Faktem jest, że Michnikowie, Szlajferzy, Grudzińscy, Werflowie, Grossowie i im podobni, w wyniku logiki wydarzeń znaleźli się automatycznie poza nawiasem mas studenckich. [...] Bylibyśmy jednak krótkowzroczni, gdybyśmy owe awantury przypisywali tylko grupie studenckich wichrzycieli. [...] Należałoby zadać sobie proste pytanie. Kto miał interes w tym, by odciągnąć młodzież od nauki i pchnąć ją na drogę awantur? [...] Komu zależało i zależy na tym, żeby przynajmniej osłabić tętno pracy dla Polski Ludowej, zniechęcić do realizacji czynu zjazdowego, siać w społeczeństwie niewiarę w twórcze siły naszego narodu? [...] Owi Zambrowscy, Staszewscy, Słonimscy i Spółka, ludzie w rodzaju Kisielewskiego, Jasienicy i innych, których nazwiska zna się z komunikatów prasowych, dowiedli niezbicie, że obcym służą interesom. [...] Dziady Mickiewiczowskie były dla nich tylko pretekstem do uderzenia politycznego. [...]
Dzisiaj MO naszego województwa zatrzymała samochód, który wiózł na Śląsk grupę studentów z jednej uczelni, warszawskich studentów, którzy jechali zamącić spokojną śląską wodę. Nietrudno domyślić się, za czyje pieniądze podróżują ci młodzieżowi emisariusze. Są to ci sami zawiedzeni wrogowie Polski Ludowej, których życie nie nauczyło rozumu [...] różni pogrobowcy starego ustroju, rewizjoniści, syjoniści, sługusi imperializmu. Chcę z tego miejsca stwierdzić, że śląska woda nie była i nigdy nie będzie wodą na ich młyn. I jeśli co niektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości.
15 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Dziś bomba: przemówienie [I sekretarza KW PZPR w Katowicach Edwarda] Gierka, równie kłamliwe i drętwe jak Kępy. Tyle że są akcenty progomułkowskie, „my z partią i z towarzyszem Wiesławem”. Czyli zwycięża terror i trzeba było przemówienia Gierka, aby połamał wszelkie przewidywania, że ma on inne stanowisko wobec wydarzeń niż Gomułka.
Warszawa, 15 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
Kiedy Gomułka wszedł na podium, sala zaczęła wrzeszczeć: „Wiesław, Wiesław”. Nie mógł jej uciszyć. Potem odśpiewano Sto lat. Wreszcie udało mu się dojść do głosu. W miarę jak przemawiał, zapał sali słabł. Co pewien czas przerywano mu okrzykami: „Wiesław, śmielej! Wiesław, śmielej!”. Zaczęto także skandować: „Gierek, Gierek” oraz „Wiesław — Gierek”. [...]
Gdy Gomułka mówił o Żydach, że kto z nich chce wyjechać, to nie będziemy zatrzymywać, rozległy się okrzyki: „Choćby dziś”. Gdy skończył, nagrodzono go zdawkowymi oklaskami. [...]
W rogu sali zamieniono transparenty. Początkowo były z poparciem Wiesława, potem zniknęły i pojawiły się inne: „Cała władza w ręce ludzi mających jedną ojczyznę”. Wynika z tego, że Biuro Polityczne ma dwie ojczyzny. Rozwinięto także hasło: „Syjoniści do Izraela”. Ktoś także krzyknął: „Żydzi na szubienicę”. Po spotkaniu Gomułka zwrócił się do Kępy z pytaniem: „Kogo tutaj sprowadziliście?”. Ten zaczął się jąkać — robotników, studentów, profesorów. Rapacki, który był świadkiem tej rozmowy, powiedział: „Aaa, to ci profesorowie tak wrzeszczeli”.
Warszawa, 19 marca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967–1968, Warszawa 1999.
O godzinie 18.00 w klubie przy telewizorze dla wysłuchania mowy Gomułki. Była to chwila historyczna. Na tę mowę czekała cała Polska. Przed godziną 18.00 w Sali Kongresowej zebrał się aktyw partyjny. Owacja dla Gomułki trwała chyba z kwadrans. [...]
Chyba trzy czwarte mowy poświęcił Gomułka wyjaśnianiu, dlaczego Dziady zostały zdjęte z afisza, następnie zaatakował brutalnie oddział warszawski Związku Literatów i zwłaszcza personalnie Kisielewskiego, Jasienicę, Słonimskiego. Związek Literatów oraz wymienieni pisarze to według Gomułki inspiratorzy zajść w Warszawie. Atak na Kisiela był rodzajem wiecowej pyskówki, za to atak na Jasienicę czymś potwornym, ponieważ wywlókł bardzo dramatyczne akowskie sprawy Jasienicy sprzed 23 lat. O Słonimskim powiedział, że nie czuje się on Polakiem, na dowód czego przytoczył bardzo piękne wyznanie Słonimskiego drukowane w „Wiadomościach Literackich” 46 lat temu. Atak na profesorów godził także w młodzież.
