Europa nie powstanie automatycznie. Nie oprzeć jej na rozwoju świadomości europejskiej i na zgodzie jej narodów — to budować ją na piasku. Tymczasem w szerokich warstwach opinii publicznej [...] zaobserwować można tendencję do odwrotu od Europy, a nawet do sprzeciwiania się jej twórcom. Tym, co prawdopodobnie powoduje ten odwrót [...], jest oddalenie zagrożenia totalną wojną wskutek ustania antagonizmu Wschód-Zachód, które leżało u podstaw konstrukcji europejskiej. [...]
Gdyby Maastricht zakończył się niepowodzeniem, musielibyśmy czekać jeszcze przynajmniej 25 lat, zanim moglibśmy znów wyruszyć w drogę ku Unii. Trzeba ratyfikować traktat, a ponadto przyspieszyć rozszerzenie.
Londyn, 9 września
Wilfried Martens, Dwie Europy — przemówienia europejskie 1990-1994, Gliwice 1995.
Dla Polski jest niezmiernie ważne, aby prezydentem został polityk, który będzie konsekwentnie działał na rzecz umocnienia niepodległości, w tym na rzecz szybkiego członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim i Unii Europejskiej. Starania o to członkostwo będą najważniejszym zadaniem prezydenta w nadchodzącej kadencji. Polityk taki musi być sprawdzonym zwolennikiem opcji europejskiej o udowodnionej umiejętności realizacji swych zamierzeń. Musi posiadać międzynarodowy autorytet. Takim politykiem jest Lech Wałęsa.
Jan Krzysztof Bielecki; Tadeusz Mazowiecki; Andrzej Olechowski; Krzysztof Skubiszewski; Hanna Suchocka
„Gazeta Wyborcza” nr 259, z 7 listopada 1995.
W dniu dzisiejszym od południa zapanuje już przedwyborcza cisza. Ta cisza jest nam potrzebna. Zwłaszcza ostatnie dni kampanii wyborczej upływały na takich atakach, które odwracają uwagę od spraw o wiele ważniejszych.
Wybór nie jest łatwy. Ale to nie oznacza, że można się po prostu od niego uchylić. Także ci, którzy nie pójdą do wyborów lub skreślą obu kandydatów, będą współodpowiedzialni za rezultaty tego wyboru. To jest pierwsza i podstawowa sprawa, którą w tym dniu namysłu warto sobie z całą bezwzględnością uświadomić.
Drugą sprawą, którą dopowiedzieć też trzeba wyraźnie, jest to, że każdy rezultat legalnie przeprowadzonych demokratycznych wyborów musi być uszanowany.
Nie możemy więc iść do tych wyborów z nożem w zębach, ze wzajemną nienawiścią, ale z bardzo jasną świadomością, czego bronimy i czego naprawdę chcemy.
A bronimy i chcemy rzeczy zasadniczych. Bezpieczeństwa zewnętrznego kraju już niepodległego oraz tego, aby rozwój gospodarczy służył wszystkim. Taki był sens przeobrażeń rozpoczętych w 1989 roku.
[...]
Nie byłem nigdy bezkrytyczny wobec Lecha Wałęsy. Ani wtedy, kiedy byłem doradcą "Solidarności", ani wtedy, kiedy byłem premierem, ani też później. A jednak w istniejącej sytuacji wypowiadam się za jego wyborem. [...]
Przy całym krytycyzmie wobec stylu prezydentury Lecha Wałęsy uważam, że trzeba ocenić ją całościowo i oddać mu sprawiedliwość. Był on konsekwentnym rzecznikiem najbardziej zasadniczych spraw narodowych: wyprowadzenia wojsk radzieckich z Polski, kontynuacji reform gospodarczych rozpoczętych przez mój rząd w 1989 roku, wejścia Polski do NATO i Unii Europejskiej.
