Otwarcie zjazdu Związku Literatów, które odbyło się w Stowarzyszeniu Techników przy ulicy Czackiego, tam, gdzie trzy lata temu. Lecz ile się zmieniło od tego czasu! Ile upadło nadziei! Pojawienie się Słonimskiego, który otwierał zjazd, zostało przyjęte długotrwałymi oklaskami. Później lała się drętwa mowa z ust wicepremiera Jaroszewicza, później były wybory do różnych komisji, później sprawozdanie zarządu. Jako uzupełnienie do sprawozdania zabrał głos Maliniak, który rozwijał tezę uniezależnienia się związku od dotacji państwowych, co zostało z aplauzem przyjęte przez salę.
Drugie uzupełnienie do sprawozdania zarządu wygłosiła Anna Kowalska. Było to arcydzieło dowcipu i ciętej ironii pod adresem rządu. Chodziło o sprawy wydawnicze. W przemówieniu Anny Kowalskiej były takie oto dowcipne powiedzonka: „Każdy dobry rząd winien się starać o to, aby pomagać obywatelom, by byli uczciwi”. I drugie: „Jestem zwolenniczką świadomego macierzyństwa, ale nie w odniesieniu do literatury”. Przemówienie Anny Kowalskiej było często przerywane oklaskami. Liderzy partyjni byli, zdaje się, bardzo niezadowoleni.
Po południu trwający długie dwie godziny referat Żółkiewskiego, w którym główną tezą była obrona realizmu socjalistycznego.
Warszawa, 3 grudnia
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Przedwczoraj zakończył się w Warszawie Zjazd Literatów. Prezesem został Jarosław Iwaszkiewicz. Zastąpił krnąbrnego Słonimskiego. [...] Zjazd powitał wicepremier zajmujący się gospodarką, Piotr Jaroszewicz, co zapewne pisarze odebrali jako policzek. Powiedział, że nie zamierza dociekać, jakimi środkami pisarz osiąga to, że staje się ludziom bliski i potrzebny, że służy ich życiu i pracy, ich postępowej walce społecznej. Pisarze sami muszą wybierać tematy swych dzieł i... zaczął wyliczać tematy, które czekają na pióro pisarza, słowo poety, pasje satyryka. A więc przeżytki dnia wczorajszego – sobkostwo, cyniczne hasło „śmierć frajerom”, kradzież mienia społecznego, korupcja, łapownictwo, kołtuństwo, walka z gusłami i znachorami itd.
Warszawa, 5–7 grudnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Towarzysze! Wczoraj, kiedy mi powiedziano o tym, że zakład stanął, byłem z towarzyszem [premierem Piotrem] Jaroszewiczem bardzo zmartwiony tym faktem. A zmartwiony byłem z tego powodu, że w chwili, kiedy na nas nałożony został tak trudny obowiązek, obowiązek wyciągnięcia kraju z ogromnego zaniedbania, z sytuacji kryzysowej, że ten postój, on, stanowił i stanowi dla nas — rozumiecie — rzecz, no, niesłychanie trudną. Rzecz, która nam nie pomaga, która — jak to się mówi — zamiast nam, nas jakoś mobilizować i zamiast zmusić nas do szybszego działania w podejmowaniu decyzji zmierzających do poprawy sytuacji gospodarczej kraju, ta rzecz, ten postój — powiadam — w znacznym stopniu nam to wszystko utrudnił. [...]
Widzicie, sytuacja, jaka wytworzyła się i tutaj na stoczni, i w Szczecinie, i w wielu innych miastach naszego kraju, ona narastała na przestrzeni dłuższego okresu czasu. Ona narastała między innymi dlatego, że [...] złożyły się na to przyczyny i subiektywne, takie, które zależały od ludzi, i złożyły się również na to przyczyny obiektywne. [...]
Ja muszę powiedzieć, jaka jest sytuacja gospodarcza naszego kraju. Otóż, czy chcecie uwierzyć, czy nie chcecie uwierzyć, to już jest wasza sprawa, prosiłbym was, żebyście jednak uwierzyli... My nie mamy żadnych rezerw, które pozwoliłyby nam dokonać jakiegokolwiek manewru pozwalającego na szybszy wzrost stopy życiowej, od tego — powiedzmy — co się robi obecnie. Naprawdę nie, naprawdę nie mamy. Myśmy wjechali w uliczkę, w której nie można nawrócić tego pojazdu tak gwałtownie, jakby się chciało. Myśmy dali 8,4 miliardów złotych, a nie 7 [miliardów], jak się pierwotnie zakładało, na te wyrównania w związku z podwyżką cen. [...]
A, towarzysze, mnie chyba nie możecie posądzić o złą wolę. Ja jestem tak samo jak wy robotnikiem. Ja osiemnaście lat pracowałem na kopalni, na dole, i — wiecie — mnie nie trzeba uczyć rozumienia problemów klasy robotniczej. Moi wszyscy krewni pracują na kopalniach śląskich. Wszyscy! Ja nie mam — wiecie — krewnych ministrów czy innych tam, prawda. Wszyscy na kopalniach robią. [...]
Ja chcę wam powiedzieć, że kiedy nas zaproponowano na funkcje, które piastujemy — mnie i towarzysza Piotra Jaroszewicza — to, wierzcie, myśmy się bronili. [...] No — wyobraźcie sobie — gdybyśmy my, w okresie trudnym dla naszego kraju, odmówili... Stałaby się rzecz straszna! Kraj, towarzysze, spłynąłby krwią. Krwią by spłynął! On i tak spłynął krwią! I my, towarzysze, chylimy czoła przed tymi, którzy zginęli, ale równocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, co by się stało, gdybyśmy nie przyjęli tych funkcji, do których nas — towarzysze, powiem uczciwie — no, w pewnym sensie zmuszono. Co by się stało z naszym krajem? Jakie rezultaty byłyby tego wszystkiego? No, była jeszcze inna alternatywa. Można było nie przyjąć. I można było — powiedzmy — [...] nie przyjąć tych propozycji. I można było — powiedzmy — kontynuować to, co było — powiedzmy — robione. Tylko do czego by to wszystko doprowadziło? [...]