Najważniejsze jednak stało się, w momencie kiedy Gomułka poruszał sprawę syjonistów i Żydów. Cała sala wyła: „Do Izraela, do Dajana!”. Nastrój antysemicki był nie do zniesienia. Tymczasem Gomułka zaczął wyjaśniać, co to jest syjonizm i odcinał się od antysemityzmu. Sala wtedy zawyła: „Gierek, Gierek!”. Był to szok dla telewidzów i zapewne dla Gomułki. Widać, że Gomułka nie spodziewał się tak żywiołowej przeciwko niemu reakcji. Im dalej Gomułka brnął w obronie Żydów przed antysemityzmem, tym większe były okrzyki na cześć Gierka, który w swym katowickim przemówieniu powiedział ostateczne, najwulgarniejsze slogany antyżydowskie i antyinteligenckie. Deeskalacja braw dla Gomułki była aż nadto wymowna. I o dziwo! Gomułka nie poruszył sprawy Zambrowskiego, [Stefana] Staszewskiego i innych Żydów. Co też było wielkim rozczarowaniem dla sali. Gomułka obiecał przywrócić Dziady, obiecał młodzieży we właściwym czasie rozważyć te postulaty, które uzna za słuszne. Pozdrowił na koniec klasę robotniczą, zapomniawszy o chłopach, no i pozdrowił milicję. Więc kozłem ofiarnym stał się Związek Literatów, profesorowie, inteligencja. Efekt polityczny jest taki, że nie zjednał sobie aktywistów partyjnych, obraził środowiska twórcze i naukowe, zraził w ogóle całe społeczeństwo. Wystąpienie Gomułki świadczy też o walkach i tarciach wewnątrz partii. Widocznie partia przeraziła się antysemityzmu i swojej obłąkańczej propagandy w rodzaju Gierka, Kępy i innych sekretarzy wojewódzkich, którzy grali na nucie antysyjonistycznej.
Warszawa, 19 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.
Wstrzymałem szereg materiałów dla prasy na temat handlu zagranicznego, gdyż dotyczyły tylko tzw. sprawy żydowskiej. Tymczasem nie można milczeć na tematy afer, jakie się tam zdarzają. To nie syjoniści je robią, ale czyści Aryjczycy. Trzeba dobrać się im do skóry, nie można tego dłużej ścierpieć.
Wytworzyła się fałszywa samodzielność ponad tym gmachem [KC], nawet nie przysyła się notatek informacyjnych. W ministerstwach i Komisji Planowania panuje praktyka nieinformowania o zjawiskach ujemnych.
Podobnie ma się ze sprawą eksportu wagonów kolejowych do Związku Radzieckiego. Zła umowa, gdyż musimy teraz kupować urządzenia elektryczne do tych wagonów w krajach kapitalistycznych, ale nie mamy za co.
Jeśli są ludzie tak nieodpowiedzialni, to trzeba ich zmieniać. Sprowadzili pomarańcze, kiedy nie było potrzeba i teraz gniją. Te pomarańcze, umowa z Libią czy wagony do Związku Radzieckiego nadają się na tematy do prasy, a nie jacyś Żydzi.
Warszawa, 6 maja
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
Gomułka:
[...] Breżniew proponuje zastanowić się, jakie kroki należy podjąć i czy nie należy wprowadzić wojska do Czechosłowacji. W tym wypadku potrzebny byłby udział chociażby symbolicznie jednostek polskich. Marsz. Jakubowski otrzymał polecenie, aby po zakończeniu manewrów nie opuszczał terenu Czechosłowacji. Ma tam ok. 4 pułki i 400 czołgów. Na razie prowadzi zabawę w ciuciubabkę, tłumaczy Czechom, ze nie może się wycofywać, gdyż musi remontować sprzęt. Są wypadki prowokacji w kontaktach z wojskami czechosłowackimi. Czesi twierdzą, że manewry są sprzeczne z ustaleniami ze strona radziecką. Obawiają się, że wojska radzieckie nie zechcą wyjść.
[...]
Gierek:
[...] Nie wierzę, żeby kierownictwo KPCz dało sobie samo radę. (Gomułka: Oni nawet sami nie chcą!) Liczebność Partii jest pozorna. W zebraniach bierze udział 20-30% członków partii. Częste są wypadki zastraszania członków Partii, pisanie anonimów itp.
Powinniśmy być za wprowadzeniem wojsk, również polskich, z tym że nasze jednostki nie powinny wchodzić do Zaolzia, raczej gdzieś dalej na Zachód.
Gomułka:
Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmą radzieccy. Mówiłem Breżniewowi, że niezbędne jest wprowadzenie wojsk, ale on twierdzi, że sprawa jeszcze jest otwarta.
Jeszcze trwa faza „papierkowa” (listy, narady itp.) [...].
Dla radzieckich jest obecnie problem wyboru: kiedy i jak?
Reakcja w Czechosłowacji zdobyła już określone pozycje i walczy o dalsze. Zbliżający się Zjazd KPCz będzie zjazdem likwidacji Partii i przekształcenia jej w partię socjaldemokratyczną. W nowym statucie mają być zabezpieczone demokratyczne prawa mniejszości, likwidacja centralizmu demokratycznego itd. Potem maja być rozpisane wybory do parlamentu. Jest to proces stopniowego, ewolucyjnego przekształcenia CSRS w republikę burżuazyjną.
Radzieccy mogli interweniować wcześniej, póki był Novotny, który mógł zażądać wprowadzenia wojsk. Teraz nie ma takich sił, które zażądają wprowadzenia wojsk. Musi dojść do rozłamu w partii, aby jej część zwróciła się o pomoc. Musi dojść w Partii do walki wewnętrznej, może wokół obecności obcych wojsk? Ale nie można wykluczyć, że wszyscy będą przeciwni wejściu wojsk. Co zrobimy wówczas?
