Piszę w wagonie, jadąc już trzeci dzień na Ukrainę. Minęliśmy Sarny, Równe i wyładowywać się mamy w Zwiahlu, po czym prawdopodobnie robimy „skok” na Kijów. Imponuje mi ogrom wojskowych transportów, podążających bezustannie jedne za drugimi, ogrom zajętych terenów, masy wojska na wszystkich stacjach — przypomina mi to żywo potęgę militarną Niemców przed kilku laty. Akcję mamy podobno przeprowadzać wspólnie z petlurowcami, tymi samymi, których rok temu mieliśmy vis á vis we Włodzimierzu.
Na ogół jestem dobrze usposobiony i mam ochotę trochę powojować — tym bardziej że spodziewam się wielkich efektów. „Dziadek” [Piłsudski] osobiście ma kierować wszystkim. Sądzę, że będziemy to robić na korzyść Ukrainy — na ogół sympatyzuję z petlurowcami, a co do Petlury, to zmieniłem swe zdanie sprzed pół roku. [...]
Kijów! A przedtem Wilno, Dźwińsk. Dobre to, że trafiłem do 1 Dywizji.
Wołyń, 22 kwietnia
Władysław Broniewski, Pamiętnik 1918-1922, Warszawa 1984.
Trzy lata, narodzie ukraiński, walczyłeś sam, zapomniany przez wszystkie narody świata [...]. Dziś dokonuje się wielka przemiana. [...]
Rzeczpospolita Polska weszła na drogę okazania realnej pomocy Ukraińskiej Republice Ludowej w jej walce z moskiewskimi bolszewikami-okupantami, dając możność u siebie formować się oddziałom jej armii i ta armia idzie teraz walczyć z wrogami Ukrainy.
26 kwietnia
Kazimierz Władysław Kumaniecki, Odbudowa państwowości polskiej. Najważniejsze dokumenty 1912 – styczeń 1924, Warszawa-Kraków 1924.
Uważałbym za konieczne, aby przed wysłaniem Rozwadowskiego [do Rumunii] wyraźnie mu oświadczyć:
a) Polityka Polski nie polega na chęci okupacji ziem przyznanych przez Polskę Ukrainie.
b) Polska chętnie na tej bazie podejmie inicjatywę wspólnej z Rumunią pracy dla poparcia Ukrainy w jej pracy organizacji własnego państwa, które by odgrodziło nas i Rumunię od Rosji państwem z natury rzeczy słabym, i przy chęci utrzymania się jako państwo niepodległe, szukającym oparcia o Polskę i Rumunię.
c) Interesy wspólne polegałyby na tym, aby zwrócić Ukrainę opartą o nasze oba państwa na wschód i w ten sposób osłonić te części składowe obu państw naszych, które posiadają w większej ilości ludność ukraińską – jako to: Besarabię i Bukowinę u nich, u nas Wschodnią Galicję i część Wołynia.
d) My dajemy na ten cel obecnie swój wysiłek militarny i pomoc w organizacji Ukrainy za pomocą Polaków pochodzących stamtąd; jeżeli Rumunia na tej bazie chce być z nami, powinna poprzeć też daniem, a raczej oddaniem tych rzeczy, które zabrała, rozbrajając części Ukraińców, którzy się wycofali kiedyś za Dniestr; rzeczy, które Ukraińcom Rumunia obiecywała oddać. Specjalnie szybko chodzi o naboje rosyjskie, których my nie mamy.
e) Rumunia powinna pójść na naszą inicjatywę i uznać wyraźnie, jak my, rząd Dyrektoriatu z Petlurą na czele i w ten sposób podtrzymać choć moralnie czynną politykę ukraińską.
Należy przy tym nadmienić, że w ten sposób uniezależniamy wspólnie naszą politykę wschodnią od kaprysów Ententy, że usuwamy wspólnie niebezpieczeństwo bolszewickie i imperialistyczne Rosji, że wreszcie wspólnie będziemy mogli przy wspólnej opiece ciągnąć korzyści specjalne z tak bogatego kraju jak Ukraina.
W tym duchu należy ułożyć instrukcje dla generała, który – chociaż bardzo nieodpowiedni kandydat – jest w tej chwili koniecznym wobec żądania króla, aby właśnie on przyjechał. Sądzę, że generał powinien tylko zagaić przyszłe pertraktacje, nie bawiąc się w szczegóły [...].
Zwiahel, 29 kwietnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Ludność [Kijowa] przechodziła straszliwy kryzys głodowy. Twarze przechodniów zdradzały niezwykły stopień wyczerpania i wynędznienia, ubranie ich składało się z łachmanów i to łachmanów brudnych. Przed naszą intendenturą batalionową, w czasie wydawania chleba, gromadził się zawsze wielki tłum ludzi, obserwujący w milczeniu niezwykły widok dużej ilości białego chleba. [...] Z głodem szła w parze okropna demoralizacja. Nędza zmuszała kobiety do handlowania swoim ciałem, mężczyzn do wszelkiego rodzaju szacherek i oszustw. [...]
Wiadomość o przyjeździe [...] atamana Petlury przyjęto z wielką radością. Wszyscy chcieli go zobaczyć, wielu przypuszczało, że jego przyjazd przyniesie im polepszenie losu. [...] Na wielkim placu, przy wspaniałej cerkwi, zebrały się nieprzejrzane tłumy ludzi. [...]
Petlura nadjechał powozem, zaprzężonym w parę ładnych koni, i zatrzymał się tuż pod moim balkonem, przed którym ustawione były oddziały wojska ukraińskiego, zorganizowane poprzednio w Polsce. [...]
Balkon, z którego obserwowałem Petlurę i rewię, należał do jakiejś rodziny żydowskiej. Gospodarz domu, starszy jegomość, pokazał mi pocztówkę, kolportowaną podówczas szeroko, z fotografiami Piłsudskiego i Petlury, pod którymi widniał napis po polsku i ukraińsku: „Bohaterowie narodowi”. Pokazując mi ją gospodarz rzekł:
— Dziwi mnie to, że Polacy pozwalają na jednej karcie umieszczać podobiznę swojego Naczelnika Państwa z tym bandytą — mówiąc to wskazał na przemawiającego właśnie Petlurę. [...] — Mógłbym przytoczyć mnóstwo wypadków, gdy dawał rozkazy swoim żołnierzom, jeszcze przed sojuszem z Polską, aby urządzali pogromy Żydów.
Kijów, 10 maja
Mieczysław Lepecki, W blaskach wojny, Warszawa 1926.