Dziś otwieraliśmy tu z uroczystością wielką ochronę-szkołę polską dla biednych dzieci jawną i przez władze zatwierdzoną. Od dawna już i na różny sposób mnóstwo dzieciaków tych kręciło się wkoło nas, uczyło się, żywiło itd., ale było to w tajemnicy, więc niestałe, niepewne, coraz rwące się i rozpadające, do uregulowania i skontrolowania prawie niepodobne. Teraz otrzymaliśmy znad Newy pozwolenie i w dodatku, cudem jakimś, rozległe, nadzwyczajne. Więc po pewnych przygotowaniach – dziś akt otwarcia. Proszę sobie wyobrazić lokal obszerny, widny, czysty, dokoła ogrodem otoczony, a w nim około 150-ciu dzieci z klas najuboższych, drobiazgu od lat 6-ciu do 12-stu, i całe prawie polskie Grodno, z panami, paniami, księżmi, prezydentem miasta – wszystkim, co po polsku żyje i mówi. Władze zaproszone nie przybyły i tylko na obszernym dziedzińcu policja porządku pilnowała. Były mowy: przemawiał ksiądz, przemawiał prezezs Polskiego Towarzystwa Opieki nad biednymi dziećmi [Towarzystwa Opieki nad Dziećmi – od red.], było święcenie lokalu, rzucanie na obnoszoną tacę pieniędzy, których zebrała się spora górka – i było uczucie dziwnego rozrzewnienia i uszczęśliwienia. Ta mozaika jasnych i ciemnych główek, mizernych, drobnych twarzyczek dziecięcych, te mowy polskie, ten dygnitarz Polak, który zaraz nowo urodzonej instytucji polskiej znaczną pomoc z sum miejskich ofiarował, ten tłum ludzi, którzy tę instytucję od kilku już lat w pąku przechowywali, własnym bezpieczeństwem przed złymi mocami ją osłaniając, wszystko to, przez kilka chwil przynajmniej, rwało serce mięszaniną radości i bólu, dławiło łzami... Jacyśmy bezgranicznie biedni, skoro jeden fakt taki, względnie nieduży, tak wzruszać i uszczęśliwiać nas może!
Grodno, 7/20 października
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
Mróz piekący nawet w karecie. Przyjeżdżamy. U wejścia do lokalu „Muzy” tłok, tłum jak na odpuście. Trzy razy więcej ludzi, niż lokal pomieścić może. [...] W pierwszym zaraz pokoju pokazują mi gromadkę Rosjan, w mundurach i bez mundurów. Uprosili u członków T[owarzyst]wa rekomendację, dwóch z Białegostoku przyjechało. To mi się najwięcej ze wszystkiego podoba. Przechodząc koło tej gromadki, oddającej mi niskie ukłony, myślę: aha, robaczki, robiliście wszystko, aby słowa polskiego na świecie nie było. Otóż jest! I przychodzicie słuchać go, i – zyg-zyg marchewka! Tego rodzaju tryumf [sic!] jest i był zawsze jedynym miłym dla mnie, więc do ostatka w dobre usposobienie wprawiona, przed salą tak natłoczoną, że już i mucha by się nie zmieściła, z wielką łatwością wszystko, co miałam, powiedziałam, przeczytałam, po czym była muzyka, był śpiew i znowu muzyka, wszystko bardzo przyzwoite, nawet dość ładne – i wszyscy przyznali, że wieczorek udał się znakomicie i do uczęszczania na inne podobne zachęcił.
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1961.
[...] zmęczoną się czuję dwoma godzinami konwersacji, dysertacji, pracowitego układania 3-go z rzędu wieczorku literackiego w „Muzie”. Bo okazało się, że te wieczorki będą robotą bardzo dobrą, pożądaną i pożyteczną. Na drugim było prawie tak samo, jak na pierwszym, ludzi mnóstwo, a wszyscy zadowoleni, rozpromienieni, dziękujący, proszący o ciąg dalszy. Prawie rozrzewniającym jest ten rzut publiczności polskiej ku słowu polskiemu, zarząd „Muzy” w siódmym niebie, bo oprócz innych względów i kasę mu to robi, błaga o niezaniedbywanie. Ja i sama zaniedbywać nie chcę. Te różne roboty pisarskie i społeczne to jedyna racja bytu mego na ziemi i myślę czasem, że gdybym ich nie miała, spłonęłabym chyba od wstydu, że żyję, a może i od jakiego tam żalu czy bólu.
