Reasumując całokształt pracy Służby Bezpieczeństwa w okresie kampanii wyborczej należy ocenić, że z postawionych przed nią zadań wywiązała się zadowalająco. [...] W rezultacie uaktywnionej pracy operacyjnej jednostki Służby Bezpieczeństwa znacznie pogłębiły dotychczasowe operacyjne rozpoznanie antysocjalistycznych i reakcyjnych środowisk, grup i osób w terenie. Szereg spraw ewidencyjno-operacyjnych na skutek tego rozpoznania zostało pogłębionych i zaktualizowanych.
W wyniku rozeznania Służba Bezpieczeństwa udostępniła instancjom partyjnym szeroką informację dotyczącą zamierzeń i poczynań różnych wrogich i warcholskich elementów, skierowanych przeciwko partii i programowi FJN w kampanii wyborczej. Na podstawie tych informacji instancje partyjne udaremniły w znacznym stopniu przeforsowanie do rad narodowych kandydatów o wrogiej postawie politycznej wysuwanych przez różne elementy reakcyjne.
Warszawa, 12 marca
„Rocznik Historyczny Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego”, 2001, nr 17.
Wstaję o godz. 4 rano. Zamieć, świata nie widać, zimno siarczyste. Przed piątą wyruszyłem z domu, by na szóstą być w lokalu wyborczym w Strachosławiu. Ciężka była droga, ale zdążyłem na 15 minut przed głosowaniem. Punktualnie o godz. 6 otwarto lokal wyborczy nr 5; głosowanie na posłów do Sejmu i radnych do wojewódzkich rad narodowych. Komisja w pełnym składzie 8 osób rozpoczęła pracę [...]. Wnet utworzyła się kolejka głosujących. Pierwszy był ob. Wawryniuk z Koczowa, on też otrzymał kwiatek. Dużą pomoc stanowiła komunikacja samochodowa, dowożąca ludzi z poszczególnych miejscowości [...]. Dlatego już do godz. 15 wszyscy wzorcowi obywatele złożyli swe głosy do urny. Muszę podkreślić powagę głosujących, atmosferę zrozumienia, poczucie potrzeby pokoju i zgody. Kłopot był jedynie ze Świadkami Jehowy. W Strachosławiu 4 osoby odmówiły głosowania. Dwa razy wysłano do nich wóz z członkami komisji, kategorycznie odmówili. Dziwne to, wykazali wrogość wobec konstytucji i Frontu Jedności Narodu.
Strachosław, 21 marca
Władysław Kuchta, Twardą chłopską ręką, Lublin 2001.
W dniu 21 marca 1976 r. odbyło się kolejne głosowanie na posłów do Sejmu, zwane wyborami, według trybu znanego we wszystkich krajach obozu socjalistycznego.
Akt I. W polskim wariancie formalnie listy kandydatów prezentuje tzw. Front Jedności Narodu, w którego skład wchodzi PZPR, ZSL i SD. Faktycznie posłów mianuje politbiuro. Głosowanie odbywa się na pięknie wydrukowane listy kandydatów. Cała ta farsa trwa trzy miesiące, kosztuje masę pieniędzy, jest jeszcze jedną okazją do podejmowania przez zakłady zobowiązań produkcyjnych czyli tzw. czynów, tym razem dla uczczenia wyborów. Wyniki wyborów zostają ogłoszone „urbi et orbi” jako wielkie zwycięstwo partii i Frontu Jedności Narodu.
Na I Sekretarza E. Gierka głosowało 99,99% wyborców. Prasa radziecka nazwała wybory w Polsce „wydarzeniem o wielkim znaczeniu politycznym”. Tym razem, złożony grypą, nie wziąłem udziału w tym historycznym akcie.
Akt II to pierwsze posiedzenie Sejmu i wybór najwyższych władz Państwa. W skład Prezydium Sejmu, nowej Rady Państwa i nowego Rządu weszły te same osoby. A więc przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, marszałek Sejmu Gucwa, premier Jaroszewicz. Oglądamy na pierwszych stronach gazet dobrze znane oblicza osób dożywotnio dzierżących czołowe stanowiska, wśród nich starzy stalinowcy Kruczek, Jaroszewicz, Stasiak, Piasecki, Werblan.
