W chwili gdy usta już zamarły, gdy gorące serce bić przestało, a ziemia upomina się o ciało jako o swoją własność, gdy Bóg wydał już sąd o nim jako o człowieku, a zapewne w przyszłości wyda sąd historia o jego działalności na polu politycznym i społecznym, a wierzmy, iż ten sąd będzie sprawiedliwy, nie mogę się oprzeć pragnieniu, ażeby dziś przy spełnieniu ostatniej posługi bodaj parę słów nie powiedzieć. Jakkolwiek nie należę do zwolenników myśli politycznej śp. księdza Stojałowskiego, należę jednak do tych, którzy doceniają doniosłość pracy ks. Stojałowskiego dla ludu, pracy długiej i znojnej, lecz nad wyraz owocnej.
[...]
Ja to muszę przyznać, iż i dzisiaj przychodzi nam spełnić ten smutny obowiązek i pogrzebać zwłoki tego, który dokonał wielkiego wynalazku, którego nikt przed nim nie dokonał: obudził lud. Obudził ten lud, którego setki lat usypiano, obudził miliony obywateli do życia narodowego i społecznego, a więc nowy czynnik, dziś tętniący życiem narodowym, dał krajowi, dał ojczyźnie. Dzisiaj zapewne trudno sobie to uprzytomnić, żyjąc w innych czasach, ile to trzeba było ciepła, aby rozgrzać tę ogromną masę ludową od wieków zlodowaciałą, ażeby tę bezkształtną martwą bryłę uczynić płynną, podatną do silnego życia narodowego i cnót obywatelskich.
[...]
Wytrwałość jednak i praca zrobiły swoje. Lud przestał być nieruchomą bryłą, stał się silnym czynnikiem na każdym polu życia narodowego i społecznego. Uświadomienie mas ludowych postępuje w szybkim tempie, co musi radością napawać każdego kraj miłującego Polaka.
Kraków, Galicja, 3 listopada
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Dochodzą mię z różnych stron diecezji wiadomości, że lud ruski odnosi się wrogo do ludu polskiego, grozi mu zniszczeniem jego sadyb, wyrzuceniem za San.
Imieniem całego zgromadzonego u mnie Episkopatu polskiego udaję się do Ciebie z prośbą, abyś jako Arcypasterz w porozumieniu z innymi Najprzewielebniejszymi Księżmi Biskupami obrządku greckokatolickiego dla dobra świętego Kościoła katolickiego wydał orędzie do kapłanów i ludu ruskiego, przypominając przykazania Boże, wzbraniające siania nienawiści, z której wszyscy wspólnie tylko nieszczęście ostatecznie zbierać będą.
Lwów, 14 kwietnia
Nieznana korespondencja arcybiskupów metropolitów lwowskich Józefa Bilczewskiego z Andrzejem Szeptyckim w czasie wojny polsko-ukraińskiej 1918–1919, oprac., wstęp, przypisy, indeksy, wybór aneksów i fot. Józef Wołczański, Lwów-Kraków 1997.
Wysoki Sejmie!
Żałować wypada, że sprawa całkiem materialnej natury przeszła zupełnie na grunt inny i niektórzy chcieli z niej zrobić rzekomą walkę przeciwko duchowieństwu a nawet religii prowadzoną.
Chciałbym oświadczyć w imieniu stronnictwa, do którego należę, a sądzę, że mogę to uczynić w imieniu innych włościan, że ci, którzy stawiali sprawę w ten sposób, jak mieliśmy sposobność słyszeć, nie myślą wcale o jakiejkolwiek walce z duchowieństwem, a tym mniej z Kościołem, albo z religią.
Sprawę tą stawiamy zupełnie osobno i nie chcielibyśmy, aby ci, w których interesie materialnym leży obrona, mieszali ją z czym innym. Nie ma najmniejszego powodu w tej chwili, aby walczyć z duchowieństwem na tym tle. Walka ta była, walka ta trwa może w mniejszej mierze, nie była jednak nigdy przez nas wywoływana i wywoływana nie będzie. Obrona nasza jest objawem całkiem naturalnym i nikt w tej Wysokiej Izbie nie może prawa obrony temu, kto jest napadnięty, odmówić.
Jeżeli ktokolwiek w tej chwili, wysnuwając wnioski z tej kampanii, jaka się prowadzi, chciałby czynić chłopu zarzuty, jakoby ten prowadził walkę z Kościołem katolickim, to by się grubo mylił, lub zupełnie świadomie sprawę fałszował. Co innego jest interes ziemski, interes materialny, a całkiem co innego interesy Kościoła i religii. Kościół i religię uważamy za rzecz nietykalną, do której nikt nie ma prawa się mieszać, ale nie możemy pozwolić na to, ażeby sprawy majątków pewnych osób utożsamiać z prawami Kościoła. My to rozróżniamy, i chcemy, aby w ten sposób i drudzy rozróżniali.
Warszawa, 25 czerwca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Artykuł I
Kościół Katolicki, bez różnicy obrządków, korzystać będzie w Rzeczypospolitej Polskiej z pełnej wolności. Państwo zapełnia Kościołowi swobodne wykonywanie Jego władzy duchowej i Jego jurysdykcji, jak również swobodną administrację i zarząd Jego sprawami i Jego majątkiem, zgodnie z prawami boskimi i prawem kanonicznym.
Uwagi:
Zapewnienie Kościołowi Katolickiemu pełnej wolności obejmuje:
1. wszystkie obrządki Kościoła Katolickiego,
2. swobodne wykonywanie wszelkich jego spraw, wchodzących w zakres władzy duchownej i władzy majątkowo-administracyjnej,
3. uznanie prawa boskiego i prawa kanonicznego jako normy działania Kościoła.
A zatem:
a) państwo nie może Kościoła w sprawach duchownych krępować lub mu przeszkadzać, owszem winno czuwać nad tym, aby Kościół mógł swobodnie władzę swoją wykonywać;
b) co do zarządu majątkiem kościelnym Kościół podlega tylko tym ograniczeniom, które w dalszych artykułach Konkordatu wyraźnie są oznaczone.
10 lutego
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Wyjątkowo wroga jest postawa warstw inteligencji — i to zarówno w mieście, jak w terenie. [...] Uwzględniając fakt, że wszystkie polskie rewolucje od 1793 po 1863 i 1905 rok zostały przygotowane przez koła studiującej młodzieży i inteligencji mieszczańskiej, przy tym duchowieństwo polskie udziela fanatycznego poparcia każdemu dążeniu do wyzwolenia narodowego, w celu oceny przyszłego rozwoju wydarzeń konieczna jest obserwacja tych wszystkich sił.
Kraków, 9 października
Podstępne uwięzienie profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej (6 XI 1939 r.). Dokumenty, oprac. Józef Buszko, Irena Paczyńska, Kraków 1995.
Święta odbyły się spokojnie. Pasterka o szóstej rano. Brały w niej udział takie masy narodu, jakich (zdaniem starszych ludzi) kościół oleszycki nigdy dotąd nie widział. Przyczyna tego jest jasna. Nie ma wcale konkurencji nabożeństw ukraińskich, bo nie ma popów. Pozostali Ukraińcy chętnie garną się do kościoła, aby udokumentować swą lojalność, względnie wygrać szansę przejścia na obrządek łaciński; toteż kościół nasz był przepełniony, a olbrzymia procesja narodu stała jeszcze pod murami kościoła. Byli nawet „Badacze” [Pisma Świętego]. Przeżyliśmy prawdziwą satysfakcję w kościele, na jaką Oleszyce wieki całe czekały! Sukces znakomity, zwłaszcza gdy się zważy, że na przykład w Lubaczowie po staremu robi hałas oteć [Mirosław Iwan] Myszczyszyn, ruskie dzwony walą tuż nad uchem polskiego kościoła, a w sukurs Myszczyszynowi przybył jeszcze oteć [Julian Włodzimierz] Mackiw. W Dzikowie również popostwo jest uprzywilejowane i celebruje hałaśliwie w „fełonach”.