Polska potrzebuje normalności. Wbrew pozorom i podkreślanym kontrastom osobowości kandydatów, to nie wybór kandydata SLD, lecz wybór kandydata tego obozu, który obalił komunizm w Polsce, może doprowadzić nasz kraj do pełnej normalności. [...]
O pozycji międzynarodowej Polski decyduje konsekwencja w dążeniu do NATO i Unii Europejskiej. Będzie to istotny element prezydentury przez najbliższe pięć lat. Lech Wałęsa wykazał, iż jest w tym dążeniu konsekwentny.
17 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 267, z 17 listopada 1995.
Koniec zimnej wojny i rozpad dwubiegunowego porządku światowego usunęły wymuszone powiązania, stworzyły szansę zbudowania nowej architektury międzynarodowych stosunków oraz nowej pozycji naszego kraju. Interesy Polski polegają przede wszystkim na tym, ażeby możliwie najszybciej stać się częścią Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz rozwijać przyjazne i konstruktywne stosunki z wszystkimi naszymi sąsiadami, w tym z Rosją. […]
Polska była i jest częścią Europy. Nasza nieobecność w europejskich strukturach jest nielogiczna. Może stać się to źródłem rozdarcia świadomości Polaków i zwątpienia w wartości europejskiej solidarności.
Polsce potrzebne są sygnały wzmacniające nasze europejskie aspiracje, osadzające narodową strategię integracyjną, wymagającą przecież niemałych wyrzeczeń, na solidnym gruncie. Sygnałami tymi będą: przyjęcie Polski do OECD w 1996 r., o co mój rząd będzie zabiegał z pełną determinacją; rozpoczęcie negocjacji z państwami stowarzyszonymi w Unii Europejskiej wkrótce po zakończeniu Konferencji Międzyrządowej oraz zintensyfikowanie dialogu, który przygotuje nasze członkostwo w NATO. […]
Nasze członkostwo w NATO traktujemy jako czynnik sprzyjający ogólnoeuropejskiej stabilności i utrzymania pokoju, rozwojowi demokracji i gospodarki rynkowej w całej Europie. Nie jest ono zwrócone przeciwko żadnemu państwu czy grupie państw.
Warszawa, 14 lutego
Exposé premierów polskich 1918-1997, zebrał i opracował Bogusław Sygit, Toruń 2000.
Z okazji siedemdziesiątej rocznicy urodzin proszę przyjąć moje najlepsze życzenia - składane z całego serca.
Jest Pan, Panie Pośle, jednym z nielicznych Polaków, któremu tak wielu życzy tak wiele dobrego. Jest Pan człowiekiem, którego niezmiernie szanuję, wysoko cenię i często stawiam sobie i innym za wzór. Móc poznać Pana, pracować z kimś, kto jak Pan tyle dokonał dla ogólnego dobra - to niezwykłe doświadczenie.
Polska i Polacy doskonale znają Pana działalność. Potrafi Pan zawsze talent i mądrość kojarzyć z pracowitością, energią, odwagą i konsekwencją. Był Pan sugestywnym publicystą, konsekwentnym demokratycznym opozycjonistą, rozumnym, odważnym i skutecznym działaczem politycznym, rozważnym negocjatorem losu Polski na dziejowym zakręcie. W niezwykle trudnym momencie politycznego i gospodarczego przełomu przyjął Pan na siebie trud rządzenia krajem.
Świat poznał Pana jako sumiennego i stanowczego sprawozdawcę specjalnego Narodów Zjednoczonych w byłej, ogarniętej tragiczną wojną Jugosławii. Swoim autorytetem - jako Przewodniczący Rady Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego i zdecydowany rzecznik udziału Polski w Unii Europejskiej i NATO - wytrwale zjednuje Pan dla tej idei licznych międzynarodowych sprzymierzeńców.
Ogólny szacunek i podziw wzbudziła Pańska postawa współtwórcy Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, przedstawionej społeczeństwu przez Zgromadzenie Narodowe. Potrafił Pan - wolny od uprzedzeń i nieufności, świadom doniosłości sprawy - stanąć ponad wszystkimi podziałami, aby osiągnąć konieczne porozumienie dla uchwalenia tego historycznego dokumentu.
