Brzask pochmurnego nieba nad Rarańczą począł bezlitośnie wyświetlać nasze położenie przed okiem zaalarmowanych już Austriaków. Widać już prawie wyraźnie całą kolumnę wozów, rozciągniętą wśród drogi i pól [...].
Niestety! Kule artyleryjskie, początkowo pojedyncze, potem coraz gęstsze, poczynają gwizdać nad nami. Za nimi zaczynają nagrywać i ciężkie karabiny maszynowe. [...] Na głos tej muzyki kolumny się rwą do śmiertelnego marszu. Luźne wozy, konie i ludzie, wszystko pędzi ku przodowi, jeden przeciw drugiemu. [...] Ogień artylerii austriackiej i karabinów stał się celny i stokroć silniejszy. Kule padają jedna przy drugiej. Dolina znajduje się w krzyżowym ogniu prawie ze wszystkich stron. Istne piekło na ziemi. Słychać jęki rannych i konających.
Rarańcza, 16 lutego
Garść wspomnień spod Rarańczy, zest. i przygot. do druku Feliks Olas, Warszawa 1938.
Dopiero przy górze Mahala, za którą znajdowała się Rarańcza, nastąpiło ostre starcie. Pierwsze strzały oznajmiły rozpoczęcie bitwy, około 1 w nocy 15 lutego 1918 roku.
Naturalnie byli i pierwsi ranni. Dalszy marsz poprzez trzy linie okopów z zasiekami z drutów kolczastych zapowiadał się bardzo uciążliwie, zwłaszcza że austriacko-węgierskie wojska wystrzeliwały świetlne rakiety oświetlające całe przedpole.
Zdecydowałem się więc posuwać dalej grupami mniejszymi, do których poprzydzielałem oficerów znających teren i do których byli przydzieleni saperzy mający usuwać przeszkody, a zwłaszcza przecinać druty kolczaste. Ta przestrzeń od Rarańczy do Rokitny była najtrudniejsza i bardzo nużąca przez częste padanie na ziemię, gdy rakiety rzucały światło.
Rarańcza, powiat czerniowicki, 16 lutego
Józef Haller, Pamiętnik, Londyn 1962.