Po raz drugi zwracam się do Was w sprawach niezwykle ważnych dla naszych zdobyczy, dla naszej rewolucji. Pierwszy mój list nie znalazł żadnego oddźwięku. Na moją uwagę, że drożyzna absurdalnie, głupio wzrasta, że oprócz cukru, mąki i chleba absolutnie wszystko czego potrzebuje człowiek pracy fantastycznie zdrożało. Nie robiono nic. Obecnie do tych błędów doszedł błąd, który jest przestępstwem w stosunku do naszej rzeczywistości, doszedł katastrofalny brak mięsa. Siedzicie w zacisznych gabinetach partii czy związków zawodowych, odżywiają Was – towarzysze – świetnie zorganizowane i dobrze zaopatrzone stołówki i zamykacie oczy na to co się dzieje. Towarzysze dzieje się źle! Wydajność pracy spada! Oszukujecie chyba siebie i nas szeregowych członków partii entuzjazmem mającym miejsce tylko na łamach naszej prasy. Entuzjazm przy pustym żołądku i potwornych ogonkach stojących całymi nocami przed sklepami rzeźniczymi – diabli biorą. Mało tego, rozporządzenie godne hitlerowskiego czy amerykańskiego gestapo dające prawo naszej milicji przyjeżdżania z budą pod sklep i zabierania ludzi – głównie kobiety stojące w ogonkach – jest ohydnym gwałtem raniącym naszą komunistyczną godność.
Zamykacie oczy i zatykacie uszy na to co się dzieje [...]. Przez Waszą złą, głupią niedbałość o rynek żywności, powstają nowe bandy, zagrażające nowemu, naszemu porządkowi, ale nie chcecie tego widzieć. A bandy rosną w siłę i w bezczelność. Z rozpaczą myślę o wybuchu wojny. W naszym społeczeństwie, które toczy rak Waszego głupiego niedbałego postępowania i spychania z siebie winy – obawiam się, że zabraknie chęci do obrony naszych bezcennych zdobyczy. Zdobyczy, które Waszymi Towarzysze niedbałymi pracami zostały zohydzone. Jakiś nowy prowokator i dywersant, który zakradł się do Waszych szeregów pozbawił swoim łajdackim nikczemnym rozporządzeniem ludzi – węgla. [...]
Robotnicy naszej budowli z Wołomina, Zielonki, Jabłonny, Malich, Nadarzyna grożą, że jak przyjdą mrozy rzucą pracę. Niedawno rzucili pracę w sąsiedniej budowli i poszli w ogonek po mięso, a parę dni temu, najlepsze brygady poszły w ogonek po ocet! Czy Towarzysze rozumieją bzdurność tego czynu? A tow. Zambrowski „każe” jak ksiądz z ambony o braku dyscypliny partyjnej, o braku aktywności partyjnej. A kiedy tow. Zambrowski jadł obiad czy kolację bez mięsa? A kiedy jechał tramwajem? [...]
Należy wydać odezwę do ludzi, przyznać się do winy, przeprowadzić samokrytykę, prowokatora i sabotażystę, który odpowiedzialny jest za resort opałowy ujawnić i przykładnie ukarać. Skończyć z ogonkami przez wydanie wszystkim ludziom kartek na mięso i tłuszcze, a nie wydawać tych produktów bez kartek. [...]
Opanować drożyznę i dać wyraz tego nie tylko na papierze, że Rząd Polski Ludowej zrozumiał swoje błędy i troszczy się o ludzi pracy.
Towarzysze sprawa jest ważna. Przeczytajcie te uwagi i zastanówcie się czy zanim ze złością wrzucicie to do kosza – nie należy pomyśleć.
Lacki
Warszawa, 10 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944-1970), Warszawa 1994.