I, towarzysze, wy, czy chcecie, czy nie chcecie, wy pomagacie, pomagacie tym, którzy doprowadzili ten kraj do tego, czym on jest. Ja wam naprawdę uczciwie mówię, ja nie mam... Powiadam, jutro mogę odejść. Jutro mogę odejść. Ale zrozumcie, jaka jest sytuacja. Dlatego, jeśli towarzysze, wy naprawdę nam wierzycie — a my nie mamy powodów, żeby sądzić inaczej — to wy musicie nam zaufać. Wy musicie nam uwierzyć! Że my nie mamy — i jako Polacy, i jako komuniści! — innego celu w życiu, jak tylko ten, żeby lepiej służyć naszej ojczyźnie, lepiej służyć sprawie naszego narodu, lepiej służyć sprawie socjalizmu.
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
Szanowni towarzysze! Chciałbym wam podać kilka szczegółów, ale bardzo ważnych szczegółów, o których powinniście wiedzieć, dotyczących naszej sytuacji gospodarczej. [...]
Ja nie chcę robić z tego tajemnicy, ale myśmy musieli pożyczyć smalec, z Czechosłowacji. Bo gdybyśmy go nie pożyczyli, to byśmy musieli wywołać na rynku kryzys w zaopatrzeniu w smalec. Bo nie mamy dolarów, w rezerwie, aby ten smalec kupić. Myśmy dostali ze Związku Radzieckiego — ponad to, co nam dostarcza w planie na
71 rok — 12 tysięcy ton słodkiego oleju roślinnego. Dla produkcji margaryny. I gdybyśmy tego nie dostali, to by był kryzys zaopatrzenia kraju w margarynę. Bo znowu dolarów na kupno tych tłuszczów, niezbędnych do produkcji margaryny, my byśmy nie mieli. I nie kupilibyśmy.
Podobnie jest ze sprawą mięsa. Zamiarem poprzedniego kierownictwa było znaczne zmniejszenie spożycia mięsa w roku 71 — w stosunku do roku 70. Aby sprzedać ludności tyle mięsa, ileśmy sprzedali w roku 70, to znaczy w 71, my musimy kupić ponad 60 tysięcy ton mięsa. Za co? Robimy ogromny wysiłek eksportowy, dodatkowej produkcji eksportowej, aby pokryć ten wydatek.
Ale przecież nie na tym się kończy lista towarów, które musimy kupić, aby utrzymać zaopatrzenie rynku, w jakim takim stanie. Nie niżej niż w 70 roku. Jak wiecie, przecież, ograniczono zakup kakao. A kakao to nie jest produkt ludzi bogatych, spożywany przez ludzi bogatych. Bo każdy emeryt i każdy dziadek swojemu wnukowi chce kupić cukierka czy czekoladę. A tego by na rynku nie było. Bo już w ostatnich miesiącach roku 70 — jak wiecie zresztą — na tym odcinku były trudności. I tego towaru zabrakło. [...]
A teraz chciałbym powiedzieć o tym, że wy jesteście na zachodniej granicy naszego państwa. I cokolwiek robicie, cokolwiek robicie, wy musicie stale o tym pamiętać. Na was w szczególny sposób patrzy świat, Polska, patrzą nasi przyjaciele z trwogą. A nasi wrogowie z radością i zacierają ręce. Że właśnie na Ziemiach Odzyskanych, właśnie w Szczecinie, my mamy nieporozumienia i określone trudności. [...]
Nie wiem, czy wiecie o tym, jak wiele oni się rozpisują na ten temat, jak to jest im na rękę. I z tego wielkiego, narodowego i patriotycznego punktu widzenia, my mamy prawo zwrócić się do was o ocenę, czy my dalej możemy tak postępować. Jaki to ma wyraz? I jakie to przyniesie nam korzyści? (puknięcie w pulpit) Był u nas niedawno z wizytą, nie nasz przyjaciel, przywódca skrajnych, reakcyjnych sił w Niemieckiej Republice Federalnej — Barzel. Barzel, który pochodzi z Warmii [...]. I kiedy prowadził ze mną rozmowę, to parę razy wbijał mi w tej rozmowie szpilę o Szczecinie. Parę razy. Parę razy mi przypominał, że my mamy trudności na Ziemiach Odzyskanych. My musimy się, towarzysze, dogadać. [...]
I wreszcie, chcę wam powiedzieć jeszcze jedną sprawę. Nie chciałem jej podnosić, ale w tej sytuacji ostrej, napiętej, ja widzę to po tych wypowiedziach towarzyszy, niektórych zwischenrufach. Wy musicie o tym wiedzieć. W [...] 56 roku, kiedy do władzy dochodził towarzysz Gomułka, i jego ekipa, w partii, myśmy tylko w roku 57 i... do 60 włącznie — zaciągnęliśmy około 600 milionów dolarów amerykańskich kredytów na zakup żywności, zboża, tłuszczów, łoju dla produkcji mydła i innych towarów spożywczych, w tym i tytoniu, bawełny. Spłata tych kredytów przypadła właśnie na rok 70, a w szczególności najwyższe wzniesienie spłat kredytów jest w 71, 72, i później troszkę lekko spada. 600 milionów dolarów służyło wtedy tej polityce. A my dzisiaj musimy te pieniądze płacić (mówca uderza pięścią w pulpit) i nie możemy powiedzieć (uderza pięścią w pulpit), że my nie będziemy płacić! [...]
