Takiego nabożeństwa Krzemieniec chyba nie widział. Przed kościołem stały setki ludzi, a po mszy przybywały coraz to nowe tłumy, by się modlić.
Starcy, kobiety, dzieci, panowie i biedni chłopi modlili się za Polskę, za zwycięstwo oręża polskiego i o deszcz. Susza trwająca od wielu tygodni ułatwiała szybkie posuwanie się zmotoryzowanej armii niemieckiej. Podobno księża w całym kraju modlili się więc do Pana Niebios, aby zesłał deszcz, podniósł poziom rzek i uczynił drogi nieprzejezdnymi.
Krzemieniec, 11 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
Około 10.00 rano udałem się w kierunku miejsca pobytu włoskiego ambasadora. Czułem potrzebę przedyskutowania z baronem Valentino nowej sytuacji, po nagłym i niezwykłym wyjeździe ambasadora sowieckiego. [...] Zbliżałem się do rynku, kiedy nagle moją uwagę zwrócił wyraźny warkot silników samolotowych. Pomyślałem, że nisko lecące nad rynkiem maszyny to na pewno polskie samoloty broniące Krzemieńca. W następnej chwili kilka mocnych wybuchów wstrząsnęło powietrzem. Widziałem, jak wielkie czarne potwory zrzucone z samolotów spadały na plac, gdzie obok siebie stały stłoczone chłopskie furmanki. Po pierwszych wybuchach usłyszałem następne, ale — sądząc po odgłosach — pochodziły one już od bomb zrzuconych dalej. [...]
Nalot zupełnie zaskoczył Krzemieniec. Wyglądało na to, iż nikt nie przypuszczał, że maszyny niemieckie znajdą się w bezpośredniej bliskości granicy sowieckiej. [...] Nikt też nie potrafił powiedzieć, ile bomb spadło na miasto. Najwięcej zrzucono na rynek i okoliczne domy. Kilka bomb zapalających musiało spaść na pobliskie lasy, bo co i raz było widać tam nagle wybuchające pożary. Pierwsze wieści mówiły o ponad 50 zabitych i 150 rannych, z których część w ciągu dnia zmarła. W stosunku do liczby mieszkańców była to uderzająco duża strata, wśród ofiar znalazły się też osoby, które przyjechały na targ z okolicy.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
Widok zbombardowanego rynku był straszny. Wśród zawalonych domów widać było zniszczone wozy, końskie trupy, zwłoki ludzkie i lamentujących rannych. [...] W czasie I wojny światowej widziałem wielu rozerwanych na strzępy ludzi, ale to byli żołnierze, mężczyźni. Obecna wojna zbierała swoje ofiary wśród ludności cywilnej, kobiet i dzieci. [...] Nigdy nie zapomnę widoku biegnącej z rozpaczliwym krzykiem kobiety, która na rękach trzymała dziecko z urwaną głową.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
Wśród dyplomatów bombardowanie wywołało wielkie oburzenie. Nie można go było wytłumaczyć względami wojskowymi. [...] Powszechna była opinia, że ten atak lotniczy skierowany był przeciwko korpusowi dyplomatycznemu. Podjęto decyzję, by spotkać się w celu przyjęcia jednolitego stanowiska. [...]
Narada, która odbyła się na schodach teatru letniego, była bardzo burzliwa. Nuncjusz [Filippo Cortesi] zaproponował ogłoszenie protestu korpusu, który ambasador turecki [Damal Husnu Taray] pragnął uzupełnić oświadczeniem potępiającym. [...] Ambasador włoski oświadczył, że nie zgadza się z propozycją nuncjusza, ambasador hiszpański poparł Włocha. Wtedy zawyły syreny i wszyscy szukaliśmy schronienia w pobliskich rowach strzeleckich. Po kwadransie ponownie zajęliśmy swoje miejsca. Biorąc pod uwagę sprzeciw ambasadora włoskiego i wstrzymanie się od głosu niektórych z obecnych, zaproponowano, by zamiast protestu, korpus dyplomatyczny wydał wspólne oświadczenie, ograniczające się tylko do podania faktów. Baron Valentino jednak i tego nie chciał zaakceptować. [...] Znowu odezwały się syreny i dyplomaci ponownie w rowach strzeleckich musieli przeczekać zagrożenie z powietrza. W tym czasie część szefów misji uczestniczących w spotkaniu odeszła i już nie można było kontynuować narady. Jeszcze przez jakiś czas skupieni w gromadce rozmawialiśmy, a ambasador włoski usiłował przekonać resztę, by nie informować prasy o przebiegu spotkania. Jednak z powodu czyjeś niedyskrecji to nastąpiło.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
W całym powiecie krzemienieckim po wsiach wyrżnięto już prawie wszystkich Polaków, a ci, co zdołali ujść ukraińskich noży lub kuli, schronili się do Krzemieńca i Wiśniowca, bo jeszcze w tych dwóch miejscowościach stoją załogi niemieckie. [...]
Mordowanie Polaków zaczęło się jeszcze w listopadzie ubiegłego roku [1942] i trwało przez całą zimę, lecz były to jeszcze sporadyczne wypadki – w jednej wsi wyrżnięto jedną rodzinę, w innej znów dwie lub trzy. Masowe mordy zaczęły się dopiero od Wielkanocy i z każdym dniem nabierają na sile. [...]
Co rano przychodzą wieści – tam zabito, tam zrabowano, tam znów spalono dom wraz z ludźmi. [...] Kto może więc, uchodzi do Gubernatorstwa, bo te hajdamaki się zacinają, że ani jedna noga polska nie powinna zostać na Wołyniu.
Krzemieniec, 7 czerwca
Tekst pochodzi z ulotki Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie z 1943 roku. Cyt. za: Karczowani, „Karta” nr 8, 1992.