Oleszyce, 26 grudnia
Ks. Józef Mroczkowski, Wojna w Oleszycach, „Karta” nr 24/1998.
Ciekawyś na pewno, co u nas było w święto Królowej Polski. Dzień przedtem wszystkie uroczystości odwołano. Nabożeństwo tylko w kościele. Na ostatnią minutę przyszła delegacja wojska z orkiestrą do kościoła. Naokoło świątyni tłumy obywateli miasta. Po nabożeństwie mimo zakazu uformował się pochód za orkiestrą wojskową, harcerstwo i reszta młodzieży na czele. Kto żył, był na nogach. Przy dźwiękach orkiestry, śpiewach i okrzykach na cześć armii i innych, udał się pochód pod koszary 11 p[ułku] p[iechoty]. Po drodze z kościoła zatrzymywano się ciągle, przez to orkiestra i wojsko wróciły prędzej do koszar, a na czele pochodu znalazła się inna w strojach chłopskich. Przed restauracją Cieszki pochód zatrzymał się dłużej. Mieści się tu bowiem placówka PSL-u. okrzyki potężniały. W oknach restauracji pełno oficerów polskich. Z okrzykami „wojsko z nami” itd. pochód ruszył, składający się z tysięcy ludzi pod koszary. Tam dopiero wiwatowano. Jeden z uczestników pochodu prosił tam zebranych, żeby się teraz spokojnie rozeszli. Wznoszono jeszcze długo najrozmaitsze okrzyki, wojsko ciągle salutowało. Starsi poszli do domów, młodzież dopiero rozpoczęła swój festyn. Przyszli na nasz plac, gdzie śpiewali i jeszcze długo dali upust swojej „fantazji”! Wieczorem odbyła się w Domu Ludowym 3 godzinna akademia. Chcących wziąć udział w uroczystości mury nie pomieściły. W nocy rozpoczęły się aresztowania. Z znajomych siedzi syn Golki i Helena, Stareczek zwiał. Kupę innych jeszcze pod kluczem. Podczas dnia aresztowań nie było, bo z ludźmi było wojsko…
Tarnowskie Góry, 3 maja
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W dniu 3 maja o godz. 10.00 została odprawiona msza św. z udziałem całego społeczeństwa. Po mszy św. młodzież pod przewodnictwem harcerzy oraz studentów urządziła pochód. Na Starym Rynku młodzież weszła do katedry, gdzie złożyła przysięgę na wierność kościoła, następnie udali się przed Urząd Bezpieczeństwa krzycząc: „już niedługo wam się skończy”.
Brodnica, woj. pomorskie, 3 maja
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
W Zielone Świątki w 1947 roku wracałem z Ropek do Hańczowej. [...] Z samolotu zrzucano ulotki po polsku, przeznaczone dla naszych ludzi, żeby bez paniki przygotowywali się do wysiedlenia. Wszystkich, którzy nie wyjadą, polskie władze będą traktować jak banderowców i oddadzą pod sąd. Ludzie byli bardzo przygnębieni. Przychodzili do mnie po radę, prosili, żebym był z nimi do końca. Zgodziłem się i byłem z nimi tak długo, jak to było możliwe, lecz nie mogłem zostać z nimi do momentu samego wysiedlenia [...].
Jeszcze przed wysiedleniem ks. Jarosław Hrebeniak, wykonujący obowiązki dziekana dziekanatu grybowskiego [Cerkwi greckokatolickiej], zwrócił się do mnie z prośbą, abym udał się do Warszawy w celu uzgodnienia z kardynałem [Augustem] Hlondem pewnych kwestii kościelnych zgodnie z rozporządzeniami Stolicy Apostolskiej. [...] Umówiłem się ze szwagrem księdza Hrebeniaka, Kyryłem Stawickim, że przyjedzie po mnie na stację do Grybowa. Przyjechałem w umówionym terminie, ale Kyryła nie było. Domyśliłem się, że wysiedlili już Banicę. [...]
Poszedłem do miasta, [...] a tam polskie wojsko konwojuje wozy z naszymi wysiedleńcami. Przy jednej z kolumn nie było strażników, podszedłem zatem do ludzi i zacząłem ich wypytywać. [...] Dowiedziałem się, że mieszkańcy Bani¬cy czekają już za drutami na transport w nieznane. [...] Postanowiłem wrócić do Hańczowej [...]. Po drodze dowiedziałem się, że Hańczowa i okoliczne wsie zostały już wysiedlone, a ludzie czekają w punkcie zbornym w Gorlicach.
25 maja
Relacje zebrane w Archiwum Ukraińskim w Warszawie przez Eugeniusza Misiłę.
Przewodniczący Okręgowej Komisji Księży Ks. dr Pochoda-Rogowski powitał przybyłych Wielebnych Księży obecnych na plenarnym posiedzeniu i odczytał następujący porządek dzienny:
1. Broń bakteriologiczna użyta przez agresorów amerykańskich na Korei.
2. Akcja siewna — wypowiedź księży z ambon na swych parafiach.
3. Sprawy organizacyjne, dotyczące werbowania nowych członków OKK.
4. Stałe dyżury księży w OKK i podzielenie godzin urzędowania poszczególnych wielebnych księży.
5. Wolne wnioski.
1. Księża wypowiadali się na zebraniach, że przemawiali z ambon o użyciu broni bakteriologicznej na Korei [przez] imperialistów amerykańskich. Księża starali się w rozmowach ze swymi parafianami wyjaśnić, do czego zmierzają agresorzy amerykańscy przez sianie rozmaitych zakaźnych chorób. Dążą oni do zniszczenia całej ludzkości.
Zabierając głos Ks. prof. Kulikowski zaznaczył, że celem wszystkich państw jest zwalczanie chorób i wszystkie kraje pomagają sobie w zwalczaniu chorób zakaźnych, a Amerykanie masowo i celowo wyniszczają narody.
Zabierając głos Ks. Jaworski oświadczył, że sumienie świata i cały naród oburza się i potępia zbrodnie stosowane przez najeźdźców amerykańskich.
„My, księża członkowie OKK — powiedział Ks. Jaworski — powinniśmy jak najwięcej uświadamiać naszych wiernych parafian, do czego zmierzają agresorzy amerykańscy przez stosowanie broni bakteriologicznej.”
[...]
Szczecin, 24 kwietnia
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
Przejeżdżałem przez ulicę Grójecką. Co za nędzne domki drewniane, pochylone, odrapane — a na tle tego wznosi się wysoka wieża Pałacu Kultury. To jest zabawa, która świadczy o tym, że jako naród jesteśmy dziećmi, jak chłopaczkowie się zachowujemy, nie umiemy trzeźwo podejść, zachować proporcji należytej w tym, jakie trzeba wybudować przyszłe domy, żeby rodzinom polskim dobrze się w nich mieszkało. Trzeba najpierw budować małe, a później dopiero myśleć o pięciu się na piętra. Nie można wnosić wszędzie rozgardiaszu, robić z nocy dzień, żeby naród polski ciągle się bawił, żeby stawał na głowie. Dość rewolucji, dość zrywów nieprzemyślanych, bezpodstawnych. Wielki czas przestać być dziećmi.
