Przyjrzenie się sytuacji międzynarodowej przekonuje, że bezsensowne jest liczenie na to, by dzięki zagranicznym wpływom czy naciskom mogły w Polsce nastąpić jakieś przemiany na lepsze. Niezbędne jest w tym celu przede wszystkim działanie samych Polaków.
Wiele przejawów wskazuje na to, że rośnie w naszym kraju poczucie potrzeby programu, który nie tylko wyrażałby niezadowolenie społeczeństwa, ale zawarłby konkretne postulaty i wskazał dalekosiężne cele. Coraz powszechniej i silniej odczuwana jest potrzeba wyjścia poza doraźne protesty i jasnego sformułowania pozytywnych dążeń większości narodu. [...]
Toniemy w zakłamaniu. „Suwerenność” oznacza posłuszeństwo wobec ZSRR; „bezpieczeństwo” ― wszędobylską tajną policję; „wolność” ― brak możliwości wyboru.
Trzeba oczyścić życie publiczne z pokładów fałszu, który nas upokarza, ogłupia i dławi, który sprawia, że nasze dzieci uczą się kłamać od najmłodszych lat, a nasze życie dojrzałe upływa w atmosferze udawania, rozgoryczenia i cynizmu. Słowom Ojczyzna, niepodległość, demokracja, wolność, socjalizm, równość i sprawiedliwość musimy przywrócić należne im znaczenie i szacunek. [...]
Wolność słowa to nie luksus dla intelektualistów, ale artykuł pierwszej potrzeby dla wszystkich. Przywrócenie wolności słowa jest jednym z naszych podstawowych zadań.
Londyn, 3 maja
Opozycja demokratyczna w Polsce 1976–1980. Wybór dokumentów, [dokumenty zebrali Zygmunt Hemmerling et al.], Warszawa 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Publikujemy w pełnym brzmieniu otrzymany z kraju tekst dokumentu wielkiej wagi. Inicjatywa jego opracowania i uzgodnienia wyszła ze środowisk, które podjęły ruch protestu przeciwko narzuconym Polsce przez PZPR pod naciskiem Moskwy zmianom w Konstytucji PRL. [...] W kraju [...] rozpowszechniany jest w formie powielanej na maszynie przede wszystkim wśród pracowników naukowych, studentów i absolwentów wyższych uczelni oraz ludzi pracy twórczej.
Świadczy on o tym, że ruch protestu wśród społeczeństwa polskiego w kraju nie wygasł, lecz przerodził się w formułowanie dalekosiężnych dążeń narodu. Publikując ten dokument, wierzymy, że przyczyni się to także do upowszechnienia go w kraju i potwierdzi zgodność dążeń polskiej emigracji niepodległościowej z dążeniami znakomitej większości narodu polskiego.
Londyn, 15 maja
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Z informacji uzyskanych przez źródło „Watra” wynika, że w dniu 5 kwietnia 1976 Jacek Kuroń w rozmowie z Wojciechem Ostrowskim powiedział między innymi, że:
„Wydaje mi się, że ogólna atmosfera jest na ogólne ożywienie. Widziałem wczoraj program polityczny sygnowany przez «Porozumienie Niepodległościowe» – duży maszynopis – 15 stron. W sumie to po prostu pobożne życzenia. Słuszne same. W moim przekonaniu jest to trzech panów – chyba adwokatów, a może nie, ale to jest takie dość prawnicze. To zupełnie dorośli ludzie, mądrzy, poważni. Co prawda, mam do nich pretensje, bo nie wolno takich rzeczy robić, to jest kompletny idiotyzm, bo albo to się podpisuje nazwiskami i imionami, albo się ich wcale nie podpisuje, natomiast nie wymyśla się nazwy. Bo co to znaczy – «Porozumienie Niepodległościowe». Niemniej jest [to] symptom interesujący. To ma punkty. Przy tym oni piszą, że to może być program radykalny jak i ewolucjonistyczny, bo każdy punkt może być sobie osobno. Jest o niezawisłości od ZSRR, o granicach, Litwinach, Rusinach, tylko pobożne życzenia, co jest denerwujące. Można powiedzieć, że to jest napisane jak «List 59», tylko niby bardziej szczegółowo i przez to głupiej. Ponadto jest o związkach zawodowych, o ustawodawstwie pracy, wyjazdach za granicę itp. Jak idzie taki tekst, to za chwilę będzie drugi, trzeci. Słusznie.”
Warszawa, 25 maja
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Wiążemy ze sobą w jedną całość dwa dokumenty, dotyczące tego samego tematu, nazwijmy go ostrożnie i delikatnie tematem „naprawy Rzeczpospolitej” [...], list w sprawie rewizji Konstytucji, datowany 5 grudnia 1975 [...] oraz program Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. [...] Autorzy tych dwóch dokumentów mają zasługę sformułowania tego, co myśli i czuje cała Polska, 35 milionów ludzi. [...]
Program [...] ani nie legalizuje niczego w faktach dokonanych w okresie od roku 1939, ani też nie nawraca do przedwojennych form ustrojowych i do przedwojennego kształtu terytorialnego państwa polskiego. Analizuje teraźniejszość, obnaża ją w sposób spokojny, lecz gruntowny – i daje zarys programu przyszłości. Na tym polega jego znaczenie i moc twórcza. Przyszłościowe aspiracje Porozumienia są ujęte w sposób bardzo realistyczny. Są o tyle skromne, że nie przypisują Polsce ani mocarstwowej roli, ani nawet prymatu czy też wzorcowego posłannictwa w pasie bałtycko-czarnomorskim. Zarazem są maksymalistyczne, albowiem Porozumienie oświadcza, że nie spocznie, dopóki nie uzyska pełnej wolności stanowienia przez naród polski o swym własnym losie. [...]
Sądzimy, że List 66 i program Polskiego Porozumienia Niepodległościowego są najbardziej przemyślanymi dokumentami, jakie w ciągu powojennego trzydziestolecia doszły do nas zza żelaznej kurtyny. Są to dokumenty doskonałe tak co do treści, jak i formy. [...] Nie ma w nich niczego ze zbędnej retoryki, szlachetnego poetyckiego rozmarzenia, sakralnej tajemniczości, mistycyzmu. [...] Jest to wyraz drogo okupionej, zbiorowej mądrości narodu, zmuszonego liczyć tylko na własne swe siły.
Londyn, 29 maja
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Uzyskano informację ze źródła „Anita”, z której wynika, że w trakcie spotkania Kuronia z Anielą Steinsbergową dyskutowano nad audycją Radia Wolna Europa dotyczącą tzw. Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. [...] Rozważali kwestię, kto jest autorem powyższego programu. Wykluczyli przy tym autorstwo kilku osób, m.in. [Ludwika] Cohna, [Józefa] Rybickiego i ew. Jana Józefa Lipskiego. Zastanawiali się natomiast nad [Leszkiem] Moczulskim, [Władysławem] Siłą-Nowickim, [Antonim] Pajdakiem i ew. Janem Olszewskim, który dość zdecydowanie broni koncepcji zawartych w programie. Ostatecznie Kuroń przyznał [...], iż wie od J.J. Lipskiego, kto jest autorem programu, jednakże nie wymienił nazwiska, a tylko sygnalizował, iż jest to osoba, która prawdopodobnie podpisała petycję 101. Prosił Steinsbergową, by zachowała powyższą informację w tajemnicy. Kuroń przyznał, iż zależało mu na ustaleniu autora, albowiem obawiał się, iż „program” może być mistyfikacją. Notabene podobne zastrzeżenie wysuwają Rybicki i [Wojciech] Ziembiński.
Warszawa, 4 czerwca
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Czy dokument ten powstał [...] w kraju, czy też opracowany jest na emigracji i przypisywany ośrodkom krajowym? Na pytanie to trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. [...] Wątpliwości te potęguje fakt występowania w dokumencie niektórych zwrotów charakterystycznych [...] dla publicystyki emigracyjnej, niekiedy zaczerpniętych wprost z języka angielskiego, a także wykorzystanie przez autora pewnych wątków ideowo-politycznych lansowanych przez paryską „Kulturę” i niektóre inne organizacje emigracyjne oraz ogólny – skrajnie nacjonalistyczny, konserwatywny i anachroniczny wręcz ton. [...] Jest oczywiście możliwe i prawdopodobne, że napisany został w kraju, przez osoby osłuchane z językiem angielskim (które np. spędziły szereg lat w krajach anglosaskich), oczytane w emigracyjnej literaturze, pragnące kokietować koła emigracyjne, z którymi pozostają w kontakcie, oraz podzielające poglądy najbardziej konserwatywnych kół emigracyjnych.
Autor dokumentu [...] daje swoistą syntezę nacjonalizmu (w wydaniu sanacyjnym, a nie endeckim), demo-liberalizmu (w wydaniu wskazującym na prawicę PPS jako główne źródło inspiracji) oraz klerykalizmu tak ekstremalnego, że sięgającego tradycjami na daleką prawicę przedwojennej chadecji. Można wprawdzie wyobrazić sobie przyswojenie i zjednoczenie tych wszystkich kierunków myślowych przez jedną osobę, ponieważ jednak jest to najwyraźniej [...] osoba ukształtowana intelektualnie w latach przedwojennych, kiedy te kierunki wyodrębniały się [...] znacznie bardziej wyraźnie niż obecnie, w obliczu panującego wrogiego systemu socjalistycznego, bardziej prawdopodobna wydaje mi się sytuacja, w której jedna osoba – redaktor – posługiwała się koncepcjami proponowanymi przez paru innych uczestników przedsięwzięcia. [...]
Cały dokument pisany jest w kategoriach właściwych przedwojennemu polskiemu inteligentowi, wykształconemu na przedwojennym uniwersytecie [...]. Nie ma w nim śladu terminologii, jaką oferują marksistowskie nauki społeczne. Sposób postrzegania świata jest charakterystyczny dla polskiej przedwojennej burżuazyjnej humanistyki, z jej abstrakcyjnym moralizatorstwem, pogardą dla wartości materialnych oraz romantycznym interpretowaniem polityki. [...] Dokument swoją treścią i formą adresowany jest najwyraźniej do sfer inteligenckich i uniwersyteckich. Dla tych sfer tylko może okazać się atrakcyjny [...] z naciskiem na realizację wartości duchowych oraz pogardą dla ludzi pracy fizycznej i ich rzeczywistych problemów. W środowisku robotniczym autorzy nie mogą przecież liczyć na poważniejszy rezonans. [...]
Podsumowując powyższe spostrzeżenia i uwagi, można pokusić się o próbę nakreślenia niektórych cech autora dokumentu. Najprawdopodobniej jest to ktoś stale przebywający w kraju, ale posiadający kontakty z emigracyjną literaturą i znający język angielski [...], wiekiem starszy, absolwent przedwojennego uniwersytetu na jednym z kierunków humanistycznych, aktualny lub emerytowany pracownik naukowy w dziedzinie nauk społecznych, ale raczej ani prawa, ani socjologii, posiadający znaczne umiejętności abstrakcyjnego myślenia, z silnymi skłonnościami do budowania romantycznych utopii. [...] Osoba ta najpewniej korzysta z rady i współpracy jakiegoś reprezentanta najbardziej społecznie konserwatywnych formacji katolickich i pozostaje pod jego wpływem albo też – czego nie można wykluczyć – sama z wiekiem nabrała silnej skłonności do dewocji.