Nie możemy iść i kłaniać się w pas kapitalistom, żeby nam odroczyli spłaty. Bo i wy się na to nie zgodzicie, żeby wasz rząd (uderza pięścią w pulpit) szedł i kłaniał się rządowi Ameryki, aby mu sprolongował kredyty. To jest niemożliwe. Boby oni nas postawili na kolana. [...]
I wreszcie sprawa ostatnia. Nie miejcie do nas pretensji, jeśli rząd będzie prowadził zdecydowaną politykę, że na ulicach (mówca puka w pulpit) naszych miast musi być porządek. (oklaski) Nie miejcie do nas pretensji i podtrzymajcie nas, jeśli my się ostro zabierzemy za tych, którzy nie chcą, ani (puka w pulpit) uczyć się (puka w pulpit), ani pracować (puka w pulpit), a mają po dwadzieścia lat. (burzliwe oklaski)
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
14 lutego […] zostaliśmy poinformowani, że na godzinę 22:00 mamy wybrać delegację 50-osobową na salę konferencyjną. […] Przyszliśmy na umówioną godzinę. Czekaliśmy do 23.30. w końcu doczekaliśmy się. Na salę zaczęli wchodzić: dyrektor zakładu, sekretarz zakładowy, przewodniczący rady, delegacja komitetu łódzkiego oraz Szydlak i Jaroszewicz. […] na sali konferencyjnej było trzy tysiące osób. […] Gdy cała świta wchodziła do prezydium, wszyscy zaczęli śpiewać: „O cześć wam panowie, magnaci”. Po tej pieśni zaczęliśmy śpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Jaroszewicz czuł się nieswojo […]. Obiecał, ze wszystkie nasze postulaty będą rozpatrzone i zrealizowane. Zaczęła się dyskusja. […] Jedna kobieta po prostu powiedziała: „Panie Jaroszewicz, pana żona wpieprza chleb z szynką, a moje dzieci suchy chleb”.
Następnie Wojciech Lityński w imieniu całego zakładu odczytał wszystkie nasze postulaty.
Łódź, 14 lutego
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Obywatele radni! Stanowimy zespół ludzi, którzy reprezentują wszystkie grupy zawodowe i społeczne Warszawy, którego podstawowym zadaniem jest działać tak, by dobrze w naszym mieście realizowane były uchwały Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — kierowniczej siły naszego narodu, by w realizacji naszej socjalistycznej idei aktywnie uczestniczyli wszyscy obywatele naszego miasta. [...] Wyniki wyborów dowodzą powszechnego poparcia dla programu społeczno-gospodarczego rozwoju kraju, nakreślonego strategicznymi decyzjami VI Zjazdu PZPR, uchwałami władz naczelnych SD i ZSL, zapisanego w ustawach i w uchwałach Sejmu PRL. Masowy udział warszawiaków w wyborach jest wyrazem aprobaty dla socjalistycznej drogi rozwoju, na którą wkroczyliśmy 30 lat temu, która zapewnia Polsce bezpieczeństwo narodowe, nieprzerwany postępowy rozwój i godne miejsce w świecie. [...]
W dziele odbudowy i rozbudowy nowej Warszawy — stolicy socjalistycznej Polski poczesne miejsce zajmują myśl i twórcza praca partii. Rola Polskiej Partii Robotniczej w podejściu decyzji o utrzymaniu stołecznej funkcji Warszawy i odbudowie miasta, a następnie rola Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w wypracowywaniu koncepcji odbudowy i nadaniu stolicy socjalistycznego kształtu były i są ogromne. Również obecnie dynamiczny rozwój miasta dokonuje się w warunkach stworzonych przez Biuro Polityczne KC PZPR i Prezydium Rządu przy osobistym zainteresowaniu tow. Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza.
Warszawa, 13 grudnia
W 1973 roku na głowę statystycznego Polaka przypadało ok. 6,4 litra czystego alkoholu, a w roku 1952 — 3,01 litra. A więc w ciągu 20 lat spożycie alkoholu wzrosło przeszło dwukrotnie. Stale też zwiększa się udział wydatków na alkohol w ogólnej sumie wydatków ludności. Wskazuje to na niepokojące zjawisko polegające na tym, że w miarę wzrostu dochodów ludność ta wybiera alkohol zamiast innych użytecznych i podnoszących poziom życia artykułów.
Niepokojący jest też wyjątkowo wysoki udział spożycia wódki w całej ilości wypijanego alkoholu. Nie zmniejsza się on, lecz przeciwnie, w miarę upływu lat rośnie, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę sygnały dotyczące wzrostu bimbrownictwa oraz picia spirytusu denaturowego [...]
Głównego źródła opisanego wzrostu społecznego zagrożenia pijaństwem i alkoholizmem należy naszym zdaniem szukać w rozpowszechnieniu się obyczajów pijaństwa wśród młodzieży. Badacze mówią o parokrotnym wzroście przypadków pijaństwa notowanych wśród młodzieży szkół średnich, a nawet podstawowych. Potwierdzają to w pełni nasze obserwacje duszpasterskie [...].
Warszawa, 16 stycznia
Kościół w PRL: Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945-1989, red. P. Raina, Poznań 1994.
Program rozwoju Polski w latach 1976–1980, przedstawiony w Wytycznych na VII Zjazd, jest w sumie programem bardzo ambitnym i dynamicznym. Jest to jednocześnie program trudny, ale realny. Jego wykonanie stworzy bazę materialną dla realizacji wszystkich celów społeczno-gospodarczych, politycznych i kulturalnych naszego kraju w następnym pięcioleciu. Zrealizujemy go w pełni i z nawiązką, jeśli — jak powiedział towarzysz Edward Gierek — każdy z nas, działając dla ludzi, przez ludzi i wśród ludzi, będzie coraz więcej wymagać od siebie, jeśli wszyscy będziemy wytrwale podnosić jakość naszej pracy — w imię wyższej jakości warunków życia, w imię pomyślnej realizacji szczytnych celów budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego, dla dobra Polski i Polaków, dla nowych zwycięstw postępu, pokoju i socjalizmu.
