Z rana wiadomość, że Gomułka oczekuje naszej wizyty o godzinie 13.00. [...] Ustaliliśmy z Gołubiewem, Stommą, Turowiczem i Woźniakowskim, kto będzie mówił, w jakiej kolejności i o czym. [...]
Zjawiliśmy się w KC przed 13.00. [...]
Po chwili wszedł Gomułka ze swoim sekretarzem. Nim się przywitał, zapalił światło, bo było ciemno. Potem prezentacja, która trwała chwilę — wreszcie usiedliśmy przy wielkim okrągłym stole. [...] Wygłosiłem w sposób zwięzły i jasny krótką mówkę, w której podkreśliłem, że program, który został podany do wiadomości narodu, jest także programem całego społeczeństwa katolickiego. W jego też imieniu deklarujemy chęć pracy dla Polski, by ją odbudować. Dalej Stomma mówił o pismach, jako najważniejszej dla nas sprawie, podkreślając, że jeśli byłoby to dla rządu w tej chwili niewygodne, gotowi jesteśmy zaczekać.
Po Stommie odezwał się Gomułka. Ma cichy, miły głos — i czarujący uśmiech. Oczy tylko jakby nieżywe, czarne, niepatrzące na rozmówcę. Ale wrażenie ogólne dodatnie i sympatyczne. Posługuje się mową ludzką, nie żadną drętwo-partyjną. Mówił do nas jak Polak, nie jak człowiek partii. Powiedział najpierw o Związku Radzieckim — że uwolnienie się od tej ingerencji jest najważniejsze, że to się już stało i że możemy rządzić się we własnym kraju sami. Ale to nie oznacza, by niebezpieczeństwo minęło, wszelkie wystąpienia antyradzieckie są wystąpieniami przeciw Polsce. Wyraził obawy, że młodzież katolicka jest nieopanowana i na wiecach wysuwa żądania prowokacyjne, jak na przykład sprawę Katynia. Prosił, by pomóc rządowi w uspokajaniu i uśmierzaniu nieobliczalnych wystąpień.
Powitał z uznaniem naszą gotowość współdziałania w odbudowie Polski i zaznaczył, że na takim współdziałaniu społeczeństwa katolickiego bardzo mu zależy. Jeszcze raz podkreślił, że socjalizm powinni budować wszyscy, cały naród, a więc i katolicy, nie tylko komuniści. Ustosunkował się przychylnie do naszych postulatów, uważając, że pisma powinny być nam przywrócone. Co do dziennika miał jednak wątpliwości, czy jest to w tej chwili wskazane. Ucieszył się, że nie chcemy tworzyć partii katolickiej. Poruszył też sprawę stosunków Kościół–państwo i wyraził nadzieję, że przy obustronnej dobrej woli stosunki te mogą ułożyć się dobrze.
Po Gomułce zabrał głos Gołubiew, który jeszcze raz przypomniał, iż przychodzimy z pierwszą wizytą o charakterze deklaratywnym i rozumiemy sytuację nowego kierownictwa, która jest trudna, tak samo rozumiemy sytuację międzynarodową.
Jerzy Turowicz mówił o naszym milczeniu i podkreślał, że chcemy działać roztropnie i nie przychodzimy tylko dlatego, by prosić o odbudowanie naszych warsztatów pracy.
Gomułka pytał jeszcze o nasz Klub i miał obawy, czy do oddziałów prowincjonalnych nie będą przenikać nieodpowiedzialne elementy. Uspokoiłem go zapewnieniem, że nie mamy zamiaru otwierać takich oddziałów. Powiadomiłem go też o temacie pierwszego odczytu, z czego wyraźnie się ucieszył i uważał, że zagadnienia gospodarcze są teraz najważniejsze.
Po przeszło godzinnej rozmowie pożegnaliśmy się w atmosferze prawdziwego obopólnego zrozumienia. Gomułka przyrzekł omówić nasze sprawy kolegialnie i obiecał, że nas zawiadomi o rezultatach.
Wyszliśmy pod dużym wrażeniem, zwłaszcza ja, bo moi współtowarzysze mieli różne zastrzeżenia szczegółowe. Moje wrażenie największe i najbardziej dodatnie wypływało z przeświadczenia, że Gomułka naprawdę jest przejęty losem Polski, nie partii, lecz Polski. Takie odniosłem wrażenie, oby było ono trwałe i obym się nigdy nie zawiódł.