Na podstawie w końcu dość chałupniczej analizy tekstu byłoby nieodpowiednie wskazywanie konkretnych osób, ale dla zilustrowania kierunku mojego rozumowania dodam, że do powyższej hipotezy najbardziej pasowałaby sylwetka osoby w typie [Edwarda] Lipińskiego, działającego z osobą typu, dajmy na to, [Stanisława] Stommy.
6 czerwca
PPN. 1976 – 1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Spotkanie z [Ludwikiem] Cohnem odbyło się, jak zawsze, w kawiarni „Bristol”. [...] Spotkaniu nadałem klimat podniecenia, opowiadając, iż słyszałem w Wolnej Europie i od znajomych, że nadaje się z wielkim szumem wiadomości o manifeście jakiegoś tajnego porozumienia opozycji w kraju. [...] Cohn zadał mi pytanie – czy osoby, z którymi na ten temat mówiłem, określały manifest opozycyjny jako przejaw tajnej działalności środowisk krajowych. Odparłem, że istotnie, tak te wiadomości są odbierane. Cohn poważnie się tym speszył i powiedział, że to, co on i jego przyjaciele podpisywali, było wyrazem ich przekonań, biorą za to odpowiedzialność, co stwierdzili swoimi podpisami. Natomiast nie mogą przyjąć żadnej odpowiedzialności za jakieś anonimowe programy i deklaracje [...]. On rozmawiał ostatnio w tej sprawie z kilkoma autorami, którzy razem z nim podpisali znany memoriał i wszyscy są tego samego zdania. W ogłoszeniu niepodpisanego manifestu upatrują głupotę niektórych środowisk emigracyjnych i ich polityczną nieodpowiedzialność, gdyż narażają na represje ludzi żyjących w kraju. Istnieje druga możliwość, że jest to prowokacja pewnych środowisk czy ludzi na emigracji, którzy chcą pokazać, że działają i coś znaczą w kraju dla osiągnięcia pewnych korzyści politycznych i materialnych. Może też być inna prowokacja, której inspiratorami są komuniści. [...]
Odparłem, że podzielam jego punkt widzenia i rozumiem istniejące zagrożenie. Ponieważ jestem człowiekiem umiarkowanym i staram się patrzeć dalej swego nosa, uważam, że należy bezzwłocznie poinformować zaprzyjaźnione środowiska polityczne na Zachodzie o szkodliwości takiego działania i dążyć do wyjaśnienia, co się za tym kryje. [...]
W sumie napędziłem Cohnowi trochę strachu, ale wywołałem wrażenie, że kieruję się rozsądkiem i chcę obronić „memoriałowców” przed niebezpieczeństwem.
Warszawa, 7 czerwca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Anonimowi autorzy programu podszywają się pod tak zwane Koła Niepodległościowe w Kraju, mając zapewne swe źródła na Zachodzie z kół tak zwanych détente lub w środowiskach zwolenników dyktatu Jałty. Zrzeczenie się Ziem Wschodnich RP jest jawnym solidaryzowaniem się z układem Stalin–Bierut z 16 sierpnia 1945, ustalającego obecną granicę wschodnią PRL – która zapewne przypadła do gustu autorom Programu. [...]
Dobrowolne zrzekanie się przez targowiczan XX wieku Ziem Wschodnich RP szkodzi sprawie polskiej, jest wodą na młyn antypolskich środowisk i jest jawną aprobatą zaboru tych ziem przez imperialistyczną Rosję Sowiecką. Protestujemy stanowczo przeciw udzielaniu łamów prasy polonijnej, uchodzącej za niepodległościową, dla anonimowej prowokacji mającej na celu kapitulację i uznanie linii Mołotow–Ribbentrop.
Wzywamy społeczność polską w wolnym świecie do czujności i do zdecydowanego przeciwstawienia się każdej próbie kapitulacji i rezygnacji z terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, wysuwanej ostatnio przez anonimowe ośrodki „niepodległościowe” w kraju, działające nie wiadomo z czyjego rozkazu i dla jakich celów. [...]
Przetargów ziemią polską nie uznajemy!
Toronto, 9 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Wątpliwości wywołuje samo nazwanie się przez autorów „Porozumieniem Krajowym”. Porozumienie kogo, z kim? Czy naprawdę jest ono krajowe, czy też mamy do czynienia z apokryfem? Za głęboko niepokojące uznajemy i potępiamy sformułowania tego „Porozumienia” nawołujące do przygotowania rewolucji lub powstania w Polsce, do prowadzenia sprzecznej z interesami Narodu Polskiego polityki przeciwko Rosji i ingerowania w jej sprawy wewnętrzne oraz do usypiania czujności opinii publicznej przed niebezpieczeństwami ze strony w dalszym ciągu agresywnego rewizjonizmu niemieckiego. [...] Państwo niemieckie próbowało wielokrotnie zniszczyć fizycznie i biologicznie naród polski. Polityka Rosji dążyła do związania Polaków z interesami Rosji. Takie są realia. [...]
Kto więc za tym stoi? O czyje interesy tu chodzi? My, Stronnictwo Narodowe, nie widzimy może tego zbyt jasno. Jedno jest pewne. Nie chodzi tu o interesy Polaków i Polski. Czego zatem pragną te siły w świecie, w których szukają oparcia najwpływowsze kliki polityczne polskiej emigracji? Siły te wcale nie pragną upadku komunizmu. Wcale nie zwalczają doktryny Marksa. Chciałyby one rzucić Polskę do konfliktu z Rosją, w imię „socjalizmu z ludzką twarzą”, po to, aby za cenę ofiar, jakie Polska poniesie, osiągnąć nowy kompromis z Rosją, odzyskać własne egoistyczne, utracone pozycje i stanowiska. Nie brak dziś na Zachodzie dobrze wyposażonych sztabów, w których opracowywane są rozmaite ewentualności użycia potencjału polskiego [...]. Nie są to sztaby polskie, ale obce lub międzynarodowe, w których zatrudniani bywają indywidualni Polacy bądź dawni obywatele polscy. I o tym także trzeba pamiętać, gdy powiewają nam przed naszymi oczyma sztandarami i programami, jakoby krajowymi.
Nowy Jork, styczeń
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Czy nam się [...] opłaciła walka o niepodległość, czy nie? To prawda, że ponieśliśmy ogromne straty w ludziach i majątkach i że olbrzymie zyski zebrali na powstaniach zaborcy. Jednakże dzięki konspiracji, powstaniom i ruchowi oporu na wszystkich polach i we wszystkich formach jesteśmy dziś narodem – to znaczy poczuwamy się do ciągłych związków historycznych i mamy tradycję – czyli niewyczerpany skarbiec wspomnień i wzorów.
Dzięki owej walce jesteśmy nadal zdolni do stawiania sobie zbiorowych celów przekraczających nasze dzisiejsze możliwości. Dumni z przeszłości, potrafimy wyobrazić sobie przyszłość. Mając historię, możemy mieć nadzieję. Do tego bilansu dodajmy to, cośmy w sensie materialnym i duchowym zyskali w ciągu dwudziestu lat niepodległości, w Drugiej Rzeczpospolitej między pierwszą a drugą wojną światową, w tym młodym i przedwcześnie zamordowanym państwie, które było tworem myśli i działalności niepodległościowej. Przypomnijmy sobie następnie, jaką rolę odegrała tradycja niepodległościowa w czasie okupacji hitlerowskiej i radzieckiej, jak wzory spiskowe, powstańcze i rewolucyjne pomogły zorganizować ruch oporu i przetrwać z godnością jedną z najcięższych prób historycznych. A jakże ta tradycja jest obecna w naszym życiu po dziś dzień! Nie tylko wzbudza w kraju ruch opozycyjny, lecz wpływała i wpływa na postawę wielu przywódców komunistycznych, kształtuje postawę Kościoła katolickiego, wzbudza i ożywia społeczeństwo, ilekroć dojdzie do jej jawnego pogwałcenia [...]. Niepodległość jako przeszłość, szansa i nadzieja jest tlenem, który utrzymuje w nas życie. Bez myśli i pamięci o niej dawno stalibyśmy się apatyczną masą bez twarzy, woli i charakteru. [...]
Naszą ojczyzną nie jest PRL, podobnie jak nie było nią napoleońskie Księstwo Warszawskie czy kongresowe Królestwo Polskie. Naszą ojczyzną jest Polska, która zmienia granice, ustroje, krajobraz, liczbę i skład swojej ludności, sojusze, zależności, okupantów, rodzaj zajęć, charakter, nawet nazwę – a pozostaje niezmienna w tym tylko, że Polacy chcą, aby była. W naszych pragnieniach i aspiracjach istnieje i będzie istnieć, póki działać będziemy na rzecz jej bytu i łączyć się myślą i pracą w jej imię. Ojczyzną naszą nie jest takie czy inne terytorium, które nam wyznaczy przemoc albo które nam przypadnie drogą targów, lecz każdy skrawek ziemi, gdzie dokonywał się i dokonuje polski los. Ojczyzną naszą jest historia, każdy jej epizod, każdy żywot poszczególny, w którym odbiły się jej koleje, każda myśl, każda idea, czy to zwycięska, czy przegrana. Ojczyzna to więcej niż państwo. Raz zrodzona w historii i raz uświadomiona jako wartość nie umrze, dopóki ma kto do niej zwracać się myślą i uczuciem i wyrażać ją w swojej mowie. Państwo jest tylko jedną z jej realizacji – podlegającą koniunkturom, z natury rzeczy kaleką, skazaną z góry na zmiany. Można ustanowić byt państwowy zależny, podległy, niewolniczy nawet – nie wytrwa długo, jeśli żyje pojęcie ojczyzny, o której nie można myśleć inaczej jak o wolnej, bo jest wolnością samą. Państwo to koniunktura polityczna, Ojczyzna to niepodległość.
Warszawa, marzec
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Działalność z zasady jawna (niezależnie od tego, czy określana przez władze jako legalna, czy nie) powinna się skupiać na inicjatywach doraźnych i praktycznych, celach konkretnych i krótkoterminowych. Winna dążyć do tworzenia
faktów dokonanych. Nie należy natomiast jawnie podejmować działalności ogólnoprogramowej. Poza łatwością tak zwanego wymanewrowania zmusza to bowiem do kompromisów, przemilczeń i uników. Utrudnia również dyskusję,
nawet prowadzoną niejawnie. Prowadzenie polemiki z jawnie, pod własnym nazwiskiem głoszonymi tezami programowymi – na przykład Kuronia – wiedzie albo do denuncjacji, albo do podcinania nóg autorowi. Działalność tajna natomiast powinna się koncentrować na przemyśleniach teoretycznych, programowych, kształtowaniu świadomości społeczeństwa, dyskutowaniu ostatecznych celów i wartości, formowaniu postaw, z których wynikać może i powinno działanie praktyczne. Natomiast nie należy z pozycji tajnych wydawać wezwań do konkretnych akcji – grozi to przechwyceniem inicjatywy przez władze i prowokacjami. W sferze praktycznej aktywność tajna winna się ograniczać do ogólnych inspiracji.