Warszawa, 8-12 grudnia
Czynimy wszystko, aby niestrudzona i jakże niełatwa jeszcze praca kobiet polskich, tak ważna dla teraźniejszości i przyszłości naszego narodu, była właściwie oceniana i szanowana, aby tworzyć dla niej coraz bardziej sprzyjające warunki. Pragniemy również, aby pełna poświęcenia postawa kobiet polskich znalazła głębsze odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, w prasie, radiu i telewizji, w systemie nauczania, aby coraz powszechniej służyła jako piękny i sugestywny wzór wychowawczy, zwłaszcza wśród młodych pokoleń.
Warszawa, 8 marca
„Trybuna Ludu” nr 56, 8 marca 1976.
W dniu 21 marca 1976 r. odbyło się kolejne głosowanie na posłów do Sejmu, zwane wyborami, według trybu znanego we wszystkich krajach obozu socjalistycznego.
Akt I. W polskim wariancie formalnie listy kandydatów prezentuje tzw. Front Jedności Narodu, w którego skład wchodzi PZPR, ZSL i SD. Faktycznie posłów mianuje politbiuro. Głosowanie odbywa się na pięknie wydrukowane listy kandydatów. Cała ta farsa trwa trzy miesiące, kosztuje masę pieniędzy, jest jeszcze jedną okazją do podejmowania przez zakłady zobowiązań produkcyjnych czyli tzw. czynów, tym razem dla uczczenia wyborów. Wyniki wyborów zostają ogłoszone „urbi et orbi” jako wielkie zwycięstwo partii i Frontu Jedności Narodu.
Na I Sekretarza E. Gierka głosowało 99,99% wyborców. Prasa radziecka nazwała wybory w Polsce „wydarzeniem o wielkim znaczeniu politycznym”. Tym razem, złożony grypą, nie wziąłem udziału w tym historycznym akcie.
Akt II to pierwsze posiedzenie Sejmu i wybór najwyższych władz Państwa. W skład Prezydium Sejmu, nowej Rady Państwa i nowego Rządu weszły te same osoby. A więc przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, marszałek Sejmu Gucwa, premier Jaroszewicz. Oglądamy na pierwszych stronach gazet dobrze znane oblicza osób dożywotnio dzierżących czołowe stanowiska, wśród nich starzy stalinowcy Kruczek, Jaroszewicz, Stasiak, Piasecki, Werblan.
Oczywiście po staremu rządzić będzie politbiuro z I sekretarzem na czele, a konstytucyjne władze jak Sejm i Rząd będą wykonawcami dyrektyw politbiura, czy Komitetu Centralnego. O takich władzach, jak niezależne sądy, niezależna Najwyższa Izba Kontroli, nawet się nie wspomina. Po co wywoływać kapitalistyczne czy burżuazyjne widma. Partyjny proletariusz w rzeczywistości, jego dyktatorska partyjna biurokracja obchodzi się bez niezawisłych sądów i kontroli.
Warszawa, 21 marca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Podanie do publicznej wiadomości terminu i zasad reformy na kilka dni przed wejściem jej w życie stanowi wyraz zaufania do społeczeństwa, wiary w poczucie godności i dyscypliny obywatelskiej. Rząd jest głęboko przekonany, że ludność nie zawiedzie tego zaufania. [...]
Na drodze rozwoju Polski stanął niełatwy problem. Rozwiążemy go razem, w jedności, w nierozerwalnej więzi partii i rządu z całym narodem.
[...] Wierzę głęboko, że nam zaufacie, że nam z całego serca i wszystkich swych sił pomożecie. (Oklaski)
Warszawa, 24 czerwca
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 6, cz. 2: Lata 1956–1989, wybór tekstów źródłowych Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik, Romuald Turkowski, Pułtusk 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Był „Bal u Prezydenta”, czyli imieniny Jana Józefa Lipskiego. Na bal przybył kwiat Warszawy ― wybitni ludzie nauki, kultury i sztuki. [...] Wszyscy goście tuż przed spotkaniem dowiedzieli się z radia, że Sejm PRL na wniosek premiera Jaroszewicza uchwalił [...] podwyżkę cen żywności. Już z czyjejś głupoty, bo chyba nie dla dodatkowego rozdrażnienia ludzi, dodano do tego wiadomość, że od poniedziałku, czyli tak czy owak post factum, podwyżki te skonsultuje się ze społeczeństwem.
Chodziłem między gośćmi Jana Józefa i zadawałem dwa pytania ― 1. Czy zdaniem pytanej przeze mnie osoby dojdzie w tej sprawie do wybuchu społecznego protestu? 2. Czy jeżeli tak się stanie, to zgodzi się na podpisanie zbiorowego wystąpienia solidarnościowego? Zebrani na pierwsze pytanie odpowiedzieli nie, a na drugie ― tak.
Warszawa, 24 czerwca
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Tylko nieliczni ludzie, pozostający na marginesie wielkiej pracy naszego narodu, chociaż częstokroć sowicie korzystający z narodowego dorobku, tylko nasi nieprzejednani przeciwnicy oraz ludzie słabego ducha, mogli cieszyć się z naszych przejściowych niepowodzeń w rolnictwie i kłopotów w handlu zagranicznym, przepowiadając załamanie się polityki przyjętej na VI Zjeździe partii. Nie sprawdziły się ich nadzieje. […]
Na drodze rozwoju Polski stanął niełatwy problem. Rozwiążemy go razem, w jedności, w nierozerwalnej więzi partii i rządu z całym narodem.