[...]
Radzieccy robią to wszystko w rękawiczkach. Gdyby to zależało od nas, to już bym ich dawno złamał.
[...]
Możemy radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do diabła z suwerennością! Jeśli zaś nie chcą, to niech ustępują dalej. Tam są teraz ludzie zastraszeni, wielu popełniło samobójstwo.
[...]
Najmniej podoba mi się, aby wojska polskie wchodziły razem z wojskami radzieckimi. Całe odium spadnie wówczas na Polskę. Chyba, żeby wówczas uczestniczyli też Węgrzy.
Cyrankiewicz:
Oczywiście, wejście wojsk radzieckich, to inna sprawa niż kiedy wejdą wojska nasze, NRD, Węgry itd.
Gierek:
Nie można wykluczyć, że może tam dojść do walk, terroru, kontrrewolucji.
Warszawa, 4 lipca
Archiwum Akt Nowych — zespół KC PZPR.
Władysław Gomułka:
Breżniew proponuje zastanowić się, jakie kroki należy podjąć i czy nie należy wprowadzić wojska do Czechosłowacji. W tym wypadku potrzebny byłby udział chociażby symboliczny jednostek polskich. Marszałek [Iwan] Jakubowski otrzymał polecenie, aby po zakończeniu manewrów nie opuszczał terenu Czechosłowacji. Ma tam około: cztery pułki i 400 czołgów. Na razie prowadzi zabawę w ciuciubabkę, tłumaczy Czechom, że nie może się wycofywać, gdyż musi remontować sprzęt. [...]
Edward Gierek:
[...] Nie wierzę, żeby kierownictwo KPCz dało sobie samo radę.
Władysław Gomułka:
Oni nawet sami nie chcą!
Edward Gierek:
Liczebność partii jest pozorna. W zebraniach bierze udział 20–30 procent członków partii. Częste są wypadki zastraszania członków partii, pisanie anonimów itp. Powinniśmy być za wprowadzeniem wojsk, również polskich, z tym że nasze jednostki nie powinny wchodzić do Zaolzia, raczej gdzieś dalej na zachód.
Władysław Gomułka:
Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmą radzieccy. Mówiłem Breżniewowi, że niezbędne jest wprowadzenie wojsk, ale on twierdzi, że sprawa jeszcze jest otwarta. Jeszcze trwa faza „papierkowa” (listy, narady itp.). [...] Dla radzieckich jest obecnie problem wyboru: kiedy i jak? [...] Radzieccy robią to wszystko w rękawiczkach. Gdyby to zależało od nas, to już bym ich dawno złamał. [...] Możemy radzieckim powiedzieć, że wprowadzimy nasze wojska, bo tu idzie o nasze bezpieczeństwo. Do diabła z suwerennością!
Warszawa, 5 lipca
Na koniec przystąpiono do wyboru I sekretarza. Gierek zgłosił Gomułkę, co było oczywiste. Wiesław wyraźnie się wzruszył. Zaczął dziękować za zaufanie, mówił coś o tym, że już trzy kadencje przewodniczy partii, potem, że nie wie, ile jeszcze życia mu pozostało, bo każdy człowiek jest śmiertelny, że na każdego przychodzi kres i w tym momencie bardzo wzruszony przerwał i łzy stanęły mu w oczach. Wszyscy wstali i zgotowali mu ogromną owację.
Warszawa, 16 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967–1968, Warszawa 1999.
24 stycznia jest telefon z dyrekcji, że przyjechał wicepremier Franciszek Szlachcic, jest tutaj i chce ze mną rozmawiać. „Proszę bardzo.” Specjalna brygada poszła na bramę i go przyprowadzili. Szlachcic mówi, że Edward Gierek jest w Szczecinie. Ja na to:
— Dlaczego nie zadzwoniliście wcześniej?
— Towarzysz Gierek sam wyjaśni, dlaczego nie można ogłaszać.
— Teraz, to my nie jesteśmy przygotowani, jeszcze postulatów nie mamy, nie? On musi poczekać — mówię.
Pytam się: „Panowie, kiedy będą postulaty?”. Odpowiadają, że trzy–cztery godziny to musi potrwać. To ja do Szlachcica:
— Musi Edward Gierek poczekać trzy–cztery godziny.
— To Gierek będzie czekał cztery godziny?
— To nie nasza wina — mówię.
— To niemożliwe, Edward Gierek musi być zaraz w stoczni.
— Nie możemy inaczej zrobić.
Naraz wpada jedna babka i woła: „Panowie, Gierek jest na świetlicy głównej”. Lecimy. A tu się pcha masę różnych ludzi. Mówię do Adama Ulfika: „Zatrzymaj wszystkich, mają tylko przyjść z Komitetu Strajkowego i ci, co przyjechali z Gierkiem”. Ale i tak napchało się dużo ludzi, nie mogli ich wygonić. Widzę dyrektora naczelnego Cenkiera. Dyrektor mówi: „Panie Bałuka, pierwszy sekretarz partii Edward Gierek”, ja wyciągam rękę i przedstawiam się, jąkając, chociaż nigdy się nie jąkałem: „BBBBBałuka”. To z przejęcia i z zaskoczenia, bo ja tam się go nie bałem.
