Informuję, że pracownicy [Zakładów Metalowych im. Gen. „Waltera”] nie podjęli pracy i prowadzą dyskusję. Docierają do innych wydziałów i namawiają do przerwania pracy, wykrzykując różne hasła, takie jak: „My chcemy chleba”. Celem niedopuszczenia do rozszerzenia się konfliktu, wprowadzono na wydział P-6 dwóch tajnych współpracowników i trzech KO [kontakty operacyjne], którzy otrzymali zadanie ustalenia prowodyrów. Wykorzystano trzy zakryte punkty do obserwacji tłumu oraz do dokonania zdjęć osób agresywnie zachowujących się w tłumie.
Radom, 25 czerwca
Katarzyna Madoń-Mitzner, Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Ludzie weszli na teren hal produkcyjnych [zakładów mięsnych]. „Tam są szynki, wysyłają je do ruskich. My głodujemy, a tu trzymają w piwnicach” — wzięli łom i oderwali kłódkę. Zdążyłem wypalić jednego papierosa i magazyn był pusty.
Determinacja z nich przebijała, krzyczeli „Chodźcie z nami, dość podwyżek!”. Wisiała kiełbasa zwyczajna, ale im przetłumaczyłem, ze jeszcze nie sparzona, i zostawili ją.
Radom, 25 czerwca
Dokument Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Przyjechała straż pożarna do gaszenia Komitetu. Tłum prosił strażaków, żeby odjechali, nie gasili tego „kościoła”, niech się cały w diabli spali, do samych fundamentów. Strażacy zaczęli rozwijać węże, ale ktoś podpalił samochód strażacki.
Wzięliśmy z Komitetu długi czerwony dywan i jeździliśmy z nim po mieście. Staliśmy na przyczepie — dziewczęta, chłopcy — krzyczeliśmy: „Dom partii płonie!”, ludzie rzucali nam kwiaty, bili brawo. Pojechaliśmy na ulicę Kielecką [szosa wylotowa na Warszawę] zostawić ten dywan. Gierek przyjedzie, to wejdzie do Radomia po dywanie.
Radom, 25 czerwca
Wypowiedź Krzysztofa Gniadka [w:] Miasto z wyrokiem, reż. Wojciech Maciejewski, 1996−97, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Zmiana cen detalicznych podstawowych artykułów spożywczych jest, oczywiście, sprawą bardzo trudną, dotyczy bowiem każdej rodziny, każdego obywatela. Proponując — mimo to — tę zmianę kierowaliśmy się nieodpartymi koniecznościami, a przede wszystkim niełatwą sytuacją, jaka istnieje od długiego czasu, w dziedzinie zaopatrzenia w mięso i jego przetwory. [...]
Opracowany przez rząd projekt rozwiązań przedstawiliśmy Sejmowi i całemu społeczeństwu jako propozycję, a nie ostateczną decyzję. Decyzję uzależniliśmy od przebiegu i wyników dyskusji, od stanowiska, jakie wobec tych problemów i wobec tego projektu zajmą ludzie pracy. W ciągu dnia dzisiejszego w większości zakładów pracy w całym kraju odbywały się konsultacje w tej sprawie.
Wśród przeważającej części ich uczestników motywy i intencje rządowego projektu znalazły zrozumienie. Równocześnie jednak zgłoszono wiele wniosków i uwag co do proponowanej zmiany struktury cen, do zakresu zmian, jak również do zasad podziału rekompensaty.
Złożono ogromnie dużo konkretnych propozycji zasługujących na bardzo wnikliwe rozpatrzenie.
W tej sytuacji rząd uważa za niezbędne ponowne przeanalizowanie całości sprawy. Wymaga to dłuższej, co najmniej kilkumiesięcznej pracy. W związku z tym i w imieniu Rady Ministrów i po zasięgnięciu opinii Prezydium CRZZ zwróciłem się do Prezydium Sejmu o wycofanie obecnie rządowego projektu.
Równocześnie Rada Ministrów zarządziła utrzymanie dotychczasowych cen detalicznych artykułów żywnościowych. [...]
Jestem pewien, że całe społeczeństwo, a przede wszystkim klasa robotnicza przyjmie tę decyzję, jako jeszcze jedno potwierdzenie demokratycznych zasad, którymi partia i rząd kieruje się w swej polityce społecznej.
Warszawa, 25 czerwca
Trybuna Ludu, nr 151/152, 26–27 czerwca 1976
Nie muszę towarzyszom mówić, jakie hasła tam podnoszono. W każdym razie było to zaprzeczenie demonstracji, było to zaprzeczenie czegokolwiek, co może być tolerowane w normalnie szanującym się państwie. […]
Ja uważam, że trzeba będzie od jutra odbyć we wszystkich województwach masowe wiece, wiece na kilkadziesiąt tysięcy ludzi, nawet sto czy ponad sto tysięcy, tam gdzie towarzysze mają takie możliwości, żeby to były wiece złożone z ludzi dobranych […].
Towarzysze, mnie to jest potrzebne jak słońce, jak woda, jak powietrze. […] I my nie możemy pozwolić na to, żeby w tym kraju byle jaki chłystek narzucał swoją wolę ogromnej ilości ludzi, członkom partii. […]
I trzeba załodze tych czterdziestu paru zakładów powiedzieć, jak my ich nienawidzimy, jacy to są łajdacy, jak oni swoim postępowaniem szkodzą krajowi. Uważam, że im więcej będzie słów bluźnierstwa pod ich adresem, a nawet jeśli zażądacie wyrzucenia z zakładu elementów nieodpowiedzialnych — tym lepiej dla sprawy. […]
Tylko moja zimna krew, towarzysze, pozwoliła zachować spokój i uchronić od przelewu krwi. Gdybym był bardziej emocjonalny, gdybym mniej panował nad nerwami, to prawdopodobnie polałaby się krew i nie wiadomo, ilu ludzi by zginęło.
Warszawa, 26 czerwca
Wypowiedź Edwarda Gierka [w:] Miasto z wyrokiem, reż. Wojciech Maciejewski, 1996−97, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
Następnego dnia przyszłam do pracy rano. Przysłali po mnie kogoś. Powiedział, że jest egzekutywa i że jestem proszona. Poszłam. Już tam cała świta siedziała. Spytali mnie, gdzie byłam wczoraj, co robiłam. „Byłam tam, gdzie byli wszyscy” — powiedziałam. I tłumaczę: „Tylko patrzyłyśmy”. „A po torach pani latała?”. Mówię: „Nie, po torach nie latałam”. „No to co pani robiła?”. Zdenerwowałam się trochę. „Wzięłam flagę i z tą flagą latałam” — zażartowałam. Kierownik podniósł się i mówi tak: „Za przewinienie jest pani zwolniona w trybie natychmiastowym, paragraf 52, proszę oddać przepustkę. Nie wolno pani wchodzić na zakład”.
Oddałam przepustkę. Nie wolno było mi nawet zdać narzędzi, nic — potraktowali mnie jak bandytę. Od razu na wózek. Za bramę mnie wywieźli jak jakiegoś bandziora i koniec.
Ursus, 26 czerwca
Czerwiec 1976 w Ursusie: dokumenty, relacje, zdjęcia, kom. red. Jerzy Domżalski, wybór materiałów i red. Nauk. Tadeusz Krawczak, Warszawa 2006.