Zebrano nas na placu obozowym w Dachau, oficerowie SS przyglądali się nam i wyciągali z szeregów. Wszystkich wyciągniętych odesłano do Gusen. Kiedy wróciliśmy do bloku, żeby zabrać swoje rzeczy na tę podróż, to mój blokowy powiedział, żebyśmy pamiętali, że jedziemy do najcięższego obozu, gdzie naprawdę potrzeba będzie dużego wysiłku, żeby przetrwać. Ale też zacytował nam Szekspira, byśmy wierzyli, że nie ma takiej nocy, po której by nie zaświeciło słońce. Nam też zaświeci.
Transport z Dachau do Gusen, 25 maja
Mauthausen-Gusen. Przejście przez śmierć, „Karta”, nr 40/2004.
Akcja „poszukiwania niemieckiej krwi” będzie rozszerzona na całe Generalne Gubernatorstwo, a przy niemieckich koloniach w okolicy Zamościa zostanie utworzony wielki teren osiedleńczy. W celu jak najszybszego nadania [tym okolicom] czysto niemieckiego charakteru, należy możliwie prędko przystąpić do utworzenia gospodarstw i podjęcia uprawy roli.
Lublin–Zamość, 30 lipca
Zamojszczyzna — Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów polskich i niemieckich z okresu okupacji hitlerowskiej, red. Czesław Madajczyk, Warszawa 1979, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Reichsführer SS zarządził w ciągu swego kilkugodzinnego pobytu w Krakowie, co następuje:
1. Osiedlenie Niemców z Besarabii i Bośni nastąpi natychmiast po przejściu ich przez obozy przejściowe. Z jak największym pośpiechem należy natychmiast ukończyć akcję osiedlania Słoweńców i Lotaryńczyków (17.000), którzy mają się osiedlić w dystrykcie lubelskim jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia 1942.
2. Postępowanie z Polakami, którzy z dystryktu lubelskiego mają być wysiedlani, ustalam następująco:
a) dla dzieci do lat 10 utworzy się tzw. obozy wychowawcze [Kindererziehungslager]; w obozach tych przeprowadzi się w późniejszym czasie dokładne ich badanie. Dzieci uznane za cenny rasowo materiał pojadą do Rzeszy [...];
b) dla Polaków mających ponad 60 lat utworzy się tzw. wsie rentowe [Rentendörfer];
c) sposób postępowania z pozostałymi Polakami uzależnia się od zaliczenia ich do odpowiednich grup.
Włączonych do IV grupy przekaże się jako siłę roboczą do obozów koncentracyjnych. Grupa III użyta zostanie jako siła robocza w Rzeszy względnie na wschodzie. Włączonych do grupy II przeznacza się celem dokładnego ich badania do Łodzi, po czym dopiero wódz SS poweźmie decyzję co do dalszego ich przeznaczenia.
[...] Proszę, stosując się do nowo podanych zasad, ustalić, o ile to jest obecnie już możliwe, liczebność poszczególnych grup.
10 października
Zygmunt Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947.
2. Ewakuacji podlegają zasadniczo wszyscy mieszkańcy wsi. [...] Z punktu zbornego Polacy, z wyjątkiem tych, którzy muszą pozostać we wsi, zostaną przeniesieni najkrótszą drogą do obozu zbornego w Zamościu.
3. Wyjątki:
a) Ukraińcy [...] podlegają specjalnemu traktowaniu i nie wolno ich traktować tak, jak Polaków;
b) członków Policji Polskiej i ich rodziny należy pozostawić zasadniczo w miejscu zamieszkania.
4. Czas ewakuacji Polaków nie powinien przekraczać 1 godziny.
5. Po wypuszczeniu osób ewakuowanych zagroda winna być strzeżona przez służbę specjalną (Sonderdienst), aż do czasu przybycia nowych posiadaczy.
Zamość, 21 listopada
Zygmunt Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Wskazówka postępowania dla obozu zbornego dla Polaków w Zamościu, w związku z akcją wysiedlania w powiecie zamojskim.
