Bogdan Bardon (Opole):
My na Opolszczyźnie jesteśmy prawie sparaliżowani strachem. Nasze działania, które podejmuje zresztą bardzo nieliczna grupa ludzi, są takie, że do tej pory jeszcze jesteśmy w tak zwanym podziemiu. [...] Ludzie mówią o ruchu, ale mówią o tym w domu, przy drzwiach zamkniętych, albo gdzieś... w piwnicy. Po prostu wszyscy na Opolszczyźnie są zastraszeni. Dyrekcje przedsiębiorstw szykanują ludzi, którzy przystępują do niezależnych związków zawodowych.
Zbigniew Bujak (Mazowsze):
Jesteśmy tu przysłani po to przez naszych przedstawicieli, aby stworzyć jednolity front w działaniu niezależnych związków zawodowych i zadanie jest jedno: oprzeć się jak najsilniej na Gdańsku i jego statucie.
Karol Modzelewski (Wrocław):
Gdyby więc w Polsce powstało tyle związków, ilu nas tu było mówców przedstawiających sytuację w poszczególnych MKZ-ach — to jesteśmy załatwieni. Jesteśmy załatwieni być może czasowo prócz Wybrzeża, ale jeżeli my będziemy załatwieni, to załatwione zostanie także Wybrzeże, w ostatniej kolejności, ale niechybnie. I dlatego uważam, że nieodzowny — nie: potrzebny, ale nieodzowny — jest nam już teraz jeden ogólnopolski niezależny związek zawodowy.
Gdańsk, 17 wrześnie
Powstanie KKP (Posiedzenie delegacji MKZ – 17 IX 1980 w Gdańsku), „Krytyka”, 1984, nr 18, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
[Wałęsa], który ucinał wypowiedzi na rzecz zjednoczenia, w pewnym momencie odebrał mi mikrofon i powiedział zdecydowanym głosem: „Rozumiem, że tak trzeba zrobić, tylko musimy dbać, by ciało centralne, ta Komisja Porozumiewawcza, nie narzucała swojej woli, bo wszystko musi wychodzić od dołu, ale w zasadzie tak”. Czyli dokonał wolty. Przyłączył się do większości. I dalej za ciosem: „Wobec tego wybieramy po jednym przedstawicielu z każdego MKZ [Międzyzakładowy Komitet Założycielski]”.
Gdańsk, 17 września
Janina Jankowska, Portrety niedokończone. Rozmowy z twórcami „Solidarności” 1980–1981, Warszawa 2004, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Decyzja najważniejsza dla Związku – dla Polski także – została podjęta dokładnie za plecami Związku. [...] I to jest sprawa niezwykle groźna. Nie dlatego, że ta decyzja zapadła, bo ja powtarzam: jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że to była decyzja trafna. Ale jest rzeczą wielce niebezpieczną dla przyszłości Związku – a to nie jest po raz pierwszy – że w taki sposób najważniejsza decyzja zapada, bo to wytwarza pewien stan faktów dokonanych na przyszłość.
Gdańsk, 31 marca
Krajowa Komisja Porozumiewawcza NZSS „Solidarność”. Posiedzenie w dniach 31 III – 1 IV 1981 r., NOWa, Archiwum Solidarności, Warszawa 1987, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Proszę państwa, jest to [...] najważniejsza uchwała, jaką ma do podjęcia obecna tura Zjazdu, i dlatego wydaje mi się, że my nie możemy wybierać, nie mając na uwadze całego kontekstu sytuacji politycznej [...]. My wszyscy widzimy, że od miesiąca dzieje się coś dziwnego, że trwa propaganda konfrontacji [...], że władza robi wszystko, aby zdezorientować, skłócić społeczeństwo i w ten sposób pozbawić nas możliwości skutecznego zastosowania tego oręża, jakim żeśmy zawsze dysponowali. [...] chcemy przez tę uchwałę osiągnąć [...] przede wszystkim przekreślenie możliwości stworzenia faktów dokonanych, zablokowanie rządowego projektu ustawy [...].
Tym, co najskuteczniej powstrzyma ustawę, nie jest referendum zakładowe, które i tak możemy zrobić, ale jest nią żądanie dziesięciomilionowego Związku zastosowania konstytucyjnej procedury referendum narodowego.