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
Udał się wieczór [śmiechu] doskonale. Sala, około 200 osób zmieścić mogąca, jak nabita. Czytali – z jednym wyjątkiem – bardzo dobrze, śpiewali ładnie. Tylko bajki Lemańskiego w nieosobliwym czytaniu piękność i dowcip swój traciły, ale Korczak i Rodoć podnosiły [!] burze śmiechu i naprawdę miło było patrzeć na tę mozaikę roześmianych, rozpromienionych twarzy. Wszakże to są, z wyjątkiem niewielu osób, biedacy, którzy rzeczy takich dotąd nie znali i nie doświadczali. A jak dobrze je rozumieją, jak je cenią, jak na nie lecą! Pani Talhejmowa, mówiąc Zakochaną i na bis Terkotkę, była tak śliczna, że aż ją chciało się całować. Po skończeniu się wiecz[oru] wiele osób znajomych i nieznajom[ych] zbliżało się do mnie z podziękowaniem. Jest w tym radość, która za wiele wynagradza. Za 2 tygodnie będzie „Wieczór baśni” [...].
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
Spieszno mi podzielić się z Drogim Panem wrażeniami wczorajszego wieczora. Udał się wspaniale; na całej linii powodzenie. Ciżba ludzi była taka, że ściany zdawała się rozsadzać, w pokojach do głównej sali przylegających mnóstwo osób stało na krzesłach i stołach, przez drzwi otwarte patrząc i słuchając. Wiele rodzin obywatelskich ze wsi przybyło, Rosjan znowu było sporo, gromadnie najrozmaitszego wieku i gatunku. Członkowie zarządu uwijali się, jak muchy w ukropie, porządku strzegąc i do przekonania przychodząc, że za wielu ludziom wejść pozwolili. Już zaraz przy moim czytaniu, a raczej mówieniu temperatura powietrza i psychiki publicznej dosięgnęła tak wysokiego stopnia, że było uczucie jakiegoś palenia się, płonięcia. [...] Końcowy chór deklamacyjny „O, święta ziemia polska”, wybornie powiedziany, wrażenie czynił silnego akordu kończącego symfonię różnych, pojedynczych dźwięków. Nikt tu dotąd nie słyszał chóralnej deklamacji; jest to nowość od bardzo niedawna wprowadzona w teatrach wielkomiejskich; no i maleńkie Grodno ją miało! [...] Wróciłam do domu po 12-tej, tak zmęczona, że ledwie zdołałam zdjąć z siebie szaty godowe (z żubrem), po czym aż do białego ranka – na laurach – nie spałam. I teraz czuję jeszcze ogromne zmęczenie, ale razem i wielkie zadowolenie, że serc ludzkich najmniej trzysta żywo zabiło dla rzeczy wielkich. I w tym jest jeszcze pewna radość, że jednak myśmy dziwnie zdolnym, żywotnym narodem. Po kilkudziesięciu latach najsroższej niewoli i jeszcze w niewoli, po tak długim, grobowym milczeniu, w takiej mizernej mieścinie, znajduje się tyle osób, aby taką poważną i piękną rzecz umieć wykonać, i tyle innych, aby jej ze wzruszeniem, z zachwytem, z wdzięcznością wysłuchać. Nie, chyba nie zginiemy! „Chór” wciąż śpiewa i naród na śpiew jego szeroko duszę otwiera.
Grodno, zabór rosyjski, 28 grudnia 1908/10 stycznia 1909
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
U nas od wczoraj zmartwienie i kłopot. Na Ochronę naszą spadł cios, ale nie od administracji. Kurator okręgu naukowego nie zatwierdził kilku nauczycielek w szkole tej pracujących pomimo przedstawionych patentów i świadectw błagonadieżności. Dlatego zapewne, że są to Polki. Motywów nie dał żadnych. Wczoraj odmowa przyszła i – nie wiadomo, co teraz robić, choć Ochronę zamykać (sto kilkadziesiąt dzieciaków). Te panie nie zatwierdzone nauczały bezineteresownie i zastąpić ich niepodobna, a wreszcie i zastępczynie będą znowu Polkami. Okrutne to są rzeczy i oburzające. [...] Ile nerwów ludzkich starganych, energii zamrnowanej! Mógłby kto pomyśleć, że ludzi mordować zamierzamy, tak nam przeszkadzać trzeba. A tu idzie na prowadzenie na drogę światła i cnoty dzieci nędzarzy...