Całym życiem i publicznym działaniem, podejmowanym z myślą o sprawach ludzi i świata, stworzył Pan, Panie Pośle, swój wizerunek rysowany czysto i wyraźnie. Wizerunek wybitnego humanisty, patrioty i męża stanu. Rzeczpospolita, w uznaniu zasług, nagrodziła Pana swoim najzaszczytniejszym odznaczeniem - Orderem Orła Białego. Świat wielokrotnie uczcił Pana prestiżowymi nagrodami.
Dziś, do serdecznych życzeń najlepszego zdrowia i samej tylko pomyślności, które zewsząd do Pana docierają, pozwalam sobie dołączyć jeszcze jedno, też zresztą powszechnie podzielane. Niech nam Pańska dobroć i mądrość, rozsądek i odwaga towarzyszą długo.
19 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” nr 92, z 19 kwietnia 1997.
Ideę wolności wiążemy nierozdzielnie z niepodległością. Szacunek dla kombatantów polskiej niepodległości, dla żołnierzy Polski podziemnej i polskich żołnierzy wszystkich frontów ostatniej wojny oraz poszanowanie narodowej tradycji i kultury łączymy z wolą pełnego uczestnictwa w integracji europejskiej. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej jest gwarancją niepodległości i realizacji naszej szansy na pomyślność materialną. Wymaga to nadal wielkiego procesu przystosowania się, przyspieszenia prywatyzacji, dynamicznego rozwoju gospodarczego. Racjonalnym i właściwie zrównoważonym budżetem zapewnimy unowocześnianie armii i stopniowe dostosowanie jej do standardów euroatlantyckich. Taką politykę chcemy realizować. Nie ma co się bać otwarcia na Europę i na świat: Polska może uzyskać miejsce i rolę podmiotową w Europie.
„Gazeta Wyborcza” nr 196, z 23 sierpnia 1997.
Nasz rząd rozpoczął wielkie reformy, wielkie zadanie naprawy państwa i finansów publicznych. Przyszły rok będzie przełomowy. Dotrzymamy naszych obietnic, co po raz kolejny tu, w Senacie, deklaruję. Trzeba jasno powiedzieć: przed Polską nie ma innej drogi, stać nas tylko na sukces. W XXI wiek wkroczymy jako społeczeństwo i państwo silniejsze, rozwijające się gospodarczo, w którym ludziom będzie się żyło lepiej. [...]
W sejmowym exposé mówiłem: „Razem zbudujemy Polskę godną XXI wieku, kraj, z którego będziemy mogli być dumni. Chciałbym, żeby tę Polskę budowali nie tylko ci, którzy poparli Akcję Wyborczą 'Solidarność' i Unię Wolności. Chciałbym, żeby była to Polska dla wszystkich ludzi dobrej woli i budowana przez wszystkich ludzi dobrej woli”. Dziś, słysząc częste pokrzykiwania polityków i rosnące natężenie niepoważnych często swarów, proszę, przypomnijcie sobie, że kampania wyborcza już się zakończyła. Pamiętajcie o tym, że nasz kraj, nasza Polska, potrzebuje dziś wielkiej pracy nas wszystkich, nie tylko tych, którzy wzięliśmy za nią odpowiedzialność w rządowej i parlamentarnej koalicji. Oby dzieci i wnuki wspominały was jako tych, którzy przyłączyli się do wielkiego zadania naprawy naszego kraju. [...]