Gdańsk, 8 września
I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Pierwsza tura 5–10 września 1981. Stenogram obrad, oprac. G. Majchrzak, M. Owsiński, Archiwum Solidarności, 2004 (www.archsol.pl), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Patrycjusz Kosmowski (Podbeskidzie):
Konfrontacja. [...] Czy się nam podoba czy nie, do niej dojdzie i teraz trzeba się zastanowić: czy my w ogóle jako kraj jesteśmy do tej konfrontacji przygotowani? Strajk generalny można wywołać w ciągu pół godziny, bo to jest żaden problem — albo my znajdziemy pretekst, albo rząd znajdzie pretekst. Co dalej? Strajkujemy, ale o co i co mamy tym strajkiem osiągnąć, tego jeszcze nikt nie powiedział. Co chcemy osiągnąć? Mam pewne propozycje. [...] Można by było realizować w tym momencie program rządu tymczasowego. [...]
Karol Modzelewski (Dolny Śląsk):
My po prostu musimy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, musimy im jasno powiedzieć, że bój to będzie ich ostatni, i to jest sprawa tego strajku, którego tu odpuścić... groźby strajku, jeżeli nastąpi ten stan wyjątkowy — której tu odpuścić nie wolno i to musi być w uchwale. I drugie: musimy wytłumaczyć, na czym polega nasza polityka. [...] I to powinno zawierać to minimum właśnie. [...]
Andrzej Sobieraj (Ziemia Radomska):
Ja miałem nadzieję, skrytą nadzieję, że dzień dzisiejszy — i dlatego dążyłem do tego spotkania — przyniesie nam wskazówki, jakieś uzgodnienia wspólne, co winniśmy [robić] w sytuacji krytycznej, konfrontacji nawet tej, w którą nas wrobi rząd. A on nas będzie wrabiał, nie łudźmy się, że on tego nie chce. On nas będzie wrabiał i on nas w to wrobi. Jakie my wówczas zajmiemy stanowisko? To jest bardzo ważne. Dotychczas stwierdzamy tylko jedno, że idziemy do zakładów pracy. Dobrze, ale co dalej? [...]. My nie mamy rozpracowanej łączności, my nie mamy rozpracowanej w ogóle strategii naszego działania.
Radom, 3 grudnia
Radom–3 grudnia 1981. Zapis fragmentów spotkania radomskiego, „Krytyka”, 1986, nr 21, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Obecny kryzys niszczy więź między obywatelami a państwem i żadne tajemnice agentury nie są ważniejsze od zażegnania tego kryzysu. Sądzimy, że trzeba przerwać zgubną dla państwa eskalację „wojny na górze”, w którą wciągany jest kraj. Nie wolno przymuszać Polaków do wyboru między skrajnościami: albo czerwone, albo czarne. Zerwanie z logiką wojny wymaga przebudowy sceny politycznej, na której obecna polaryzacja likwiduje środek.
Zwracamy się do partii politycznych, środowisk i autorytetów polskiej demokracji, zwłaszcza zaś do obywateli zaniepokojonych kryzysem państwa, z apelem o budowę przymierza, które przywróciłoby naszemu życiu publicznemu równowagę. Uważamy, że przymierze takie powinno różnić się czytelnie od obu stron konfliktu rozdzierającego dziś Polskę; powinno być opozycyjne wobec postkomunistów, ale w równym stopniu odrębne od wojujących antykomunistów.
Taki jest nakaz chwili. Ani demokracja, ani niepodległość nie są dane raz na zawsze. Czasem trzeba bronić niepodległego i demokratycznego państwa polskiego przed narastającą wrogością między Polakami.
22 stycznia
17 lat nauczania religii w Polsce Ludowej, Wybór dokumentów, oprac. Hanna Konopka, Białystok 1998.
Trudno myśleć osobno o sprawach Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego – chociaż i postacie, i oskarżenia są różne. Łączy je to, że obie sprawy prowadzą do splugawienia polskiej demokracji i polskiego państwa. W przypadku Wałęsy obrzuca się błotem naszą walkę o wolność i jej odzyskanie. W przypadku Kwaśniewskiego plugawi się demokratyczne państwo oraz wolę większości Polaków.
Zwykle ubolewa się, że sprawa ta poniża Polskę w oczach świata. Owszem, takie manipulacje bardzo nas w świecie kompromitują. Ale znacznie gorsze jest to, że kompromitują one zasady demokracji i państwo w oczach jego własnych obywateli. Bowiem państwo najbardziej osłabia to, co wykopuje rów między nim a obywatelami. Z tego punktu widzenia szkodliwości tego, co dzieje się w Sądzie Lustracyjnym na oczach milionów Polaków, nie da się przecenić.
1 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 178, z 1 sierpnia 2000.