Czując się zobowiązanym tym wielkim wyróżnieniem zwracam się do Was, Drodzy Koledzy, o zabranie głosu w sprawie Czeczenii. Czynię to w dniu dla nas, Polaków, szczególnym – w 52. rocznicę Powstania Warszawskiego. Wtedy bowiem na oczach świata przy jego grzesznym zaniechaniu zniknęła z powierzchni ziemi stolica mojej Ojczyzny. W tym dniu i w tych okolicznościach dalej milczeć nie mogę.
Losy Polski i losy Czeczenii są ze sobą głęboko i dramatycznie związane. Kiedy przed półtora wiekiem padła namiastka polskiej państwowości - Królestwo Polskie - pozostałych przy życiu polskich żołnierzy siłą wcielano do rosyjskiego wojska i posyłano na Kaukaz do walki z imamem Szamilem, gdzie masowo przechodzili na stronę Czeczeńców. Kiedy zaś przed półwieczem wprowadzono w Polsce nowe porządki, to wagony pełne polskich zesłańców mijały się z tymi, które deportowały czeczeńskie rodziny. Kiedy zaś przed dekadą moja Ojczyzna odzyskiwała niezależność, to wiedziała, że robi to i dla innych tak zwanych Krajów Obozu. Zarówno w 1831 roku, jak i w 1944 w wielojęzycznej prasie można było przeczytać nagłówki: „Spokój panuje w Warszawie”, tak i dzisiaj czytamy: „Spokój panuje w Groznym”. My znamy cenę tego pokoju. Płaciliśmy ją wielokrotnie.
Są sprawy, które powinny pozostać wewnętrznymi sprawami państwa. Do takich należy utrzymanie wewnętrznego porządku i spokoju. Tak jest i powinno pozostać. Ale są momenty, gdy sprawa wewnętrzna przestaje być wewnętrzną – staje się ogólnoludzką. Takim momentem jest wojna przeciw narodowi czy przeciw mniejszości. Jest użycie rakiet, artylerii i lotnictwa. Jest posunięcie się do zbrodni ludobójstwa.
Dla rządów, które prowadzą taką politykę, nie powinno być miejsca pośród cywilizowanej rodziny narodów.
ok. 19 sierpnia
„Gazeta Wyborcza” nr 192, z 19 sierpnia 1996.