Warszawa, 25 marca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Ustalono [...], za pośrednictwem pozostającego na łączności Departamentu II MSW źródła „Tajfun”, że figurant przesłał w 1977 roku za granicę tajnym kanałem wiele listów i trzy opracowania o wybitnie wrogiej politycznie treści.
Opracowania o nazwach Tradycja niepodległościowa i jej wrogowie, Kościół i katolicy w Polsce Ludowej oraz Myśli o dzisiejszej ojczyźnie kierowane były za granicę w imieniu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. [...] W ramach operacyjnej kontroli figuranta ustalono i wykonano dotychczas następujące przedsięwzięcia:
– poczyniono już poważne przygotowania do zainstalowania w jego mieszkaniu PP [podsłuchu pokojowego] i PDF [podglądu i dokumentacji fotograficznej];
– w drodze odpowiedniej kombinacji uzyskano odciski i wykonano duplikaty kluczy do mieszkania;
– przygotowywana jest w najbliższym czasie tajna penetracja w tym mieszkaniu; [...]
– wyselekcjonowano z grona jego znajomych dwie osoby [...], które planowane są do ewentualnego wykorzystania w tej sprawie; [...]
– przeprowadzone dwukrotnie ekspertyzy pisma nie dały jednoznacznej odpowiedzi, na czyjej maszynie pisane były te dokumenty. Stwierdza się jednak, iż użyto dwóch maszyn, w tym jedna jest prawdopodobnie własnością figuranta.
Warszawa, 8 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Wbrew oficjalnym deklaracjom, w ciągu ostatnich dwu lat mamy do czynienia ze stałym kurczeniem się pozorów demokracji i wzrastającym podporządkowaniem partii wszystkich szczebli administracji państwowej i terenowej, łącznie
z gminami. Od roku modne stało się w języku władców słowo „konsultacja”. Sam fakt, że się tyle o nich mówi, świadczy o tym, że władze zdają sobie sprawę z fikcyjności tych stałych „reprezentacji” opinii społecznej, jakimi rzekomo są Sejm i rady narodowe. Gdyby istotnie były one wyrazicielami poglądów wyborców, żadne inne ciało konsultacyjne nie byłoby potrzebne. [...] Władze wyobrażają sobie swój dialog ze społeczeństwem jak „rozmowę”
między dyrygentem a orkiestrą, rozmowę, w której odpowiednie ruchy pałeczki wywołują głosy trąb, bębnów i skrzypiec. Czasami koncert komplikuje się, bo w kierownictwie partyjnym jest paru dyrygentów, którzy jednocześnie
podniecają do głosu rozmaite melodie. Tak zwany dialog bywa bowiem formą prowadzenia wewnątrzpartyjnych sporów. Zwolennicy twardego kursu inspirują listy do redakcji domagające się „uciszenia warchołów”; zwolennicy liberalizacji – listy wzywające do szerszego spożytkowania fachowych umiejętności bezpartyjnych itd. Niech tylko jednak wyłoni się ze społeczeństwa jakakolwiek samodzielna grupa, działająca jawnie i w ramach prawa, jak Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka [i Obywatela] czy Studencki Komitet Solidarności, i wystąpi z propozycją nawiązania dialogu – natychmiast jest atakowana i szykanowana. Występowanie takich grup świadczy, że społeczeństwu bardziej niż władzy na rzeczywistym dialogu zależy.
Warszawa, lipiec
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Tekst poniższy nie jest instrukcją dla konspiratorów ani nie stanowi podręcznika rewolucjonisty. Jest przeznaczony dla każdego, kto żyje w państwie totalitarnej dyktatury, jakim jest PRL. Policja polityczna [...] jest tu czynnikiem wszechobecnym, kontrolującym wszystkie dziedziny życia, interesującym się postawą i zachowaniem każdego mieszkańca kraju. Każdy więc jest stale narażony na to, że znajdzie się w orbicie jej działalności. Umiejętność redukowania szkodliwych skutków takich zetknięć jest gałęzią prawdziwej „wiedzy obywatelskiej” Polaka w PRL.
Warszawa, lipiec
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W zasadzie otrzymane teksty przesyłam do FE [Wolnej Europy] (jeśli tego nie zrobił Kołakowski), do Ehrenktreutza w Chicago, który je powiela i rozsyła do prasy amerykańskiej i polonijnej, do Kanady („Związkowiec”, „Głos Polski”),
Australii („Wiadomości Polskie”, drugie pismo – „Tygodnik Polski” – jest pismem parszywym) i Argentyny. Teksty PPN-u są niezmiernie szeroko przedrukowywane przez prasę polonijną na wszystkich kontynentach, poza tym są
przedrukowywane i omawiane przez prasę ukraińską i litewską. I to wszystko mimo akcji endeków i tutejszego „Narodowca”, że PPN jest fałszywką emigracyjną robioną przez sanatorów.
Maisons-Lafftte, 16 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Mieszanina bałaganu i pedanterii, kombinacja korupcji i terroru, dwugłos hałaśliwego patriotyzmu z serwilizmem wobec wielkiego sąsiada to nowości ustroju, który swoją trwałość i stabilność zawdzięcza nie przemocy fizycznej ani sprawności władz, lecz temu, że odwołując się do ujemnych cech charakteru ludzkiego, wspomagając je i podsycając, osłabia moralnie człowieka, a osłabionym włada bez przeszkód. Odwołuje się mianowicie do lenistwa, bezwładu, sobkostwa, cynizmu. Mniej okrutny niż dawne systemy despotyczne, jest nieporównanie bardziej od nich demoralizujący. [...]
Spokój jest podstawowym hasłem reżimu. Zastąpiło ono całkowicie dawną frazeologię rewolucyjną, która wymagała intensywnego „nawracania”. Na spokój nikogo nawracać nie trzeba, bo wszystkim jest wygodny. W społeczeństwie otwartym, które znajduje się w nieustannym ruchu, w którym ścierają się wciąż sprzeczne interesy, opinie, ambicje, spokój taki jest po prostu niemożliwy i przybyszowi stamtąd wydaje się koszmarem, ale kto go raz zaznał, jak my, pod rządami hierarchicznej biurokracji, przyzwyczaja się do niego i pragnie go, jak chory, co raz zakosztował dobrodziejstw środka znieczulającego. [...]
Odwykliśmy od jasnego myślenia, od otwartego dyskutowania naszych poglądów, a nawet od formułowania poglądów na własny, prywatny użytek. Odwykliśmy, bo nam tego w PRL nie potrzeba. [...] Wiedziemy tedy zredukowane życie duchowe; karmimy się szczątkami idei. Na co dzień posłuszni reżimowi, od święta lub z rozpaczy bywamy bigotami albo nacjonalistami.
Nie mogąc naszego gniewu skierować we właściwą stronę, koimy nasze powszednie upokorzenia pielęgnowaniem nienawiści do wszystkich wokoło: do Rosjan i Niemców jako bezpośrednich sprawców naszego upadku; do Zachodu, że nas w porę nie wyzwolił i że mu się lepiej żyje; do Czechów, Rumunów, Bułgarów za to, że „zanadto” ulegli i bardziej od nas upodleni (niewolnik zwykle gardzi drugim niewolnikiem); w końcu do Żydów, ilekroć nam się przypomni lub zostanie przypomniane, że odegrali znaczną rolę w zakładaniu podstaw reżimu. Sam reżim bierze czynny udział w podsycaniu tych nienawiści, które mu ułatwiają zadania. [...]
Tak tedy stajemy się coraz bardziej prymitywni i coraz bardziej związani z reżimem. Wszystkiemu, co w nas złe i słabe, wychodzi naprzeciw. Spotykamy się z nim w pół drogi, tworząc wspólnie prywatno-oficjalną kaszkę z idei, słów, uczuć, którą zjadamy z jednej miski, radując się w głębi duszy „spokojem” i „jednością” i unikając skrajności, jakie nieuchronnie ujawniają się w społeczeństwie otwartym.
Warszawa, wrzesień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Ograniczanie opozycji do jawnej byłoby dziś w Polsce niesłuszne i z tego powodu, iż działalność „jawniaków” wystawiona jest nieuchronnie na dwie niebezpieczne trudności: izolacji od zewnątrz i profesjonalizacji od wewnątrz. Ludzi w zasadzie działających jawnie łatwiej jest śledzić, szykanować i ograniczać swobodę ich ruchów. Ponieważ śledzi się i szykanuje także tych, którzy się z nimi porozumiewają – społeczny zakres ich kontaktów jest kontrolowany
i ograniczany. [...]
To, co nazywałem „profesjonalizacją”, również wpływa odosabniająco. Jest rzeczą zrozumiałą, że „jawniacy”, żyjący przedziwnym, wymagającym mnóstwa wyrzeczeń, odwagi i silnych nerwów życiem na pograniczu tego, co w PRL
tolerowane, zwykle pozbawieni pracy i normalnego zarobkowania, śledzeni, szykanowani, ciągle zagrożeni – muszą dla psychicznej samoobrony i adaptacji wytwarzać specyficzny sposób myślenia. Klasycznymi jego przejawami są
optymizm i przecenianie własnej roli społeczno-politycznej. [...] Opozycja zaś nie jest w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialności za losy kraju, ponieważ jako zorganizowana siła polityczna nie istnieje.
Wrzesień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Z uzyskanych w sprawie krypt. „Carol” materiałów wynika, że figurant i najbliższa grupa osób z nim związanych prowadzą głęboko zakonspirowaną działalność organizacyjną. Sprzysiężenie nosi nazwę Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Opracowywane przez nich materiały o wybitnie wrogiej politycznie treści (antykomunistyczne, antyradzieckie) rozsyłane są tajnymi kanałami do ośrodków dywersji na Zachodzie i wykorzystywane tam („Kultura”). Osoby z tej grupy, a zwłaszcza figurant, mają kontakty z czołowymi działaczami z tych ośrodków, w tym także osobami zajmującymi wysokie stanowiska w aparacie władzy czołowych państw kapitalistycznych. [...]
PPN jest jak gdyby nielegalnym ośrodkiem dyspozycyjnym w Polsce. Popiera, być może inspiruje, ale nie utożsamia się oficjalnie np. z KOR czy ROPCiO.
Warszawa, 20 października
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Obywatel PRL ma dziś ograniczone możliwości kształtowania losu własnego i losu kraju. Możliwości te są jeszcze bardziej zacieśniane przez niewiedzę o tym, co się dzieje dokoła i jak żyją ludzie w innych systemach politycznych. [...] Ilu z nas wiedziało w ostatnich dniach czerwca 1976 o ścieżkach zdrowia, którymi przepędzano robotników? Kto zna prawdę o masakrze bezbronnych na Wybrzeżu w grudniu 1970 – masakrze, za którą nikt nie został ukarany? Setki tysięcy Polaków dało się w sierpniu 1968 nabrać na cyniczne brednie o rzekomej groźbie interwencji niemieckiej w Czechosłowacji. [...] Polak, pozbawiony rzetelnych informacji nie tylko o wydarzeniach za granicą, ale przede wszystkim o tym, co się naprawdę dzieje w kraju, co myślą, czują i robią jego rodacy – coraz mniej rozumie otaczający go świat, a nawet własne społeczeństwo. O to właśnie idzie władzy totalitarnej: aby uczynić naród bezrozumnym stadem dającym się manipulować i biernie wykonującym polecenia. Tak nas otumanić, abyśmy stracili świadomość, że możemy i mamy prawo żyć inaczej.