Dziękuję raz jeszcze za możliwość odbycia tego spotkania. Już wkrótce, jeszcze dziś, spotkam się z panem Helmutem Kohlem, kanclerzem Republiki Federalnej Niemiec. Polacy i Niemcy razem przeżywali wielkie radosne chwile upadku muru berlińskiego, tragicznej żelaznej kurtyny oddzielającej politycznie nasz kraj od Europy. Podejmujemy kolejne wielkie zadanie i nasz wielki cel - integrację naszego kraju z Unią Europejską. Jestem przekonany, że tak jak w 1989 r. Polska i „Solidarność” stały się synonimem wyzwolenia z totalitaryzmu, tak teraz staniemy się symbolem kraju, który podołał wielkim wyzwaniom końca XX wieku.
Warszawa, 4 grudnia
„Diariusz Senatu Rzeczypospolitej Polskiej”, Nr 4 z 20 grudnia 1997, www.senat.gov.pl.
Wielki problem, którego tu nie podjęto, to są konsekwencje naszego wchodzenia do Unii Europejskiej. (...) Ten dialog będzie się toczył nie tylko w negocjacjach, on będzie się może nawet przede wszystkim toczył w Polsce. Żebyśmy zrozumieli, jak skomplikowany, jak trudny to jest proces. Żebyśmy nie ulegali wyimaginowanym lękom, a równocześnie zrozumieli, że to musi przestawić pewien sposób myślenia: w sprawach suwerenności, że wchodzimy w szerszą suwerenność. Dlatego my nie możemy unikać dyskusji jaka Unia, jaki ma być jej kształt i nie możemy unikać dyskusji o konsekwencjach społecznych, które będą nie tylko korzystne.
ok. 3 marca
„Gazeta Wyborcza” nr 52, z 3 marca 1998.
Komisja:
1. Docenia podejmowane przez Prezydenta i Rząd RP działania na rzecz intensyfikacji dialogu i współpracy z Unią Europejską oraz wysiłki Rządu RP w celu przygotowania negocjacji o członkostwo, [...]
13. Pragnie zwrócić uwagę, że integracja europejska w ramach Unii Europejskiej ma być procesem tworzenia coraz ściślejszego związku pomiędzy narodami Europy, w którym decyzje podejmowane są na szczeblu jak najbliższym obywatelowi, zgodnie z zasadą pomocniczości, [...]
19. Postuluje włączenie do debaty nad integracją Polski z Unią Europejską jak najszerszych kręgów społeczeństwa; punktem wyjścia do tego powinna być rzetelna informacja na temat rozwoju stosunków między Polską i Unią Europejską oraz edukacja dotycząca samej Unii, [...]
27. Uważa, że suwerenność państw, stanowiąca dzisiaj gwarancję przestrzegania zasad równości i wzajemnych korzyści stron współpracujących, nie jest przeszkodą, a wręcz przeciwnie, może być bodźcem dynamizującym integrację europejską,
28. Pragnie przypomnieć zobowiązanie Unii Europejskiej do respektowania tożsamości narodowej Państw Członkowskich, których systemy rządów opierają się na zasadzie demokracji, zawarte w Traktacie o Unii Europejskiej, [...]
Senacka Komisja Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej
widzi w otwarciu obecnego etapu procesu poszerzania Unii Europejskiej szansę na ostateczne zamknięcie pojałtańskiego podziału Europy.
Warszawa, 18 marca
„Diariusz Senatu Rzeczypospolitej Polskiej”, Nr 11 z 5 kwietnia 1998, www.senat.gov.pl.
Magnificencjo, panie rektorze, dostojny Senacie, szanowni państwo. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Polska zawsze była w Europie. Ani w czasie 120 lat rozbiorów, ani w czasie pojałtańskiego podziału w Europie, Polacy nie stracili poczucia przynależności do cywilizacji zachodnioeuropejskiej.
[...] Po 1989 r. mówi się często o naszym powrocie do Europy. Sam, przemawiając jako premier w Radzie Europy, użyłem określenia, że raczej mówić trzeba o odrodzeniu w jedności europejskiej niż o naszym powrocie, bo w Europie byliśmy zawsze duchowo. Było dla mnie czymś niezmiernie zaszczytnym i zastanawiającym, że w 1991 r. podczas swej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II nawiązał do słów wypowiedzianych przez polskiego premiera w Radzie Europy i podkreślał właśnie to, że nie jesteśmy tutaj od dziś. [...]
