Dnia 6.VII.56 r. w sklepie motoryzacyjnym przy ul. Południowej 2 nabyłem cewkę zapłonową do motocyklu, za którą zapłaciłem zł 60. Cewka ta okazała się niezdatna po założeniu do motocyklu.
Więc na II-gi dzień zgłosiłem się do sklepu, następnie do właściwej dyrekcji Miejskiego Handlu Detalicznego art. Użytku Kulturalnego przy ul. Piotrkowskiej 113, kt[óry], ten sklep podlega, kolejno odwiedzałem tam wszystkich kierowników oddziałów i w końcu dotarłem do dyrektora naczelnego tejże dyrekcj[i], wszyscy wyżej wymienione osoby włącznie z dyrektorem na czele zgodnie oświadczyli, że nie mogą dokonać wymiany sprzedaną przez nich złą cewkę, również zgodnie oświadczono mi że mogę złożyć na piśmie reklamację (bo mają takie zarządzenie odgórne) która zostanie przesłana do wytwórcy cewek, tam sprawdzą czy ja ich nie nabrałem a redakcja zdaje sobie chyba sprawę że tą drogą służbową „wg przepisu” otrzymam drugą cewkę w okresie zimowym lub w najlepszym wypadku – jesienią kiedy motocykl odstawi się do garażowania.
[...]
Nie rozumiem jednej rzeczy czy to aż tak trudno zrozumieć, że jeśli sprzedaje się komuś „świństwo” to właściciel, a w tym wypadku miejski handel tymi artykułami dokonuje wymiany, albo zwraca pieniądze, to chyba jest jasne jak słońce. Ja nabyłem cewkę w sklepie więc sklep odpowiada za sprzedany mi towar co to zwykłego śmiertelnika interesuje kto sknocił tę cewkę wytwórca czy sklep na skutek nie odpowiedniego przechowywania. Klijent powinien być z miejsca załatwiony uczciwie, a nie okradziony z ciężko zarobionych pieniędzy. A sklep jak nie chce sprowadzić aparatury i sprawdzić przy przyjmowaniu towaru z wytwórni, to niech sobie przyjmują kilku pracowników administracyjnych i niech sobie korespondują z wytwórcą. Ale na litość dlaczego klijenta robić wariata.
[...]
Jeżeli redakcja zechce umieścić w swoim tygodniku na ten temat kilka słów to prosiłbym o umieszczenie moje osobiste życzenia wszystkim miarodajnym czynnikom (którzy tak znakomicie dbają o to żeby zmniejszy chuligaństwo wśród społeczeństwa, wychodząc chyba ze słusznego stanowiska jak człowiek będzie zacharowany przy naprawie motocyklu, to nie będzie się mógł chuliganić, ale mają cierpieć ci którzy mają 18 lat „z hakiem” i już zdążyli się wyszumieć) z MHD i wytwórni, żeby mieli motocykle marki WFM i zaopatrywali się w podległych im sklepach czy korzystali ze swoich stacji naprawczych, tego życzę im z całego serca. Wątpliwe czy moje życzenia się spełnią, oni najlepiej znają wartość swojej własnej roboty, więc na wszelki wypadek zaopatrują się w zagraniczne wozy.
Łódź, 6 lipca
Adam Leszczyński, Sprawy do załatwienia, Listy do „Po Prostu” 1955–1957, Warszawa 2000.
Codziennie bądź to za jakimiś potrzebami, bądź to z nudów – wychodzę na miasto. [...]
Wiele, wiele tu rzeczy mi się nie podoba, i Dworzec z bezsensownymi hasłami „Niech żyje Zw.[iązek] Radziecki niezłomna rękojmia na całym świecie!” i „Ruch” na Stalina z numerami „Po prostu”, które tu leżą jeszcze w sobotę z poprzedniej niedzieli [...] i Poczta Główna, gdzie stać i 40 min. to nie tak dużo, i trawniki. O trawniki to osobny rozdział mógłby być do wielkiego dzieła. Z trawników babcie przygodne rwą naręcza trawy koszami, kozy zresztą same tu się pasą, młodzi grają w piłkę, ludzie zaś chodzą po całych trawnikach [...].