Grodno, zabór rosyjski, 10/23 stycznia
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
„Muza” daje w teatrze sztukę zajmującą i dużą. Nieustrudzona jest „Muza”. Wczoraj wieczór, dziś przedstaw[ienie] teatr[alne]. Na wieczorze wczorajsz[ym] byłam. Czułam trochę niepokoju o to, jak lektorzy poradzą sobie z trudnymi scenami Prometeusza i Syzyfa [Marii Konopnickiej] [...]. Wszystko poszło wybornie. Lektorzy nabyli wprawy, wymoludowali głosy, czytają... choćby dla Warszawy! Sala jasno oświetlona, publiczność tłumna, skupiona i cicha, po ciszy i świetle rozchodzą się najpiękniejsze z dźwięków mowy naszej, na srebro i złoto dzwoniących falach swych kołysząc myśli wielkie, uczucia głębokie i tkliwe. Naprawdę, nadspodziewanie piękna rzecz zrobiła się z tych wieczorów; naucza, estetyzuje, unaradawia, szlachetnie bawi publikę grodzieńską.
Grodno, zabór rosyjski, 22 lutego/7 marca
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
W jednej z sal Uniwersytetu Grodzieńskiego zebrało się około 30 osób, którym nie jest obojętny język ojczysty i kultura. Przed zebraniem nieraz spotkałem się z Franciszkiem Witowiczem. Uczył się razem z moją siostrą i to ona mi go przedstawiła. Franciszk dobrze mówi po polsku, jest patriotycznie nastawiony. Z kolei on zaprosił na to zebranie swoich znajomych. [...] Zebranie było chaotyczne. My troje zrozumieliśmy, że dzisiaj nie może być mowy o zorganizowaniu sekcji.
Siergiej Gabrusiewicz i Włodzimierz Tołkacz, pierwszy – przewodniczący obwodowego Funduszu Kultury, drugi – sekretarz radzieckich towarzystw przyjaźni z zagranicą naciskali na powstanie sekcji. Oczywiste, że w przeddzień wizyty M. Gorbaczowa w Polsce komuś zależało, żeby powiedzieć, że coś się już robi dla Polaków w ZSRR.
W rezultacie w wyniku wspólnej decyzji postanowiono przenieść zebranie założycielskie na 10 sierpnia bieżącego roku.
Grodno, 2 lipca
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Aula [Grodzieńskiego Uniwersytetu im. J. Kupały] jest wypełniona po brzegi. Taki widok robi wrażenie i cieszy. Konferencja ku mojemu zdziwieniu przebiega sprawnie i wszyscy mówią tylko po polsku. [...]
Sala wspaniale przyjęła referat, wygłoszony przez Franciszka Witowicza, kilkakrotnie przerywano mu burzliwymi oklaskami. Ta konferencja wielu przekonała o naszej sile.
Kiedy zaproponowano nadać Towarzystwu imię Adama Mickiewicza, sprzeciwiła się Irena Waluś i zaproponowała na patronkę Elizę Orzeszkową. Większością głosów wybrano na patrona A. Mickiewicza. Wybrano Zarząd Towarzystwa i mnie na przewodniczącego. [...]
A więc od dzisiejszego dnia istnieje Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe im. A. Mickiewicza.
Grodno, 10 sierpnia
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Sala [Garnizonowego Domu Oficera] jest wypełniona do ostatniego miejsca. W prezydium goście z Polski – delegacja Wojska Polskiego z Białegostoku, konsul generalny z Mińska Mieczysław Obiedziński, konsul H[enryk] Kalinowski, zastępca przewodniczącego Obwodowego Komitetu Wykonawczego N. Kołociej, weterani Wojska Polskiego, mieszkańcy Grodzieńszczyzny.
Pierwszy raz po wojnie zebraliśmy wszystkich tych ludzi i złożyliśmy im hołd, hołd naszej pamięci. M. Obiedziński wręczył naszym weteranom medal „Braterstwo broni”. Po części oficjalnej wystąpił zespół „Lidzianie”.
Nasza impreza udała się wspaniale. Wszyscy byli zadowoleni. Wszyscy zwrócili uwagę na naszą organizację. W gazecie „Czerwony Sztandar” ukazał się artykuł. To była nasza pierwsza międzynarodowa impreza.
Grodno, 9 października
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Wezwał mnie dowódca i zażądał wyjaśnień, kto mi dał prawo spotykać się z konsulem [generalnym PRL w Mińsku] i zapraszać go do Grodna. Paradoksalne. Oficer w armii ma takie prawa jak chłop pańszczyźniany. Konstytucja nie jest dla nas prawem, uzupełniają ją instrukcje i zarządzenia resortowe. Zgodnie z nimi, w ciągu 24 godzin od spotkania, lub jak to określają, kontaktu z obcokrajowcem, oficer powinien o tym zameldować swojemu bezpośredniemu zwierzchnikowi. Nie zameldowałem, sądząc, że to poniża i obraża moją godność. Dziki stalinizm. Rezultat – ostra nagana za pozasłużbowy kontakt z cudzoziemcem. Ta kara była zastosowana w porozumieniu z obwodowym kierownictwem partyjnym, przede wszystkim w tym celu, aby jeszcze raz spróbować mnie złamać, zmusić do porzucenia pracy społecznej.
