Warszawa. Przewrót majowy. Natarcie wojsk płk. Paszkiewicza na budynek Ministerstwa Spraw Wojskowych
Po przywitaniu się z żołnierzami, obydwie kompanie podzieliłem po dziesięciu szeregowych między obecnych oficerów i poleciłem wejść na pierwsze piętro [gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych]. Kazałem zabarykadować schody, okna i korytarze przy głównym holu biurkami, szafami, fotelami i chodnikami wyniesionymi z biur. Każdą barykadę obsadziłem paru dziesiątkami szeregowych i oficerów. [...]
Spokój panował do północy. Większość oficerów i żołnierzy usnęła, leżąc na podłodze korytarza. Naraz w ciszy nocy usłyszeliśmy od strony dziedzińca ministerstwa hałasy i odgłos kroków większego oddziału, po czym z parteru wycofała się, nie strzelając moja oficerska placówka, meldując, że do gmachu przez główne wejście wchodzi większa ilość podchorążych pod dowództwem oficerów. [...] Podchorążowie zbliżyli się do naszych schodów. Major broniący barykady krzyknął: „Stać! Będę strzelał!”.
Po chwili nagłej ciszy kilkunastu podchorążych z bagnetami na karabinach rzuciło się, krzycząc na dolne stopnie schodów, lecz przed wysoką barykadą z biurek i chodników cofnęli się szybko po pierwszej salwie obsadzających schody ordynansów. [...] Na dole w holu rozległy się jęki i wołanie o pomoc kilku rannych. Słychać było, jak koledzy wynosili ich z holu, po czym zapanowała cisza na dobrą godzinę. [...] W ciągu nocy pułkownik Paszkiewicz lekkomyślnie przypuszczał pięć takich ataków na bądź co bądź umocnioną pozycję i to bez przygotowania artyleryjskiego.
Warszawa, 13 maja
Felicjan Sławoj-Składkowski, Wspomnienia z okresu majowego, „Kultura”, nr 6/116, 7/117–8/118, Paryż 1957, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Idziemy więc dziarsko pustawą, z rzadka ostrzeliwaną od strony placu Zbawiciela ulicą Marszałkowską. Ponieważ jezdnia jest pusta, idziemy środkiem ulicy. Okna domów są szeroko pootwierane. Dolne piętra obsadzone głowami i główkami ciekawych. Stróże i mieszkańcy górnych pięter zeszli na dół i tulą się we wnękach i bramach kamienic. Niesforne dzieciaki biegają od wrót do wrót nawoływane przez matki, gdyż kule jednak gwiżdżą lub sucho padają na bruk.
— Panowie za kim? — pyta średniego wieku w skórzanym fartuchu rzemieślnik, z grupy ludzi stojących za bezpiecznym rogiem ulicy Nowogrodzkiej.
— My, naturalnie za „Dziadkiem”! — woła jeden z oficerów. [...]
— Niech mu Pan Bóg da zdrowie, to chleb drożeć przestanie! — woła miła, tęga paniusia chowająca mokre ręce w fartuchu.
Warszawa, 14 maja
Felicjan Sławoj-Składkowski, Wspomnienia z okresu majowego, „Kultura”, nr 6/116, 7/117–8/118, Paryż 1957, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Z polecenia Marszałka Józefa Piłsudskiego w dniu dzisiejszym objąłem władzę Komisarza Rządu na m.st. Warszawę. Zadaniem moim jest utrzymanie w mieście bezpieczeństwa, ładu i spokoju.
Wzywam wszystkich mieszkańców m.st. Warszawy do bezwzględnego posłuszeństwa wszystkim zarządzeniom organów bezpieczeństwa zarówno wojskowych, jak i policji państwowej.
Zabraniam wszelkich zgromadzeń pod gołym niebem i pochodów ulicznych.
Zabraniam chodzenia grupami większymi ponad trzy osoby oraz zatrzymywania się na ulicach miasta.
Zebrania w lokalach zamkniętych winny być meldowane w Komisariacie Rządu na m.st. Warszawę na 24 godziny przed terminem.
Sklepy winny być otwarte w godzinach przepisowych. Pobieranie cen nadmiernych bezwzględnie jest zakazane.
Okna i balkony frontowe winny być zamknięte.
Restauracje i kawiarnie winny być zamykane o godzinie 21.00.
Winni przekroczenia powyższych rozporządzeń będą karani z całą surowością prawa.
Winni wszelkich wystąpień z bronią w ręku przeciwko ustanowionym władzom oraz winni dokonywania rabunków i grabieży karani będą sądami doraźnymi.
Warszawa, 14 maja
Dokumenty chwili, cz. I, 13 do 16 maja 1926 r. w Warszawie. Przebieg tragicznych wypadków na podstawie komunikatów oficjalnych, prasy i spostrzeżeń świadków, Warszawa [17 maja 1926], [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Ledwie zdołałem się trochę zdrzemnąć – telefon! Któryś z dziennikarzy komunikuje mi, że na posła [Jerzego] Zdziechowskiego dokonano w jego mieszkaniu przy ul. Smolnej napadu i ciężko go pobito, poraniono… Napastnicy, w liczbie około dziesięciu, ubrani byli w mundury oficerskie; między innymi dwaj czy trzej byli w mundurach oficerów żandarmerii. […]
Że napad miał charakter i podłoże polityczne, dowodzi to, iż oficerowie bijąc, mówili: „to za budżet wojskowy, to za oszczędności, żebyś się nie mieszał do budżetu wojskowego…”.