Wilanów, kościół św. Anny, 28 lipca
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Niezdrowy ustrój potęguje jeszcze i mnoży zniekształcenie moralne. Społeczeństwo, które nie otrzymuje za swoją pracę tego, co mu się słusznie należy, to społeczeństwo szuka sobie rekompensaty w sposób niesprawiedliwy i to w pewnej mierze jest słuszne, a nawet w pewnej mierze jest takim „antydoktrynem”, bo człowiek sobie powie: „Nie kradłbym, gdyby mnie nie okradano”.
Częstochowa, Jasna Góra, 26 sierpnia
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Kościół ma tę właściwość, że mówi prawdę, daje świadectwo prawdzie. I chociaż ta prawda nam się nie podoba, chociaż w pewnych okresach nie podoba się ona wielu, nie przestaje prawda być prawdą. To jest wielka ulga dla człowieka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy najpotężniejsze państwa i społeczności kłamią przed obywatelami...
Warszawa-Targówek, podczas święta Chrystusa-Króla, 27 października
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Wieczorem wizyta Bohdana Skąpskiego, kierownika Instytutu Prymasowskiego na Jasnej Górze, który opowiadał o dokonanej [22 lipca] rewizji. Odbyła się ona w sposób brutalny z użyciem pałek gumowych przez milicję, która przyjechała na trzech samochodach ciężarowych. Skąpski był bardzo wzburzony i domagał się jakiejś reakcji na to z mojej strony. […] wyraziłem obawę, że będą jeszcze dalsze akty podobnego rodzaju.
— Jakie jest z tego wyjście? — zapytywał Skąpski.
— Zależy to od ks. Prymasa — odpowiedziałem — zależy od tego, by w jakiś sposób liczyć się z władzą ludową i unikać niepotrzebnych zadrażnień.
Zwróciłem uwagę, że Kościół na skutek błędnych rachub politycznych i na skutek akcji nacisku społecznego, czym się wielu biskupów powoduje — może wiele stracić ze zdobyczy otrzymanych w Październiku. Rząd jest bezwzględny i nie będzie się liczył ani z opinią społeczną wewnątrz kraju, ani z opinią zagranicy i postąpi brutalnie, odbierając Kościołowi jego najważniejsze dziedziny pracy. Nikt się o to nie upomni w sposób skuteczny, bo na taką skuteczność nie ma miejsca.
Warszawa, 24 lipca
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Po miesiącu nieobecności w kraju wróciłem do swych prac. Zastałem w Polsce prawdziwą wojnę krzyżową, którą rozpętała partia, nakazując w szkołach zdejmowanie krzyży. W różnych częściach Polski odbywają się manifestacje antyrządowe, rozgramiane przez milicję. Wieś jest wzburzona, walka przybiera ostre formy. Dzieci w niektórych miejscowościach nie chcą chodzić do szkoły albo jest i tak, że w klasach chłopcy siedzą w czapkach, bo nie ma krzyża. Autorytet nauczyciela bardzo na tym ucierpiał. Ohyda tego zarządzenia jest jasna nawet dla ludzi niewierzących. Partia okryła się hańbą. Po co to wszystko? Odbiera się wrażenie, jakby komuś zależało na tym, aby kompromitować Gomułkę w oczach społeczeństwa. Bo cała wina spada na niego. Czy to nakazały Sowiety? Czy „Natolin”?
Warszawa, 20 września
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Wydarzeniem, które zapoczątkowało reaktywizację tego ruchu, było zorganizowanie przez „Caritas” zebrania księży postępowych z całego kraju w dniu 30 czerwca br. W zebraniu udział wzięło 49 księży na 100 zaproszonych. Warto nadmienić, że organizatorzy zebrania w całej pełni zastosowali zasadę dobrowolności, nie wywierali żadnego nacisku w celu zapewnienia lepszej frekwencji. Na zebraniu postanowiono zorganizować koła księży przy Zarządzie Głównym i przy Zarządach Okręgowych „Caritas”. Zebrani księża jak najbardziej pozytywnie ustosunkowali się do tej inicjatywy. Ukonstytuowało się tzw. Centralne Koło Księży „Caritas”, które z kolei przystąpiło do organizowania kół terenowych.
październik 1959
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
Z balkonu mieszkania Mazowieckiego, który mieszka naprzeciw kościoła św. Augustyna, obserwowałem „cud”. Tego dnia z rana zamalowano czarną farbą świecący się szczyt wieży. Tymczasem wieża świeciła. Zwłaszcza mocno świeciła kopuła i konstrukcja poniżej. Reszta wieży ciemna. Oglądałem to zjawisko trzy razy. Jestem pokonany w swym sceptycyzmie. Niezależnie od przekonania, czy to jest cud, czy nie — nie można zrozumieć, dlaczego szczyt wieży jest jasny, mimo zamalowania go czarną farbą i to już po raz trzeci.
Z prowincji przyjeżdżają tłumy, śpiewają, zachowują się poprawnie. Milicja pilnuje porządku i niczemu nie przeszkadza. Sami milicjanci, którzy tu od tygodni sprawują służbę, są zdziwieni tym fenomenem. Spodziewano się wczoraj po zamalowaniu szczytu wieży, że „cudu” już nie będzie. Tymczasem...
Warszawa, 27 października
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Organizacja wojewódzkich kół księży postępowych przy „Caritasie” dobiega końca. W dniu 28 października 1959 r. było już 15 kół wojewódzkich, skupiających łącznie ponad 200 księży. Koła księży postępowych na razie nie istnieją w dwóch województwach: w Białymstoku i w Koszalinie. [...]
W miesiącu wrześniu udała się do Czechosłowacji trzyosobowa delegacja księży postępowych w składzie: ks. dr Huet, ks. płk Szemraj i ks. Owczarek — na zaproszenie czechosłowackich księży postępowych. Przed wyjazdem z ks. Huetem rozmawiał Wyszyński, któremu chodziło głównie o zapewnienie ze strony ks. Hueta, że nie będzie poddawał krytyce działalności hierarchii kościelnej. Po powrocie z Czechosłowacji delegację przyjął tow. Sztachelski. Członkowie delegacji oświadczyli, że w Czechosłowacji byli podejmowani bardzo serdecznie, że obserwując sukcesy tamtejszego ruchu księży postępowych są pełni nadziei co do perspektyw tego ruchu w Polsce. Są zachwyceni, że w Czechosłowacji trzech księży pełni funkcje ministrów. Z czechosłowackimi księżmi dyskutowali na temat form współpracy; m.in. księża czechosłowaccy wysunęli propozycję powołania do życia komisji koordynacyjnej składającej się z przedstawicieli księży postępowych z Polski, Węgier i Czechosłowacji.
Preliminarz budżetowy kół księży przy „Caritasie” na 1959 r. wynosi 1 milion zł, zaś na rok 1960 przekroczy sumę 3 mil[ionów] zł.
7 listopada
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
Cierpieliście, że byliście i jesteście Polakami! Jest to tajemnica szczególna i dziwna. Gdybyście byli lichymi Polakami, prawdopodobnie oszczędzono by Wam cierpień. Przynależność Wasza do narodu wskazuje na jedną tajemnicę: wszyscy nieprzyjaciele Polski uważają kapłaństwo za sól tej ziemi, skoro chcą ją w ziemię wdeptać... Jeśli w Polsce były prowadzone prześladowania Kościoła, to tylko przez wrogów Polski. Uważali oni, że uderzą w pasterza, a rozproszą się owce...
Wasze cierpienia i ofiara wołają o wolność Kościoła w Polsce! Całkowitą wolność i swobodę.