Jak zawsze, tak i tym razem, partii i rządowi przyświeca dobrze pojęty interes klasy robotniczej, rolników, inteligencji, całego naszego narodu. Nie ma dla nas i nie może być innych celów. Niczego nie ukrywamy, zasięgamy opinii narodu, szczerze i otwarcie mówimy my o tym, co myślimy i co zamierzamy robić.
Warszawa, 24 czerwca
Zmiana cen detalicznych podstawowych artykułów spożywczych jest, oczywiście, sprawą bardzo trudną, dotyczy bowiem każdej rodziny, każdego obywatela. Proponując — mimo to — tę zmianę kierowaliśmy się nieodpartymi koniecznościami, a przede wszystkim niełatwą sytuacją, jaka istnieje od długiego czasu, w dziedzinie zaopatrzenia w mięso i jego przetwory. [...]
Opracowany przez rząd projekt rozwiązań przedstawiliśmy Sejmowi i całemu społeczeństwu jako propozycję, a nie ostateczną decyzję. Decyzję uzależniliśmy od przebiegu i wyników dyskusji, od stanowiska, jakie wobec tych problemów i wobec tego projektu zajmą ludzie pracy. W ciągu dnia dzisiejszego w większości zakładów pracy w całym kraju odbywały się konsultacje w tej sprawie.
Wśród przeważającej części ich uczestników motywy i intencje rządowego projektu znalazły zrozumienie. Równocześnie jednak zgłoszono wiele wniosków i uwag co do proponowanej zmiany struktury cen, do zakresu zmian, jak również do zasad podziału rekompensaty.
Złożono ogromnie dużo konkretnych propozycji zasługujących na bardzo wnikliwe rozpatrzenie.
W tej sytuacji rząd uważa za niezbędne ponowne przeanalizowanie całości sprawy. Wymaga to dłuższej, co najmniej kilkumiesięcznej pracy. W związku z tym i w imieniu Rady Ministrów i po zasięgnięciu opinii Prezydium CRZZ zwróciłem się do Prezydium Sejmu o wycofanie obecnie rządowego projektu.
Równocześnie Rada Ministrów zarządziła utrzymanie dotychczasowych cen detalicznych artykułów żywnościowych. [...]
Jestem pewien, że całe społeczeństwo, a przede wszystkim klasa robotnicza przyjmie tę decyzję, jako jeszcze jedno potwierdzenie demokratycznych zasad, którymi partia i rząd kieruje się w swej polityce społecznej.
Warszawa, 25 czerwca
Trybuna Ludu, nr 151/152, 26–27 czerwca 1976
Powiedziałem, że trzeba szybko znaleźć i wystawić telewizor. Dwóch ludzi z tłumu pobiegło, aby przenieść go z sali konferencyjnej Komitetu Fabrycznego na dach stołówki. Ponieważ gdzieś nie można było otworzyć okna, wybito szybę. [...] Zaczyna się „Dziennik Telewizyjny”, a pierwsza wiadomość była poświęcona pogarszającej się jakości obuwia z fabryki w Radomiu. Stałem i dygotałem. Byłem głodny, zmęczony fizycznie i psychicznie. [...] Kilka tysięcy osób czekało na informację o odwołaniu podwyżki, a w telewizji gadali o butach. Ludzie się wściekli, zaczęli rzucać kamieniami w telewizor.
Wreszcie Jaroszewicz przemówił. Wtedy dopiero zaczęła się rozróba. Zamiast się uspokoić i rozejść, ludzie zaczęli krzyczeć; były pogróżki i epitety. Nie było żadnych okrzyków o zwycięstwie, krzyczano: „Wy skurwysyny! Wy czerwone chuje! Ruska hołota!”.
Ursus, 25 czerwca
Czerwiec 1976. Spory i refleksje po 25 latach, red. Paweł Sasanka, Robert Spałek, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ceny mięsa i jego przetworów proponujemy podwyższyć w sposób zróżnicowany. Najbardziej wzrosłyby ceny najszlachetniejszych asortymentów mięsa i wędlin, takich jak szynka, baleron, polędwica, kabanosy, kiełbasy suche i schab, których niedobór przy obecnym poziomie cen jest największy. [...] Średnio więc ceny mięsa i jego przetworów wzrosną o 69 proc., o 30 proc. wzrosną ceny drobiu. [...] Proponujemy zwiększyć o ponad połowę ceny masła i wyższych gatunków serów tłustych. [...] Cenę cukru proponujemy [...] podnieść do 20 zł za 1 kg. Decyzja dotycząca cukru wymaga objęcia zmianami również cen tych artykułów, do których produkcji cukier jest używany [...].
Warszawa, 24 czerwca
„Życie Warszawy”, nr 150, 25 czerwca 1976.
Obywatele, rodacy!
Wczoraj przedłożyłem Sejmowi i społeczeństwu rządowy projekt zmiany poziomu u struktury cen detalicznych niektórych artykułów rolno-spożywczych oraz zasad rekompensaty dla ludności miast i wsi. [...] W ciągu dnia dzisiejszego w większości zakładów pracy w całym kraju odbywały się konsultacje w tej sprawie. Wśród przeważającej części ich uczestników motywy i intencje rządowego projektu znalazły zrozumienie. Równocześnie jednak zgłoszono wiele wniosków i uwag do proponowanej zmiany struktury cen, do zakresu zmian, jak również do zasad podziału rekompensaty. [...] W tej sytuacji rząd uważa za niezbędne ponowne przeanalizowanie całości sprawy. [...] Rada Ministrów zarządziła utrzymanie dotychczasowych cen artykułów żywnościowych. [...] Jestem pewien, że całe społeczeństwo, a przede wszystkim klasa robotnicza przyjmie tę decyzję jako jeszcze jedno potwierdzenie demokratycznych zasad, którymi partia i rząd kierują się w swej polityce społecznej.
Warszawa, 25 czerwca
„Życie Warszawy”, nr 151, 26-27 czerwca 1976.