[…]
Jadąc z Zamku do domu, wstąpiłem do p. Zdziechowskiego. Leżał w łóżku z gorączką. Pokazywał mi poszarpaną i pokrwawioną koszulę i sińce, którymi był pokryty. Kształt ich wskazywał, że pochodziły od kopnięć. Widocznie pastwiono się nad nim, gdy leżał zemdlony. Mnóstwo osób składało mu kondolencje osobiście lub przez nadesłanie biletu, między innymi szereg członków ciała dyplomatycznego. Odruch oburzenia w opinii publicznej był tak silny, iż nawet Bartel uważał za konieczne przesłać bilet, a gen. Składkowski, ówczesny komisarz rządu na Warszawę, robił w pierwszej chwili, szczerze czy nieszczerze, wszystkie gesty w kierunku wykrycia sprawców napadu.
Warszawa, 1 października
Maciej Rataj, Pamiętniki 1918–1927, oprac. Jan Dębski, Warszawa 1965.
W czasie zajść zabitych zostało 41 osób, zaś 34 odniosły rany. [...] Przelana krew chłopska zaciąży na tych, którzy w imię własnych interesów politycznych, oszukańczo pchnęli nieodpowiedzialne jednostki do aktów gwałtu i terroru, nie licząc się z ofiarami, jakie to musiało za sobą pociągnąć. Obrażając uczucia Polaków, nadużycie rocznicy zwycięstwa oręża polskiego dla proklamowania strajku rolnego i doprowadzenie nieodpowiedzialnych grup chłopskich do aktów gwałtu i terroru nie może minąć bez echa i pociągnie nieuniknione konsekwencje.
Warszawa, 30 sierpnia
„Gazeta Polska” nr 240 z 30 sierpnia 1937.
Zbliżał się 11 listopada, pierwsze u nas polskie Święto Niepodległości. Zapowiedziano przyjazd Pana Prezydenta na Zaolzie. W programie jego pobytu była i Sucha Górna. [...] Kilka minut po godzinie 15.00 syrena szybowa daje znak, że samochód Pana Prezydenta wyjechał z lasu karwińskiego. Serca wszystkich biją szybciej. Na teren Suchej Górnej przybywa Najdostojniejszy Gość, jaki dotąd zawitał i może więcej w dziejach gminy nie zawita. Przybywa Głowa Państwa, Prezydent Rzeczpospolitej prof. Ignacy Mościcki, z całą świtą. Towarzyszy mu jego małżonka, premier generał dr Sławoj-Składkowski, kilku ministrów, generałów, wojewoda dr Michał Grażyński, starosta powiatu frysztackiego dr Leon Wolf, starosta powiatu cieszyńskiego Plackowski i wielu innych dygnitarzy. [...]
Pierwsze przemówienia wygłaszają dzieci szkolne Janina Molendzianka i Aniela Kozubkówna, którą opanowuje wzruszenie tak, że nie może dokończyć przemówienia. Prezydent rozweselony ściska im ręce i odbiera od nich bukiety kwiatów. Ja przemawiam w imieniu gminy i całego okręgu suskiego. Pan Prezydent podaje mi rękę i dziękuje za słowa powitania, dodając: „Wszystko to tak miłe, serdeczne”. Podchodzi do dzieci szkolnych i wszczyna z nimi rozmowę. Dzieci jakby zalęknione Majestatem Jego Osoby nie mogą słowa wykrztusić. [...] Z samochodu już podaje mi rękę na pożegnanie, jak również Milusi Pietraszkównej, która tuż przed ruszeniem samochodu podbiegła do niego. Przy dźwiękach hymnu państwowego i wśród entuzjastycznych okrzyków zgromadzonej ludności: „Niech żyje!” — samochód odjeżdża w kierunku Cierlicka.
Sucha Górna, 11 listopada
Alojzy Sznapka, Pamiętnik, część IV, zbiory Alojzego Sznapki.
Zostaliśmy zaatakowani, więc walczymy. [...]
Oświadczam Wysokiej Izbie, że rząd staje do dyspozycji Naczelnego Wodza z niezłomną wolą pokonania każdej przeszkody, stojącej w poprzek jego woli w dziele obrony państwa. (huczne oklaski) Szczegółowy i ścisły przebieg wydarzeń i ich ocena będą niebawem przedstawione opinii kraju w całej rozciągłości. Jesteśmy spokojni — spokojni o losy narodu i państwa.
Narzuconą nam wojnę wygramy, bo nauczył nas Józef Piłsudski, jak się zdobywa niepodległość i jak się jej broni. (huczne oklaski) Wojnę tę wygramy, bo na wezwania Pana Prezydenta pójdziemy do walki wszyscy — ramię przy ramieniu. (huczne oklaski)
Warszawa, 2 września
Prawdziwa historia Polaków. Ilustrowane wypisy źródłowe 1939–1945, t. 1: 1939–1942, opr. Dariusz Baliszewski, Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 1999.