Czy wydarzenia w Belgradzie [5 października Serbowie zaprotestowali przeciwko opóźnianiu podania wyników wyborów prezydenckich] przypominają polski Sierpień lub Okrągły Stół? Nie! My nie załatwialiśmy swoich spraw na ulicach, ale przy stołach rokowań. Ale niekiedy do wspólnego stołu zasiąść niepodobna, sprzeciw trzeba manifestować na ulicach. My też w latach 80. mieliśmy takie momenty. Nie należy lekceważyć entuzjazmu milionów Serbów, którzy wyszli na ulice. Będą mieli uczucie, że wzięli udział w czymś wielkim, że demokracja jest ich dzieckiem. I tu jest podobieństwo z Sierpniem. To wielka nadzieja, której nie wolno zawieść. Ale moja rada – jak najszybciej zejść z ulic. Tłum rządzi się własnymi prawami i nawet tłum walczący o demokrację może być jej zaprzeczeniem.
Apel do prezydenta Vojislava Kosztunicy: niech Pan jak najszybciej pozwoli na samoorganizowanie się społeczeństwa i zastąpi „kryterium uliczne” budową demokracji. Tłum na ulicy nie ma twarzy, twarz dadzą mu przywódcy, których trzeba wyłonić. Proszę też nie lekceważyć mediów. Ja popełniłem błąd i nie kultywowałem środków masowego przekazu – dziś ponoszę tego koszty. I jeszcze jedna ważna rzecz – bestia przyparta do muru broni się pazurami. Niech Pan oświadczy, że od rozprawy z ludźmi dawnego reżimu są sądy i trybunały. Demokrację poznaje się po tym, jak traktuje pokonanych. Wierzę, że Pan to potrafi.
Apel do prezydenta Slobodana Miloszevicia: niech Pan wyjedzie na Białoruś. Tam i klimat lepszy (szczególnie polityczny), i władze życzliwsze. Każda kropla serbskiej krwi, która zostałaby wylana, spadnie na Pańską głowę. Wierzę, że na swój sposób jest Pan patriotą.
Serbowie, słowiańscy bracia, witamy na powrót w Europie.
7 października
„Gazeta Wyborcza” nr 235, z 7 października 2000.