W przeciągu ubiegłego roku napisałam [...] teksty o tematyce, którą można określić jako polityczną. [...] w momencie ostrego napięcia politycznego zaistniała sytuacja, w której ulotka stała się jedynym sposobem wypowiedzi. Dyskusja, o którą wołali studenci, nie doszła do skutku, zamiast argumentów stosowano represje. [...] jestem przekonana, że masowy ruch protestu młodzieży stanowił zjawisko z punktu widzenia społecznego pozytywne i napawające optymizmem; świadczył o istnieniu autentycznego i powszechnego zaangażowania obywatelskiego. Fakt, że ów spontaniczny ruch spotkał się nie ze zrozumieniem, lecz z represjami — czy to z przemocą fizyczną, jaką była akcja milicyjna w dniu 8 marca i następnych, czy to z późniejszymi aresztowaniami i sankcjami dyscyplinarnymi — dowodzi jedynie, że jakieś mechanizmy w naszej organizacji społecznej są nie dość elastyczne, by młode pokolenie mogło w ich ramach dążyć do urzeczywistnienia swoich ideałów.
6 maja
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[...] nie wiem znowu, czy metody [stosowane w śledztwie] były prawidłowe czy nieprawidłowe, wiem, że były najogólniej rzecz biorąc nieprzyjemne. Ja myślę tutaj i o krzyku, i o próbach wywierania presji przez groźby, rozmaitego zresztą rodzaju [...], że jeżeli nie udzielę bardzo szczegółowych informacji o wszystkich osobach, które przychodziły do mnie do domu, to będzie przesłuchiwana na tę okoliczność moja rodzina, w szczególności moja wówczas 87-letnia, obecnie nieżyjąca już babka, przy czym to stwierdzenie opatrywano takim komentarzem: „Pani wie, osoby starsze na ogół bywają chore na serce, pani rozumie, że przesłuchanie jest wielkim przeżyciem, to może się skończyć tragicznie”.
[...] bardzo często zdarzały się sytuacje takie, w których niesłychanie gruntownie zajmowano się moim życiem osobistym, niemającym zresztą nic wspólnego ze sprawą. Stosowano na bardzo dużą skalę blef, który być może jest metodą śledczą najzupełniej prawidłową, ale w momencie, kiedy ktoś jest odizolowany od wszelkich innych źródeł informacji i jedynym jego źródłem informacji są osoby, z którymi się styka na codziennych przesłuchaniach, to jest rzecz bardzo irytująca.
13 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Pragnę zwrócić uwagę Sądowi na fakt nienegowania przez oskarżoną [Małgorzatę Szpakowską], iż trudniła się ona w szerokim zakresie pomnażaniem owych tekstów, które następnie były przez nią i innych kolportowane. Oskarżona przed Sądem próbowała dociec, czy czyniła to na kolejnych czterech czy na pięciu maszynach do pisania, czy w mieszkaniu własnym, [Krzysztofa] Szymborskiego, [Marka] Tabina czy też wreszcie w przypadkowym wolnym mieszkaniu czasowo opuszczonym przez mieszkańców. Fakty te dobitnie charakteryzują napięcie woli wszechstronnego działania oskarżonej [...], czynną postawę po stronie opozycji, wykraczając pod względem czasu daleko poza chwile zemocjonowania w okresie tak zwanych wypadków marcowych.
W świetle powyższego nie wydaje się, aby oskarżona była bliska prawdy mówiąc przed Sądem, iż miała zwyczaj pisania dla siebie swoich myśli i poglądów jako twórczego wkładu do pracy naukowej jako doktorantki przy katedrze filozofii.
19 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
A więc już święta, męczące jak każde święta. […]
[…] Końcowym akordem moich „towarzyskości” ostatniego tygodnia była wizyta u Michnika, gdzie zeszli się owi „komandosi” z Marca 1968: Barbara Toruńczyk, Seweryn Blumsztajn, Małgorzata Szpakowska i inni […]. Przyjemna ta młodzież (siedzieli w ciupie po półtora roku), wszystko wiedzą, umieją, rozumieją — może tylko za wielki cień sprawy żydowskiej nad tym wszystkim — kiedyś, przed wojną, nic to nie szkodziło, dziś zalatuje trupami. […]
[…] Ta młodzież „marcowa” to ostatnie drożdże, jakie znam — ostatnia grupa fermentująca, inteligentna.
Warszawa, 21 kwietnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.