Włocławek rozpaczliwie bronił się z okopów, przekopanych przez ulice nadbrzeżne. Bolszewicy zasypywali miasto huraganem pocisków. Wisły jednak nie przeszli. W okopach bronił się, kto żył. Cywilni, żołnierzy szczupła garstka — policjanci, ochotnicy. Kobiety i dzieci, przemykając od bramy do bramy mimo kul i pocisków, donosiły amunicję, żywność, kawę — aż do samych okopów. Jedna dziewczyna straciła obie nogi od granatu bolszewickiego. [...]
Stacja, którą mieliśmy objąć, była ustawicznie ostrzeliwana. Kolejarze jednak solidarnie postanowili wytrwać na stanowisku — przepuszczając pociągi do Torunia, mimo iż huk naszej artylerii, usadowionej tuż obok torów, wstrząsał co chwila salwą wystrzałów. Kilka naszych wagonów podziurawiły kule i szrapnele. [...]
Wreszcie w piątek 20 sierpnia Włocławek odetchnął. Bolszewicy opuścili w nocy drugi brzeg Wisły, za nimi podążyły patrole przeprawiając się na łódkach. Wszyscy wylegli z piwnic i schronów na ulice, pełne gruzów, szczątków sprzętów, drutów, połamanych drzew. [...] Przy moście wre gorączkowa praca. Były premier, obecnie kapitan, Jędrzej Moraczewski kieruje budową rampy nadbrzeżnej, z której by można ładować na berlinki i statki artylerię i wozy, by przewieźć je na drugi brzeg. Pospędzano cywili [...], którzy pracowali w pocie czoła. Warto było widzieć eleganckich panów, z pierścionkami i dewizkami, rozebranych do kamizelki — sypiących wał ziemny, znoszących deski, pale i kamienie.
Włocławek, 20 sierpnia
Kazimierz Mitera, Z walk Wojsk Polskich w roku 1920. Walka o most na Wiśle pod Włocławkiem, „Kronika Diecezji Włocławskiej” nr 9-10, 1991.