[...] Na podstawie kartoteki centralnej, należy dla każdej grupy sporządzić kartotekę specjalną, to znaczy osobną dla osób zdolnych do zniemczenia, dla osób przeznaczonych na prace w Rzeszy, dla osób skierowanych do tzw. Rentendörfer, dla oddzielonych od rodzin dzieci, dla osób przeznaczonych na prace w Generalnym Gubernatorstwie, jak też dla Polaków przekazanych do Brzezinki. [...] Zależnie od tego podziału, należy przygotować dla poszczególnych grup osobne baraki, aby przez odpowiednie rozgraniczenie uniknąć zmieszania raz już oddzielonych osób.
Ażeby wpłynąć uspokajająco na Polaków, wzburzonych odłączeniem dzieci od rodziców itd., należy im, jeszcze przed odłączeniem, podać do wiadomości załączone obwieszczenie, tłumacząc je na język polski.
„Obwieszczenie.
Żydostwo i komunizm, które nie tylko zagrażają Niemcom i ich sojusznikom, lecz także chcą zniszczyć całą Europę, a więc i was wciągnąć w przepaść, muszą być zniszczone. Aby zwalczyć tę moc diabelską, musimy zmobilizować wszystkie siły Europy. Dlatego musimy tych wszystkich spośród was, którzy są zdolni do pracy, wysłać do Niemiec i tam ich zatrudnić.
Aby waszym dzieciom dać możność swobodnego rozwijania się, trzeba je umieścić u krewnych (u dziadków lub osób niezdolnych do pracy), na innym terenie Generalnego Gubernatorstwa. O ich przyszłość nie potrzebujecie się troszczyć. Będzie wam dana możność dzieci wasze i członków rodziny wspomagać pieniędzmi, które w Niemczech zarobicie w wystarczającej ilości. [...] Faktu wysłania was na prace do Rzeszy nie da się absolutnie zmienić, istnieje jednak możliwość, że w nagrodę za dobrze wykonaną pracę, być może prędzej, niż przypuszczacie, połączycie się znów z waszą rodziną.”
Zamość, 21 listopada
Zygmunt Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Osiedlenie następuje na bezpośredni rozkaz Reichsführera SS. Ten rozkaz jest dla nas zobowiązaniem, które wykracza poza ramy normalnego wykonania rozkazu, gdyż Reichsführer SS oczekuje od Was nie tylko formalnego wykonania jego woli, lecz także tego, byśmy wszystkim przybyłym z różnych części Europy Volksdeutschom zbudowali tu nową ojczyznę, dali zdrowe podstawy bytu i stworzyli warunki rozwoju przyszłych pokoleń. Zabezpieczenie wszystkich zdobytych terenów na przyszłość zależne jest jedynie od tego, czy człowiek niemiecki zapuści korzenie w tej ziemi. Kto popełnia błąd lub zbyt lekko podchodzi do zadania, szkodzi niemieckiemu narodowi w jego przyszłym bycie i takie postępowanie jest najcięższą zdradą naszych powinności.
Dlatego od wszystkich biorących udział w akcji oczekuję wytężonej pracy, bezwarunkowego wykonywania zadań i zrozumienia ludzi. Zadanie to może być wykonane tylko przy wielkiej cierpliwości i zrozumieniu potrzeb, a przede wszystkim właściwym kierowaniu tymi ludźmi, którzy żyli poza narodem niemieckim i cierpieli pośród obcych. Nie ma znaczenia, kto jakim mówi językiem, czy posiada wiadomości, które wydają się dzisiaj każdemu Niemcowi zupełnie oczywiste; znaczenie ma tylko sprawa ratowania niemieckiej krwi.
Lublin, 22 listopada 1942
Zamojszczyzna — Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów polskich i niemieckich z okresu okupacji hitlerowskiej, red. Czesław Madajczyk, Warszawa 1979, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Na początku grudnia 1942 w całej wsi mówi się, że Wielącza będzie wysiedlona i to w najbliższych dniach. W nocy 4/5 grudnia śpimy spokojnie, bo furmanki po wysiedlonych są wyznaczone na 9 grudnia. [...] Stało się inaczej.
