Nareszcie ukazał się w „Trybunie Ludu” artykuł o fenolu. Prawa fenolu jest równie komiczna, jak przygnębiająca, czyli że zawiera w sobie coś z prawd powszechnie obowiązujących. Od paru miesięcy Wisła pod Krakowem jest zatruta. Woda z kranów nie nadaje się do picia nawet po najsurowszym przefiltrowaniu, ryby w rzece wyzdychały, ludzie noszą wodę z podwórzowych studni, kopią nowe studnie — w Krakowie panuje nastrój epidemii albo oblężenia, albo obydwu tych stanów naraz.
Dochodzenie nie wymagało nawet zbytniego zachodu, sprawa jest w rzeczy samej dość prosta — ot, tylko wielkie fabryki chemiczne pod Krakowem, jak na przykład Oświęcim-Dwory, zlewały od paru lat beztrosko odpadki do Wisły i biedna ta rzeka, macierz Polski, została zatruta fenolem. Inne fabryki, huty i kopalnie, położone na pobliskim Śląsku i w dorzeczu Wisły, od lat to samo, no i rezultaty wreszcie przyszły. Na tym jednak sprawa się nie kończy, najznamienitsza jest w tym wszystkim postawa władz i prasy komunistycznej. Ta ostatnia nabrała ryzykownie zatrutej wody w usta i zamilkła hermetycznie. Na dziesiątki tysięcy listów redakcje krakowskie odpowiedziały ciszą i milczeniem. Pisano o wszystkim, tylko nie o wodzie, cieszono się nawet — cóż za finezja! — ze wzmożonego spożycia wód mineralnych w kioskach ulicznych, które to wody krakowianie zaczęli masowo wykupywać.
W lutym odbyła się w Krakowie niezwykle ważna, partyjna konferencja wojewódzka z udziałem wicepremiera Cyrankiewicza, na której omawiano stosunek Partii do potrzeb człowieka pracy. O wodzie ani mru-mru, przynajmniej w sprawozdaniach prasowych z konferencji. Wreszcie dziś ukazał się artykuł w „Trybunie Ludu” raczej bagatelizujący całe zjawisko i zwalający winę na efemeryczną odpowiedzialność kilku ministerstw i bezosobowych przedsiębiorstw „źle gospodarujących ściekami”.
Warszawa, 6 marca
Leopold Tyrmand, Dziennik 1954, wersja oryginalna, Warszawa 1999.