Różne były formy i różne są formy drogi do tego, co nazywa się integracją europejską. Rzecz jasna najważniejszym elementem tego procesu jest rozszerzanie Unii Europejskiej. [...] Rozszerzenie Unii Europejskiej na kraje Europy Środkowowschodniej nie jest zwykłym poszerzeniem, takim jakim ta Unia podlegała dotychczas. Jego wymiar polityczny i moralny jest szerszy niż wymiar ekonomiczny, bo jest właśnie odbudową jedności europejskiej.
[...] Celem polityki polskiej jest zmiana geopolitycznej, cywilizacyjnej sytuacji Polski. Wejście do Unii Europejskiej, tak jak wejście do NATO, jest środkiem, a nie celem.
16 stycznia
„Gazeta Wyborcza” Katowice, nr 13, wydanie z dnia 16 stycznia 1999.
Nie wierzę w takie Stany Zjednoczone Europy jak Stany Zjednoczone Ameryki. Europa jest tworem zbyt skomplikowanym. Nie wierzę w to, [aby] Francuzi wyzbyli się swoich zainteresowań, szczególnie Afryką, aby Hiszpanie wyzbyli się swoich zainteresowań Ameryką łacińską, a jednak te szczególne zainteresowania nie powinny uniemożliwiać ściślejszej i lepszej współpracy europejskiej.
Unia to nie jest zwykły sojusz międzypaństwowy, ale moim zdaniem długo Unia nie będzie zastąpieniem państw narodowych. I wniosek z tego dla mnie jest jeden, na tym chciałbym zakończyć. Musimy sobie uświadomić, jaka jest nasza ambicja. Czy chodzi nam tylko o to, żeby się dostać do Unii Europejskiej i gdzieś tam w niej być, czy też o to, by w przyszłości móc o rozwoju tej Unii współstanowić. Opowiadam się tylko za tym drugim. Tylko wtedy warto nam do Unii iść.
ok. 16 stycznia
„Gazeta Wyborcza” Katowice nr 13, z 16 stycznia 1999.
Po raz pierwszy Papież przemawia do połączonych izb polskiego Parlamentu, Papież Polak, w obecności władzy wykonawczej, władzy sądowniczej, przy udziale korpusu dyplomatycznego. [...]
Dzieląc radość z pozytywnych przemian, jakie dokonują się w Polsce na naszych oczach, winniśmy sobie uświadomić, że w wolnym społeczeństwie muszą istnieć wartości zabezpieczające najwyższe dobro całego człowieka. [...]
Wydarzenia w Polsce sprzed dziesięciu lat stworzyły historyczną szansę, by kontynent europejski, porzuciwszy ostatecznie ideologiczne bariery, odnalazł drogę ku jedności. Mówiłem o tym wielokrotnie, rozwijając metaforę "dwóch płuc", którymi winna oddychać Europa, zespalając w sobie tradycje Wschodu i Zachodu. Zamiast jednak oczekiwanej wspólnoty ducha dostrzegamy nowe podziały i konflikty. Sytuacja ta niesie dla polityków, także dla ludzi nauki i kultury i dla wszystkich chrześcijan pilną potrzebę nowych działań służących integracji Europy. [...]
Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską. Doświadczenia dziejowe, jakie posiada Naród polski, jego bogactwo duchowe i kulturowe mogą skutecznie przyczynić się do ogólnego dobra całej rodziny ludzkiej, zwłaszcza do umocnienia pokoju i bezpieczeństwa w Europie.
Wszystkim tutaj obecnym i wszystkim moim Rodakom życzę, aby próg trzeciego tysiąclecia przekroczyli z nadzieją i ufnością, z wolą wspólnego budowania cywilizacji miłości, która opiera się na uniwersalnych wartościach pokoju, solidarności, sprawiedliwości i wolności.
