Nowy statut Europy, stworzony w wyniku wojny światowej, zarysowany w początkowej fazie przez Koalicję i przekazany następnie Lidze Narodów, urządzał zachodnią Europę bardzo dokładnie. Wymierzono granice na metry i przewidziano technikę stosunków między państwami w najdrobniejszych szczegółach. Wschód natomiast pozostawiono właściwie w chaosie. Nie załatwiono wschodnich spraw pod względem prawnym, a nawet tam, gdzie określono prawa, brakowało twórcom tych praw siły dla zapewnienia ich respektu. Stąd też od początku byliśmy w gorszym położeniu, niż inne państwa Europy, i więcej pozostawiono naszej własnej odpowiedzialności. Własnymi siłami musieliśmy stwarzać prawa, których brakowało, i własnymi siłami zapewniać realizację praw ustanowionych. […]
Wstępując do Niej [Ligi], widzieliśmy przede wszystkim ten system współpracy społeczności międzynarodowej, zapewniający szacunek praw i wzajemny szacunek dla wszystkich współpracujących państw. Po systemie dominowania silniejszego nad słabszym, po okresie, kiedy wewnętrzne życie państw szło ustawicznie naprzód, a w życiu międzynarodowym panowała prymitywna walka o byt, musieliśmy widzieć w tym zaczątku nowego współżycia między narodami nie tylko krok naprzód, ale i zaczątek lepszej przyszłości.
Dlatego też, mimo że praktyczny bilans spraw polskich w Genewie z pewnością nie był dodatni, nie usuwaliśmy się nigdy od aktywnej współpracy. I dziś nawet, kiedy instytucja genewska przechodzi ciężki kryzys, kiedy Liga, która nigdy nie była istotnie organizacją światową, jest zagrożona w swej egzystencji nawet jako instytucja europejska, nie zmieniliśmy naszego przekonania, największym bowiem niebezpieczeństwem dla wszystkich są próby dominowania jednych nad drugimi, próby narzucenia swej woli przez jakiekolwiek państwo lub grupę państw;; słowo „współpraca” ma zastosowanie tylko tam, gdzie istnieje rzetelny szacunek dla każdego państwa.
Warszawa, 13 listopada
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.