W kołach robotniczych pogłębiało się od ustąpienia ministrów socjalistycznych niezadowolenie, wzrastały nastroje strajkowe. Posłowie lewicowi w Sejmie uchwalali na wspólnym posiedzeniu klubów ostrą opozycję. Nad Warszawą zbierała się wiosenna burza. [...]
Połączyłem się z Poznaniem, gdzie okręgiem wojskowym dowodził generał Kazimierz Sosnkowski. Był on zarazem pierwszym delegatem polskim na Konferencję Rozbrojeniową. Pozorując więc moją prośbę ważnymi wiadomościami otrzymanymi z Genewy, zwróciłem się doń o niezwłoczne przybycie do Warszawy. Nazajutrz rano [12 maja] spotkaliśmy się na Wierzbowej [w Ministerstwie Spraw Zagranicznych — przyp. red.]. Przyznałem się, że nie chodzi mi o rozbrojenie Europy, ale walk wewnętrznych. Byłem przekonany, że tylko on, zadomowiony obok Komendanta [Józefa Piłsudskiego] w legendzie Szef Legionów, znany wszystkim żołnierzom długoletni minister spraw wojskowych, potrafi przeszkodzić wciągnięciu armii w rozgrywki polityczne.
Generał nie oburzył się na mój podstęp. Ruszył na miasto, obiecał wrócić po południu. Zamiast tego zatelefonował do mnie wieczorem: „Niestety, już za późno. Nie mogę odwrócić biegu wydarzeń. Wracam do Poznania”. Z głosu wyczułem jego osobistą i czekającą całą Polskę tragedię.
Warszawa, 11–12 maja
Kajetan Morawski, Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice, Paryż [1961], [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Reszta niezwykłego korowodu skierowała się ku Siekierkom. Na czele szedł pułkownik Anders z małym oddziałem żołnierzy, dalej w towarzystwie kapelana prezydent Wojciechowski, jak zawsze sztywny, wyprostowany, w czarnym tużurku i meloniku, wreszcie ministrowie otoczeni zbrojną strażą generalską. Na wysokości koszar szwoleżerskich padły pierwsze strzały. Prezydent, który odmówił zajęcia miejsca w jedynym towarzyszącym nam samochodzie, szedł nadal nieporuszony. Gdy pułkownik Anders zarządził krótki postój i z jakiegoś domu wyniesiono dla prezydenta krzesełko, postawił je ostentacyjnie na środku drogi i siadł spokojnie w najdalej widocznym, najbardziej narażonym miejscu. Kul, które nad jego głową dzwoniły po okrytych pierwszymi wiosennymi pąkami gałęziach, nie raczył zauważyć.
Warszawa, 14 maja
Kajetan Morawski, Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice, Paryż [1961], [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.