Niech Duch Święty nieustannie wspiera wielki proces przemian, służący odnowie oblicza ziemi. Tej naszej wspólnej Ziemi!
Warszawa, 11 czerwca
„Diariusz Senatu Rzeczypospolitej Polskiej”, Numer specjalny, 11 czerwca 1999, www.senat.gov.pl.
Naszym zakładanym terminem wstąpienia do Unii jest przełom 2002 i 2003 r. Polskie stanowisko w tej kwestii jest niezmienne. Chcemy równocześnie upominać się stanowczo o sprawy naszego rolnictwa. To nie jest sprzeczne z tym, co mówił Jan Kułakowski. Myślę, że nasi partnerzy w Brukseli wiedzą, że sprawy rolnictwa traktujemy poważnie.
17 lipca
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Polska nie może i nie chce pozostawić naszego rolnictwa na boku w negocjacjach z Unią Europejską. Ale z równą siłą chcemy podtrzymywać datę naszego wejścia do UE – 1 stycznia 2003 roku. Są dwa zadania: objęcie polskiego rolnictwa unijnym programem rolnym i ta data wejścia do UE. Walczymy o jedno i drugie.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Nie wolno dopuścić, by po przyjęciu Polski do Unii nasz rolnik traktowany był jako obywatel drugiej kategorii. A stałoby się tak, gdyby nasi rolnicy nie otrzymywali dopłat do produkcji, takich jakie otrzymują rolnicy unijni. Przy wejściu do Unii będziemy zobowiązani przyjąć ciężkie warunki, np. wymagające standardy weterynaryjne, ale ma to sens tylko wtedy, gdy będziemy mogli w pełni korzystać z dobrodziejstw unijnej polityki rolnej. Zrobimy wszystko, by nasze rolnictwo było gotowe 1 stycznia 2003 roku.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Nie rezygnujemy z planu wejścia do Unii w 2003 r. Rząd podtrzymuje tę datę. Wypowiedź min. Kułakowskiego oznacza tylko, że na finiszu negocjacji z Unią możemy stanąć wobec dylematu: czy podtrzymać datę, czy też zabezpieczyć interesy polskich rolników przez ich pełne uczestnictwo w tzw. unijnej Wspólnej Polityce Rolnej wraz z dostępem do związanych z tym wszystkich funduszy. Polska opinia publiczna powinna wiedzieć, że taka alternatywa może zostać postawiona przez Unię Europejską polskim negocjatorom. W żadnym razie wypowiedzi min. Kułakowskiego nie można interpretować jako sygnału, że Polska rezygnuje z przystąpienia do Unii wraz z osiągnięciem gotowości.
„Gazeta Wyborcza” nr 165, z 17 lipca 1999.
Uważamy, że proces dostosowawczy w zakresie legislacji przebiega dość wolno. Czy jako przewodniczący sejmowej komisji czuję się za to odpowiedzialny? W jakimś stopniu tak, ale to głównie sprawa rządu, że jest pewne opóźnienie. Będziemy naciskać na rząd, parlament czeka na projekty. Ale z opóźnienia nie robiłbym tragedii: wszystko jest do uzupełnienia.
„Gazeta Wyborcza” nr 241, z 14 października 1999.
Raport [Komisji Europejskiej] jest pozytywny w kategoriach ogólnych, ale krytyczny w szczegółach; taki słodko-kwaśny. Wskazuje na to, że Polska jest przyzwoicie zachowującym się krajem kandydackim i utrzymuje się w czołówce państw dążących do integracji. Ale to też wskazówka, by zwiększyć wysiłki w niektórych dziedzinach, zwłaszcza w dostosowaniu prawa.
