Wiec [pierwszomajowy] miał się odbyć na obszernym błoniu [...]. Wejście na plac zagradzała zwarta masa ludzi, którzy posuwali się krok za krokiem, niosąc niezliczone sztandary ze swastykami i transparenty z napisami na cześć Führera. Grały orkiestry, wznoszono okrzyki, a gdańscy policjanci, wspierani przez umundurowanych hitlerowców, torowali drogę przybywającym na plac oddziałom. [...]
Na pole wjechał czarny otwarty mercedes i zatrzymał się przed mównicą. Powitany ogłuszającym: „Heil!” – wysiadł z samochodu Albert Forster [przywódca gdańskiego NSDAP]. Towarzyszyli mu dwaj rośli adiutanci. Las rąk wyrzuconych w górę – Hitlergruss dla Gauleitera – osaczył mnie w jednej chwili ze wszystkich stron, podczas gdy ja stałem nieruchomo z głową pochyloną, trzymając ręce opuszczone wzdłuż tułowia i ściągając na siebie zgorszone, a nawet zdecydowanie wrogie spojrzenia otaczających mnie uczestników manifestacji. 80 minut przemawiał Forster na owym wiecu, a każda minuta jego wystąpienia kosztowała mnie niemało trudu, aby przetrwać i nie popełnić jakiegoś głupstwa. Forster bowiem wzywał otwarcie do antypolskiej rewolty.
Gdańsk, 1 maja
Leopold Marschak, Byłem przy tym. Wspomnienia 1914–1939, Warszawa 1976.