Około dziesiątej megafon partyjnego samochodu wzywa mieszkańców Striegau do przybycia na rynek. Wszyscy mają uczestniczyć w zaprzysiężeniu pierwszej jednostki Volkssturmu. Przysięgę będzie odbierał sam gauleiter Hanke! Idę, żeby nie podpaść, i zabieram ze sobą dzieci, Margot i Siegfrieda. Nie wiadomo, co mogłoby się stać, gdyby człowiek się tam nie pojawił.
Stoją już — weterani po sześćdziesiątce, a nawet starsi. Niektórzy mają jeszcze stare mundury z pierwszej wojny. Tylko opaski na ramieniu świadczą o przynależności do Volkssturmu. A między nimi garbią się lub prężą szesnastolatki o przepełnionych dumą piersiach w swoich mundurkach Hitlerjugend, z opaskami na rękawach koszul. Czego może dokonać to wojsko?
Gauleiter Hanke przechodzi sam siebie w zakłamaniu. „Naród powstaje i zrywa się burza!” Potem mówi coś o Wunderwaffe, „cudownej broni” i ostatecznym zwycięstwie, które jest bliskie. Co mieliby szturmować ci starcy i dzieci? Niejedna matka płacze już nad synem. Aż boli, jak patrzeć na tych chłopców. Przypominają mi się opowieści Richarda [męża] o walkach na froncie w Rosji. Właśnie tacy osiemnastoletni żołnierze, prosto z ojczyzny, padają i wykrwawiają się szereg po szeregu. Jak to dobrze, że moi chłopcy są jeszcze za mali. Mogę ich ochraniać.
Striegau [Strzegom], 18 października
Helene Plüschke, Dziennik Śląski, „Karta”, nr 57/2009.