Wcześniej Gierek pojawił się nagle przed bramą stoczni. Ci, którzy jej pilnowali, wiedzieli z radiowęzła, że ma przyjechać Edward Gierek. I naraz z taksówek wysiadają ludzie... Gierek podszedł pod bramę i mówi: „Jestem I sekretarz partii Edward Gierek, czy mnie wpuścicie?”. Potem szedł taką dróżką i wołał: „Chodźcie ze mną”. No i ci przy bramie idą, no bo jak — być w stoczni i nie widzieć I sekretarza?
Spotkanie trwało dziewięć godzin. Edward Gierek zgodził się na większość postulatów, ale na ten dotyczący cen — nie.
Szczecin, 24 stycznia
Józef Piłasiewicz, Stanisław Wądołowski, Waldemar Brygman, Edmund Bałuka, Szczecin 1970/1971. Przełom roku, relacje zebrała i opracowała Ewa Kondratowicz, „Karta”, nr 65, 2011.
Towarzysze! Wczoraj, kiedy mi powiedziano o tym, że zakład stanął, byłem z towarzyszem [premierem Piotrem] Jaroszewiczem bardzo zmartwiony tym faktem. A zmartwiony byłem z tego powodu, że w chwili, kiedy na nas nałożony został tak trudny obowiązek, obowiązek wyciągnięcia kraju z ogromnego zaniedbania, z sytuacji kryzysowej, że ten postój, on, stanowił i stanowi dla nas — rozumiecie — rzecz, no, niesłychanie trudną. Rzecz, która nam nie pomaga, która — jak to się mówi — zamiast nam, nas jakoś mobilizować i zamiast zmusić nas do szybszego działania w podejmowaniu decyzji zmierzających do poprawy sytuacji gospodarczej kraju, ta rzecz, ten postój — powiadam — w znacznym stopniu nam to wszystko utrudnił. [...]
Widzicie, sytuacja, jaka wytworzyła się i tutaj na stoczni, i w Szczecinie, i w wielu innych miastach naszego kraju, ona narastała na przestrzeni dłuższego okresu czasu. Ona narastała między innymi dlatego, że [...] złożyły się na to przyczyny i subiektywne, takie, które zależały od ludzi, i złożyły się również na to przyczyny obiektywne. [...]
Ja muszę powiedzieć, jaka jest sytuacja gospodarcza naszego kraju. Otóż, czy chcecie uwierzyć, czy nie chcecie uwierzyć, to już jest wasza sprawa, prosiłbym was, żebyście jednak uwierzyli... My nie mamy żadnych rezerw, które pozwoliłyby nam dokonać jakiegokolwiek manewru pozwalającego na szybszy wzrost stopy życiowej, od tego — powiedzmy — co się robi obecnie. Naprawdę nie, naprawdę nie mamy. Myśmy wjechali w uliczkę, w której nie można nawrócić tego pojazdu tak gwałtownie, jakby się chciało. Myśmy dali 8,4 miliardów złotych, a nie 7 [miliardów], jak się pierwotnie zakładało, na te wyrównania w związku z podwyżką cen. [...]
A, towarzysze, mnie chyba nie możecie posądzić o złą wolę. Ja jestem tak samo jak wy robotnikiem. Ja osiemnaście lat pracowałem na kopalni, na dole, i — wiecie — mnie nie trzeba uczyć rozumienia problemów klasy robotniczej. Moi wszyscy krewni pracują na kopalniach śląskich. Wszyscy! Ja nie mam — wiecie — krewnych ministrów czy innych tam, prawda. Wszyscy na kopalniach robią. [...]
Ja chcę wam powiedzieć, że kiedy nas zaproponowano na funkcje, które piastujemy — mnie i towarzysza Piotra Jaroszewicza — to, wierzcie, myśmy się bronili. [...] No — wyobraźcie sobie — gdybyśmy my, w okresie trudnym dla naszego kraju, odmówili... Stałaby się rzecz straszna! Kraj, towarzysze, spłynąłby krwią. Krwią by spłynął! On i tak spłynął krwią! I my, towarzysze, chylimy czoła przed tymi, którzy zginęli, ale równocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, co by się stało, gdybyśmy nie przyjęli tych funkcji, do których nas — towarzysze, powiem uczciwie — no, w pewnym sensie zmuszono. Co by się stało z naszym krajem? Jakie rezultaty byłyby tego wszystkiego? No, była jeszcze inna alternatywa. Można było nie przyjąć. I można było — powiedzmy — [...] nie przyjąć tych propozycji. I można było — powiedzmy — kontynuować to, co było — powiedzmy — robione. Tylko do czego by to wszystko doprowadziło? [...]
I, towarzysze, wy, czy chcecie, czy nie chcecie, wy pomagacie, pomagacie tym, którzy doprowadzili ten kraj do tego, czym on jest. Ja wam naprawdę uczciwie mówię, ja nie mam... Powiadam, jutro mogę odejść. Jutro mogę odejść. Ale zrozumcie, jaka jest sytuacja. Dlatego, jeśli towarzysze, wy naprawdę nam wierzycie — a my nie mamy powodów, żeby sądzić inaczej — to wy musicie nam zaufać. Wy musicie nam uwierzyć! Że my nie mamy — i jako Polacy, i jako komuniści! — innego celu w życiu, jak tylko ten, żeby lepiej służyć naszej ojczyźnie, lepiej służyć sprawie naszego narodu, lepiej służyć sprawie socjalizmu.