5 grudnia po północy już słychać było strzały. Rano patrzymy przez okno, idzie dwóch Niemców. Wchodzą do domu i pada rozkaz, że za pół godziny cała rodzina ma się zgłosić na punkt zborny w szkole podstawowej w Wielączy. Niemcy wyszli, moja siostra Emilia uciekła i ukryła się na strychu obory. Natomiast ja, młodsza siostra Regina i rodzice ubraliśmy się ciepło, zabraliśmy trochę żywności i zgłosiliśmy się do szkoły.
Wielącza, 4–5 grudnia
Wysiedlenia Wielączy, podał do druku Bogusław Garbacik, „Karta” 2010, nr 62.
W sprawie zdatności do pracy oświadczył [komendant obozu] Hauptsturmbannführer SS Haumeier, że do obozu należy dostarczać jedynie Polaków całkowicie zdolnych do pracy, aby przez to możliwie uniknąć zbytecznego obciążania obozu, jak też środków transportowych. Osoby ograniczone, idioci, kalecy i chorzy muszą być w najkrótszym czasie przez likwidację usunięci z obozu dla jego odciążenia. Stosowanie tego środka jest jednak o tyle utrudnione, że w myśl zarządzenia Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, w przeciwieństwie do metody stosowanej względem Żydów, Polacy muszą umrzeć śmiercią naturalną.
Zamość, 16 grudnia
Zygmunt Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947.
Planowane już od dłuższego czasu przez komisarza dla umocnienia niemieckości zasiedlenie powiatu zamojskiego rozpoczęło się 26 grudnia 1942. Dotychczas osadzono na wsi w północnej części kraju około 9000 Niemców z Besarabii i innych krajów południowo-wschodnich.
[...]
Ludność wiejska wkrótce po rozpoczęciu przesiedlenia zaczęła masowo uciekać, żeby tylko ujść domniemanemu niebezpieczeństwu zagrażającemu ich życiu i rodzinom oraz aby uratować przynajmniej jakąś część swego mienia. Chłopi uciekają pod osłoną nocy i mgły na swoich furmankach, zabierając rodziny, część inwentarza, przede wszystkim bydło. Jadą bocznymi drogami i usiłują, przeważnie z powodzeniem, dotrzeć do najbliższych band lub do sąsiednich powiatów, gdzie udają się do swych krewnych lub znajomych. Ponieważ ucieczki były siłą rzeczy bezplanowe, więc już dziś w powiecie zamojskim i hrubieszowskim istnieją prawie puste wsie, w których ostatnie resztki mienia są rozkradane. Pomijając szkody gospodarcze, które jeszcze należy omówić, ucieczki te utrudniły w sposób istotny zasiedlenie tych wsi, które były przeznaczone dla Niemców. Ponadto wymowny jest fakt, że policja zdołała wysiedlić tylko 25.000 Polaków, podczas gdy liczono na liczbę dwa razy większą.
[...]
Mimo że objęci wysiedleniem w powiecie zamojskim Ukraińcy zostali ze względów politycznych potraktowani lepiej od Polaków, to jednak i tę grupę narodowościową owładnęło uczucie niepewności, co również pociągnęło za sobą skutki, zwłaszcza w rolnictwie. Charakterystyczne jest, że arcybiskup prawosławny w Chełmie i na Podlasiu żądał ode mnie niedawno zapewnienia, że Ukraińcy na ogół nie będą objęci przesiedleniem. Zrozumiałe jest, że takiego zapewnienia nie mogłem mu udzielić.
Ze względu na dobro uprawianej przez Generalne Gubernatorstwo polityki ukraińskiej jest pożałowania godne, że sprawy przybrały taki obrót, gdyż obecnie istnieje niebezpieczeństwo, że Ukraińcy i Polacy, których wzajemny stosunek był dotychczas zawsze wrogi, zjednoczą się w obliczu wspólnego niebezpieczeństwa, a czego w interesie naszej władzy na tym obszarze należałoby za wszelką cenę uniknąć w okresie wojennym.