Warszawa, 30 października
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Od początku posiedzenia poruszenie wśród posłów w związku z tą ustawą. Loga-Sowiński rozmawiał ze mną dwukrotnie, przedstawiając rzecz w ten sposób, iż głosowanie przeciw ustawie ma charakter wybitnie polityczny i oznacza ze strony „Znaku” walkę na całego. Przestrze¬gał on przed konsekwencjami i radził zastanowić się i raczej wstrzymać się od głosowania.
W kuluarach zastępca Kliszki, Pszczółkowski, wraz z Baranowskim zatrzymali Stommę i mnie, w podobny sposób przedstawiając stanowisko partii. Zwołaliśmy zebranie naszych posłów, przedstawiając im sugestie partii, zespół początkowo odmówił zmiany swego stanowiska. Po przerwie, przed rozpoczęciem popołudniowej sesji, w głosowaniu większość wypowiedziała się za wstrzymaniem się od głosowania.
Tymczasem 15 minut później dowiedziałem się w kuluarach od posłów z PZPR, że jednak głosujemy przeciw ustawie. Wywołałem z sali Stommę, który wobec Pszczółkowskiego i Baranowskiego przedstawił swoje stanowisko sprzed kilku godzin. To samo oświadczył w rozmowie z Logą-Sowińskim. Byłem zbulwersowany nagłą zmianą stanowiska Stommy i „Znaku”, tym zwłaszcza, że o tej zmianie nie dowiedziałem się wprost. Głosowałem przeciw ustawie tak jak i inni, będąc przekonanym, że jest to jedynie manifestacja i że ten nierozważny krok polityczny przyniesie na pewno dalsze szkody Kościołowi.
Elastyczność intelektualna Stommy, delikatnie mówiąc, wzbudziła moje zdumienie. Zdolność równie sugestywnego argumentowania „za”, co i „przeciw” — jest dla mnie niepokojąca.
Warszawa, 16 listopada
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Do głębi przejęci wypadkami w dniach 8 i 9 marca 1968 na Uniwersytecie Warszawskim i Politechnice, w trosce o spokój w naszym kraju w skomplikowanej sytuacji międzynarodowej oraz w trosce o właściwą atmosferę dla wychowania i kształcenia młodzieży, na podstawie art. 22 Konstytucji PRL i art. 70 i 71 Regulaminu Sejmu PRL, zapytujemy:
1) Co zamierza Rząd uczynić, aby powściągnąć brutalną akcję milicji i ORMO wobec młodzieży akademickiej i ustalić odpowiedzialność za brutalne potraktowanie tej młodzieży?
2) Co zamierza Rząd uczynić, aby merytorycznie odpowiedzieć młodzieży na stawiane przez nią palące pytania, które nurtują także szeroką opinię społeczną, a dotyczą demokratycznych swobód obywatelskich i polityki kulturalnej Rządu?
Uzasadnienie:
Do wystąpień młodzieży studiującej w Warszawie doszło wskutek pewnych wyrazistych błędów czynników rządowych w dziedzinie polityki kulturalnej. Zdjęcie Dziadów z programu teatralnego zostało także odczute przez młodzież jako bolesna i drastyczna ingerencja, zagrażająca swobodzie życia kulturalnego i uwłaczająca narodowym tradycjom.
Uważamy również, że w piątek 8 marca można było zapobiec zajściom na Uniwersytecie Warszawskim. W trakcie wiecu wjechały na teren uniwersytetu autokary z ORMO, co niesłychanie zaogniło sytuację. W dniach 8 i 9 marca manifestująca młodzież była bita niesłychanie brutalnie, częstokroć w sposób zagrażający życiu. Widziano szereg przypadków znęcania się nad młodzieżą, w tym nad kobietami.
Wszystko to rozjątrzyło niesłychanie społeczeństwo.