Oczywiście po staremu rządzić będzie politbiuro z I sekretarzem na czele, a konstytucyjne władze jak Sejm i Rząd będą wykonawcami dyrektyw politbiura, czy Komitetu Centralnego. O takich władzach, jak niezależne sądy, niezależna Najwyższa Izba Kontroli, nawet się nie wspomina. Po co wywoływać kapitalistyczne czy burżuazyjne widma. Partyjny proletariusz w rzeczywistości, jego dyktatorska partyjna biurokracja obchodzi się bez niezawisłych sądów i kontroli.
Warszawa, 21 marca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Otrzymałem zadanie przeprowadzenia kontroli akcji konkursowej zalesiania i zadrzewiania. [...] Konkurs prowadził od kilku lat Urząd Wojewódzki w Lublinie wspólnie z Wojewódzkim Komitetem Frontu Jedności Narodu [FJN]. [...] Wszyscy uczestnicy otrzymywali dość wysokie nagrody pieniężne. Nikt ze sztabowców nie pokusił się nigdy o sprawdzenie w terenie, czy dane ze sprawozdań [konkursowych] znajdują pokrycie w rzeczywistości.
W czasie kontroli wejrzałem na tę listę [nagród] i oko mi zbielało. Był tam mój bezpośredni przełożony, główny księgowy Witold Z., księgowa B. [...], przewodniczący Wojewódzkiego Komitetu FJN Stanisław Z. i prawie wszyscy pracownicy Oddziału Leśnictwa na czele z szefem, mgr. inż. Stanisławem G. Nagrody od tysiąca do kilku tysięcy złotych. [...]
8 lipca 1977 otrzymałem do dyspozycji samochód służbowy i rozpocząłem kontrolę. [...] Wybrałem najpierw Szkołę Podstawową w Niedźwiadzie Dużej, w gminie Łaziska. [...] Według sprawozdania, podpisanego przez dyrektora szkoły Alfreda W., w ramach konkursu zalesiono 2 hektary nieużytków. [...] Wysadzono 1200 topoli i 150 krzewów róż. [...] Drzewka i krzewy kupowały urzędy gminy. [...] Udało mi się odszukać dyrektora W. [...] Wił się jak piskorz w soli, gdy mu przedstawiłem cel mojej wizyty. Tłumaczył, że nie wie, gdzie zostały posadzone topole, bo sprawą zajmowała się inna nauczycielka, a teraz są wakacje i wyjechała do rodziny. [...] Przypomniał sobie jednak, że topole były posadzone w sąsiedniej wsi Wrzelowiec. [...]
Udaliśmy się tam. [...] Gdy wspomniałem chłopom, że chciałem obejrzeć topole, odpowiedzieli chórem, że nie ma czego oglądać, bo nie przyjęły się i stoją uschnięte w miejscu, gdzie był wybierany piasek. [...] Zapytałem, dlaczego się nie przyjęły. Odpowiedziano mi znowu chórem i ze śmiechem, że jak mogły się przyjąć, kiedy przywiezione na wiosnę, leżały na słońcu cały miesiąc. [...] Udaliśmy się z dyrektorem we wskazanym kierunku i wkrótce naszym oczom ukazała się plantacja suchych drzew, posadzonych krzyżowym rzędem. To ułatwiło mi ich liczenie. [...] Naliczyłem 450 sadzonek. [...]
Wicedyrektor W[ydziału] R[olnictwa] i L[eśnictwa], zaniepokojony wynikami mojej kontroli w Łaziskach, przydzielił mi [...] [pomocnika, który] pojechał do wsi Łopoczno, leżącej po sąsiedzku. Tam stwierdził, że wszystko się zgadza. [...] Zrozumiałem, że dyrektor specjalnie przydzielił mi pomocnika, aby pokazać, jak mam kontrolować. Dawano mi w nachalny sposób do zrozumienia, żeby wpisać w protokole, iż wszystko się zgadza. [...]
Napisałem, co ustaliłem, i narobiłem sobie wielu wrogów.
Lublin, 8 lipca
Bronisław Stafiej, Wspomnienia w zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Lublinie, [cyt. za:] Barbara Odnous, Z pamiętnika rewidenta, „Karta” nr 41, 2004.