Dziennik telewizyjny. Z początku nic nie zapowiada dramatu. Po normalnych scenkach z życia Polaków (pracują jak mrówki, a kraj rozwija się wspaniale), spiker informuje, że premier wygłosi oświadczenie. Na ekranie ukazuje się Jaroszewicz. Bardzo zmieniony. Odczytuje oświadczenie odwołujące przedstawiony projekt [podwyżki cen]: „Okazuje się, że zgłoszono bardzo wiele poprawek”. Faktyczny powód, jak się domyślam, jest inny. Nasze władze nie tak prędko odwołują coś, co postanowiły. Jeszcze tego samego dnia dowiaduję się, że w Radomiu spalono gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Warszawa, 25 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swoje głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. Mamy zaufanie do naszego ludowego Rządu, do towarzysza Piotra Jaroszewicza.
Wierzymy, że przyjęte rozwiązania będą sprawiedliwe, że tak jak cała polityka naszej Partii służyć będą dalszemu rozwojowi Polski, że zgodne będą z żywotnymi interesami wszystkich ludzi pracy. Możecie na nas zawsze liczyć, towarzyszu Gierek.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Spotykamy się, żeby zademonstrować, tak jak dotychczas to czyniliśmy, codzienną pracą nasze zdecydowane poparcie dla polityki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rządu PRL. Nigdy, w całych dotychczasowych losach narodu nie zrobiono tak wiele dla realizacji aspiracji i ambicji Polaków. Źródłem tych sukcesów jest praca narodu pod kierownictwem partii, jest słuszność i dalekowzroczność wytyczonego przez nią na VI i VII Zjeździe programu, jest przywództwo sprawowane przez Edwarda Gierka, jest wytrwała działalność KC, Biura Politycznego, Sejmu PRL i Rządu PRL pod kierownictwem Piotra Jaroszewicza. Tą drogą pragniemy iść, realizować zadania wytyczone przez partię pod Waszym kierownictwem, towarzyszu Gierek. Nikt nie jest w stanie zawrócić nas z obranego kierunku budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego.
Gorzów, 27 czerwca
„Gazeta Lubuska”, 28 czerwca 1976.
Pracująca Warszawa i województwo stołeczne gorąco popierają program partii i rządu. W poniedziałek [...] na stadionie Dziesięciolecia odbył się wielki wiec, na którym ludność stolicy i województwa manifestowała solidarność z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą i rządem PRL, z wytyczonym przez VII Zjazd programem dalszego rozwoju Polski i umocnienia jej pozycji w świecie. [...] Przemówienie, dające wyraz uczuciom wszystkich ludzi pracy, dla których najważniejszym dobrem jest dobro socjalistycznej ojczyzny, wyrażające poparcie, jakie stolica i województwo warszawskie udzielają partii, jej Komitetowi Centralnemu, Biuru Politycznemu, a także osobiście Edwardowi Gierkowi i Piotrowi Jaroszewiczowi — jest gorąco przyjmowane przez uczestników wiecu. Często przerywają je oklaski i spontaniczne okrzyki na cześć przywódców partii i rządu. [...] na trybunie staje młody mężczyzna. „Jestem Zenon Waś — mówi do mikrofonu. — Od 10 lat pracuję w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu [...]. Nasza załoga popiera pracę VII Zjazdu i jego uchwały. Budujemy ojczyznę pod kierownictwem partii, która nie zawiodła nas nigdy. Ufamy partii i I sekretarzowi Edwardowi Gierkowi, ufamy Piotrowi Jaroszewiczowi”.
Warszawa, 28 czerwca
„Życie Warszawy” nr 153, 29 czerwca 1976.
Odbyło się w Katowicach spotkanie Gierka i Jaroszewicza z aktywem Śląska. Przemawiał Gierek, zwracając się do zgromadzenia towarzyszy i całego narodu. [...] Po frenetycznych oklaskach zebrani odśpiewali hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”. Gierek odczytuje dłuższy referat, przerywany co chwilę oklaskami i skandowaniem nazwiska Gierek... Gierek... Ton referatu jest ostry i napastliwy, sporo w nim momentów patriotycznych. W pewnym momencie, ryk tłumu: „Gierek, Gierek”, przerywa mówca, krzycząc do mikrofonu: „Polska, Polska, Polska”, co tłum podchwytuje. Znów oklaski, prawie bez przerwy klaszcze Jaroszewicz. Sens całego referatu da się zamknąć w kilku sformułowaniach ogólnych:
— idziemy drogą jedynie słuszną, która odpowiada dążeniom i pragnieniom narodu;
— wspólnie wypracujemy rozwiązanie, które zyska poparcie wszystkich Polaków;
— najlepszą drogą do rozwiązania wszystkich problemów jest program VI i VII Zjazdu partii i z tej drogi nigdy nie zejdziemy.
Katowice, 2 lipca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
5. Jeśli doszło do demonstracji i aktów protestu ze strony robotników, to nie można za to wyłącznie ich obwiniać. Nie bez winy są także władze administracyjne. Należy zrozumieć ludzi zaskoczonych tak wysoką i niespotykaną podwyżką cen artykułów żywnościowych. Poczuli się oni nagle zagrożeni w swoim bycie. [...]
Grożenie wysoką karą więzienia ludziom korzystającym z zagwarantowanego na całym świecie prawa protestu dla poprawy, względnie dla niedopuszczenia do pogorszenia warunków bytowych dla swoich rodzin, wydaje się błędem politycznym mogącym pociągnąć za sobą nie tylko nową falę niezadowolenia i oburzenia, ale i trudne do przewidzenia następstwa dla spokoju i bezpieczeństwa Kraju.
Dowiadujemy się także, że w różnych zakładach zwolniono z pracy dyscyplinarnie wielu pracowników. Zwolnionym proponuje się nową umowę o pracę — niekiedy poza miejscem dotychczasowej pracy (zamieszkania) i na dużo gorszych warunkach. Jest to stanowczo niesprawiedliwe. [...]