Kalisz, 27 kwietnia
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Mówimy to również i władzom państwowym i zwracamy im uwagę na to, że niebezpieczną jest rzeczą, gdy są zbyt wyrozumiali, a może nawet i finansują takie oto poczynania i takie ruchy, i takie stowarzyszenia i organizacje, które za zadanie stawiają sobie rozdzielić i rozerwać to, co ludzkie i to, co Boże. I chcą Polskę urządzić bez Boga, bez religii, bez krzyża, bez Ewangelii. Uważamy to za słabość ze strony władz państwowych, które za wiele swobody i poparcia dają tym siłom bezbożnym, które usiłują wszędzie swoje niszczycielskie przeprowadzić dzieło.
Kwieciszewo, woj. bydgoskie, 8 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Polska (podniesionym głosem) jest Polską! A nie jakimś innym krajem. I dlatego ona głosi suwerenność i jej suwerenność nie zależy od innych. I dlatego też my, jak inni, nie narzucamy swej wiary i nie chcemy, by nam narzucano własną niewiarę. Na rzeczywistość polską dziś składa się nie tylko ten wysiłek odbudowy gospodarczej, ale na rzeczywistość polską składa się to, że jest ona katolicka... O tym trzeba pamiętać. My się nie wtrącamy w sprawy innych narodów, ale sprawdzianem naszej suwerenności polskiej jest to, że w Polsce urządzamy się po polsku... służąc Ojczyźnie naszej świętej wartościami ciała i ducha, które są nierozdzielne aż do ostatniej kropli krwi. I takie jest nasze stanowisko! I to jest stanowisko zgodne wolnego narodu.
Bydgoszcz, bazylika św. Wincentego á Paulo, 11 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Gdy my teraz w Warszawie tak często prosimy a prosimy: „Bracia nasi, którzy w tej chwili macie władzę w Polsce, nie przeszkadzajcie nam budować świątyń, bo są potrzebne, bo się miasto rozrasta, bo ludzie stoją na ulicach”. W tej chwili potrzeba by zacząć, w tej chwili budować w Warszawie przeszło 30 świątyń. Bo jest w tej chwili 12 parafii w Warszawie, które są bez świątyń. Tylko się gdzieś tam gnieżdżą, w jakichś ciasnych domkach, a to są parafie niekiedy kilkudziesięciotysięczne. Znacie straszliwie bolesną przygodę Nowej Huty, miasta prawie stutysięcznego, które jest bez świątyni. Chociaż obietnic było dużo.
Warszawa, kościół św. Jakuba, 24 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Niebezpieczna jest ta droga, by upaństwawiać całą dobroczynność i odmówić prawa Kościołowi czynienia dobrze, jak to jest w tej chwili, gdy przecież my musimy od sum wydanych na biednych nawet podatki płacić i to nie lada jakie, bo przeszło 60 procent. Na szczęście może nie jestem poinformowany, widocznie wstyd jest takie podatki ściągać, bo jeszcze się ich nie ściąga, ale jest rozporządzenie. Aż dziw człowieka ogarnia, że za chęć czynienia dobrze, za chęć pomagania biednym i głodnym, trzeba płacić podatki. To już chyba jest jakieś zboczenie.
Kraków, kościół św. Piotra i Pawła, 27 września
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Nie dajcie, rodzice katoliccy, zwieść się łatwymi argumentami, że religii można uczyć i gdzie indziej. Nie!... Jest naruszeniem praworządności zmuszanie nauczycieli, by wypowiadali się przeciwko religii w szkole, bo to jest gwałt sumień. Gwałt zadany naszej wolności wyznania zagwarantowanej przecież w konstytucji... Kościół dał narodowi bardzo wiele, Kościół go zjednoczył i zespolił przez jedną wiarę... Dlatego odważnie to podkreślamy, że wszelkie próby sekciarskie — czy tzw. kościołów narodowych, czy jakiekolwiek inne rozbijanie twardego pnia jedności duchowej narodu — są ze szkodą dla tego narodu... Przyszła godzina sumień chrześcijańskich, przyszła godzina, abyśmy wyznawali Chrystusa Pana przed ludźmi... Wczuwając się w trudną sytuację swego narodu, biskupi polscy nie w jednej ciężkiej chwili dla Kościoła zachowywali roztropne milczenie i o niejednej krzywdzie wyrządzonej Kościołowi nie wiecie, bośmy milczeli, ale widzimy, że milczenie biskupów bardzo często rozzuchwala te tajemnicze siły do tym bardziej ostrej walki z religią i Kościołem. I dlatego też uważamy, że nam dalej milczeć nie wolno, że jest to nasz obowiązek sumienia otwarcie mówić, co nas boli. I dlatego mówimy. Owszem, tchórzostwem byłoby milczenie, owszem, działaniem na szkodę narodu byłoby milczenie.
Bydgoszcz-Szwederowo, kościół NMP, 11 listopada
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
Z rana wyjazd do Lublina na inaugurację KUL-u. W kościele nieudane, nudne i znów obsesyjne (dzieci) kazanie ks. Prymasa. W auli świetne przemówienie księdza rektora, który określił rolę i zadanie KUL-u w polityce kulturalnej Polski Ludowej.
Pod koniec uroczystości przemawiał ks. Prymas, tym razem doskonale, który między innymi powiedział, że istnienie KUL-u jest dowodem bogactwa kulturalnego kraju i dowodem wolności.
Lublin, 13 listopada
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Od początku posiedzenia poruszenie wśród posłów w związku z tą ustawą. Loga-Sowiński rozmawiał ze mną dwukrotnie, przedstawiając rzecz w ten sposób, iż głosowanie przeciw ustawie ma charakter wybitnie polityczny i oznacza ze strony „Znaku” walkę na całego. Przestrze¬gał on przed konsekwencjami i radził zastanowić się i raczej wstrzymać się od głosowania.
W kuluarach zastępca Kliszki, Pszczółkowski, wraz z Baranowskim zatrzymali Stommę i mnie, w podobny sposób przedstawiając stanowisko partii. Zwołaliśmy zebranie naszych posłów, przedstawiając im sugestie partii, zespół początkowo odmówił zmiany swego stanowiska. Po przerwie, przed rozpoczęciem popołudniowej sesji, w głosowaniu większość wypowiedziała się za wstrzymaniem się od głosowania.
Tymczasem 15 minut później dowiedziałem się w kuluarach od posłów z PZPR, że jednak głosujemy przeciw ustawie. Wywołałem z sali Stommę, który wobec Pszczółkowskiego i Baranowskiego przedstawił swoje stanowisko sprzed kilku godzin. To samo oświadczył w rozmowie z Logą-Sowińskim. Byłem zbulwersowany nagłą zmianą stanowiska Stommy i „Znaku”, tym zwłaszcza, że o tej zmianie nie dowiedziałem się wprost. Głosowałem przeciw ustawie tak jak i inni, będąc przekonanym, że jest to jedynie manifestacja i że ten nierozważny krok polityczny przyniesie na pewno dalsze szkody Kościołowi.
Elastyczność intelektualna Stommy, delikatnie mówiąc, wzbudziła moje zdumienie. Zdolność równie sugestywnego argumentowania „za”, co i „przeciw” — jest dla mnie niepokojąca.
Warszawa, 16 listopada
Jerzy Zawieyski, Dziennik, Warszawa 2010.
Będziecie walczyć o to, by zachować tę wolność wewnętrzną, tę wolność Waszego sumienia, której tak bronią dzisiejsze nawet ustawy... Mogą być narody, w których o wolności nic się nie mówi, a ludzie czują się wolni i mogą być inne, które zadrukowują całe szpalty rozprawami i mowami o wolności, ale jej nie ma. Czym jest wolność, to my się dowiadujemy nie z mów mężów politycznych, tylko z naszego sumienia. My sobie dajemy wolność i my ją sobie odbieramy. To od nas zależy.
Warszawa, rekolekcje zamknięte dla nauczycieli, 18 marca
Instytut Pamięci Narodowej, sygn. BUiAD 304.