Nuda w przeciętną niedzielę, nuda w przeciętny dzień. Tu nie widać Partii, bo dawni partyjni działacze, dziś sekretarze i członkowie znów się modlą, znów odwiedzają gremialnie olbrzymie kościoły opolskie, które o wiele szybciej przebudowuje się niż kino „Odra”. [...]
Nie ma gdzie w zimie iść – kino wystarczy na dwa dni w tygodniu, teatr raz w miesiącu i wszystko, a potem plotki z żoną, rodzina, i książka, gazeta „Panorama”, „Przyjaciółka”, „Kobieta i Życie”, „Tygodnik Powszechny”, „Głos Katolicki” i modlitwa „Zmiłuj się Boże nad Opolem, nad naszym życiem...”
Rano i po południu – ruch w Opolu, rowery, rowery, rowery (jedzie koło za kołem – jak tu się mówi na rower) – wszyscy ciągną do pracy i potem z powrotem. Przejadą rowery, zaczyna się cisza, błogi sen. śpi miasto, ojcowie miasta, MO i mieszkańcy.
Opole, 8 sierpnia
Adam Leszczyński, Sprawy do załatwienia, Listy do „Po Prostu” 1955–1957, Warszawa 2000.
Tow. Redaktorze!
Z racji częstych wyjazdów służbowych mam okazję namacalnie przekonać się o tym, jakiej jakości są słono opłacane usługi PKP na rzecz podróżnych. Mam tu na myśli regularność biegu pociągów.
Przekonałem się, że tak zimą jak i latem trzeba sobie tak układać plan podróży, aby na ewentualne przesiadania mieć zawsze 1 ½ do 2 godz. rozkładowego czasu, jeśli chce się w przybliżeniu przewidzieć czas przyjazdu na miejsce. Mimo wielu głosów w prasie centralnej i prowincjonalnej na temat regularności ruchu, ta skandaliczna sytuacja nic się nie poprawia. Ostatnia moja podróż do Krakowa przepełnia miarę mojej cierpliwości [...].
[...]
Zamiast jechać 13 godz. i dwa razy przesiadać się, jechałem 23 godz. i 4 razy przesiadałem się, marnując dodatkowo 1 dzień. Na przebycie 547 km przy użyciu pociągów PKP potrzeba w Polsce w XX wieku 23 godz. Szybkość godna dyliżansu pana Pickiwcka.
Ponieważ jeżdżę na różnych kierunkach, więc na podstawie obserwacji mogę powiedzieć, że nie jestem pewien, czy w całej Polsce jest 20 pociągów jadących wg. rozkładu.
Pocóż w takim razie olbrzymim nakładem kosztów wydawać K[rajowy] R[ozkład] J[azdy] P[ociągów]? Może wystarczy napisać, że np. pociąg nr. X odjedzie z Poznania między godziną 21.20 a 23.59? Nie będzie wtedy niespodzianek, łudzenia się na terminowy przyjazd, opracowanie rozkładu będzie o wiele tańsze.
A może prostszym wyjściem byłoby zapewnienie warunków punktualnego kursowania pociągów?
Uważam, że powinna być podjęta przez prasę szeroka, intensywna kampania mająca na celu zmuszenie PKP aby pociągi kursowały wg KRJP a nie od przypadku do przypadku.
[...]
Myślę, że zamiast układania bzdurnych, idiotycznych nieraz przepisów kolejowych (np. „w przechowalniach bagażu ręcznego nie przyjmuje się na przechowanie broni nabitej”), odpowiednie czynniki powinny pomyśleć jak zapewnić regularny bieg pociągów oraz wygodę podróżnemu. O tym dotychczas nie pomyślano.