Na pewno na niektóre elementy Raportu będziemy musieli odpowiedzieć Komisji „tak, ale”. To znaczy, że zgadzamy się z zarzutami, ale że oczekujemy też pomocy i jasnego stanowiska ze strony samej Unii. Na przykład nie nadążamy za standardami unijnymi w rolnictwie czy ochronie środowiska, ale z kolei Unia nie sprecyzowała dotąd zasad funkcjonowania programów pomocowych SAPARD i ISPA. Nie można zarzucać Polsce, że skoncentrowała się na czterech reformach, zapominając o dostosowywaniu prawa do wymogów unijnych. Reformy także służą przybliżeniu Polski do Unii i są podstawą dla przejmowania dorobku prawnego Wspólnoty.
ok. 14 października
„Gazeta Wyborcza” nr 241, z 14 października 1999.
Te wyniki [spadek poparcia społecznego dla wejścia do Unii Europejskiej] bardzo niepokoją. Jednocześnie wciąż rośnie liczba niezdecydowanych. To może oznaczać, że ludzie otrzymują informacje sprzeczne i nie wiedzą, czy być za, czy przeciw integracji. Wydaje mi się, że brakuje jasnego drogowskazu, być może przewodnika, który wyjaśni ludziom proces wchodzenia do Unii. Trzeba docierać zwłaszcza do społeczności lokalnych. Zacząłem już objazd województw, uczestniczę w konferencjach regionalnych „Zrozumieć negocjacje”. Wyjaśniam, jak sprostać wymaganiom Unii. Takich spotkań z udziałem także innych powinno być jak najwięcej.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
Uderza mnie spore falowanie nastrojów społecznych pomiędzy czerwcem a październikiem '99. Nic strasznego się w tym czasie w stosunkach między Polską a Unią Europejską nie stało. Sądzę więc, że jest to skutek ogólnego pogorszenia się nastrojów społecznych w tym czasie. Wśród przeciwników integracji zwiększył się odsetek osób przekonanych, że wielkie reformy przeprowadzane ostatnio w Polsce są narzucane nam przez Unię. Ludzie ci nie dostrzegają, że te reformy Polska musiała wprowadzić, lecz obarczają Unię odpowiedzialnością za trudności, jakich doznali w związku z nimi.
Potrzebna jest nam lepsza, systematyczniejsza i bardziej zrównoważona polityka informacyjna i rządu, i samych mediów. Gdy niedawno media opisywały nasze stanowisko w sprawie sprzedaży ziemi cudzoziemcom [Polska chce 18-letniego okresu przejściowego na sprzedaż ziemi cudzoziemcom - red.] i stanowisko UE w tej sprawie, podawane to było tak, jakby Unia odrzuciła nasze stanowisko. A tymczasem i my, i Unia tylko określiliśmy nasze wyjściowe pozycje. Negocjacje w tej sprawie są przed nami. O tym trzeba precyzyjnie informować.
Z badań wynika, że zwiększyły się obawy przed integracją z Unią, ponieważ ludzie boją się gwałtownych zmian, a wiążą je z integracją. Tymczasem będzie to dokonywane stopniowo, nie szokowo. To też trzeba wyjaśniać.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
To bardzo niepokojące wyniki [spadek poparcia dla wejścia Polski do Unii Europejskiej]. Nie tylko dlatego, że maleje poparcie dla integracji, ale i dlatego, że spada w grupach dotąd proeuropejskich. Widzimy też pewną dezorientację - świadczy o tym wzrost liczby niezdecydowanych. Wniosek: trzeba skuteczniej informować i przekonywać. Ludzie potrzebują wiedzy, co dla nich i ich dzieci oznacza przystąpienie do Unii. Wtedy mniej będzie obaw, a akceptacja stabilna i niezależna od emocji.
19 października
„Gazeta Wyborcza” nr 245, z 19 października 1999.
Komisja:
7. z zaniepokojeniem obserwuje spadek poparcia społeczeństw Unii Europejskiej dla jej poszerzenia, jak również poparcia społeczeństwa polskiego dla procesu integracji; widzi potrzebę podjęcia skoordynowanych działań na rzecz włączenia obywateli w debatę na temat przyszłości Starego Kontynentu oraz przeciwdziałania dezinformacji na temat konsekwencji poszerzania Unii Europejskiej, tak po stronie Polski, jak i państw członkowskich.