Lublin, 23 lutego
Zamojszczyzna — Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów polskich i niemieckich z okresu okupacji hitlerowskiej, red. Czesław Madajczyk, Warszawa 1979, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Prawdą jest, że przy wysiedlaniu w Zamościu [...] rozdzielano rodziny. Nie można jednak tego uniknąć, gdyż do robót w Rzeszy wybrano najlepsze siły w Zamościu, a są one z pewnością bardziej potrzebne w Rzeszy niż tutaj. [...] Żądać dla tych ludzi jeszcze więcej humanitaryzmu albo szczególnego współczucia byłoby absolutnie nie na miejscu. Ludzie ci traktowani są poprawnie i zgodnie z zarządzeniami UWZ [Centrali Przesiedleńczej]. I tak będą nas zawsze nienawidzić, ponieważ muszą opuszczać swoją ojczyznę, aby zrobić miejsce Niemcom, i ponieważ odrywa się ich od reszty rodziny. [...] Zresztą rodziny te pod względem rasowym nie posiadają żadnej wartości, już przed wysiedleniem były obciążone wszelakimi kalectwami i chorobami. W tym stanie rzeczy jest ostatecznie wszystko jedno, w której części GG będą dla nas ciężarem.
Warszawa, 26 lutego
Zygmunt Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie, Warszawa 1947.
Lublin. Pismo do dowództwa SS w sprawie przesiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie i osiedlenia Niemców
Ponieważ różne czynniki występują przeciw przesiedleniom, motywując swe stanowisko tym, że wprowadzają one zbyt wielki niepokój wśród obcej ludności, co powoduje zakłócenia w produkcji, zarządza się:
W ustnej propagandzie zapewniać, że przesiedlenia zostały wstrzymane.
Nie wolno nikomu mówić o terminie mającego nastąpić osiedlenia. Planowanie przebiega tajnie.
Osiedlenia będą przeprowadzane po wiosennych pracach polowych, tak by obca ludność zdążyła jeszcze uprawić ziemię, a nowi osadnicy mogli już skorzystać ze zbiorów. To daje tę korzyść, że obca ludność uprawi na swym terenie pola, a niemieccy osadnicy nie będą narażeni na to, iż z powodu zbyt krótkiego czasu nie zdążą wykonać prac wiosennych.
Polaków należy przesiedlać tak, by dobry element osiedlić możliwie dobrowolnie na terenach oczyszczonych przez policję bezpieczeństwa; przesiedlenie powinno przebiegać pod hasłem „przywrócenia bezpieczeństwa na obszarze działalności band”.
Lublin, 3 marca
Zamojszczyzna — Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów polskich i niemieckich z okresu okupacji hitlerowskiej, red. Czesław Madajczyk, Warszawa 1979, [cyt. za:] Tu będą Niemcy, oprac. Anna Richter, „Karta” 2010, nr 62.
Koło jedenastej w nocy ktoś zapukał do drzwi wejściowych, ponieważ już nikogo nie było ze służby, siostra właściciela, pani Kowerska, otworzyła okno i z wysokości parteru starała się dowiedzieć, o co chodzi. Okazało się, że przed domem stoi kilku ludzi cywilnie ubranych w łachmany i komunikujących, że uciekli w swoim czasie do lasu, tam stworzyli bandę, a teraz, ponieważ wiedzą, że są w okolicy wojska niemieckie, pragnęliby wiedzieć ich rozmieszczenie, by nie wpaść w ich ręce. Gdy odpowiedziano, że o rozmieszczeniu wojsk nic mieszkańcom domu nie jest wiadomym i tym się nie zajmują, poproszono o przenocowanie. Gdy i na to nastąpiła odmowa, natarczywi a niemili goście opuścili podwórze i skierowali się ku szosie biegnącej wzdłuż ogrodu.