A propos wygody: wsiadłem kiedyś w Zbąszynku do wagonu I kl. i okazało się, że zamiast kanap są tam zwykłe drewniane ławki, a o klasie wagonu mówiły jedynie wymalowane cyfry. Kiedy przyszedł „rewizor” (tak to się na PKP nazywa!) na moje pytanie odpowiedział: „a gdzie jest napisane, że I kl. musi mieć miękkie siedzenia?” To już jest ze strony PKP cynizm w najgorszym wydaniu, i tu jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o wygodę podróżnych. Wszystkie przepisy zmierzają do maksymalnych zysków nic w zamian za to nie dając.
Tą sprawę należałoby także uregulować. Jeśli nie posiadamy dostatecznej ilości wagonów z kanapami, niechaj będą składy pociągów bez I kl, aby uchronić podróżnych przed zapłatą za wygody raczej iluzoryczne.
Pan Minister może nawet nie wie, że tak się dzieje, bo sam jeździ wytworną salonką. Widocznie pewna część ciała ma inną niż zwykli śmiertelnicy, wyzyskiwani po lichwiarsku przez PKP.
Gorzów Wielkopolski, 3 grudnia
Adam Leszczyński, Sprawy do załatwienia, Listy do „Po Prostu” 1955–1957, Warszawa 2000.
Po południu nadzwyczajne ogólne zebranie w Związku Literatów. Przewodniczył Andrzejewski, który bardzo taktownie nawoływał do spokoju i odpowiedzialności. W imieniu komisji zdawał sprawę z represji cenzury wobec czasopism i utworów literackich Ryszard Matuszewski. W dyskusji wyrażano protest przeciwko zamknięciu tygodnika „Po Prostu”. Uchwalono w tym względzie odpowiednią rezolucję, którą przesłać ma biuro do Komitetu Centralnego partii i do redakcji pism. Ponieważ nazajutrz ma się odbywać konferencja redaktorów pism z Gomułką, proszono Broszkiewicza, który ma uczestniczyć w tej konferencji, aby odczytał uchwałę protestującą przeciwko zamknięciu „Po Prostu”. Wybrano także delegację, która ma się udać do premiera i do Gomułki, aby przedstawić postulaty w związku z represjami cenzury. Uchwalono też odpowiednie materiały przesłać do Komisji Kultury i Sztuki w sejmie — za moim pośrednictwem.
Zebranie odbywało się w napiętej atmosferze, w czasie nowych manifestacji młodzieży na mieście.
Warszawa, 4 października
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, Warszawa 2010.
W galerii na Świętej Anny wystawa fotografii i dokumentów dotyczących wydarzeń z lat 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980. Głos z taśmy magnetofonowej opowiada o brutalnej milicji w 1970 roku. Na zdjęciach ulice Gdańska i Gdyni, grupy milicjantów, samochody pancerne, brama numer 2 do stoczni i ówczesny nowy rząd: młody Gierek, ludzie do dziś u władzy, jak Jagielski, no i, oczywiście – Jaruzelski.
Powrót do 1956 roku. Czołgi w Poznaniu. „Chcemy wolności. Chcemy chleba.” Odbitka tytułowej strony „Po prostu”. Wielkie zdjęcie powracającego Gomułki.
1968 – studenci kontra milicja. Antysemityzm. Uniwersytet Jagielloński.
1976 – Radom i Ursus.
1980 – historia dogania nas, my doganiamy historię.
Wpisy w złotej księdze:
Czy w „socjalizmie” jest sprawiedliwość? (Cudzysłów zwiedzającego).
Powinno się pokazywać tę wystawę wszędzie, aby prawda nie pochodziła wyłącznie z „Trybuny Ludu”.
[...]
Na ulicy kolejka dłuższa niż przed jakimkolwiek sklepem.
Kraków, 5 marca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.