W czasie rozmowy swej w dniu 8 maja 1961 r. z Sekretarzem Episkopatu Polski, Biskupem Zygmuntem Choromańskim, zajął Pan stanowisko w sprawie tzw. księży pozytywnych i podkreślił, że dla Rządu jest to sprawa zasadnicza i że Rząd nie będzie tolerował „maltretowania księży pozytywnych przez Episkopat, a właściwie przez Kardynała Wyszyńskiego”. Jako przykład tego złego obchodzenia się z tzw. księżmi pozytywnymi przytoczył Pan Minister m.in. nazwiska ś.p. Księdza Hueta, ks. Czarneckiego, ks. Owczarka i ks. Szemraja. [...]
List mój ma na celu usunąć niedomówienia, by nie było wątpliwości.
Jest rzeczą oczywistą, że jeżeli dla kogo, to przede wszystkim dla Biskupów katolickich jest sprawą zasadniczą, do czego są używani ich Kapłani. Przecież to Biskup powołuje i ustanawia w szeregach Hierarchii kościelnej kapłanów. Mają oni swoje określone powołanie i przeznaczenie, zgodnie z nauką Kościoła o kapłaństwie i z Prawem kanonicznym. Ich istotowym celem jest praca religijno-moralna i duszpastersko-wychowawcza, pod kierunkiem własnych Biskupów, od których otrzymują ściśle określone uprawnienia. Autorytet Kapłanów w społeczności Wiernych zależy od ich jedności z Biskupami. Gdy tej jedności i karności nie zachowują, tracą zaufanie Wiernych, którzy takich księży starannie unikają. Księżmi, zależnymi od Biskupów, nie może nikt dysponować wbrew ich właściwym zadaniom. Mogą być używani tylko do celów religijno-duszpasterskich. Tego domaga się ustrój Kościoła i lud wierny. Swego czasu, nawet z kół społecznych, które dziś doszły do władzy w Polsce, podnoszono wymaganie pod adresem księży, by nie zajmowali się polityką. Biskupi polscy też niechętnie widzieli księży w partiach i w Sejmie i wycofywali z polityki ludzi od siebie zależnych. Dziś stoimy na tym samym stanowisku, świadomi, że rządzi Partia, która była przeciwna udziałowi duchowieństwa w pracach politycznych, i że społeczeństwo katolickie źle odnosi się do Kapłanów zajmujących się polityką.
15 maja
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
Stefan Wyszyński: Ksiądz jest sekretarzem generalnym Kół Księży, tak?
Stanisław Owczarek: No tak, jestem.
W.: To ksiądz wie, co sie dzieje na tym terenie?
O.: Ogólnie wiem, ale nie mogę odpowiadać za księży.
W.: Z kilku źródeł otrzymałem wiadomość, że z „Domu Opieki” na Krakowskim Przedmieściu mają starcy zostać przeniesieni do budynku Seminarium na Bielanach, zaś to Seminarium ma zostać zlikwidowane, budynek po starcach ma przejąć Koło Księży na dom dla emerytów.
O.: Prawdą jest, że CZKK został przeniesiony na Krakowskie Przedmieście, a Zarząd Główny „Caritas” na Aldony, natomiast nic nie wiem o planach władz państwowych zmierzających do likwidacji Seminarium na Bielanach.
W.: Ostrzegam księdza, że gdyby to była prawda, że zajmiecie „Dom Opieki”, to rzucę interdykt na wszystkichjego mieszkańców.
O.: Powtórzę to władzom państwowym. Mieliśmy budować Dom Kapłana na terenie posesji po bonifratrach, ale nie doszło to do skutku.
W.: Gdziekolwiek byście budowali, wszędzie zastosuję interdykt. Ksiądz obiecał mi, że nie będzie nigdzie jeździł na zebrania Kół Księży, był ksiądz jednak na zebraniu w Bydgoszczy.
O.: To było zebranie poświęcone sprawie pokojowej.
W.: Ja tu na księdza nie krzyczę, nie szykanuję, ale chcę, żeby ksiądz w swym sumieniu rozważył, czy czyni dobrze, odwołuję się do sumienia kapłańskiego. Ksiądz był w obozach, wiele przeżył, niech ksiądz się zastanowi, co robi. Komuniści niszczą Kościół, w trzech miejscach przy likwidacji zakładów zginął Przenajświętszy Sakrament.
Jak wy możecie w takiej sytuacji razem z komunistami pić wódkę na przyjęciu 22 lipca?
O.: Wódki nie piliśmy, tylko wino. Nie widzę, żeby ci ludzie byli źli.
W.: Ja tak samo jestem Polakiem i chciałbym dla ojczyzny jak najlepiej. Jak w sprawie arrasów zwróciłem się do władz, to mi odpisali, bym się tym nie zajmował, że załatwią to sobie sami. Mam na to dokumentację. Mimo to dzięki tylko mojemu poparciu arrasy wróciły do kraju.
O.: Proszę Eminencji, dla nas kapłanów jest trudna sytuacja, księża mówią, że cierpią przez Eminencję, że wystąpienia Eminencji powodują represje.
W.: W dalszym ciągu będę występował w obronie uciśnionego Kościoła i nikt mnie od tego nie powstrzyma. Kościół jest prześladowany, w ogóle w Episkopacie zastanawiamy się, czy w tej sytuacji mamy jechać do Rzymu na Sobór.
O.: Ta sytuacja powoduje, że księża są bici z jednej strony przez władzę państwową, chcąc być dobrze z władzą, bije ich Eminencja, jak w takiej sytuacji ma się zachować kapłan? To jest trudny los.
W.: Ja odwołuję się jeszcze raz do sumienia kapłańskiego księdza, niech to, co tu mówiłem, ksiądz sobie rozważy, niech zastanowi się, czy w takiej sytuacji można z komunistami współpracować.
Na tym rozmowę zakończono.
21 sierpnia
Antoni Dudek, Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” nr 25/1998.
W trosce o spokój, jedność i braterstwo Narodu, aby uniknąć pogłębiającego się rozdarcia między władzami państwowymi a społeczeństwem oraz by nie dopuścić do urażenia tak wyostrzonego dziś wśród młodzieży poczucia sprawiedliwości, postulujemy:
1) uwolnić młodzież zatrzymaną w więzieniach i aresztach;
2) powściągnąć drastyczność stosowanych metod karania i śledztwa, o czym przenikają wiadomości do społeczeństwa;
3) wpłynąć na prasę, by informowała opinię publiczną zgodnie z rzeczywistością lub przynajmniej by tendencyjnymi naświetleniami nie drażniła młodzieży i społeczeństwa;
4) wpłynąć skutecznie na władze bezpieczeństwa, by nie stosowały anachronicznych środków represji, tak bardzo skompromitowanych we wspomnieniach naszego Narodu.
Warszawa, 21 marca
Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945–89, oprac. Peter Raina, t. 2: Lata 1960–74, Poznań 1995.
Ja, biskup stolicy, boleśnie przeżywam wszelkie „widowiska nienawiści” — bo inaczej nazwać tego nie mogę. Cóż mi pozostaje? Chyba wam przypomnieć, najmilsze dzieci, abyście wybronili własne serca, myśli i uczucia przeciwko nienawiści i kłamstwu, mając odwagę bronić swego prawa do prawdy, miłości, szacunku wzajemnego i sprawiedliwości, do jedności Chrystusowej i pokoju Bożego — we własnej rodzinie, w narodzie i w państwie. Tylko to nas uratuje! Nic innego nie da nam ratunku, tylko rzetelne uznanie prawa miłości dla wszystkich w naszej ojczyźnie — dla młodzieży i starców; którzy słuchają i dla tych, którzy wydają polecenia.
