Wyjechaliśmy za miasto, aby w miejscach z dala widocznych, jak Bielany, kopiec Krakusa, zatknąć białe chorągiewki na znak, że miasto nie będzie bronione. [...]
[Stanisław] Klimecki [prezydent Krakowa] powrócił niezmiernie blady i w krótkich słowach poinformował mnie o tym, co widział: „Gdy podjechałem na most Piłsudskiego od ulicy Stradom i Krakowskiej, powitał mnie strzał z pistoletu. Z okna samochodu wywiesiłem chusteczkę do nosa, pragnąc dać znać, że przyjechałem w pokojowych zamiarach. Podszedł do mnie oficer niemiecki zapytując, kto jestem i czego sobie życzę. Odpowiedziałem, że jestem prezydentem miasta i że w Krakowie nie ma żadnej jednostki wojskowej, Kraków jest więc miastem otwartym. [...] Dowódca uprzedził mnie, że odpowiadam głową za prawdziwość mojego oświadczenia i wydał polecenie, by prezydium miasta oczekiwało go punktualnie o godzinie dziewiątej w sali rady miejskiej. Wydał widocznie odpowiednie rozkazy swoim oddziałom, gdyż zobaczyłem wystrzelenie rakiety, prawdopodobnie jako znak odwołania natarcia na miasto”.
Kraków, 6 września
Wincenty Bogdanowski, zbiór rękopisów Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ), sygn. 6/68=III 9869.