W Komitecie Obwodowym Partii są mocno zaniepokojeni wzrostem świadomości narodowej wśród Polaków.
Grodno, 11 października
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Dzisiaj złożyliśmy kwiaty przed pomnikiem Elizy Orzeszkowej. Uroczystość odbyła się o 14.00. Byłem w mundurze. Wieczorem, o 18.00, zebraliśmy się na cmentarzu katolickim przy mogile pisarki. Złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy świece. Znicze w tym dniu płonęły na prawie wszystkich mogiłach.
Grodno, 1 listopada
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Sprawa wyjazdu grupy dzieci i wszystkich następnych załatwiona została pozytywnie. Na dworcu, żegnając się z dziećmi, zwróciłem uwagę, że nikt z rodziców nie rozmawia z dziećmi po polsku. Musiałem skrytykować rodziców. Oczywiście, wskazuje to na fakt, jak daleko posunął się proces wynarodowienia. Jak wiele przed nami jeszcze pracy! Dzisiaj pierwszy raz w życiu jedzie do Polski mój syn Feliks. Chciałbym, żeby stała się dla niego matką, żeby tam nauczył się języka ojczystego.
Grodno, 4 lipca
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Spotykamy się z zastępcą przewodniczącego Obwodowego Komitetu Wykonawczego N. Kołociejem w sprawie wysłania naszej młodzieży na studia do Polski. Żadnego zrozumienia . Betonowa ściana. Człowiek stalinowskiego chowu. boi się złego wpływu Polski na socjalistyczne ideały naszej młodzieży. Problem nie został rozwiązany.
Grodno, 11 lipca
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Dzisiaj po raz pierwszu za cały okres istnienia władzy radzieckiej na Zachodniej Białorusi zorganizowano imprezę, poświęconą 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Po raz pierwszy zaproszono uczestników kampanii wrześniowej 1939 r., zarówno walczących na wschodzie jak i zachodnim froncie. Trzeba było zobaczyć tych ludzi. Wreszcie poczuli, że ktoś o nich pamiętał. Konsul Kalinowski wręczył wszystkim medale „Za udział w wojnie obronnej 1939 roku”.
Grodno, 3 września
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Dzisiaj w Obwodowym Komitecie Wykonawczym miało miejsce spotkanie z Komisją do Spraw Kontaktów Międzynarodowych Rady Najwyższej BSRR, która przyjechała w związku z listem rodziców. W spotkaniu brali udział rodzice i dzieci. Trzeba podkreślić zasługę D. K. Arcymieni. Pokierował spotkaniem tak, aby doprowadzić do rozwiązania sprawy, a nie konfrontacji. Zadał mi pytanie, czy Stowarzyszenie weźmie na siebie odpowiedzialność za wysłanie młodzieży i przygotowanie dokumentów. Odpowiedziałem, że tak, o ile podpisze pismo do OWIR-u. Stwierdził, że podpisze. W ten sposób zakończył się wielomiesięczny konflikt. Wyszedłem z tego spotkania z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i ogromną ulgą.
Grodno, 14 września
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.
Obchody 190. rocznicy urodzin A. Mickiewicza odbyły się. Aula Uniwersytetu była przepełniona do granic możliwości. Na scenie biało-czerwone flagi, popiersie A. Mickiewicza. Nasz zespół deklamował wiersze i śpiewał pieśni. Wspaniale zostali przyjęci przez publiczność prowadzący wieczór Irena Waluś i Ryszard Kleczkowski. W wieczorze wzięli udział W. Tarancej. Dla nas to święto, dla niego – praca.
Komentując nasz wieczór Pietkiewicz z Uniwersytetu powiedział: „Polakom nie wystarczył jeden wieczór, przeprowadzony wspólnie z miastem, zdecydowali odbyć go jeszcze sami”. Na wieczorze miejskim powiedział również, że A. Mickiewicz to polski poeta białoruskiego pochodzenia.
Grodno, ok. 24 grudnia
Tadeusz Gawin, Ojcowizna (Pamiętniki – 1987–1992), Grodno–Lublin 1992.