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
Moim zdaniem tyle ludzi młodych zginęło. I zginęło tyle ludzi młodych, którzy zostali, zostali postrzeleni — nie z przodu, tylko z tyłu, w plecy, w głowę. [...] Są na to dowody! I przecież tak jak ja bym — mam teraz córkę 2,5 roku — ja będę ją wychowywał przez dwadzieścia lat i ktoś mi zabije — no to przecież ja się muszę jakoś, w jakiś sposób zemścić. [...] To nie są takie błahe sprawy. Zginęło tyle ludzi. Fakt, żeśmy dostali bardzo nikłe informacje, co do osób zaginionych, nie? Bo na pewno zginęło więcej. Ja się dowiedziałem, byłem, jestem świadkiem naocznym, bo byłem w czwartek, w pierwszy dzień strajku na pogotowiu o godzinie dwunastej. Lekarz dyżurny mi powiedział, że jest, zginęło około trzydziestu ludzi. [...] Ci ludzie, którzy zginęli na ulicach, zostali zapakowani w worki nylonowe i pochowani jak bydło. I to jest prawdą! I nikt tego nie zmieni! (gromkie oklaski)
Bo ludzie... Przepraszam. Ludzie są wścibscy i sprawdzą cmentarze, sprawdzą wszystko, obliczą. Ludzie nie popuszczą tego oczywiście, nie? I powinni właśnie się znaleźć. I powinien to, moim zdaniem, towarzysz Edward Gierek objąć to w swoje ręce... i załatwić z tymi ludźmi, iż właśnie poszukać tych winnych, którzy do tego dopuścili. Moim zdaniem — fakt, że jest towarzysz Walaszek winny, że tak, że dosłownie opuścił Komitet Wojewódzki, bo na pewno by do tego nie doszło. Ale są winni też inni ludzie, którzy powinni za to ponieść najsurowsze kary.
Szczecin, 24 stycznia
Michał Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010, [cyt. za:] Gierek do ludu, „Karta” nr 65, 2011.
Powiedziano nam, ze jedziemy do Warszawy na spotkanie z Gierkiem. Skoro do Warszawy — to trzeba było skoczyć do domu, opowiedzieć się, wziąć tę szczoteczkę do zębów. Wskoczyłem i wróciłem z powrotem. Pojechaliśmy autokarem. Jechał z nami dyrektor Tymiński. Atmosfera ogólnego podekscytowania, ale nastrój wesoły. […] W ostatnim momencie dowiadujmy się, że jedziemy nie do Warszawy, lecz do Gdańska, bo tu przyjechała delegacja rządowa ze Szczecina. Wysiadamy z autokaru — a tu właśnie wycofują się czołgi ze swoich jednostek. Słychać turkot tych czołgów, człowiek jeszcze podekscytowany z grudnia tą strzelaniną, która tutaj się odbywała, mówimy — no, to teraz jesteśmy załatwieni. Albo jesteśmy delegatami albo zakładnikami, nie wiadomo kim jesteśmy. […] Był 25 stycznia 1971 roku, znajdowaliśmy się w Sali Wojewódzkiej Rady Narodowej.
25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Partia miała działanie nieograniczone, a jak robią? Dlaczego wytyczne były z góry narzucone? Rząd to my wszyscy wybieramy, a nie tylko partia. Jakie były przyczyny niezadowolenia? Niskie zarobki, słabe zaopatrzenie, przecież robotnik potrzebuje 500 kalorii dziennie, a pracownik umysłowy 100 kalorii. […] dlaczego prasa kłamie i nazywała wydarzenia wyłącznie chuligańskimi?
A co zrobili robotnicy Gdyni, że do nich strzelano? […] Dlaczego prasa nie przyznała, że to był strajk, a tylko przerwa w pracy? […] Dlaczego wyszła Gdynia i chcieli rozmawiać ludzie, a nie chciano przyjść do ludzi! […] Dlaczego komitet strajkowy w środę aresztowano? Kto za zabitych odpowiada? […]
Gdańsk, 25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
Przyjechaliśmy, by powiedzieć, jak jest nam trudno i dowiedzieć się, co mamy czynić. […]
Traktujcie nas jak ludzi i jak ludzie pomagajcie. Apeluję o zaufanie, wiarę, pomoc, wyrozumiałość, cierpliwość i lepszą pracę. Jeśli pomożecie, to osiągniemy nasz wspólny cel. No to pomożecie? No!
[Oklaski]
Gdańsk, 25 stycznia
Grudzień 1970, Edit. Spotkania, Piotr Jegliński, Paryż 1986.
A więc już po plenum — Gierek przemawiał dwie godziny, słuchałem w telewizji: o sprawach gospodarczych dość rozsądnie, o politycznych i kulturalnych nic ciekawego, wciąż odmieniał w kółko słowo „partia”. Wyraźnie też powiedział, że nie będzie wolnej gry sił politycznych i że pisarze winni pomagać partii. Przygnębiające. W ogóle było to raczej przemówienie człowieka słabego. Na sali mordy okropne (ktoś spał na stole!), to tacy ludzie nami rządzą w epoce rewolucji naukowej. […]
Plenum, poza przemówieniem Gierka, było tajne, podobno teksty jego mają się ukazać w elitarnym i niedostępnym miesięczniku „Nowe Drogi”. Tak więc rewolucyjna władza wstydzi się sama siebie. Wylano Kliszkę i Jaszczuka, Gomułkę zawieszono (bo chory…), Kociołek, Loga-Sowiński i Walaszek sami podali się do dymisji. Taki więc koniec kariery Kociołka […] — jedno potknięcie w czasie zajść na Wybrzeżu (kazał robotnikom wrócić do stoczni, gdzie powitały ich strzały) i już po nim. […] Podobno Kliszko się bronił, miał oświadczyć, że to nie były rozruchy robotnicze, lecz atak kontrrewolucjonistów, który należało odeprzeć, choćby liczba zabitych miała być nie wiem jaka. Aha, Gierek podał tę liczbę: czterdzieści pięć i tysiąc sto rannych, z tego połowa mundurowych.