Gdybym zdołał to uczynić, jak pragnę tego sercem, to upadłbym w tej chwili na kolana przed wszystkimi znieważonymi w naszej ojczyźnie i prosiłbym: bracie, odpuść! Odpuść, bo nie wiedzą, co czynią! Bo nie rozumieją jeszcze prawa miłości. [...]
To może ja jestem winien, biskup Warszawy, bom niedostatecznie mówił o obowiązku miłości, miłowaniu — i to wszystkich, bez względu na poglądy i przekonania. Nie tą drogą!
Warszawa, 11 kwietnia
Władysława Jaworska, Wspomnienia, Kraków 2006.
Od dwóch lat Obraz Nawiedzenia więziony jest na Jasnej Górze pod strażą wozów milicyjnych, które dniem i nocą pilnują bram wjazdowych klasztoru. Niemal każde wyjeżdżające z Jasnej Góry auto jest zatrzymywane, otwierane i sprawdzane, a bardzo często organa MO żądają okazania dowodów osobistych. Widocznie jednak władze państwowe czują wielką niestosowność tak wyraźnego ograniczania wolności Kościoła w Polsce i swobody kultu religijnego ludzi wierzących, dla których Nawiedzenie miało zawsze charakter ściśle kościelny i religijny, skoro starają się przesłonić fakt uwięzienia obrazu przed społeczeństwem, a zwłaszcza przed gośćmi zagranicznymi. Ilekroć bowiem zbliża się dzień licznych pielgrzymek lub mają przybyć na Jasną Górę wybitniejsi goście zagraniczni, tylekroć znikają na krótki czas wozy milicyjne, by natychmiast po wyjeździe gości powrócić.
Wysunięto żądania, by Ojcowie Paulini zobowiązali się do zatrzymania obrazu na Jasnej Górze. Jest to naruszenie praw Episkopatu Polski, który jest właścicielem obrazu.
W takich warunkach odbywa się wprawdzie w dalszym ciągu Nawiedzenie Matki Najświętszej, jednak bez obrazu, przy pustych ramach, co miało miejsce w diecezji katowickiej. Obecnie nawiedzenie bez obrazu przeżywa archidiecezja krakowska. Nawiedzenie dokonywane bez obrazu Matki Bożej jest widomym naruszeniem praw religijnych wierzącego Narodu i świadectwem prawdziwej rzeczywistości w obliczu całego świata.
Jasna Góra, 15 sierpnia
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 6, cz. 2: Lata 1956–1989, wybór tekstów źródłowych Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik, Romuald Turkowski, Pułtusk 2004.
Na osiedlu Sikornik w Gliwicach, które jest w rejonie Komisariatu I, istnieje zagrożenie nielegalnym budownictwem sakralnym. W związku z tym, funkcjonariusze MO pełniący służbę w tym rejonie, powinni zwrócić uwagę, czy nie prowadzi się nielegalnych zbiórek pieniędzy, czy nie zwozi się materiału budowlanego na działki prywatne, zwrócić też uwagę na prowadzenie prac ziemnych, stawianie i odnawianie krzyży, figurek kultu religijnego, ogrodzeń oraz innych prac ziemno-budowlanych.
Gliwice, 22 września
Bogusław Tracz, Trzecia dekada. Gliwice 1971–1981, Katowice 2009, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Podobno kościół jest obstawiony, więc boję się, że mogą mnie po drodze zatrzymać. [...] Mam fart, spotykam znajomego księdza. Słucha spokojnie moich chaotycznych wyjaśnień. Kiedy skończyłam, stojący za nim człowiek wziął po prostu moją torbę i odeskortował mnie aż pod drzwi kościoła. Jak zniosę tydzień zamknięcia w kilkanaście osób na małej przestrzeni? Zastanawiam się, czy krzyk, na który się zdecydowałam, nie okaże się piskiem zaledwie, którego nikt nie usłyszy. Przychodzi ksiądz rektor. [...] Przygląda mi się uważnie: „Czy pani to sobie przemyślała?” [...]. Kiwam głową. „Nie wiem, czy panią jeszcze przyjmą ― mówi ― pójdę zapytać.” Wraca po chwili i prowadzi mnie przez ogród do zakrystii.
Warszawa, 24 maja
Krystyna Jagiełło, Dziedzice bezprawnej wolności, Bydgoszcz–Warszawa 2007, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Przekazuję na ręce Księdza Kardynała wyrazy protestu i zdecydowane zastrzeżenia wobec utrzymującej się praktyki nadużywania obiektów sakralnych i pomieszczeń kościelnych dla celów nie tylko niemieszczących się w zakresie misji Kościoła, ale mających charakter działalności politycznej, wrogiej w stosunku do socjalistycznego państwa. Poczynania te kojarzone są najczęściej z funkcjonowaniem ośrodków duszpasterstwa akademickiego, przy czym ze szczególną intensywnością organizowane są na terenie Krakowa i Szczecina, a także na terenie Gdańska, Lublina, Poznania, Torunia i Wrocławia. [...]
Jeśli pamiętać o „bezradności” wykazywanej przez władze kościelne w odniesieniu do przypadków prowokacyjnych „głodówek” w murach świątyń warszawskich [...] ― to nieodparcie nasuwa się wniosek, że brak jest po stronie kościelnej szczerej intencji położenia kresu tego typu wybrykom.
Warszawa, 29 kwietnia
Zbigniew Stachowski, Stosunki państwo–Kościół w latach 1944–1987 (wybór materiałów źródłowych), Warszawa 1988, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Z [Wojciechem] Dutkiewiczem i [Piotrem] Kapuścińskim spotkaliśmy się przed kościołem św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu [w rocznicę strajków grudniowych na Wybrzeżu]. Dla zmylenia tajniaków każdy z nas miał dużą torbę, ale tylko w torbie Dutkiewicza był megafon.
Do kościoła kapucynów przy ulicy Miodowej napływał tłum. Gdy wchodziłem po schodach, dostałem cios w brzuch. Dwóch mężczyzn złapało mnie i zawlokło do samochodu. Tam otrzymałem kilka uderzeń w twarz, na szczęście dość lekkich, bo wewnątrz auta było ciasno. Następnie padło pytanie, co tu robię i jak się nazywam. Przypomniałem sobie, że w tylnej kieszeni spodni mam kilkadziesiąt ulotek przygotowanych na demonstrację. Podałem nazwisko, mówiąc, że idę do księdza Stanisława na lekcję religii. Dobrze, że nie sprawdzili tego księdza, bo zwyczajnie go wymyśliłem.
Mężczyzna przeszukał torbę i obejrzał legitymację szkolną. „Co to za znaczek?” — spytał, wskazując na symbol „Polski Walczącej” na biało-czerwonej fladze. Powiedziałem, że to od mamy, która jest kombatantem. Sprawdzili przez radio moje dane, ale nic na mnie nie mieli. Dostałem jeszcze raz w twarz i wyleciałem z samochodu. Dzięki temu, że mnie zwinęli, Dutkiewicz i [Wojciech] Ciszewski mogli bezpiecznie wejść do środka z megafonami.
Warszawa, 17 grudnia
Mateusz Sidor, Lekcje "Ucznia Polskiego", "Karta" nr 57/2009.
Ksiądz celebrujący nabożeństwo [w rocznicę wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu] nie wspomniał, w jakiej intencji je odprawia. Po zakończeniu zapadła cisza i tłum stał w oczekiwaniu. W powietrzu wyczuwało się napięcie. Wyciągnąłem megafon, przez który Tomek Mickiewicz poinformował zebranych o aresztowaniach, odczytał oświadczenie rocznicowe, zaapelował o spokojne rozejście się, aby uniknąć prowokacji ze strony SB. To, że mnie i Tomka nie zgarnięto jeszcze w kościele, graniczyło z cudem. Obaj zawdzięczaliśmy to jedynie wyjątkowej ciasnocie.