Przeciwdziałanie temu ogłupianiu jest jednak możliwe i znacznie łatwiejsze, niż się na ogół uważa. Każdy z nas jest w stanie różnymi sposobami docierać do wiadomości o tym, co się dziś dzieje w Polsce i na świecie.
Warszawa, listopad
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Prasa reżimu mówi pogardliwie o „małych grupkach”, o „ludziach marginesu”, o „salonowej opozycji”. Absolutna większość narodu polskiego jest dziś w opozycji, my zaś jesteśmy jej rzecznikami i wyrazicielami. Działamy dla
większości w jej imieniu. [...]
Nie mamy na widoku innych celów poza formułowaniem, wymianą i głoszeniem naszych poglądów. Nie jesteśmy ani organizacją, ani partią polityczną. Nie prowadzimy żadnej innej działalności poza pisarską. Staramy się wsłuchiwać
w nastroje i uczucia społeczeństwa, nadawać przemyślaną formę jego aspiracjom, racjonalizować jego postawy, uczyć obywatelskiego myślenia, odbudować jego poczucie historycznej ciągłości i tożsamości. [...] Nie wierzymy w możliwość zreformowania obecnego systemu, ale przypuszczamy, że siłą inercji może trwać jeszcze długo. Dlatego każdą, choćby cząstkową i przejściową, poprawę przywitamy z radością, jeśli Polakom i krajowi przyniesie korzyść.
Warszawa, grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Co znaczy hasło niepodległości praktycznie, na co dzień? [...] Nie mamy możliwości uprawiania żadnej polityki. Przewidywanie polityki? Spekulacje? Są przecież niemożliwe, brakuje przesłanek, faktów, informacji. W jakich warunkach może nastąpić „uwolnienie” Polski od radzieckiej dominacji i wszystkich wynikających stąd skutków? Można wyobrazić sobie kilka wariantów, a każdy z nich oznacza inną sytuację wewnętrzną. Przewidywania takie są nie tylko niemożliwe, z reguły nietrafne etc., ale także niebezpieczne, ponieważ wytwarzają wishful thinking i wywołują niebezpieczne nawet zachowania i odruchy.
Cóż więc znaczy hasło niepodległości w naszych warunkach? Jest to pewien rodzaj politycznej wiary, bez której nie może się obyć żadna ideologia. Wolno komunistom wierzyć – mimo wszystko, w ich wiarę w pracę, w realizację ich ambitnego planu, wolno i nam.
W co wierzą komuniści? [...] W co my wierzymy?
24 stycznia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Dzisiejsza „korowska” czy „ropciowa”, ewentualnie „pepeenowa” opozycja to grupy elitarne i oderwane, niedysponujące poza Radiem Wolna Europa żadnymi masowymi środkami przekazu do społeczeństwa, a i to „dysponowanie” dosyć jest wątpliwe. Powielaczowe pisemka to rzecz wzruszająca i cenna, ale nie przełamie ona inercji społeczeństwa, któremu po 1970 roku zastrzyknięto bakcyla bezideowego pragmatyzmu i które, wystając w kolejkach czy tłocząc się w autobusie, marzy tylko o zaopatrzonym rynku, o własnym mieszkaniu czy ewentualnie o samochodzie, a więc o doraźnym awansie społecznym, nie zaś o „wolności słowa” czy „prawach człowieka”, bo społeczeństwo wychowane w totalizmie nie kojarzy już tych rzeczy ze sobą i hasło z marca 1968 „Nie ma chleba bez wolności!” to dla niego czysta abstrakcja. [...]
Działalność młodzieży i twórców w postaci wydawania pism, biuletynów, nawet książek, organizowania prywatnych kursów i wykładów, komitety uczelniane etc., to działalność znakomita, wychowuje ona grupę inteligentów żywych, wyłamujących się z panującego orwellizmu, chcących myśleć samodzielnie, świadomych zakłamania historii, polityki, literatury, jakie u nas panuje. [...]
Ale w polityce, w realnym wpływaniu na sytuację kraju te grupy – na razie przynajmniej – roli nie odgrywają. [...] Tym większą rolę przywiązują do wychowawczej narodowej roli, jaką samodzielnie zapragnęły odgrywać grupy KOR, ROPCiO czy PPN. [...] KOR na pewno ma największe zasługi, bo był jednym z pierwszych inicjatorów, bo siedział w ciupie, bo prowadzi teraz szeroką (oczywiście w znaczeniu względnym) działalność interwencyjną i oświatową. Ale ROPCiO ze swym odważnym „krzykiem” politycznym też jest bardzo dobry, a PPN chce głębiej i spokojniej myśleć – świetnie. Wszyscy są potrzebni, wszystkich powinniście popierać.
Paryż, 5 lutego
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W południe spotkanie z BP [ks. Bronisławem Piaseckim]. Mówi, że [opracowanie PPN Program dla polskich rodzin autorstwa Józefy Hennelowej] kompetentne, że rozmawiał z prymasem, że wzbudza zainteresowanie. Prosił [o materiał] dla całej Rady [Episkopatu]. Ja ze swej strony delikatnie i kulturalnie dodając, że o Kościele było zbyt mało i może nie tak wnikliwie i że będziemy o tym myśleć. [...]
Jeszcze głos BP: „Wszystko ma charakter informacyjny, a to jest jak gdyby piętro wyżej. Problemowo, szeroko. Podobne naszemu spojrzeniu”.
Warszawa, 5 kwietnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Sprawę stosunków polsko-niemieckich musimy stale przemyśliwać na nowo, unikając [...] przestarzałych formuł i nie poddając się propagandowym szablonom, chociaż nie zapominając zarazem o gorzkich naukach historii. [...] Uważamy, że jeden aspekt tych stosunków powinien zostać poza ramami rozważań i dyskusji [...] – obecne granice z Niemcami uważamy za niezmienne.
Wbrew temu, co nam wmawia propaganda, ZSRR nie jest gwarantem naszych granic, ale gwarantem określonego, narzuconego nam systemu politycznego. [...] Ci wszyscy, którzy głoszą konieczność „sojuszu” z ZSRR, czyli w rzeczywistości podporządkowania się jego interesom państwowym i oficjalnej ideologii jako obrony przed niemieckimi zakusami – muszą stawiać sprawę jasno: trwanie tego sojuszu w obecnej formie oznacza trwanie tego poddaństwa. [...]
RFN nie jest, przy całej swojej potędze, jak dawne Niemcy mocarstwem zdolnym do całkowicie samodzielnej polityki zagranicznej w wielkiej skali – a już zwłaszcza do polityki agresywnej. Próbując takiej polityki, utraciłaby natychmiast nie tylko osłonę obronną Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim poparcie wszystkich innych krajów Wspólnoty Europejskiej. Związki ze Wspólnotą stają się z każdym rokiem coraz trudniejsze do rozluźnienia gospodarczo, politycznie, a nawet wojskowo. [...]
Polacy mogliby więc uznać, że zjednoczenie Niemiec leży w interesie polskim pod dwoma warunkami:
1. bezwzględne uznanie naszej granicy zachodniej,
2. zasadnicza integracja Niemiec we Wspólnotę Europejską. [...]
Pamięć o zbrodniach niemieckich ułatwia dziś wielu Polakom godzenie się z sowieckim jarzmem. Ludzie, którzy pamiętają hitlerowski terror – a zwłaszcza ci, którzy nie zetknęli się z sowieckim – są często skłonni, dla osłonięcia wstydliwego faktu braku suwerenności Polski, wysuwać argument, że ZSRR „uwolnił” nas od Niemców i broni przed „zakusami”. Jest to rozumowanie fałszywe. Zbrodnie ludobójstwa, dokonywane na narodzie polskim przez ZSRR w latach 1939–41, nie stały się dla Polaków argumentem za kolaboracją z Niemcami. Tak samo ludobójstwo niemieckie nie może być argumentem za wiernopoddań- czością wobec ZSRR.
Autentyczna, niemanipulowana, obustronna poprawa stosunków polsko-niemieckich na płaszczyźnie międzyspołecznej i międzyludzkiej jest jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed nami w ostatniej ćwierci XX wieku. Nie możemy sobie pozwolić na postawę: Niemiec – wieczny wróg. Żaden mądry naród nie kieruje się w polityce zasadą kultywowania wrogów.
Warszawa, maj
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Wszystkie czynniki utrzymujące dzisiejszy podział Niemiec są anachroniczne, należą do starzejącego się gwałtownie układu powojennego. [...] Komu to dziś służy?
Po pierwsze, Związkowi Radzieckiemu, który [...] utrzymuje swą obecność w Europie Środkowej w charakterze ostatniego okupanta byłej III Rzeszy, a zarazem gwaranta polskich i czeskich granic zachodnich.
Po drugie, partiom komunistycznym we wschodnich Niemczech, Czechosłowacji i w Polsce, które tylko dzięki takiemu układowi mogą utrzymać się przy władzy. [...]
W oficjalnej doktrynie politycznej PRL i w prywatnej opinii polskiej utrzymuje się [...] przekonanie, że w interesie Polski i całej Europy jest utrzymanie podziału Niemiec tak długo, jak się tylko da, aż się utrwali i wejdzie Niemcom w krew. Wielu Polaków sądzi, że radziecka obecność w Niemczech i w zachodniej Polsce oraz wynikające z niej skutki polityczne są mniejszym złem niż to, które mogłoby wyniknąć z pozostawienia Niemców samym sobie i nas sam na sam z nimi oraz ich ewentualnymi roszczeniami granicznymi. W tym jednym bodaj punkcie polityka PRL zgadza się z opinią większości polskiego społeczeństwa. Jest to strusia polityka i strusia filozofia. Nie można bytu państwowego i narodowego opierać na układzie koniunkturalnym, stanowiącym pogwałcenie procesów społecznych i praw ludzkich, a zależnym od czynnika zewnętrznego. [...] Budować byt narodowy na warunkach stworzonych przez Rosję to zadomowić się w niewoli. [...]
„Święte granice” stały się jeszcze „świętsze”, gdy ich nienaruszalność ZSRR zaliczył do własnej racji stanu, nadał im własną interpretację ideologiczną, gdy na nich spotkały się dwa ustroje, dwa bloki, dwie koncepcje życia, dwa światy i gdy ich przekroczenie jest dla mieszkańców świata radzieckiego zupełnie szczególnym przywilejem. Nigdy nigdzie granice nie były tak strzeżone, jak są dzisiaj w Europie znajdującej się pod kontrolą radziecką, nawet te, które oddzielają od siebie „bratnie” kraje demokracji ludowej.
W tym samym czasie granice państwowe w Europie Zachodniej stały się abstrakcyjnymi, przezroczystymi liniami, które przekracza się często, nie zauważając ich prawie. To nie waśnie narodów ani wzajemne zawiści tworzą granice pomiędzy państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Jedynym ich twórcą i gwarantem zainteresowanym w ich wiecznym trwaniu jest ZSRR. Zainteresowany jest wiecznym ropieniem granicy polsko-niemieckiej i wszystkich innych granic: polsko-czeskiej, rumuńsko-węgierskiej, węgiersko-jugosłowańskiej. [...] Nie ma już w Europie granic innych niż radzieckie; nie ma mitologii granic poza tą, którą stwarza ZSRR. [...]