Warszawa, 11 lutego
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Na 1 maja w Szczecinie robotnicy szli w pochodzie z czarnymi opaskami, potem na cmentarzu była manifestacja nad grobami poległych w Grudniu (raczej nie na cmentarzu, tylko gdzieś za miastem). O mało nie doszło do hecy z milicją, ale ta się w końcu cofnęła. A więc ferment dalej jest — Gierek poprawi rolnictwo, ale co z przemysłem?! To za duży kraj na dojutrkowanie, co zrobić z gigantycznymi hutami i stoczniami? Ubrał nas ten Gomułka, nie ma co!
Warszawa, 14 maja
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
I ten strasznie beznadziejny zjazd partii, według najgorszych wzorów. Mówią godzinami o niczym, uroczystą, drętwą mową, wszystko już z góry załatwione i zadecydowane, a te sześć dni ględzenia to fasada — do czego komu potrzebna?! To właśnie przerażające, że potrzebna, aby przypodobać się Breżniewowi i uspokoić jego czujność — wtedy robił to Gomułka, teraz Gierek. Ani słowem nikt nie nawiązuje do tego, co się stało (spalenie komitetu w Gdańsku — w końcu rzecz niemała), aby, broń Boże, Breżniew nie odniósł wrażenia, że tu się o czymś mówi, a to mógłby uznać za podejrzane. Kto chce rządzić, musi być dobrze z Breżniewem — oto zasada, jakże prosta, a jakże obfitująca w fatalne skutki […]. Cała nasza partyjna elita polityczna zmienia się w automaty, ludzi nieczułych i niewrażliwych na drgnienia prawdy […]. Rezultat — chcąc coś zmienić, trzeba wyjść na ulicę i palić komitet.
Nic się tu nie rusza, nic, pomimo tamtego gdańskiego Grudnia!
Warszawa, 7 grudnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Okropnie smutny ten „poparyski” grudzień, zimny, błotnisty, mglisto-deszczowy. I ten strasznie beznadziejny zjazd partii, według najgorszych wzorów. Mówią godzinami o niczym, uroczystą, drętwą mową, wszystko już z góry załatwione i zadecydowane, a te sześć dni ględzenia to fasada – do czego komu potrzebna?! To właśnie przerażające, że potrzebna, aby przypodobać się Breżniewowi i uspokoić jego czujność – wtedy robił to Gomułka, teraz Gierek. Ani słowem nikt nie nawiązuje do tego, co się stało (spalenie komitetu w Gdańsku – w końcu rzecz niemała), aby, broń Boże, Breżniew nie odniósł wrażenia, że tu się o czymś mówi, a to mógłby uznać za podejrzane. Kto chce rządzić, musi być dobrze z Breżniewem – oto zasada, jakże prosta, a jakże obfitująca w fatalne skutki, boć skoro ona obowiązuje, to milczenie na wszelkie ważne tematy staje się nie tylko zasadą, ale w końcu drugą naturą, degeneruje ludzi, robią się nieludzcy. […] Cała nasza partyjna elita polityczna zmienia się w automaty, ludzi nieczułych i niewrażliwych na drgnienia prawdy, nie dopuszczających możliwości istnienia innych poglądów, nie znających prawdziwej dyskusji, nie robiących niczego, co nie uzgodnione, nie postanowione z góry. Rezultat – chcąc coś zmienić, trzeba wyjść na ulicę i palić komitet. […]
Smutne to wszystko i bez wyjścia. A taki zjazd partii już kiedyś opisałem, tamten, w 1968 roku – a ten jest identyczny, choć parę lat przecież minęło. Nic się tu nie rusza, nic, pomimo tamtego gdańskiego Grudnia!
Warszawa, 7 grudnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
A tu widzę wyraźnie, że plajta gospodarcza wcale nie ustąpi. Wprawdzie trwają intensywne roboty miejskie – koło nas wszystko rozkopane i całe noce borują Trasę Łazienkowską, wprawdzie rynek jest na pewno lepiej zaopatrzony (jedzenie), ale wciąż nasuwa się pytanie, kto za to wszystko będzie płacić?! Owszem, buduje się olbrzymie hotele, w Warszawie ma to nawet robić trzystu szwedzkich robotników (na rogu Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich), także w Łodzi przy dworcu rośnie ogromny hotel – a więc Gierek po latach rozumie to, czego nie pojmował durny Kliszko. Ale Polska ma garb, ciężki garb, w postaci ogromnego, nienowoczesnego i nierentownego przemysłu, który zbudowano idiotycznie przez te dwadzieścia siedem lat. Budowano go pod kątem politycznym, a dziś wali się on na nas zgoła ekonomicznie. Co z tym zrobić, jak to zreformować? Reformy takie mogłyby być drastyczne: któż się ośmieli zamknąć warszawską hutę i wysłać robotników na trawkę?! Sami ukuliśmy naszą klatkę, z którą się teraz szarpiemy!
