Ostatnich 21 uzbrojonych żołnierzy rosyjskich opuściło dziś Polskę. O 5.30 z Dworca Wschodniego po raz ostatni ruszył w kierunku granicy wschodniej kursowy pociąg Legnica–Brześć–Moskwa. Odjechało nim pięciu generałów, 12 oficerów oraz czterech szeregowców, w tym dwie kobiety – telefonistki, wszyscy z tzw. grupy operacyjnej b. Północnej Grupy Wojsk Rosyjskich.
Wczoraj na dziedzińcu Belwederu prezydent Lech Wałęsa żegnając wyjeżdżającą grupę, powiedział, że dokładnie w 54. rocznicę napaści Armii Czerwonej na Polskę, kiedy „zadano nam cios w plecy”, „dopełniła się miara sprawiedliwości dziejowej”.
Prezydent przypomniał, że koniec II wojny światowej nie oznaczał dla Polski zwycięstwa, bo została w Jałcie oddana w ręce Stalina. Jednak w końcu „klęskę poniósł system przemocy, fałszu i bezprawia”, a Polska uzyskała ostateczne potwierdzenie swej suwerenności.
Każdemu z wyjeżdżających Wałęsa uścisnął rękę, życząc powodzenia i szczęścia.
To samo zrobił wieczorem w ambasadzie rosyjskiej minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz, który nie został zaproszony na ceremonię w Belwederze. Żegnając jedną z wojskowych telefonistek, powiedział: „U nas wielu będzie się smuciło, że pani wyjeżdza, ale w Rosji wielu więcej ucieszy się”.
Właśnie ta 28-letnia Irena z Nowosybirska, która była w Legnicy trzy i pół roku jako żołnierz kontraktowy, powiedziała nam, że „kawałek serca pozostawia w Polsce”. – Ale krajowi, nie żadnemu mężczyźnie – dodała szybko.
Szeregowcowi Igorowi z Moskwy Polska będzie się kojarzyć z mundurem. – Na szczęście zaraz po powrocie do domu wychodzę do cywila – powiedział.
Warszawa, 18 września
„Gazeta Wyborcza”, nr 219 z 18 września 1993.