Bolszewicy, zauważywszy nas na skraju lasu, zaczęli się posuwać częściowo w naszym kierunku, częściowo uciekać w kierunku na Swisłocz, krzycząc coś niezrozumiałego. Wobec tego sądziłem, że partia żołnierzy, posuwająca się w naszym kierunku, zamierza się poddać. [...]
Nagle na torze kolejowym, w odległości dwustu metrów od nas powoli zaczęła się wysuwać z lasu pancerka. Ja sam byłem wpatrzony w oddział bolszewicki, który już się zbliżył na dwieście kroków i nie usłyszałem nawet najmniejszego szelestu posuwającego się pociągu. Adiutant mój, pchor. Przyłuski, zdołał tylko zawołać: „Psiakrew, pancerka!” — kiedy ryknęły z pociągu trzy działa i grad żelaza posypał się na nas.
W tym samym momencie cztery lub pięć karabinów maszynowych rozpoczęło szalony ogień. Naokoło siebie widziałem tylko kurz od uderzających pocisków i wywracających się moich ludzi. Sam, rzuciwszy się na ziemię, przepełzałem aż do armat, oddalonych o 40 metrów. [...] Pociąg zasypywał armaty i skraj lasu gradem kul i pocisków.
Po kilku próbach udało się por. Wypijewskiemu ściągnąć jedną armatę z pagórka i już podgalopowała czwórka z jaszczem, zakręciła przy armacie, aby zahaczyć i popędzić — gdy z pociągu huknęła salwa armatnia. Dwa pociski wpadły pomiędzy armaty, a trzeci przeszył na wylot dwa konie i dopiero potem pękł, raniąc ciężko jezdnego, który siedział na jednym z zabitych koni.
W tym momencie rozległy się liczne strzały karabinowe ze wzgórza, oddalonego o 500 metrów od toru kolejowego. Była to 5 kompania, która widząc położenie baterii, a sama nie mając przed sobą nieprzyjaciela, rozpoczęła manewr w celu okrążenia pancerki. Bolszewicy, widząc naszą piechotę już na swoich tyłach, wycofali pociąg pancerny aż do stacji Swisłocz.
Swisłocz na Grodzieńszczyznie, 20 września
Jan Sławiński, Epizod bojowy z własnych doświadczeń wojennych, CAW, I 400.650.