Warszawa, 15 lutego
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Wiosna prawdziwa! Naokoło nas zupełnie nowa Warszawa, w ogóle ledwo można wyjść z domu, bo Trasa Łazienkowska wręcz opływa nasz dom. Olbrzymie wykopy, buldożery, dźwigi, Z Al. Ujazdowskich widać bloki na Saskiej Kępie – impreza jest wielka, Gierek wsadził w nią ambicję, szkoda tylko, że tyle zieleni zniszczą: całą Agrykolę (sportową), okolice stadionu na Łazienkowskiej. Mam nadzieję, że tego wszystkiego nie spartolą, to już byłoby okropne. Co prawda z komuchami nigdy nic nie wiadomo.
Warszawa, 9 kwietnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Nixon w Warszawie — co za szopę urządziły władze, tego się nie da opisać. Milicji i ubeków było na ulicach więcej, niż w marcu 1968, nieskończona liczba aut milicyjnych, grupy tajniaków zupełnie się nie kryjących. Aleje Ujazdowskie wieczorem całkiem wyludnione […], tylko co 15 metrów stał milicjant, na chodnikach tajniacy […]. Osobny problem to była procesja Bożego Ciała wczoraj. Odizolowano od niej Nixona, umieszczając go w Wilanowie (procesja na Krakowskim) i wożąc tylko do Urzędu Rady Ministrów w Alejach. Mimo to trochę ludzi go dopadło — ze sporym entuzjazmem. Również panią Nixon w Łazienkach tłumy wielbicieli, mimo szpaleru beków, usiłowały dopaść. […]
Czego bały się nasze władze, inscenizując to całe wygłupianie z milicją i ubekami? Chyba paru rzeczy. Przede wszystkim oczywiście entuzjazmu publiczności wobec Nixona, co mogłoby zrobić fatalne wrażenie na Wielkim Sojuszniku zza Buga. […] Gierek wie dobrze, jak i czego się bać, wobec tego zaludnił ulice ubekami i policją. Upokarzające to i smutne […].
Warszawa, 2 czerwca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Ciągle się u nas krzyczy o konieczności zbudowania „drugiej Polski”. Dziś poszedłem pieszo do Piaseczna i przypomniało mi się to hasło. Zaiste – przydałoby się. cóż to za obskurna ohyda to Piaseczno, mimo że zbudowano w nim jakąś wielką nową fabrykę, to jednak substancja miasta pozostała ta sama: nędzne budy, groteskowe małe kamieniczki, jakieś liszajowate ulice. A przed Piasecznem coś arcypolskiego: herb miasta, jakiś jeleń i tablica, że w czerwcu będą „dni Piaseczna” z racji iluś tam setek lat istnienia. Pewien facet w „Literaturze” napisał, że trzeba jak najprędzej obstawić Polskę standardowymi blokami, a zlikwidować dawne nory! Na Zachodzie jakoś łączą jedno z drugim, modernizują starzyznę bez zmiany jej kształtu, lecz jeśli to u nas niemożliwe? Takie Piaseczno nie zachęca i nie budzi żadnych nadziei, więc burzcie – chciałoby się zawołać. Tylko do kogo wołać? Żebyż ten komunizm był wydobniejszy ekonomicznie, żebyż nie przeszkadzał ludziom z inicjatywą! No, ale cóż, pech: jak już jest rewolucja, to musi być durna, konserwatywna i dogmatyczna, w końskich okularach. O cholera!
Piaseczno, 10 marca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Jesteśmy przed 1 Maja, miasto już udekorowane, Gierek wyłazi ze skóry, żeby zrobić z Warszawy „drugie Katowice”. Trzeba przyznać, że ruch tu jest jak diabli, aż mi się serce do tego rwie, bo przyznać, że ruch tu jest jak diabli, aż mi się serce do tego rwie, bo zawsze krzyczałem o plaże i tereny zabawowe nad Wisłą, a oni to robią niezwykle szybko, za Gomułki ani się o czymś podobnym śniło. Koło nas też praca wre, Aleje Ujazdowskie już jutro będą otwarte, tunel pod nimi gotowy, zarys Trasy Łazienkowskiej w stronę Myśliwieckiej już wyraźny. Jutro też oddają do użytku podziemne przejście pod Krakowskim Przedmieściem, na wprost Uniwersytetu. A do tego ogromne roboty przy budowie Dworca Centralnego, dzielnice mieszkaniowe rosną, stare się burzy (mój kochany Targówek!), hotel szwedzki się wykańcza, inne w przygotowaniu, trasa na Woli w budowie etc. Robi wszystko, żeby przekonać i zjednać ludzi.