Nie rozważamy alternatywy: z Rosją przeciw Niemcom czy odwrotnie. W chaosie przyszłych wydarzeń widzimy dwa punkty pewne: Niemcy wstąpią kiedyś znowu wspólnie na arenę historyczną, a Polacy pozostaną tam, gdzie są. [...] Wierzymy w suwerenną Polskę w jej dzisiejszych granicach, z których każda będzie bramą szeroko otwartą, zabezpieczoną szanowanym powszechnie prawem, a nie drutem kolczastym, murem i fosą.
Warszawa, maj
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W rozmowach ze znanymi działaczami i sympatykami wrocławskiego SKS [Studenckiego Komitetu Solidarności] oraz na terenie DA [Duszpasterstwa Akademickiego] zwracać szczególną uwagę na wszelkie głosy mogące świadczyć o ewentualnym istnieniu bądź działaniu na terenie Wrocławia organizacji o nazwie Polskie Porozumienie Niepodległościowe.
W przypadku uczestniczenia w rozmowach o PPN wykazać zainteresowanie tematem, wyrażając chęć [nieczytelne] współpracy i pomocy. Natychmiast o powyższym meldować w celu uzgodnienia dalszego sposobu postępowania.
Wrocław, 18 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W dniu 1 września Donata Eska dostarczyła do domu TW fabrycznie nową maszynę do pisania (gabinetową) marki „Łucznik” oraz angielskie matryce tzw. woskówki, z prośbą o wykonanie ok. 25 stron tekstu, składającego się z dwóch części. Pierwsza część pt. Mieczysław Niedziałkowski liczyła około 15 stron, druga część to Apel młodzieży miast i wsi na około 10 stron. Eska twierdziła, że tekst ten nie jest przeznaczony do oficjalnej publikacji. Prosiła, aby TW nie mówiła o tym jej mężowi.
Warszawa, 8 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Do Polski przyjeżdżają masy Niemców zarówno z NRD, jak z NRF. [...] Swym synom i córkom pokazują, gdzie mieszkali i przykazują, że ziemie te są niemieckie i do Niemiec muszą powrócić. [...] Są nawet wypadki, że co butniejszy Niemiec posuwa się aż do groźby. Słyszałem od kilku już gości z Polski, że niektórzy Niemcy grożą, by nie wycinać drzew koło ich zagród, tak by kiedy Niemcy wrócą na te ziemie, było na czym wieszać... Polaków! [...]
A dziś nasi panowie na emigracji, którym dobrze się tu siedzi, zalecają Polakom pojednanie polsko-niemieckie. Pojednanie, owszem, ale pod jednym warunkiem: że cały naród niemiecki powie uroczyście pod adresem Polski, że już nigdy wojny, nigdy nienawiści, nigdy wrogiej działalności w stosunku do Polski. [...] A panom z PPN [...] – nie piszę Polakom, bo z ducha na pew- no Polakami nie są – życzymy i polecamy, by swe memoriały obrócili w inną stronę. Nie do Polaków, bo Polacy wiedzą, jaką postawę zająć, ich uczyć nie trzeba. Dziwić się tylko należy, że znalazły się pisma, które podobne głupstwa umieszczają. Najlepszą na to odpowiedzią, zwłaszcza dla Polaków z Wielkiej Brytanii, byłoby, by tych pism, które takie brednie uwłaczające narodowi polskiemu zamieszczają – w ogóle nie czytać.
28 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Korzystam z pobytu za granicą, żeby poinformować Pana o bieżącej sytuacji w PPN-ie. W naszych pracach mieliśmy dość długą przerwę, która wynikła głównie z konieczności przeorganizowania tzw. bazy technicznej. Kiedy cztery dni temu wyjeżdżałem z Warszawy, trudności te były już przezwyciężone i mam nadzieję, że najbliższe tygodnie przyniosą szereg naszych publikacji. [...]
Będą to: kolejny esej „Chochoła” o sowietyzacji, tekst zespołów problemowych o antysemityzmie polskim, tekst zbiorowy (4 głosy) o „granicach posłuszeństwa”, czyli o problemie kolaboracji, sylwetka Rataja (następne sylwetki to Perl, Fieldorf, Okulicki) i obszerne opracowanie zagadnień gospodarki materiałem ludzkim w PRL.
W przygotowaniu są także tematy jak „Kościół i państwo po wyborze papieża”, [...] „Daszyński”, „Piłsudski”, „szkolnictwo” oraz „Rosja i Polska”.
Nowy Jork, 12 lutego
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Powiadamiam, iż Donata Eska aktywnie zaangażowana w działalność Polskiego Porozumienia Niepodległościowego od pewnego czasu pozostaje w kontakcie ze Zdzisławem Najderem. [...] Najder – z przekazanej nam przez Departament I MSW informacji wynika, że w czasie pobytu na Zachodzie dostarczył paryskiej „Kulturze” dwa opracowania PPN: Czy dialog z władzą jest możliwy oraz Poradnik społeczny – obywatel a służba bezpieczeństwa. Był też autorem artykułu pt. Polityczne działania i programy („Kultura” nr 9/360).
Warszawa, 11 kwietnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Kiedy we Francji wybuchła afera wokół sprawy dość bezczelnego wywiadu, jakiego pismu „L’Express” udzielił parę miesięcy temu Louis Darquier de Pellepoix, były pełnomocnik rządu Vichy do spraw żydowskich, odpowiedzialny za eksterminację dziesiątków tysięcy ludzi, nigdzie nie pisało się o francuskim antysemityzmie. Całe odium spadło (słusznie) na rząd Vichy i głowę człowieka odpowiedzialnego za określone czyny. Kiedy funkcjonariusze rządu PRL zawracają z granicy obywateli szwedzkich polsko-żydowskiego pochodzenia [...], prasa szwedzka, reagując ze zrozumiałym oburzeniem na te powtarzające się nietakty, usiłuje tłumaczyć to zjawisko najczęściej „tradycyjnym polskim antysemityzmem”. [...]
Zdumiewające jest [...], że na ogół nie dostrzega się skłonności odrębnego traktowania stanowiska władz komunistycznych [...] od poglądów samego społeczeństwa [...]. Wbrew propagandowym oświadczeniom, antysemityzm jest dziś, po raz pierwszy w historii Polski, antysemityzmem państwowym. [...]
W rękach władz PRL antysemityzm spełnia dwojaką funkcję. Od wewnątrz służy do zwalczania liberalnych i demokratycznych tendencji nurtujących społeczeństwo, na zewnątrz – do siania nieufności wobec nieoficjalnych inicjatyw politycznych poprzez rozszerzenie na całe społeczeństwo odium antysemickich poczynań samych władz (co, oczywiście, leży przede wszystkim w interesie sowieckiej centrali). Ludźmi, którzy są atakowani i zagrożeni, łatwiej jest rządzić. Stąd wysiłki, aby przedstawić w prasie partyjnej „międzynarodowe żydostwo” czy „syjonizm” jako siłę zagrażającą interesom Polaków. Polityka sowiecka i polityka PZPR są zgodne w przedstawianiu Żydów jako ludzi z reguły Polakom wrogich, szkalujących, szkodzących, a równocześnie ta sama polityka przyczynia się na arenie międzynarodowej do utrwalania stereotypu Polaka-antysemity, patologicznego wroga wszystkich osób pochodzenia żydowskiego.
Obiektywne istnienie antysemityzmu w dzisiejszej Polsce niczym się nie tłumaczy i gdyby sprawy pozostawić ich naturalnemu biegowi, psychologiczne jego źródła dawno by już zamarły. Stoimy przed całkowicie fikcyjnym problemem, którego jedyną realnością są perfidne polityczne machinacje, tym smutniejsze, że dokonane polskimi – mimo wszystko – rękami i na koszt Polaków i Polski.
Warszawa, kwiecień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Giedroyc oprócz utrzymywania stałych kontaktów z KSS „KOR” jest najbardziej powiązany z PPN. Zakonspirowanie PPN daje mu bowiem gwarancje utrzymania się nawet wówczas, gdyby polityka władz wobec „opozycji” uległa zmianie, a także przy likwidacji otwartych form działalności.
[...]
Członkami PPN w Polsce są:
– J[erzy] Jedlicki, Żyd, historyk PAN (posiada brata w Tel Awiwie, autor książki Chamy i Żydy),
– W. Bartoszewski – literat, publicysta,
– Z. Najder – literat,
– oraz prawdopodobnie prof. A[leksander] Gieysztor.
Warszawa, 5 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Wybrzydzanie na kryzys i rozkład Europy ma u nas charakter albo bezmyślnego ulegania propagandzie, albo krzywienia się lisa na winogrona, albo – w najlepszym razie – wynika z braku zrozumienia dla faktu, że idealnych ustrojów i systemów gospodarczych nie ma. Demokracja parlamentarna i gospodarka wolnorynkowa mają swoje schorzenia. Są one bardziej widoczne od innych po prostu dlatego, że w krajach o tym ustroju i systemie można o tych schorzeniach pisać i mówić. [...] Wolimy schorzenia, które można swobodnie rozpoznawać i wspólnymi siłami leczyć, od schorzeń, które okaleczają społeczeństwo i spychają je na poziom bezwolnego, ogłupiałego tłumu. [...]
Polska – i od XVIII wieku nic się nie zmieniło po tym względem – może być albo europejska, albo moskiewska, tertium non datur. [...] Choć znajdujemy się dziś w orbicie moskiewskiej, zachowujemy w pewnym stopniu naszą europejskość – ale grozi nam jej zatracenie, jeżeli nie będziemy temu przeciwdziałać.
[...]
Polska nieeuropejska byłaby to Polska, w której do reszty zanikłaby świadomość prawa jako zespołu norm porządkujących stosunki międzyludzkie, zrozumienie dla samorządności, poszanowanie godności jednostki ludzkiej, także poszanowanie własności publicznej jako podległej publicznym decyzjom i publicznej kontroli. Polska nieeuropejska traciłaby coraz bardziej więź z własnymi, przez stulecia wzbogacanymi tradycjami narodowymi, wyrosłymi ze współdziałania wzorów starożytnych, chrześcijańskich i przejmowanych z Włoch, Francji czy Niemiec z rodzimą twórczością i rodzinnymi instytucjami politycznymi.
Warszawa, listopad
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Nie sądzę [...], że mamy do czynienia w Polsce z kryzysem systemu nieoglądanym dotychczas i grożącym katastrofą większą niż ta, jaką jest sam system. Wszystkie zjawiska, których jesteśmy teraz świadkami, są nam dobrze znane od 1945 roku [...]. Kraj stoi w miejscu i społeczeństwo stoi w miejscu. To jest niebezpieczeństwo realne, a nie jakieś tam „kryzysy” czy grożące „eksplozje”.