Senacka Komisja Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej w dwa lata od historycznego otwarcia negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej, pragnie przypomnieć perspektywę, do której dążymy — Europy, jako wspólnoty narodów, połączonej więzami historycznymi, kulturowymi, politycznymi, gospodarczymi i solidarnością, a także poczuciem konieczności sprostania wyzwaniom, jakie niosą przemiany cywilizacyjne w skali globalnej.
Warszawa, 31 marca
„Diariusz Senatu Rzeczypospolitej Polskiej”, Nr 59 z 5 kwietnia 2000, www.senat.gov.pl.
Europie brakuje wizji i determinacji w sprawie jednoczenia się. [...] Dzięki zmianom zapoczątkowanym w Polsce w 1989 r. zakończył się podział Europy, runął berliński mur, ogromna większość państw Europy zwraca się ku tym samym wartościom demokratycznym. Ta Europa powinna skorzystać z szansy. Jednak bardzo wiele jest w niej egoizmu i krótkowzroczności. Tak trudno dostrzec dziś polityczną odwagę i determinację na miarę autorów planu Schumana. To jest największe rozczarowanie. Z niepokojem obserwujemy, że niektórzy europejscy politycy przestraszyli się własnej wizji. Podnoszone są koncepcje Europy dwóch prędkości-właśnie wtedy, kiedy mamy szansę na unikatowe w dziejowej skali zespolenie kontynentu. Wiedząc, jak bardzo Europa została wzbogacona przy każdym poprzednim poszerzeniu, postuluje się ucieczkę do przodu seniorów integracji, tworzenie europejskiej awangardy. Trudno zgodzić się z takim patrzeniem na przyszłość UE – mówił prezydent.
ok. 15 maja
„Gazeta Wyborcza” nr 112, z 15 maja 2000.
W ciągu ostatniej dekady dokonywał się [...] proces wchodzenia naszych krajów do instytucji europejskich. Nie był to powrót do Europy, ponieważ duchowo byliśmy w niej zawsze, lecz proces poszerzania tych instytucji. Najważniejszym jego składnikiem jest dziś wejście naszych państw do Unii Europejskiej. Nie jest to tylko - jak często się mówi - proces rozszerzenia Unii na Wschód, lecz proces odbudowy jedności europejskiej. Po zakończeniu militarnego i politycznego podziału Europy jest to proces przezwyciężania różnic cywilizacyjnego rozwoju, otwierający i naszym krajom, i całej Europie nową szansę.
Debata dotycząca wizji przyszłości Unii, jaka się dziś toczy, ma wielką wagę. Powstaje pytanie: czy idziemy ku nowemu superpaństwu – co w Europie wydaje się niemożliwe - czy też jest to zupełnie nowy, wytworzony w Europie rodzaj współdziałania państw i społeczeństw, którego charakteru nie potrafimy jeszcze zdefiniować. Unia potrzebuje zapewnienia większej skuteczności swym instytucjom, ale rozwijała się ona pragmatycznie, i tak zapewne pozostanie. Zróżnicowanie krajów europejskich, ich tradycji i zainteresowań mogą pozostać nie słabością, ale bogactwem tego związku państw i społeczeństw.
Unia Europejska, nawet po wejściu do niej naszych krajów, nie obejmie całej Europy od Atlantyku po Ural. Procesy demokratyzujące Rosję czy utrwalające państwowość Ukrainy będą miały istotne znaczenie dla przyszłego obrazu całej Europy. Wedle określenia Papieża Europa oddychać musi swymi obydwoma płucami - zachodnim i wschodnim. Ma to doniosłe znaczenie tak dla jej duchowego rozwoju, jak i dla stabilizacji pokoju i demokracji.
Rzym, 25 listopada
„Gazeta Wyborcza” nr 293, z 16 grudnia 2000.