gdzie leżą jego rówieśnicy z pokolenia Kolumbów, m.in. Tadeusz Gajcy i Krzysztof Kamil Baczyński. „Jutro znowu wybije godzina «W», spotkamy się też na Powązkach. Od dziś do niewidzialnej armii dołączy kolejny żołnierz. Dzięki Bogu, Zbigniew Herbert otrzymał inne zadanie, które pokornie i dzielnie wykonał. W spokoju mógłby więc powtórzyć słowa św. Pawła: «w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem, na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu odda mi Pan, sprawiedliwy sędzia»” – mówił premier podczas mszy.
Biskup Józef Zawitkowski mówił o Herbercie: „Książę poetów, największy z Orląt Lwowskich, odchodzi”.
Nad grobem poety ostatnie słowo wygłosili Marian Grześczak – w imieniu Stowarzyszenia Pisarzy Polskich – i Piotr Kłoczowski – w imieniu przyjaciół. Trumnę Herberta, urodzonego we Lwowie, posypano ziemią z Cmentarza Łyczakowskiego. Chwilę później mogiłę spowiły białe lilie i czerwone róże w wieńcach i małe, kolorowe bukiety od wielbicieli poety.
Warszawa, ok. 28 lipca
„Gazeta Wyborcza” nr 179, 1 sierpnia 1998.