Dzień samych klęsk. Psuje się coś zasadniczo z wystawieniem Wysokiej ściany. Odwilż ode mnie zaczyna odpływać. Pisał z Krakowa [Jerzy] Kaliszewski, że teatr napotyka na trudności ze strony partii. Odczułem to w sposób bardzo przykry, mam obrzydzenie do wszystkiego. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza powiadomiła mnie, że pisma zebrane [Jędrzeja] Cierniaka muszą przejść przez różne ogniwa cenzur i dopiero, jak rzecz będzie uznana za możliwą i potrzebną do wydania — wówczas zrealizują ze mną umowę, czyli dostanę jakieś pieniądze. To mnie już oburza, bo to przecież wyzysk.
I tak, w poczuciu strasznej goryczy, zziębnięty, zmaltretowany mrozem — poszedłem do Ekierów, gdzie miał być [ks. Jan] Zieja. Na razie jakoby nic mu nie grozi, ale ma ostrzeżenie, aby w kazaniach nie poruszał żadnych spraw drażliwych. Wiem, że się do tego nie zastosuje.
Warszawa, 10 lutego
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Zaszedłem do ks. Ziei. Długa rozmowa o wydarzeniach na świecie. Zieja wysłał wielki list do Komitetu Centralnego partii. Zaczyna się takim zdaniem: „Jedynym językiem, w jakim można się porozumieć z własnym społeczeństwem i z całym światem, jest prawda, zwykła ludzka prawda”. I dalej: „Jako realiści doceniający wagę faktów, odrzuciwszy wszelkie lisie pośrednictwo, sami stańcie twarzą w twarz wobec autentycznego, historycznie dawnego chrześcijaństwa w Polsce. Pozwólcie mu swobodnie pełnić jego wielki trud powolnego, w każdych warunkach obowiązującego, wychowania człowieka od jego wnętrza, od jego sumienia, bo pniem jest dusza, a wszystko wokoło pnączem”. W zakończeniu wreszcie pisze Zieja: „Bez stanięcia przez was w prawdzie wobec pozytywnego faktu chrześcijańskiej inspiracji dziejów kultury całego narodu polskiego, nie nawiążecie trwale żywszego, prawdziwie twórczego kontaktu ani z masami robotniczymi, ani z chłopstwem. Ciągle będziecie im obcy, nawet choćbyście znacznie podnieśli ich dobrobyt”. W tym miejscu Zieja przytacza wiersz Norwida.
Ten list, obok listu ks. Prymasa, to znów wielkie światło rzucone w mroki współczesności. Ciekawe, czy odpowiedzą Ziei na jego memoriał, w którym domaga się uwolnienia ks. Prymasa i odwołania dekretu o obsadzaniu stanowisk.
Warszawa, 9 kwietnia
Jerzy Zawieyski, Odwilż, „Karta” nr 63, 2010.
Dziś wieczorem, po mszy św. u wizytek, uroczyste poświęcenie lokalu naszego klubu. Jest pełno ludzi, Zawieyski przemawia wyraźnie wzruszony. Potem głos zabiera ksiądz Jan Zieja, nasz nieoceniony przyjaciel od tylu lat, a obecnie nieformalny kapelan klubu. Ma w ręce egzemplarz Pisma Świętego, który ofiarowuje klubowi. Powinno ono — jak mówi — być tutaj, powinno być obecne we wszystkim, co się tutaj będzie działo.
Warszawa, 3 lutego
Janusz Zabłocki, Dzienniki 1956–1965, Warszawa 2008.