[...] Strach przed destabilizacją jest jednym z czynników paraliżujących wszelkie dążenia do rzeczywistych zmian i działa nie tylko w układach wielkich, lecz także najmniejszych. Podtrzymuje nie tylko system w całości, lecz także wszystkie jego fragmenty oraz przenosi jego zasadę do wnętrza zbiorowej i indywidualnej duszy. Ta zasada brzmi: nie wywoływać ukrytego, a więc większego zła, i działa w skali gminy, zakładu pracy, bloku, szkoły, nawet rodziny. [...] Alternatywa jest taka: jeżeli chcemy żyć spokojnie, należy system znosić w jego dzisiejszej formie; jeżeli chcemy żyć inaczej, trzeba system zmienić od podstaw. Ponieważ tej zmiany przeprowadzić nie można, nie należy tracić czasu i energii na zmiany cząstkowe. Ani mi się śni wysilać na pomysły reformatorskie, na które nikt nie czeka, o które nikt nie prosi, których nikt nie zamierza wprowadzić w życie, których intencje i źródła i tak się zakłamie. [...]
Z systemem, jaki jest dzisiaj, nie należy ani walczyć, bo jest to walka ponad siły, ani nie należy go naprawiać, bo mu to jest niepotrzebne; należy się przed jego niszczącymi skutkami bronić wszelkimi siłami, w dostępnej sobie skali zakładu i stanowiska pracy, środowiska, rodziny i własnej osoby. Należy też pracować nad solidarnością obronną ludzi myślących i czujących podobnie i z tej solidarności odtworzyć utraconą więź społeczną, więź narodową oraz tę energię i wiarę zbiorową, które są koniecznym warunkiem wszelkiego działania.
23–24 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Po co to wszystko się odbywa? Jaki jest cel operacji wyborczej? Dlaczego partia, która sprawuje monopolistyczną, dyktatorską władzę w kraju od chwili zakończenia wojny, organizuje wybory do Sejmu i tak bardzo się stara, aby udział obywateli w akcie wyborczym był jak najliczniejszy, a wyniki głosowania tak fantastycznie jednoznaczne?
Przyczyna pierwsza wiąże się z koniecznością zachowania pozorów legalizmu, bez którego państwo nie może funkcjonować w sferze prawa i stosunków między władzą a obywatelem. [...]
Przyczyną drugą jest chęć wciągnięcia jak największej liczby obywateli do moralnej współodpowiedzialności za panujący w Polsce ustrój i za podejmowane przez partię lub narzucane przez Moskwę decyzje. Człowiek, który zgadza się na udział w wyborczym przedstawieniu i milcząco toleruje fakt, że każe mu się „wybierać” posłów, których już ktoś inny wyznaczył – taki człowiek będzie potem bardziej skłonny do tolerowania i innych, mniej dla niego obojętnych poczynań władzy. [...]
Każdy Polak winien zadać sobie pytanie – jak tym razem ustosunkować się do tego aktu? Sprawa jest jasna. [...] Najskuteczniejszym i najbardziej wymownym krokiem jest w tej sytuacji powstrzymanie się od udziału w głosowaniu.
Warszawa, luty
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
PPN jest rzecznikiem przywrócenia kapitalizmu w Polsce. [...] Program PPN-u ma charakter stricte burżuazyjny. Pod tym względem nie istnieją absolutnie żadne ustępstwa czy wątpliwości programowe. Okaże się, że idea ta miałaby być zrealizowana kosztem działań przeczących polskiemu doświadczeniu historycznemu (skrajny antysowietyzm i opcja na rzecz RFN). Polityczną nadbudową tego kapitalizmu miałaby być burżuazyjna demokracja parlamentarna. Tutaj jednak autor nie byłby skłonny dawać temu wiary do końca. Zdaje się, że szczególnie w tzw. opracowaniach indywidualnych występują silne tendencje antydemokratyczne, jeśli tylko niedemokratyzm miałby stać się narzędziem w walce z socjalizmem.
Częste, a tradycyjne dla reakcyjnej myśli burżuazyjnej, porównanie „totalitaryzmu sowieckiego” z „totalitaryzmem hitlerowskim”, przy jednoznacznie pozytywniejszym stosunku emocjonalnym do tego drugiego jest wskazówką wyraźną. [...] Nie są to ludzie, którym obce byłyby ambicje polityczne i chęć dojścia do władzy; nie jest to więc grupa „dyskutantów” czy „teoretyków”. Świadczy o tym bezpośrednio pkt. 3 Programu, gdzie postuluje się m.in. „wprowadzenie tysię- cy zdolnych i ambitnych ludzi na miejsce posłusznych miernot i partyjnych potakiwaczy”.
Większość tekstów nawiązuje bądź wprost przesycona jest problematyką antysemityzmu, syjonizmu, Żydów. Wyraźna jest obrona Żydów i próby eliminacji syjonizmu jako nieistniejącego. Co więcej, dokonuje się zabiegu idealizacji ludzi pochodzenia żydowskiego jako tych, którzy są zwolennikami wolności i liberalnych metod, w odróżnieniu od tzw. elementu plebejskiego, któremu odmawia się czci i wiary. [...]
Stwierdzić możemy [...], iż po przyjęciu a priori założonej tezy fundamentalnej, mówiącej o strukturalności „zła” i „nienaprawialności” systemu, dobiera się wszelkie wycinkowe, często absurdalne przykłady na potwierdzenie głoszonych tez. Autorzy tych tez nie starają się nawet o minimalną poprawność logiczną i naukowość wywodów. [...]
Opcja PPN-u na rzecz kapitalizmu jest zdecydowana i bezkompromisowa. [...] Zdaniem PPN-u to, co u nas jest strukturalne (kryzys totalny), tam stanowi możliwe do uleczenia schorzenie. Mamy więc tu do czynienia z zupeł- nym odwróceniem rzeczywistości, typowym zresztą dla nauki i propagandy burżuazyjnej.
Legionowo, maj
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Nasz byt państwowy jest dziś w ogromnej mierze zależny od woli ZSRR. [...] Mimo to [...] Rosja jest dla nas krajem nieznanym. Slogany o przyjaźni i braterskiej pomocy, którymi jesteśmy karmieni aż do mdłości, przesłaniają fakt, że wiemy o Rosji, Rosjanach i w ogóle o całym ZSRR znacznie mniej niż o krajach Zachodu. To, co się o ZSRR pisze w naszej prasie i mówi w radio i telewizji, to niemalże wyłącznie lukrowane ogólniki.
O codziennym życiu milionów Rosjan nie dowiadujemy się praktycznie niczego. I tylko przez zachodnie rozgłośnie możemy usłyszeć o tych, którzy podjęli wysiłek i ogromne ryzyko upominania się w ZSRR o prawdę i poszanowanie dla podstawowych praw człowieka.
Andriej Sacharow, znakomity fizyk, wyróżniony najwyższymi odznaczeniami państwowymi i wielki orędownik godności ludzkiej, rzecznik prześladowanych i krytyk rządowych okrucieństw, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, jest wśród tych szlachetnych Rosjan postacią zasłużenie najbardziej znaną. [...] Dlatego też [...] ogłaszamy przekład [...] obszernego listu Sacharowa, opublikowanego na początku czerwca 1980. Ogłaszamy jako informację i jako hołd dla Rosjan – przyjaciół wolności. Naszych przyjaciół.
Warszawa, lipiec
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Tutaj po strajkach wytwarza się bardzo ciekawa sytuacja. [...] Dla robotników i w ogóle dla wszystkich to wspaniała lekcja poglądowa, z której zapewne zostaną wyciągnięte wnioski. Wnioski jeszcze bardziej ograniczające możność manewru władz. Jednocześnie wszakże przekonaliśmy się raz jeszcze, że tzw. opozycja nie stanowi żadnej siły sprawczej, może tylko informować i w razie potrzeby upominać się o prawa. Coraz wyraźniej przenosi się ona do ogona wydarzeń.
Obawiam się też, że postępować będzie istniejący już rozziew nastrojów między środowiskami profesjonalnymi a całością – tą aktywną – społeczeństwa. W najbliższym czasie podejmiemy próbę zbiorowej analizy tej sytuacji i wyciągnięcia wniosków praktycznie. Sądzę, że dotychczasowe formy działania dały już wszystko, co dać mogły – a teraz sprzyjają „otorbieniu” tzw. opozycji.
Warszawa, 23 lipca
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Rządząca partia stanęła przed sądem klasy, z której rzekomo wywodzi swój rodowód i w której imieniu jakoby sprawuje rządy. [...]
Strajkujący stoczniowcy i popierający ich solidarnie robotnicy innych zakładów produkcyjnych Wybrzeża nie zagrażają ani socjalizmowi, ani bezpieczeństwu kraju. W okupowanych przez nich warsztatach pracy, które na mocy konstytucji PRL do nich należą, odradzają się zasady, ideały, prawa, od których praktyka władzy daleko odeszła; tworzy się nowa jedność narodowa, która przekreśla podziały i różnice; tworzy się prawdziwe poczucie społecznej własności i odpowiedzialności za kraj. [...]
Strajkujący wyrażają czynnie to, co myśli i czuje, czego pragnie cały naród polski. Świadomość tego powinna przekonać władze o bezsensie jakiejkolwiek próby użycia siły. Strajkujący mają też za sobą międzynarodowy ruch zawodowy i ogromną większość opinii światowej, która z zapartym tchem śledzi ich spokojną, bezkrwawą walkę — ufajmy, że do końca bezkrwawą — wiedząc, że ważą się losy nie tylko robotników polskich, nie tylko Polski całej — ale i losy Europy.
Warszawa, 21 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Polityka władz jest sprzeczna z dobrem kraju. Dlatego protestują przeciw niej najsilniej robotnicy przedsiębiorstw najnowocześniejszych i najsprawniejszych. Dla nich powszechne marnotrawstwo widoczne jest najlepiej. [...] To nie robotnicy wybrali drogę konfrontacji. Zostali na nią zepchnięci. To robotnicy właśnie dają władzom i całemu krajowi, całemu światu, pokazową lekcję umiaru, dyscypliny, realizmu. [...] Strajkujący stoczniowcy i popierający ich solidarnie robotnicy innych zakładów produkcyjnych Wybrzeża nie zagrażają ani socjalizmowi, ani bezpieczeństwu kraju. W okupowanych przez nich warsztatach pracy, które na mocy Konstytucji PRL do nich należą, odradzają się zasady, ideały, prawa, od których praktyka władzy daleko odeszła; tworzy się nowa jedność narodowa, która przekreśla podziały i różnice; tworzy się prawdziwe poczucie społecznej własności i odpowiedzialności za kraj. [...]
Strajkujący wyrażają czynnie to, co myśli i czuje, czego pragnie cały naród polski. Świadomość tego powinna przekonać władze o bezsensie jakiejkolwiek próby użycia siły. Strajkujący mają też za sobą międzynarodowy ruch zawodowy i ogromną większość opinii światowej, która z zapartym tchem śledzi ich spokojną, bezkrwawą walkę [...], wiedząc, że ważą się losy nie tylko robotników polskich, nie tylko Polski całej – ale i losy Europy.
Warszawa, sierpień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W materiałach w sprawie krypt. „Program” Zarański występuje jako kontakt zakonspirowanej grupy osób pod nazwą PPN. [...] Biorąc pod uwagę całokształt działalności Zarańskiego, a szczególnie jego związki z osobami nielegalnej grupy PPN i kontakty z cudzoziemcami, uważam za stosowne w celu ograniczenia jego działalności i kontaktów przeprowadzić z nim rozmowę operacyjną. [...] W zależności od postawy Zarańskiego i ustosunkowania się do rozmowy, zostaną powzięte dalsze czynności operacyjne co do próby wykorzystania go w sprawie „Program”, względnie innych czynności operacyjnych.