Po godzinie zjawili się na nowo i gwałtownie zaczęli się dobijać. Zaalarmowany dom cały zaczął się przysłuchiwać rozmowie, którą tym razem już pan domu prowadził. Znowu zaczęło się od wypytywania o rozmieszczenie wojsk niemieckich, a gdy odpowiedź jasno brzmiała, że ta sprawa nikogo w domu nie interesuje, nagle usunęli się cywilni, dając miejsce gestapowcom, którzy za rogiem domu ukryci, czekali momentu, kiedy będą mogli dom zaatakować. Kilkunastu ich uzbrojonych w rewolwery i maszynowe pistolety rozbiegło się po domu, wystrzeliwując wszystkich, kogo tylko w domu znaleźli. Czynili to systematycznie i pod wodzą kapitana, stojącego na czele oddziału w tym przedsięwzięciu obliczonym wyraźnie na rabunek na drodze masakry. Oprócz dwóch synów domu, których matka zdążyła jakoś ukryć na strychu domu, wymordowani zostali wszyscy w liczbie dziewiętnastu, których załadowano na platformę konną znajdującą się na podwórzu i zawieziono na koniec ogrodu, gdzie we wspólnym grobie pochowano. Jedynie stary służący, mieszkający poza ogrodem i z tego powodu z ogólnego pogromu ocalały, był zresztą tylko z daleka świadkiem tego, co się stało. Czyn tego osławionego SS niemieckiego, czyn niczym nieumotywowany, a tylko w chęci rabunku i zupełnym zdziczeniu znajdującym swe źródło — przejął zgrozą całą okolicę i stał się przykładem tego strasznego bezprawia, jakie władze niemieckie na terenie polskim szczepiły, a potem tolerowały.
Zbydniów, 24 czerwca
Adam Ronikier, Pamiętniki 1939-1945, Kraków 2001.
Rzeź w Podkamieniu
Obecnie dopiero dotarł do nas szczegółowy opis wypadków w Podkamieniu, które w swojej potworności należą do najbardziej tragicznych, a zarazem są jaskrawym przykładem współdziałania Niemców z bandami ukraińskimi, bez którego współdziałania w danym wypadku w Podkamieniu do rzezi w ogóle by nie doszło. Banda ukraińska grasowała bezkarnie w Podkamieniu w ciągu całych 5 dni. Zjawiła się ona 10 marca w mieście, w którym kwaterował jeszcze wówczas oddział SS-Dywizji i dowództwo niemieckie. Zaraz następnego dnia oficerowie niemieccy i stacjonowany tam oddział SS-Dywizji opuścił miasteczko, a banda UPA, uzupełniona nowymi posiłkami, zaczęła otaczać klasztor oo. Dominikanów, w którym skupiona była ludność polska, składająca się przeważnie z uchodźców z okolicznych popalonych wsi polskich. Bandyci zażądali wpuszczenia ich do klasztoru, czemu odmówiono. Przez cały dzień 11-go i do południa 12-go marca bandy ostrzeliwały klasztor, lecz Polacy, posiadając kilka karabinów, byliby do ich wdarcia się do środka nie dopuścili.
Sytuacja zmieniła się dopiero około godziny 13-ej, kiedy pod Podkamieniem zjawił się oddział niemiecki, wracający z ekspedycji karnej na polską wieś Polikrowy. Dowódca tego oddziału wysłał posłańca do ludności polskiej, zgrupowanej w klasztorze, nakazując jej natychmiast klasztor opuścić pod groźbą bombardowania. Przerażona ludność zaczęła wychodzić za mury i od tej chwili rozpoczęła się rzeź. Bandy ukraińskie pozabijały uciekających, wdarły się do klasztoru i wymordowały bestialsko ludność tam jeszcze się znajdującą. Następnie, już wspólnie z Niemcami z przybyłego oddziału, rzuciły się na ludność polską w samym miasteczku. Sprawdzano dowody osobiste i każdego Polaka natychmiast zabijano. Mord i rabunek trwał w ciągu całego 13 i 14 marca. Niemcy sprowadzili do Podkamienia aż 200 furmanek i szereg aut ciężarowych, aby wywieźć zrabowane mienie.