Z Maciejem Jaworkiem i Wojciechem Maczkowskim wsiedliśmy do autobusu jadącego w kierunku Śródmieścia. Przy kościele Świętego Krzyża wyskoczyliśmy i pobiegliśmy w słabo oświetloną ulicę Traugutta. Upewniwszy się, że nie ciągniemy za sobą „ogona”, postanowiliśmy przeczekać w kinie „Skarb”. Jednak po wyjściu okazało się, że czeka na nas grupa esbeków. Nie było możliwości ucieczki. Mnie i Maczkowskiego natychmiast obezwładniono i rzucono na podłogę milicyjnej suki. Z Jaworkiem nie mogli dać sobie rady, ale w końcu i on wylądował w suce, która zawiozła nas do pałacu Mostowskich.
Esbecy podczas przesłuchania stali po obu stronach krzesła. Jeden krzyczał mi prosto w ucho: „Kłamiesz!”, a drugi łagodził sytuację. Skoro zatrzymano mnie z torbą z megafonem, próbowali wymóc na mnie przyznanie się do współpracy z organizatorami manifestacji, ale bezskutecznie.
Warszawa, 17 grudnia
Mateusz Sidor, Lekcje "Ucznia Polskiego", "Karta" nr 57/2009.
Warszawskie groby wielkanocne w kościołach jak zwykle, jak w czasach wojny, walczą. Przeważają krzyże. W kościele św. Anny zwieszają się z wszelkich możliwych miejsc krzyżyki wyrzucane ze szkół, z urzędów. Ludzi moc. Jest też krzyż z kwiatów przed kościołem Wizytek, choć zomowcy krążą wokoło jak szakale.
Warszawa, 25 kwietnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Kiedy dowiedziałem się o wprowadzeniu stanu wojennego, musiałem coś zrobić.
13 grudnia postanowiliśmy zorganizować strajk głodowy w lundzkiej katedrze. Poszedłem do biskupa katedry w Lund, poprosiłem go o wyrażenie zgody i on się zgodził. Pozwolił też odprawić katolicką mszę za sprawę polską w krypcie katedry — pierwszy raz od czasów reformacji.
Strajk stał się wydarzeniem bardzo spektakularnym: tysiącletnia katedra, najstarsze biskupstwo w Skandynawii, a przy wejściu leżało dziesięcioro młodych ludzi w koszulkach „Solidarności”. Paliły się biało-czerwone świece, stały transparenty. Zjawili się dziennikarze z całego świata, którzy czekali na ostatni prom z Polski. Prom nie przypłynął, więc zainteresowali się strajkiem. Postulowaliśmy, żeby rząd szwedzki działał na rzecz powołania międzynarodowej komisji, która oceniłaby sytuację w Polsce. Ale tak się niestety nie stało.
13 grudnia
Katarzyna Puchalska, Droga przez Bałtyk, Relacja Józefa Lebenbauma nagrana przez Katarzynę Puchalską w czerwcu 2005, „Karta” nr 47/2005.
Oklaski przerywały kolejne utwory. Po jednym tylko Kaplica Królewska zamarła w ciszy. Po wierszu Tadeusza Szymy poświęconym księdzu Jerzemu Popiełuszce. Cisza i kwiaty rzucone w stronę Mieczysława Voita. Podniósł je i położył na ołtarzu, wiedział, że komu innemu w hołdzie, od całej gdańskiej społeczności, zostały ofiarowane.
Gdańsk, 18–25 listopada
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Jesteśmy bardzo skromną reprezentacją wielotysięcznej rzeszy artystów sceny narodowej i polskiej muzyki, którzy starają się codziennym swoim trudem, wedle Chrystusowych nakazów życia, wedle wiary ojców, utrwalać tożsamość w naszym narodzie, a przede wszystkim dawać codziennie świadectwo prawdy.
Castel Gandolfo, 22 lipca
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Towarzysze, nasza partia niesie straszliwy garb, nie tylko tych kryzysów, niesie garb religijności. […] 50 procent I sekretarzy POP podaje się jako wierzący […]; na ogół politycznie możemy na nich liczyć w trudnych chwilach, ale nie są to do szpiku kości komuniści, jak byśmy chcieli. Nie można być komunistą i siedzieć w kruchcie jednocześnie. Ale tak jest, jak jest, i trzeba z tym żyć, robić wszystko to, co można, żeby zmieniać, a jest to trudny i długotrwały proces. […]
Ten Kościół jednak poza wszystkim innym, ze i dzisiaj ma politycznego wabika, to on jednak się nad tym człowiekiem pochyla. Oczywiście pochyla się i nic więcej, ale on się jednak pochyla. On chodzi po tej kolędzie do każdego mieszkania. Oczywiście bierze, co trzeba, ale pogada, pogłaszcze po główce, zostawi opłatek, jest […] przy najważniejszych momentach w życiu człowieka czy tragedii rodziny. Jest z dzieckiem wtedy, kiedy prowadzi naukę religii, a jeszcze teraz coraz bardziej zwiększa swoje oddziaływanie. A czy my tacy jesteśmy?
Przecież nas jest w sumie więcej. Księży jest w kraju 20 tysięcy. Przecież my nie możemy liczyć tylko etatowych — aparat partii, myśmy przynajmniej powinni policzyć członków instancji, jako nasz aktyw. To jest 10 razy więcej, a już weźmy administrację, weźmy wiele innych, to przecież nasza armia jest o wiele silniejsza. Tylko że ona właśnie tak nie działa.
Warszawa, 4 kwietnia
Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja. Rozkład dyktatury komunistycznej w Polsce 1988–1990, Kraków 2004.
Towarzysze, nasza partia niesie straszliwy garb, nie tylko tych kryzysów, niesie garb religijności. [...] Pięćdziesiąt procent I sekretarzy POP podaje się jako wierzący [...] na ogół politycznie możemy na nich liczyć w trudnych chwilach, ale nie są to do szpiku kości komuniści, jak byśmy chcieli. Nie można być komunistą i siedzieć w kruchcie jednocześnie. Ale tak jest, jak jest i trzeba z tym żyć, robić wszystko to, co można, żeby zmieniać, a jest to trudny i długotrwały proces. [...]
Ten Kościół jednak poza wszystkim innym, że i dzisiaj ma politycznego wabika, to on jednak się nad tym człowiekiem pochyla. Oczywiście pochyla się i nic więcej, ale on się jednak pochyla. On chodzi po tej kolędzie do każdego mieszkania. Oczywiście bierze, co trzeba, ale pogada, pogłaszcze po główce, zostawi opłatek, jest [...] przy najważniejszych momentach w życiu człowieka czy tragedii rodziny. Jest z dzieckiem wtedy, kiedy prowadzi naukę religii, a jeszcze teraz coraz bardziej zwiększa swoje oddziaływanie, a czy my tacy jesteśmy? Przecież nas jest w sumie więcej. Księży jest 20 tys. w sumie w kraju. Przecież my nie możemy liczyć tylko etatowych — aparat partii, myśmy przynajmniej powinni policzyć członków instancji, jako nasz aktyw. To jest 10 razy więcej, a już weźmy administrację, weźmy wiele innych, to przecież nasza armia jest o wiele silniejsza, tylko że ona właśnie tak nie działa.
Warszawa, 4 kwietnia
AAN, KC PZPR, sygn. VII/83, Protokół z posiedzenia Sekretariatu KC PZPR 4 kwietnia 1987 r., s. 79, [cyt. za:] Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja, Kraków 2004.