7. Dla zabezpieczenia pokoju wewnętrznego w obecnej trudnej chwili należałoby zaniechać represji karnych, wstrzymać zwolnienia z pracy robotników i przywrócić do pracy zwolnionych. Nie można sztucznie stwarzać wrażenia, że autorami zajść były tylko elementy aspołeczne i źle wychowana młodzież. Takie naświetlenie tła wydarzeń godzi wyraźnie w autorytet władzy i szkoły, narusza godność człowieka walczącego o swoje podstawowe prawa.
Warszawa, 16 lipca
Władysław Siła-Nowicki, Wspomnienia i dokumenty, oprac. Maria Nowicka-Maruszczyk, t. II, Wrocław 2002.
Odbywają się doroczne ogólnokrajowe dożynki w Płocku według przyjętego od kilkunastu lat ceremoniału.
Przemawia niefortunny premier Jaroszewicz. Nabrał już nieco werwy po nieudanej imprezie uregulowania cen i płac.
Na stadionie młodzież Płocka skanduje zgranym chórem: „Partia–Gierek–Polska”. A więc najpierw Partia i Gierek, a w dalszej kolejności Polska. Premier powtarza oklepane komunały o nieurodzaju, o coraz większym wkładzie państwa w rolnictwo. Za jego plecami trzech dobrze odkarmionych i ubranych dostojników (może to gospodarze lub sekretarze władz wojewódzkich) zaśmiewa się w świetle kamery telewizyjnej.
Czyżby treść przemówienia premiera nastrajała ich tak frywolnie? Znów posypały się ordery i odznaczenia dla wyróżniających się rolników i nie-rolników. [...]
Dostojny gospodarz dożynek Gierek, przyjmując bochen chleba w imieniu najwyższych władz PRL, składa rolnikom podziękowanie. Powiada, że jak zawsze — będziemy się starać dzielić naszym wspólnym dorobkiem w sposób sprawiedliwy, tak by go starczyło dla wszystkich Polaków.
W tym miejscu należałoby zgodnie z prawdą dodać, że obecnie przede wszystkim góra partyjna, następnie szeregowi członkowie partii otrzymują największe pajdy z tego bochenka, bez względu na ich osobisty wkład w wytworzenie narodowego bochenka — symbolu.
12 września
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
11 bm. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, a wraz z nim prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz wzięli udział w uroczystości oddania do użytku tej ważnej arterii [...] Dzięki przedterminowemu oddaniu do użytku częstochowskiej trasy średnicowej oraz drogi Piotrków Tryb.-Częstochowa największa z dotychczasowych inwestycji drogowych w naszym kraju — szybka i bezpieczna trasa Warszawa-Katowice, przekazana została do ruchu. [...]
Budowa trwała trzy i pół roku. W taki sposób — poczynając od przygotowania projektów i dokumentacji, poprzez prowadzenie badań, a kończąc na organizacji robót i tempie wykonania — jeszcze w Polsce drogi nie budowano. [...] Trasa od dziś nosić będzie imię „Trasa Czynu Żołnierskiego”. [...] Gratulacje i życzenia budowniczym cywilnym i w żołnierskich mundurach przekazał premier Piotr Jaroszewicz. „Budowa tej trasy – powiedział m.in. – jest symbolem jedności pracy dla Ojczyzny robotników, społeczeństwa i wojska”.
11 października
„Życie Warszawy” Nr 243, 12 października 1976.
Należy pamiętać, że odtwarzamy się jako Naród w większości poprzez rodziny biedne, gorzej odżywiane, gorzej mieszkające, a więc mające gorsze warunki zdrowotne, a także często trudniejsze warunki kulturalno-wychowawcze. Dzieje się tak zarówno dlatego, że ogólne warunki życia na wsi są trudniejsze, jak i dlatego, że również w mieście więcej dzieci mają zwykle rodziny o niższym poziomie wykształcenia i gorszych warunkach materialnych. Najlepiej sytuowane grupy społeczne: inteligencja, technicy i wysoko wykwalifikowani robotnicy mają najczęściej jedno dziecko, rzadziej dwoje dzieci, a około 1/3 małżeństw w tych środowiskach w ogóle dzieci nie ma.
Zaledwie 35% nowożeńców rozpoczyna swoje życie małżeńskie w samodzielnym mieszkaniu. 2/3 młodych małżeństw musi mieszkać u rodziców lub w coraz droższych pokojach podnajętych. Deficyt mieszkań sięga dziś około 1 miliona.
Warszawa, 21 stycznia
Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945–1989, t. 3: Lata 1975–89, [zebrał i oprac.] Peter Raina, Poznań 1994, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Od kilku dni straszliwe święto narodowe, takie [...] przyczepienie się, przypięcie do wielkiego poety [Jarosława Iwaszkiewicza], który dlatego być może jest tym, kim jest, że się wypiął na ten czas teraźniejszy. [...] A wczoraj pokazywano w telewizji ogromną kolację w Stawisku (?), gdzie jubilat siedział między Jaroszewiczem a Jabłońskim, a z przeciwka przemawiał Gierek („pan Edward”), a dookoła kilkadziesiąt czy kilkaset twarzy konsumentów (zarówno jadła jak i kultury), chyba biuro polityczne poszerzone o aktyw.
„Pan Edward” przeczytał kilka zdań życzeń dla jubilata, które [...] jubilat wysłuchał z uśmiechniętym napięciem, a inni z grobowymi minami, po czym („pan Edward”) mówił o wspaniałym narodzie budującym wspaniały ustrój, ale widać nie wszędzie dorasta, bo trzeba mu pomóc kulturalnie — takie właśnie zadanie wkłada na barki sędziwego jubilata. „Pan Jarosław” [..] odpowiedział spontanicznie, że owszem zaszczycony zadaniem, ale on już nie może, jest za stary [...], choć oczywiście nie domawia, w ciągu tych pięciu lat, które mu pan Edward wyznaczył, spróbuje się przyczynić (innymi słowy) do podniesienia poziomu swojego wspaniałego narodu. Taki był sens obydwu przemówień, których chyba nie będzie w prasie, bo nie były napisane.