Warszawa, 30 października
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Oficjalne publikacje w PRL chętniej używają słowa „Polonia” niż emigracja, ale nie dlatego, by chciano podkreślić jedność Polaków na obczyźnie (milczy się uparcie o Polakach w ZSRR), ale dlatego, aby w ten sposób zatrzeć fakt świadomego pozostawania za granicą po roku 1945 oraz późniejszych wyjazdów, powodowanych motywami politycznymi. „Polonia” to w oczach władz mają być nasi rodacy za granicą, zainteresowani krajem tylko od strony przeszłości i folkloru oraz ewentualnej współpracy handlowo-inwestycyjnej. Polonii zostaje w ten sposób przydzielona rola bierna: ma sycić swoje sentymenty podziwianiem krajobrazów i tańcami ludowymi oraz dostarczać „staremu krajowi” pieniędzy. [...]
Od sierpnia tego roku Polska stała się znowu jednym z punktów zapalnych Europy, a nawet świata. Niezwykłość i tempo zachodzących w naszym kraju przemian, jednolitość i jasność postaw większości społeczeństwa kontrastujące z chaosem w aparacie władzy – utrudniają zrozumienie sensu wydarzeń, a nawet rozpoznanie faktów. Są one przeinaczane nie tylko przez wrogów, ale i przez życzliwych nam w zasadzie komentatorów i polityków w krajach Zachodu.
Nieporozumienia, które mogą wywołać fatalne skutki, uwydatniają ważne obowiązki emigracji polskiej. Powinna ona rzeczowo i wszechstronnie informować opinię publiczną świata o sprawach naszego kraju. [...] Emigranci mają obowiązek podwójny: obalać fałszywe legendy [...] i podsuwać na ich miejsce rzetelną wiedzę. A jednocześnie – przeciwstawiać się propagandzie uprawianej za granicą przez koncesjonowanych publicystów krajowych, którzy udając obiektywnych, powtarzają nonsensy o patriotycznej jedności partii i narodu [...].
Współczesna emigracja nie wytworzyła i zapewne wytworzyć nie mogła nowych programów politycznych. Nie podsuwała sposobu wyjścia z kolejnych kryzysów, nie wytyczała dróg, którymi należy dążyć do odbudowy niepodległości i demokracji w Polsce. Trudno nam sądzić, czy powodem była słabość, czy poczucie realizmu i świadomość braku wpływu na wydarzenia krajowe. Jesteśmy natomiast przekonani, że stanowiska i tendencje wyłaniające się w kraju mogą być udoskonalane, rozwijane i uściślane na emigracji, która rozporządza znacznie szerszą wiedzą o świecie współczesnym. [...]
Dzielą nas różnice naszych losów. Łączy wspólna tradycja kulturalna: tworząca organiczną całość, bogata, odwieczna i rozwijająca się na przekór wszystkim przeszkodom kultura polska. Łączy nas również wspólny cel: odzyskanie przez Polskę pełnej możliwości stanowienia o własnym ustroju. Ten cel nadrzędny, wolność Polski, jest dostatecznie ważny i wielki, aby zbladły przy nim i zmalały wszystkie różnice.
Warszawa, listopad
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Warszawa. Zdzisław Najder o wyborze Jana Józefa Szczepańskiego na prezesa Związku Literatów Polskich
W grudniu 1980, w atmosferze solidarnościowego powstania narodowego, Jan [Szczepański] został wybrany na prezesa Związku Literatów Polskich. Trzeba było go długo przekonywać, by się zgodził na kandydowanie, bo twierdził, że się nie nadaje na funkcje publiczne. Jego wybór był wydarzeniem wspaniałym: prezesem literatów został wybitny pisarz, który obowiązki obywatelskie stawiał przed ambicjami literackimi. [...]
Po wyborze [...] oznajmił nam, że musi się wycofać z udziału w kierownictwie naszego zespołu, ponieważ uczestniczenie w działaniach jednoznacznie sprzecznych z obowiązującymi w państwie prawami, działaniach niewątpliwie „zmierzających do zmiany ustroju” i „godzących w sojusze” byłoby z jego strony, jako prezesa organizacji reprezentującej całą społeczność pisarską, nielojalne wobec kolegów. Przyjąłem to ze zrozumieniem.
Warszawa, grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Z analizy osobowej sprawy wynika, że według kryterium zaangażowania i spełnianej roli można wyodrębnić następujące grupy osób:
– zaangażowane w działalność PPN-u,
– podejrzane o działalność,
– zajmujące się sprawami technicznymi i kolportażem biuletynu,
– związane z redakcją „Res Publika”.
Przy czym należy założyć, że działalność grupy związanej z redagowaniem i wydawaniem „Res Publika” łączy się z działalnością PPN-u tylko przez niektóre osoby. Można przyjąć, że redagowanie pisma „Res Publika” zostało zainicjowane i nadal jest kontrolowane przez PPN, a dalsza działalność powstałej grupy rozwija się samodzielnie. [...]
Biorąc pod uwagę dotychczasową działalność PPN-u i aktualną sytuację społeczno-polityczną kraju – należy przyjąć, że PPN, realizując wytyczony programowo cel, będzie:
– inicjować powstawanie grup opozycyjnych,
– inspirować inicjatywy polityczne środowisk naukowo-twórczych, negując zasady ustrojowe PRL. [...]
Można przewidywać, że w dogodnej sytuacji PPN ujawni swoją rolę i skład osobowy. I w ten sposób przyjmie oficjalnie organizatorską funkcję w stosunku do aktualnie działających grup opozycyjnych.
Warszawa, 22 stycznia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Najder Zdzisław [...]. Z dotychczasowych ustaleń w sprawie wynika, że jest on czołową postacią PPN-u. Skupia w swoim ręku powiązania PPN-u z zagranicą. Jest dysponentem inicjatyw PPN-u w kraju. Ostatecznie zatwierdza teksty publikowane w biuletynie. [...]
Szczypiorski Andrzej [...]. Czynnie uczestniczy w programowaniu działalności PPN-u.
Jan Józef Szczepański [...]. Wraz z Najderem organizuje osoby z kręgów inteligencji twórczej i naukowej do opracowania tekstów publikowanych w biuletynach PPN-u oraz współdecyduje o ich ostatecznej redakcji. [...]
Olszewski Jan [...]. Jest zaangażowany w działalność PPN-u. Brał udział w opracowaniu programu [...].
Chrzanowski Tadeusz [...]. Pozostaje on w ścisłym kontakcie z Janem Józefem Szczepańskim i Najderem. [...] Zanotowano fakt dysponowania funduszem na cele PPN-u (w złotówkach i dolarach USA). [...]
Walicki Andrzej [...]. Jest dokładnie wtajemniczony w zakres i metody działania PPN-u. Między innymi omawiał z Najderem taktykę jego postępowania celem zachowania w konspiracji jego osoby.
Kijowski Andrzej [...]. Z polecenia Najdera kontaktował się za granicą w sprawie PPN-u z Giedroyciem i J[anem] Pomianem. [...] Z uwagi na to, że Departament II MSW obejmuje swoją kontrolą operacyjną W[ojciecha] Włodarczyka oraz lokal, w którym odbywa się powielanie, nie mamy możliwości należytego rozeznania. Rozszerzanie informacji odnośnie zagadnień organizacji druku i kolportowania możliwe jest wyłącznie przy ścisłym współdziałaniu z Departamentem II MSW.
Ponadto należy dodać, że na podstawie materiałów krypt. „Carol” można wnioskować, iż taktyka postępowania PPN-u w omawianym zakresie polega na okresowej wymianie miejsc i osób zaangażowanych w powielanie. [...]
Karpiński Wojciech [...] utrzymuje ścisłe kontakty z czołowymi przedstawicielami PPN-u. [...]
Należy postawić tezę, że niżej wymienione osoby ze względu na utrzymywane kontakty oraz reprezentowane poglądy polityczne mogą być zaangażowane w działalność PPN-u: Zarański Jan [...], Strzelecki Jan [...], Holzer Jerzy [...], Bartoszewski Władysław [...], Paweł Hertz [...], Bieńkowski Władysław [...], Juzwenko Adolf [...], Rayzacher Maciej [...], Mazowiecki Tadeusz [...], Ajzner Jan [...], Lipski Jan Józef [...], Lipiński Edward [...], Geysztor [tak w oryginale] Aleksander [...], Andrzej Micewa-Micewski.
Warszawa, 23 stycznia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Kiedy zaczynaliśmy naszą działalność, zakładaliśmy, że będzie ona miała inne formy i zakres, niż to w istocie nastąpiło. Dlaczego? Od chwili wyłonienia się innych, jawnie działających ugrupowań, staraliśmy się przestrzegać dwu zasad: nie konkurować z nimi i nie dublować ich roboty. [...] Unikając tematów czysto doraźnych, pragnęliśmy ogłaszać opracowania o charakterze bardziej trwałym oraz stwarzające zespołową całość. Nie zawsze się to udawało. Spośród zamierzonych trzy zwłaszcza niezrealizowane projekty wspominamy z żalem: szkic dziejów PRL, tekst o młodzieży, której w Polsce zwanej Ludową odebrano na wiele lat samodzielność i która stała się tylko przedmiotem manipulacji, oraz tekst o gospodarce materiałem ludzkim, najbardziej katastrofalnym odcinku powojennej gospodarki zasobami narodowymi.
Pragniemy w przyszłości kierować się podobnymi co dotychczas zasadami: rozwijać myśl niepodległościową, nie zwalczać tych, którzy robią to w inny sposób, nie wyręczać tych, którzy mogą to robić sami. [...] Pragniemy nadal skupiać uwagę na najogólniejszych celach ideowo-politycznych Polaków i stosunkach Polski z innymi państwami i narodami. Będziemy też częściej niż dotychczas starać się formułować oceny zmieniającej się sytuacji w naszym kraju.
Warszawa, maj
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Po 13 grudnia wszystko potoczyło się inaczej. Ostrzeżony, bym nie wracał, bo moja rola w Polskim Porozumieniu Niepodległościowym została ujawniona przez jednego z przesłuchiwanych współpracowników, przyjąłem ponowioną (a wysuniętą już w 1978 roku) propozycję objęcia stanowiska dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.
Grudzień
[datowanie przybliżone]
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Natychmiast po zatrzymaniu rano 13 grudnia usiłowano mnie przesłuchiwać na Rakowieckiej w sprawie PPN-u. Z góry powiedziałem, że odmawiam odpowiedzi i na tym się właściwie skończyło. Skąd się orientowano? Chyba z podsłuchów.
Wydaje mi się, że na stałym podsłuchu był Najder. Niekoniecznie tylko podsłuch, obserwacja mieszkania też mogła prowadzić do takich wniosków, często się z nim spotykałem, on mi przekazywał teksty, ja jemu uwagi. Raczej rzadziej u mnie, częściej u niego. Fachowy konspirator powiedziałby, że to było zupełnie bez sensu.