[...] Dopiero 15-go marca wieczorem bandy UPA [Ukraińskiej Powstańczej Armii] opuściły miasto, a 16-go marca wróciła normalna komenda niemiecka, która udawała zdziwienie, że takie wypadki zaszły i wyrażała przypuszczenie, że musiała to być banda bolszewicka.
Instytut Studiów Politycznych PAN, Zbiór Wojciecha Bukata, Raport z Ziem Wschodnich nr 41, k. 4.
Telegram BdS [dowódcy policji bezpieczeństwa]
Kraków, 15 marca 1944 r.
Lwów
Szef policji porządkowej skierował do starszych dowódców SS i policji następujące pismo:
12 marca 1944 r. z oddziału żandarmerii... [tak w oryg. — red.] wpłynął następujący meldunek posterunku żandarmerii:
11 marca 1944 r. w okolicach miejscowości Podłamii [Podkamień] [...] 200 członków ukraińskiego ruchu niepodległościowego oświadczyło, że będą walczyć przeciwko bolszewizmowi wspólnie z niemieckim Wehrmachtem. W dniu 12 marca 1944 r. ich liczba doszła do 1200 osób. Pochodzą z RKU [Reichskommissariat Ukraine] i w większości są uzbrojeni. W klasztorze w P. przebywa około 500 polskich zbiegów.
12 marca 1944 r. klasztor ten został ostrzelany z granatników przez ukraińskich bojowników o wolność. Ponadto usiłowali oni włamać się do klasztoru, ale na to nie uzyskali pozwolenia ze strony Wehrmachtu. Posterunkowi żandarmerii nie udało się dowiedzieć, co nastąpiło potem.
[...] BdO [właśc.: BdS] i SD w Generalnej Guberni
Oberführer pułkownik policji Bierkamp
Kraków, 15 marca
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Przyjaciele!
Mniej więcej rok temu, 28 kwietnia [19]43, ogłoszono apel o dobrowolnym naborze do tworzącej się jedynej dywizji w Waszej ojczyźnie. Ta dywizja została nazwana 14 SS Dobr[owolną] Dyw[izją], a dokładnie Galicyjską Dobrowolną Dywizją. [...]
Wiem, że niektórych z Was gnębi to, iż Dywizja ta nazywa się Galicyjska i że często nazywają Was Galicjanami. Ja, rzecz jasna, wiem, że mieszkańcy Galicji tacy jak Wy — są Ukraińcami. Podobnie jak w Niemczech Niemiec mieszkający na Pomorzu nazywa się Pomorzaninem lub ten, kto mieszka w Bawarii, nazywa się Bawarczykiem — w taki sam sposób powstała i ta nazwa „Hałyczyna”, wywodząca się od nazwy Waszej pięknej ojczyzny, z której możecie być naprawdę dumni. [...]
Jesteście reprezentacją Waszego narodu w Europie, ponieważ tylko Wy, według przysługującego Wam prawa, będziecie nosić na kołnierzu godło Waszej ziemi, a w przyszłości będziecie nosić przyznane Wam kolory Waszej Ojczyzny tu, na ramieniu. Poszedłem jeszcze dalej, postanowiłem, iż każdy należący do tej Dywizji, zarówno każdy Ukrainiec, jak i każdy Niemiec, ma nosić przyznany Dywizji uniform służbowy, jak swój własny.
Zaufałem Wam i wiem, iż Wy mojego zaufania nie będziecie nadużywali. Wymagam od Was, od mego korpusu oficerskiego, od moich podoficerów i żołnierzy, pewnych zasad, mianowicie:
1) W Dywizji nie ma miejsca na jakąkolwiek politykę. Naszą jedyną polityką jest walka przeciwko wrogowi, który chce zniszczyć wszystkich nas, a w pierwszej kolejności Wasz naród. Polityką będzie jedynie to, gdy będziecie szli na pierwszą linię walki, gdy będziecie myśleć za swój lud, gdy będziecie walczyć nie przemówieniami, nie gazetami, nie ulotkami, lecz urzynkiem, granatem, armatą — twarzą w twarz z wrogiem. Wtedy powiecie takiemu jednemu czy drugiemu, którzy chcieli Wam coś podszepnąć: „Mój kochany, najlepszą politykę jako Ukraińcy prowadzimy my — żołnierze tej Dywizji, ponieważ my uosabiamy cześć, sławę i osiągnięcia naszego narodu”.