Zwracamy się do Obywatela Premiera, aby Rząd podjął kroki zmierzające do politycznego rozładowania sytuacji. Wymaga to zaprzestania brutalnej akcji milicji. Nie należy wszystkich, którzy widząc te brutalne akty, protestują przeciw nim, traktować jako wrogów ustroju. Ani młodzież, ani całe społeczeństwo nie dało w tych wypadkachwyrazu swej wrogiej postawie wobec socjalizmu. Nieodpowiedzialne okrzyki, jakie również się zdarzyły, spowodowane zostały postępowaniem ORMO i milicji i nie mogą stanowić miary dla obecnej postawy młodzieży. Wyrażamy także nasze zaniepokojenie pojawianiem się tego rodzaju interpretacji prasowych, które jeszcze bardziej zaogniają sytuację.
Nie jest wyjściem zdławienie manifestacji, ale wyjściem jest nieutracenie możliwości rozmawiania ze społeczeństwem. Apelujemy o ten kierunek rozwiązań.
Konstanty Łubieński, Tadeusz Mazowiecki, Stanisław Stomma, Janusz Zabłocki, Jerzy Zawieyski
Warszawa, 11 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
W prasie napaść na Kisielewskiego, [Pawła] Jasienicę i [Antoniego] Słonimskiego. Mieliśmy zebranie Koła Posłów „Znak”, omawialiśmy groźną, terrorystyczną akcję władz wobec środowisk twórczych i wobec młodzieży. Dziś przez cały dzień na uczelniach dyskusje z dziekanem i profesorami. Młodzież przez ostatnie wypadki wybitnie opozycyjna, co jest dziełem fatalnej polityki władz. Stomma w imieniu „Znaku” ma napisać do generalnego prokuratora w sprawie pobicia Kisielewskiego. Nastrój podniecenia i ciszy przed nową burzą.
Warszawa, 14 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
Gdy po porozumieniu z Krakowem zdecydowałem się nie głosować za niefortunną zmianą Konstytucji, zgłosiłem się z prośbą o audiencję u Księdza Prymasa, aby go o tym powiadomić. Niestety, nie zostałem przyjęty, co było wyraźnym znakiem, że zostawia nam wolną rękę i nie chce ponosić za nas odpowiedzialności. Wówczas z pewnym żalem reagowałem na nieudzielenie mi audiencji. Teraz myślę, że było to słuszne. Właśnie na etapie normalizacji posłowie powinni byli decydować sami.
Należało przeanalizować i zrozumieć nową sytuację i przyjąć na siebie odpowiedzialność. Opinia społeczna zaczęła dość wyraźnie i głośno wypowiadać swoją ocenę. To było duże novum. Środowiska katolickie, które nas do Sejmu wysłały, oczekiwały teraz, że zajmiemy stanowisko awangardowe. Niestety, moi koledzy z Koła „Znak” z całą masą poselską głosowali za zmianami Konstytucji, które potępiała opinia. Naturalnie, moja rola polityka była na tym etapie skończona. Do nowego Sejmu 1976 roku wejść mogli tylko posłowie, którzy nie psują w ważnych sprawach jednomyślności.
Warszawa, 10 lutego
Stanisław Stomma, Trudne lekcje historii, Kraków 1998.
Czy dokument ten powstał [...] w kraju, czy też opracowany jest na emigracji i przypisywany ośrodkom krajowym? Na pytanie to trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. [...] Wątpliwości te potęguje fakt występowania w dokumencie niektórych zwrotów charakterystycznych [...] dla publicystyki emigracyjnej, niekiedy zaczerpniętych wprost z języka angielskiego, a także wykorzystanie przez autora pewnych wątków ideowo-politycznych lansowanych przez paryską „Kulturę” i niektóre inne organizacje emigracyjne oraz ogólny – skrajnie nacjonalistyczny, konserwatywny i anachroniczny wręcz ton. [...] Jest oczywiście możliwe i prawdopodobne, że napisany został w kraju, przez osoby osłuchane z językiem angielskim (które np. spędziły szereg lat w krajach anglosaskich), oczytane w emigracyjnej literaturze, pragnące kokietować koła emigracyjne, z którymi pozostają w kontakcie, oraz podzielające poglądy najbardziej konserwatywnych kół emigracyjnych.