Warszawa, 13 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Natychmiast po zatrzymaniu rano 13 grudnia usiłowano mnie przesłuchiwać na Rakowieckiej w sprawie PPN-u. Z góry powiedziałem, że odmawiam odpowiedzi i na tym się właściwie skończyło. Skąd się orientowano? Chyba z podsłuchów.
Wydaje mi się, że na stałym podsłuchu był Najder. Niekoniecznie tylko podsłuch, obserwacja mieszkania też mogła prowadzić do takich wniosków, często się z nim spotykałem, on mi przekazywał teksty, ja jemu uwagi. Raczej rzadziej u mnie, częściej u niego. Fachowy konspirator powiedziałby, że to było zupełnie bez sensu.
Warszawa, 13 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Przed chwilą usłyszałem Pana wystąpienie (na falach RWE) na temat Polskiego Porozumienia Niepodległościowego. Bardzo mnie to zainteresowało, gdyż wreszcie dowiedziałem się, do kogo można się zwrócić w sprawie PPN-u. Sprawa ta interesuje mnie bowiem od dawna w kontekście dyskutowanej na zebraniach Sieci Organizacji Zakładowych NSZZ „Solidarność” Wiodących Zakładów koncepcji utworzenia Polskiej Partii Pracy.
[...]
Sieć była (i myślę, że nadal będzie) wspaniałym, około 30–50-osobowym gremium opiniotwórczym, które nie tylko opracowywało, ale na bieżąco konsultowało i zatwierdzało swoje propozycje na zebraniach macierzystych Komisji Zakładowych NSZZ „Solidarność”. Delegaci zakładów przyjeżdżali na zebrania Sieci wyłącznie w jednym celu: aby po powrocie móc zaprezentować swoim załogom następne propozycje, które zdobędą uznanie.
[...]
Propozycje statutu i programu Polskiej Partii Pracy napisałem (po licznych dyskusjach i modyfikacjach), kierując się tym naturalnym „duchem” Sieci, dzięki czemu mogły one zyskać akceptację załóg dużych zakładów. [...] Teksty PPP są niewątpliwie bardzo jeszcze niedoskonałe. Brakuje im w szczególności ciągłości historycznej oraz logiczno-programowej spójności, względnie ogólnie – brakuje im wygładzeń i uzupełnień zrobionych ręką fachowca od historii myśli politycznej i od bieżącej polityki.
Obecnie [...] chciałbym nad tymi tekstami popracować, gdyż wierzę głęboko, że przyjdzie czas przedstawienia ich do dyskusji na kolejnym zebraniu Sieci. Dlatego bardzo Pana proszę o przesłanie mi kopii wszystkich tekstów PPN-u. [...] Ponadto, jeśliby tak się stało, że zainteresuje Pana głębiej sprawa opracowania propozycji programu dla przyszłej „sieciowej” partii politycznej w Polsce, to z radością podjąłbym dyskusję na ten temat.
Bruksela, 30 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Najder pochodzi z rodziny niemieckiej (ze strony ojca), która, jak sam twierdzi, „spolonizowała się dokumentnie w ciągu jednego pokolenia”. [...] Po raz pierwszy do swego niemieckiego pochodzenia nawiązał w pierwszym swoim wystąpieniu w audycji RWE. Być może chciał w ten sposób przypodobać się swoim monachijskim gospodarzom [...]. Nie jest jednak wykluczone, że wypowiedź Zdzisława Najdera ma sens znacznie głębszy. W jednym z biuletynów PPN-u poświęconych kwestii niemieckiej, którego autorami według wszelkiego prawdopodobieństwa byli Zdzisław Najder i Andrzej Kijowski, prezentowana jest teza, że podział Niemiec nie jest korzystny dla Polski [...].
Zdzisław Najder interesował się położeniem autochtonów na Opolszczyźnie. Świadomość niemieckiego pochodzenia mogła być tym czynnikiem, który w znacznym stopniu rzutował na całe dotychczasowe postępowanie Zdzisława Najdera. [...] Po nawiązaniu współpracy z wywiadem Stanów Zjednoczonych Najder zaprzestał jakiejkolwiek działalności opozycyjnej. [...] Sytuacja diametralnie zmieniła się w okresie narastania kryzysu społeczno-ekonomicznego w Polsce, czyli w połowie lat siedemdziesiątych. [...] Zdzisław Najder nie przyłącza się do żadnego z działających w kraju ugrupowań opozycyjnych. Tworzy własne pod nazwą Polskie Porozumienie Niepodległościowe. [...] Warto [...] zwrócić uwagę na następujące fakty w działalności samego ugrupowania i jego działalności wydawniczej, które bezspornie wskazują na to, że było to ugrupowanie bezpośrednio i ściśle sterowane przez komórkę obcego wywiadu zajmującą się prowadzeniem wojny psychologicznej:
PPN było ugrupowaniem personalnie związanym z osobą Zdzisława Najdera. [...] Każdy wyjazd Zdzisława Najdera za granicę powodował zaprzestanie działalności PPN-u. Brak w PPN-ie organu zapewniającego ciągłość działania dawał gwarancję zachowania kierunku ośrodka dyspozycyjnego, znajdującego się poza PPN-em. PPN stanowiło dla Najdera jednocześnie:
– przykrywkę (kamuflaż) jego działalności wywiadowczej; do tego celu służyły również inne zachowania się Najdera, np. głosił, że jest wielbicielem ideologii marszałka Piłsudskiego, w jego gabinecie pojawił się portret Marszałka itp.,
– źródło uzyskiwania wiadomości o sytuacji społeczno-ekonomicznej i nastrojach w społeczeństwie, zabezpieczające przed podejrzeniami informatorów, że w grę wchodzi działalność wywiadowcza,
– narzędzie sterowania pewnymi procesami społecznymi i wywoływania określonych nastrojów pożądanych dla ośrodka wywiadowczego kierującego działalnością dywersyjną.
Każde ze znanych ugrupowań opozycyjnych hołdowało jakiejś ideologii. Inaczej jest w przypadku PPN-u. [...] Gloryfikuje się wszystkie kierunki: Piłsudskiego, Dmowskiego, Witosa itp. Nie chodzi tu o żadną ideologię, lecz o stworzenie płaszczyzny działania dla wszystkich, którzy mogą stać się [...] przeciwnikami ustroju PRL. [...] PPN ma do spełnienia także inne zadania, np.: wyciszanie w imię wspólnej sprawy rozbieżności w innych ugrupowaniach opozycyjnych; przygotowanie gruntu do zrozumienia przez społeczeństwo polskie strategicznej koncepcji Stanów Zjednoczonych: połączenie Niemiec – rozkład ZSRR; badanie reakcji w tej kwestii. Znamienne jest, że po przesoleniu kwestii niemieckiej w jednym biuletynie PPN-u, co spotkało się z pewną opozycją, ukazał się następny biuletyn, w którym te same sprawy przedstawiono w formie bardziej strawnej.
Warszawa, 24 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
W Polsce montują mi proces o szpiegostwo (wyrok wydano od razu, kiedy ich doszła wieść o nominacji: od 25 lat w CIA). Do domu na wsi, opieczętowanego, coś tam podrzucili. Na Oboźnej robili bardzo szczegółową – i oczywiście bezskuteczną – rewizję. Z osób przesłuchiwanych (wszystkich dość odległych od głównej roboty PPN) nękano tylko te, które się dały wciągnąć w rozmowę. Teraz zresztą całą sprawę PPN-u widocznie porzucili.
Monachium, 30 września
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Samorządna Rzeczpospolita, której wizje nakreślili animatorzy programu „Solidarności”, bliska jest w swoich założeniach organizacji życia społecznego, politycznego i gospodarczego działaczom opozycji skupionym w PPN-ie. Nie kryli zresztą tego w swoich wypowiedziach publikowanych za granicą. Nadal uważali siebie za kompetentnych doradców i opiekunów „Solidarności”, czuwających nad właściwym rozwojem sytuacji. Nie pytali przy tym o zdanie szeregowych członków związku, którzy niejednokrotnie nie mieli zaufania do takiej opieki, negatywnie oceniali rolę doradców i ekspertów. [...]
„Pomoc” Najdera i jemu podobnych spowodowała zepchnięcie kierownictwa „Solidarności” na polityczne manowce, zniweczyła nadzieje ludzi pracy na możliwość zawarcia porozumienia narodowego, doprowadziła do niebezpieczeństwa konfrontacji, której wybuch zastopowało wprowadzenie stanu wojennego.
Warszawa, 20 listopada
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Oskarżony Najder od dłuższego czasu był obiektem zainteresowania Służby Bezpieczeństwa ze względu na bardzo częste kontakty z pracownikami ambasad USA i Wielkiej Brytanii w Warszawie, ale łączono to bardziej z faktem, iż był on szczególnie aktywnym działaczem nielegalnego ugrupowania, jakim było Polskie Porozumienie Niepodległościowe. Nieukrywane w zasadzie fakty kontaktów z pracownikami wspominanych ambasad i w zasadzie nietajony głębiej fakt kolportażu – w środowiskach inteligenckich, a wśród członków Związku Literatów Polskich w szczególności – ulotek PPN-u spowodowały, iż oskarżony Najder skutecznie odwrócił uwagę Służby Bezpieczeństwa od tego, że nawiązał współpracę ze służbami specjalnymi USA i przekazywał wiadomości interesujące te służby. Z uwagi na powszechnie znany fakt, iż Radio Wolna Europa jest organem podległym służbom specjalnym Stanów Zjednoczonych [...] oraz że wszyscy dotychczasowi dyrektorzy sekcji polskiej RWE byli kadrowymi pracownikami wywiadu amerykańskiego, spowodowało to wszczęcie śledztwa przeciwko Zdzisławowi Najderowi. [...]
Świadek Andrzej Kijowski [...] zeznał, że nie dopuszcza myśli, aby działalność Najdera w PPN-ie mogła być przykrywką innej działalności, np. wywiadowczej. [...] Zauważyć należy, że obaj wymienieni współdziałali w PPN-ie. Jak podkreślił sam świadek, mieli nawet zbieżne poglądy w kwestii niemieckiej (oczywiście nieliczące się z racjami i realiami polskimi). Dziwić się więc należy postawie świadka, gdyż doświadczenia historii, zwłaszcza najnowszej, uczą, że od podobnych wystąpień przeciwko Państwu, w jakich brał on udział – chociażby w ramach PPN – do zdrady Ojczyzny droga jest bardzo niedaleka. [...] Działanie z chęci zysku i szczególne społeczne niebezpieczeństwo czynu oskarżonego Najdera zadecydowały o wymierzeniu najwyższego wymiaru kary. [...] Sąd nie znalazł w sprawie żadnych okoliczności łagodzących.
Warszawa, 28 maja
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.
Pod koniec 1981 roku Z. Najder wyjechał na Zachód, gdzie objął funkcję dyrektora sekcji polskiej RWE. Od tego czasu nie odnotowano działalności PPN-u, w tym wydawania „Biuletynu”. W związku z powyższym zagrożenie nr kod 01008 należy wyrejestrować z systemu komputerowego Departamentu III, a sprawę O[peracyjnego] R[ozpracowania] krypt. „Program” złożyć w archiwum.
Warszawa, 30 grudnia
PPN. 1976–1981. Język niepodległości, wybór i oprac. Łukasz Bertram, Warszawa 2012.