2) Druga rzecz, jakiej od Was wymagam — to porządek, porządek zarówno wielki, jak i mały. Porządek jest podstawą cywilizacji, kultury, na nim opiera się państwo. Żołnierz, którego ubranie nie jest w porządku — sam nie jest w porządku. Jeśli wcześniej czy później dojdzie u nas do nieposłuszeństwa, to będzie u nas jak u bolszewików. [...]
3) Trzecia rzecz, której się domagam, to posłuszeństwo. Posłuszeństwo zaczyna się w momencie, gdy dostaniecie rozkaz wykonania czegoś, co jest dla Was nieprzyjemne. Ja wiem, że jeżeli dałbym Dywizji rozkaz: „zniszczcie w jednej czy drugiej okolicy Polaków” — o, wtedy byłbym dla Was bardzo miłą osobą. Gdy dam inny rozkaz: „Dywizja przemaszeruje w pełnym składzie tym i tym szlakiem i walczy na froncie przeciwko Moskalom, bo porządek z Polakami, którzy Was i naszych Niemców odzierali w Polsce, zrobi już Führer sam” — stanie się to wtedy, gdy dostaniemy taki rozkaz, wcześniej nie. [...]
4) Czwarte moje wymaganie, to przyjazne stosunki. [...] Naprawdę niełatwo jest, kiedy wymagam, żeby wszyscy Ukraińcy tej Dywizji na śmierć i życie wzajemnie sobie pomagali, a jest jeszcze trudniej, kiedy domagam się, żeby wszyscy w tej Dywizji pomagali sobie wzajemnie: czy to Ukraińcy, czy Niemcy. Tego wymagam od Was, moi SS-oficerowie i strzelcy, żebyście byli z innymi towarzyszami tak, jakbyście się razem urodzili. Abyście wszystko, co wiecie i czego się nauczyliście w Niemczech, przekazywali, na ile potraficie, swoim towarzyszom oraz podwładnym, którzy też są Waszymi towarzyszami. Wymagam od Was, moi niemieccy oficerowie i strzelcy, żebyście zranionego ukraińskiego przyjaciela wynosili jak swego brata. I po Was, ukraińscy oficerowie i strzelcy tej Dywizji, i po Was, Niemcy, spodziewam się, że będziecie jeden drugiemu udowadniać, kto jest lepszym przyjacielem, a po wszystkich spodziewam się — że nie pozwolicie żadnym podżegaczom i agentom wbić pomiędzy siebie klina niezgody. [...]
5) Piąte i ostatnie, czego oczekuję od Was: wierności mężowi, o którym Wam mówiłem, który stanie się zbawicielem Europy i twórcą Waszej przyszłości. Za kilka tygodni Dywizja skończy swoje szkolenie i pójdzie na front. Zwalniam Was, moi oficerowie, z tego apelu, z tej konferencji oficerskiej. Jutro zrobię przegląd jednego czy drugiego batalionu — co wiecie i czego się nauczyliście. Niedługo po tym, na froncie przeciwko naszemu wrogowi — Moskalom i bolszewizmowi — złożycie egzamin swojej wartości, umiejętności, odwagi, posłuszeństwa, wierności i świętości Waszej przysięgi, którą złożyliście przed Bogiem. Ja wiem, że nie zawiedziecie SS i mnie, który Was powołał, i że Führer będzie mógł powiedzieć pod koniec tej wojny: „Dywizja, którą wystawił uczciwy naród Galicji, cały czas wykonywała swój obowiązek i naród ten zasługuje na zajęcie odpowiedniego miejsca w Europie”.
17 maja
Archiwum Wschodnie Ośrodka KARTA, Ukraina — lata 40. Niemieckie raporty z okupowanej Ukrainy, Dywizja SS „Hałyczyna”, M/II/30/2, z ukraińskiego przełożył Wołodymyr Pawliw.