Państwo nasze, które odzyskało swą niepodległość przed 70 laty, po zakończeniu II wojny światowej wstrząsane było wielokrotnie niepokojami społecznymi. Historia jednoznacznie nas poucza, że rządzący obóz polityczny nie potrafi rozwiązać palących problemów kraju bez szerokiego udziału społeczeństwa. Wynika stąd konieczność dogłębnych reform społeczno-politycznych i gospodarczych. Muszą się one mieścić w granicach porządku moralnego, który zapewnia uszanowanie praw jednostki, rodziny i całych grup społecznych. [...]
Rysująca się szansa rychłego podjęcia rozmów przy „okrągłym stole" między przedstawicielami strony społecznej i władz państwowych w ostatnich tygodniach napotyka trudności. Kampania propagandowa przeciwko pluralizmowi społecznemu, zwłaszcza pluralizmowi związków zawodowych, jakiej byliśmy świadkami, nie stworzyła sprzyjającego klimatu do tych rozmów. Podobnie ocenić należy niewykonanie porozumienia w sprawie zaniechania represji wobec uczestników tegorocznych strajków, zwłaszcza na Śląsku, w sprawie przywrócenia ich do pracy. Podważa to wiarygodność władz państwowych, a także autorytet ludzi Kościoła, wobec których poręczano niestosowanie represji osobistych i pracowniczych.
Nie jest rzeczą Kościoła wkraczanie w sferę spraw czysto gospodarczych. Natomiast dziedzina ta nie może być wolna od ocen moralnych. Z tego punktu widzenia trzeba także spojrzeć na decyzję rządu o zamknięciu Stoczni Gdańskiej. Stanowi ona akt polityczny nie sprzyjający idei porozumienia. [...]
Stocznia jest zakładem, w którym od lat walczono o podmiotowość robotników, o podmiotowość społeczeństwa, o solidarność działania w obliczu narastającego kryzysu. Decyzja rządu jest przykładem nieuznawania tej podmiotowości. Doprowadziła ona także do wstrzymania rozmów przy „okrągłym stole" i do zablokowania rysującego się porozumienia Polaków w obliczu różnych zagrożeń.
Kościół wzywa władze państwowe, by reformy ekonomiczne realizowały równolegle z reformami politycznymi, aby w ten sposób zachęcić świat pracy do udziału w ich realizacji.
70. rocznica odzyskania niepodległości powinna być wezwaniem do jedności wszystkich Polaków. Z tego względu konieczne są dalsze rozmowy i unikanie działań, które utrudniają dialog ze społeczeństwem.
Warszawa, 12 listopada
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981-1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Po dłuższej dyskusji zaproponowałem, aby przystąpić do sformułowania na piśmie stanowisk obu stron. [...] Sformułowano następujące punkty:
1. X Plenum KC PZPR podejmie uchwałę otwierającą możliwość pluralizmu związkowego, w tym możliwość legalnego działania „Solidarności” jako związku zawodowego [...].
2. W trybie roboczym nastąpi wypracowanie warunków i kalendarza porozumienia.
3. Rozpoczęcie procesu legalizacji „Solidarności” nastąpi jeszcze przed „wspólnymi” wyborami. [...]
Do pkt. 1 Ciosek wniósł, że będą musieli na Plenum „zawarczeć”.
Warszawa, 6 stycznia
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Trwały one [rozmowy] 11 godzin i przebiegały w niełatwej, momentami wręcz dramatycznej atmosferze. Kilkakrotnie groził im impas. Jego przełamanie było efektem negocjacyjnej elastyczności przedstawicieli strony rządowej, koncyliacyjnych wysiłków biskupa Gocłowskiego oraz realizmu i wyraźnej woli dialogu reprezentowanej przez dwóch głównych negocjatorów ze strony „Solidarności” — Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. [...]
Jeśli chodzi o kwestię spornych nazwisk — Kuronia i Michnika — to strona solidarnościowa przyjęła nasze warunki. Uznano potrzebę zadeklarowania z ich strony poszanowania prawa i porządku konstytucyjnego.
Magdalenka k/Warszawy, 27 stycznia
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 6, cz. 2: Lata 1956–1989, wybór tekstów źródłowych Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik, Romuald Turkowski, Pułtusk 2004.
Stelmachowski: Rozumiem, że to porozumienie jest tylko na jedną kadencję. Trzeba dać społeczeństwu wizję przyszłych demokratycznych wyborów.
[Lech] Kaczyński: Panowie proponują nam koalicję.
Kiszczak: Chcemy, by po wyborach wasi przedstawiciele weszli w skład rządu. Polskę musimy wyciągnąć z kryzysu wspólnymi siłami.
Mazowiecki: Zawierając porozumienie, bierzemy odpowiedzialność za państwo, lecz nie za rządzenie.
[Andrzej] Gdula: Sądzicie, że chcemy się wami podeprzeć. Ale tak nie jest. Głównie chodzi nam o to, by podzielić się władzą, aby się wzajemnie uczyć. Tu musi nastąpić kompromis.
Wałęsa: My nie chcemy wygrać wyborów.
Kiszczak: Wobec tego, jak doprowadzić do układu, który by umożliwiał dalsze kroki do demokracji?
Wałęsa: Chcemy zmienić system władzy w sposób ewolucyjny.
Magdalenka k/Warszawy, 27 stycznia
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Warszawa. List opozycjonistów do arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego w sprawie rozmów z władzami PRL
Ekscelencjo, Księże Arcybiskupie,
Po wielu bardzo trudnych rozmowach wstępnych dochodzi obecnie do otwarcia negocjacji przy „okrągłym stole", które są tak ważne dla rozwiązania konfliktowych spraw polskich i dla przyszłości Polski.
Gdyby nie zaangażowanie Kościoła w osobie jego przedstawicieli na pewno by nie doszło do tego, co już się stało. Istnieje jednak problem dalszej obecności obserwatorów Kościoła przy tych rozmowach. Spotkania ogólne będą miały charakter formalny, prawdziwe dyskusje, z pewnością bardzo trudne, w których wypracowywane będą rozwiązania, odbywać się będą na posiedzeniach zespołów roboczych. Byłoby więc dla powodzenia całej sprawy niezmiernie ważne, aby w posiedzeniach zespołów roboczych brali udział jako świadkowie przedstawiciele Kościoła. Prośbę tę wyrażamy z troską o dalsze powodzenie rozmów.
Łączymy wyrazy synowskiego oddania
Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Stelmachowski
Warszawa, 2 lutego
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981-1989, Warszawa–Ząbki 2006
W Sali Kolumnowej ustawiony był okrągły stół, przy którym każdy miał wyznaczone miejsce. Przedstawiciele Kościoła i obozu rządowego zasiedli przy stole 5 minut przed godziną 14.00. Przedstawiciele „Solidarności” spóźnili się o 15 minut, ponieważ nie mogli przecisnąć się przez tłum dziennikarzy i publiczności przed wejściem na dziedziniec URM.
Warszawa, 6 lutego
Alojzy Orszulik, Czas przełomu. Notatki ks. Alojzego Orszulika z rozmów z władzami PRL w latach 1981–1989, Warszawa–Ząbki 2006.
Dziś w sejmie wybrano nowego premiera. Został nim Tadeusz Mazowiecki — katolik. Po 45 latach na czele rządu stanął człowiek współpracujący z Kościołem. Jest nadzieja na poprawę bytu.
Mołodutyn (Lubelszczyzna), 24 sierpnia
Władysław Kuchta, Twardą chłopską ręką. Kronika mego życia, wybór, wstęp i oprac. Donat Niewiadomski, Lublin 2007.