Właściwie należałoby się cieszyć, że właśnie pan Jarosław, z pewnością największy, jeżeli nie jedyny, jest targany na pomnik. Gorsze są jak zwykle metody — jak on to wytrzymuje?
I ten okrutny paradoks socjalistycznego snobizmu — nie Broniewski, Putrament ani żaden z tych, którzy swoimi dziełami obwiesili ten ustrój jak choinkę, ale właśnie ten pisarz, chyba najbardziej niezależny, mimo oficjalnej lojalności, który słowa „socjalizm” unikał jak przysłowiowy diabeł święconej wody.
Warszawa, 20 lutego
Maria Czanerle, Dzienniki 1968–1983 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 17340.
Moje dziecko po raz pierwszy szło w pochodzie pierwszomajowym. 4 godziny wyczekiwania przy ulicy E. Plater i nareszcie upragniona trybuna, a na niej najwyższe władze państwowe. Przechodziliśmy obok trybuny w szeregach LOT-u — bardzo wolno. O dziwo, tow. Gierek rzucił we mnie tulipanem, a Premier Jaroszewicz pięknym goździkiem. Oba kwiaty złapałam. Stoją w butelce, bo nie mam dzbanka.
Warszawa, 1 maja
Maria Reiss-Suchanek, Dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Kolejna katastrofa górnicza. Tym razem w kopalni „Silesia”. Pierwszą wiadomość podano już w wieczornym „Dzienniku Telewizyjnym” i tym razem wysunięto ją na czoło. Na miejscu wypadku pojawili się Gierek i Jaroszewicz. Kamera telewizyjna pokazała ich zatroskane oblicza. Zobaczymy, jak w następnych dniach nasi spece od propagandy będą rozgrywać ten wypadek.
Jest oczywiste, że coraz częstsze wypadki w górnictwie są w jakimś stopniu wynikiem wyśrubowanych norm wydobycia w kopalniach. Fedrować za wszelką cenę, oto dyrektywa szefów gospodarki i [Zdzisława] Grudnia, który w ten sposób zyskuje argument, że „klasa robotnicza Śląska kroczy w awangardzie”.
Warszawa, 31 października
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
11 lutego rozpoczął się VIII Zjazd PZPR. Głównym bohaterem był oczywiście Gierek. Tego dnia często musiałem podnosić się z krzesła i oklaskiwać naszego ukochanego przywódcę. Początkowo nie zanosiło się na jakieś szczególne sensacje. Istniała opinia, że Gierek i jego koledzy zechcą odprawić to nabożeństwo, unikając jakichkolwiek zgrzytów i starć. Przekonanie brało się ze znajomości charakteru Gierka, który nie przepada za sytuacjami konfliktowymi. We wtorek przed południem wszystko zaczęło się zmieniać. Po nudnym wystąpieniu Grudnia głos zabrało kilku mówców. W niektórych przemówieniach można już było doszukać się śladów ataku na rząd (notabene wszystkie hołdy na cześć Gierka odbywały się w kompletnym oderwaniu od nazwiska Jaroszewicza, a przecież były to papużki nierozłączki), ale kropkę nad „i” postawił Bluziński z Bielska-Białej. Nie wymieniając Jaroszewicza z nazwiska, atakował jego politykę na każdym odcinku, ciągle przypominając, że przemawia w imieniu klasy robotniczej.
Warszawa, 18 lutego
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Odbył się Zjazd Partii. Ósmy tym razem. Był odmienny od poprzednich, w części przynajmniej. Nie obyło się bez znamiennych ceremonii wstawania i oklasków na cześć Gierka i przyjaźni polsko-radzieckiej. Swoisty obrzęd religijny, tyle, że pod świeckimi hasłami.
Inność polegała na tym, że telewizja kapnęła dość krytycznymi wypowiedziami delegatów o administracji państwowej. Najostrzejszym głosem była wypowiedź prof. J. Pajestki wygłoszona w środę 13 lutego. Był to atak wprost na Radę Ministrów. Dla nas był to znak, że źle jest z Jaroszewiczem. I rzeczywiście, po raz pierwszy na zjeździe głosu nie zabrał premier. Nie wybrano go też do Biura Politycznego.
Będonin, woj. gdańskie, 20 lutego
Sierpień ‘80 w optyce mieszkańców wsi i małych miast, Gdańsk 1990.
My, przedstawiciele ludzi pracy ziemi radomskiej zebrani na dzisiejszym spotkaniu, dołączamy swój głos do milionów Polaków wyrażających pełne poparcie dla polityki wytyczonej na VI i VII Zjeździe.
Pamiętając o bolesnych zajściach w dniu 25.06, surowo potępiając sprawców ulicznych ekscesów, zapewniamy Was, Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, że ogromna większość mieszkańców naszego miasta to uczciwi, rzetelni Polacy, którzy wyciągnęli właściwe wnioski z chwili słabości i nigdy w przyszłości nie dopuszczą do powtórzenia się podobnych sytuacji. Nawiązując do chlubnych robotniczych tradycji Radomia, odbudujemy dobre imię miasta własną, codzienną, wydajną pracą na każdym stanowisku. W ten sposób udowodnimy pełne poparcie dla programu partii, nacechowanego troską o interesy kraju i dobro każdej polskiej rodziny. [...]
Mamy ambicje i zarazem obowiązek wnosić coraz większy wkład w rozwój socjalistycznej ojczyzny.
Radom, 29 lipca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.