Autor dokumentu [...] daje swoistą syntezę nacjonalizmu (w wydaniu sanacyjnym, a nie endeckim), demo-liberalizmu (w wydaniu wskazującym na prawicę PPS jako główne źródło inspiracji) oraz klerykalizmu tak ekstremalnego, że sięgającego tradycjami na daleką prawicę przedwojennej chadecji. Można wprawdzie wyobrazić sobie przyswojenie i zjednoczenie tych wszystkich kierunków myślowych przez jedną osobę, ponieważ jednak jest to najwyraźniej [...] osoba ukształtowana intelektualnie w latach przedwojennych, kiedy te kierunki wyodrębniały się [...] znacznie bardziej wyraźnie niż obecnie, w obliczu panującego wrogiego systemu socjalistycznego, bardziej prawdopodobna wydaje mi się sytuacja, w której jedna osoba – redaktor – posługiwała się koncepcjami proponowanymi przez paru innych uczestników przedsięwzięcia. [...]
Cały dokument pisany jest w kategoriach właściwych przedwojennemu polskiemu inteligentowi, wykształconemu na przedwojennym uniwersytecie [...]. Nie ma w nim śladu terminologii, jaką oferują marksistowskie nauki społeczne. Sposób postrzegania świata jest charakterystyczny dla polskiej przedwojennej burżuazyjnej humanistyki, z jej abstrakcyjnym moralizatorstwem, pogardą dla wartości materialnych oraz romantycznym interpretowaniem polityki. [...] Dokument swoją treścią i formą adresowany jest najwyraźniej do sfer inteligenckich i uniwersyteckich. Dla tych sfer tylko może okazać się atrakcyjny [...] z naciskiem na realizację wartości duchowych oraz pogardą dla ludzi pracy fizycznej i ich rzeczywistych problemów. W środowisku robotniczym autorzy nie mogą przecież liczyć na poważniejszy rezonans. [...]
Podsumowując powyższe spostrzeżenia i uwagi, można pokusić się o próbę nakreślenia niektórych cech autora dokumentu. Najprawdopodobniej jest to ktoś stale przebywający w kraju, ale posiadający kontakty z emigracyjną literaturą i znający język angielski [...], wiekiem starszy, absolwent przedwojennego uniwersytetu na jednym z kierunków humanistycznych, aktualny lub emerytowany pracownik naukowy w dziedzinie nauk społecznych, ale raczej ani prawa, ani socjologii, posiadający znaczne umiejętności abstrakcyjnego myślenia, z silnymi skłonnościami do budowania romantycznych utopii. [...] Osoba ta najpewniej korzysta z rady i współpracy jakiegoś reprezentanta najbardziej społecznie konserwatywnych formacji katolickich i pozostaje pod jego wpływem albo też – czego nie można wykluczyć – sama z wiekiem nabrała silnej skłonności do dewocji.
Na podstawie w końcu dość chałupniczej analizy tekstu byłoby nieodpowiednie wskazywanie konkretnych osób, ale dla zilustrowania kierunku mojego rozumowania dodam, że do powyższej hipotezy najbardziej pasowałaby sylwetka osoby w typie [Edwarda] Lipińskiego, działającego z osobą typu, dajmy na to, [Stanisława] Stommy.
6 czerwca
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W toku ostatniej, czwartej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II usłyszeliśmy od niego wiele myśli głębokiej mądrości, otrzymaliśmy dużo pouczeń i rad duchowych. Wszystkie te natchnione słowa, przyjmowane z największą uwagą i powagą zmodyfikowały w pewnym stopniu polski klimat duchowy.
Sytuacja w jakiej żyjemy, którą narzucił Polsce bieg historycznym wydarzeń, zostaje ta sama. Papież odleciał do Watykanu, a my zostajemy z naszymi trudnymi sprawami, które są naszą dolą. Musimy się sami z nimi uporać. Ale pewna zmiana klimatu duchowego daje nam większą dojrzałość, każe głębiej i poważniej popatrzeć na nasze problemy, sięgnąć do sedna sprawy.
[...]
Ostatnia wizyta Ojca Świętego kierowała myśl ku poprzednim. Przypominaliśmy sobie szczególnie szczery, spontaniczny entuzjazm pierwszej pielgrzymki, albo też prawdziwy szok i niewypowiedziane szczęście po ogłoszeniu wyników conclave 1978 roku. Cała Polska przeżyła wtedy coś na kształt historycznego wstrząsu.
[...]
Siłą rzeczy narzucały się myśli, aby te wartości w oddaniu wobec Ojca Św. zawarte zachować, ocalić, nadając im trwały walor moralny.
„Gazeta Wyborcza” nr 605, z 13 czerwca 1991.