Warszawa, 28 kwietnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Katowice-Chorzów-Warszawa. Komentarz Stefana Kisielewskiego na temat wesołego miasteczka w Chorzowie
A więc znów jesteśmy w Warszawie, Jaworze minęło jak sen czy cień – nie wiem dlaczego, kojarzy mi się z cieniem, choć było tam bardzo przyjemnie – tyle że deszcze, stąd może cień. Po drodze spędziliśmy dzień w Katowicach. W Parku Kultury w Chorzowie jest wesołe miasteczko, muszę powiedzieć, że czegoś takiego nie widziałem jeszcze dotąd, a widziałem przecież niejedno. Ogromna przestrzeń, jezioro ze statkami, kolejka napowietrzna, którą jedzie się nad całym parkiem ze dwie godziny, przeróżne karuzele i kolejki w najrozmaitszych stylach i rodzajach, zaopatrzenie świetne – po prostu rzecz wspaniała. To cały Gierek: dać ludowi circenses, niech się bawi – aby tylko nie politykował, nie próbował mieszać się do niczego. Trochę to niewolnicza koncepcja – i ci zmęczeni górnicy na owych huśtawkach wyglądają po trochu jak niewolnicy. Ale rzecz zrobiona jest świetnie – wszystkie maszyny rodem z NRD, a oni umieją to robić solidnie. Koncepcja masy ślepej, bez reszty kierowanej przez menadżerów, ale mającej to, co potrzeba do życia.
Katowice-Chorzów-Warszawa, 12 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Obywatele radni! Stanowimy zespół ludzi, którzy reprezentują wszystkie grupy zawodowe i społeczne Warszawy, którego podstawowym zadaniem jest działać tak, by dobrze w naszym mieście realizowane były uchwały Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — kierowniczej siły naszego narodu, by w realizacji naszej socjalistycznej idei aktywnie uczestniczyli wszyscy obywatele naszego miasta. [...] Wyniki wyborów dowodzą powszechnego poparcia dla programu społeczno-gospodarczego rozwoju kraju, nakreślonego strategicznymi decyzjami VI Zjazdu PZPR, uchwałami władz naczelnych SD i ZSL, zapisanego w ustawach i w uchwałach Sejmu PRL. Masowy udział warszawiaków w wyborach jest wyrazem aprobaty dla socjalistycznej drogi rozwoju, na którą wkroczyliśmy 30 lat temu, która zapewnia Polsce bezpieczeństwo narodowe, nieprzerwany postępowy rozwój i godne miejsce w świecie. [...]
W dziele odbudowy i rozbudowy nowej Warszawy — stolicy socjalistycznej Polski poczesne miejsce zajmują myśl i twórcza praca partii. Rola Polskiej Partii Robotniczej w podejściu decyzji o utrzymaniu stołecznej funkcji Warszawy i odbudowie miasta, a następnie rola Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w wypracowywaniu koncepcji odbudowy i nadaniu stolicy socjalistycznego kształtu były i są ogromne. Również obecnie dynamiczny rozwój miasta dokonuje się w warunkach stworzonych przez Biuro Polityczne KC PZPR i Prezydium Rządu przy osobistym zainteresowaniu tow. Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza.
Warszawa, 13 grudnia
Lublin zrobił na mnie arcyprzykre wrażenie. Dworzec iście azjatycki, stare miasto się wali, zaopatrzenie fatalne. Że też naprawdę „oni” nie mogą znaleźć forsy na rzeczy najważniejsze, a jednocześnie w tymże Lublinie wybudowano na wyrost pokazową autostradę – może, jak mówią „złośliwi”, dla przemarszu wojsk?! (Jakich?) A na lubelskiej Starówce są cudowne stylowe piwnice, gdzie mogłyby się mieścić studenckie winiarnie, byli nawet amatorzy na ich dzierżawę, cóż, kiedy władze nie zezwoliły – jakżeby to prywatni ludzie mieli się „bogacić”? Idea działa.
Lublin, 1 czerwca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Nie ma mięsa, nie ma mleka, sklepy puste. To już tak długo jest z tym żarciem, ludzie z tego powodu wściekli, a ci idioci z „partii i rządu” długo milczeli na ten temat jak ryby, coraz bardziej tym milczeniem irytując zainteresowanych […]. Były już podobno strajki („przestoje”), nawet w Warszawie, ulotki antygierkowskie etc.
Warszawa, 13 marca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Jedną z niedziel w maju ogłoszono dniem czynu PZPR dla uczczenia zbliżającego się VII Zjazdu Partii. Był to rzecz jasna czyn dobrowolny, przy czym poza ochoczymi szeregami partyjnych, zostały „zaproszone” do robót publicznych rzesze ludzi bezpartyjnych.
Przyjechali limuzynami na place robót w Warszawie najwyżsi dostojnicy rządowi i partyjni z Gierkiem na czele. Chwycili za łopaty i inne narzędzia. Wyglądało to pięknie w telewizji, lecz wicepremier Mieczysław Jagielski dostał zawału i został odwieziony do kliniki rządowej. Tak oto wbrew rozsądkowi zmusza się do pracy ludzi nieprzywykłych do robót fizycznych.
Kpiarze warszawscy wymyślili hasło dla tego czynu: „Zagrabimy Polskę całą”. Gorzkie to słowa, bo niewiele już zostało do zagrabienia.
Warszawa, maj
Paweł Mucha, zbiór rękopisów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, sygn. 15637/II/t.3, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ford był w Warszawie i Krakowie, witany entuzjastycznie przez nic nie rozumiejącą publikę, prasa oczywiście podała, że to jest „historyczne” ― telewizja pokazuje go ciągle z Gierkiem, a to, co mówią, jest idealnie pozbawione treści ― po prostu sowiecka „mowa-trawa”, przyjęta przez Amerykanów z ochotą. Ale nie tylko przez Amerykanów: cały świat ją przyjął, bo zaczyna się właśnie owa konferencja w Helsinkach, gdzie zjechały się wszystkie najgrubsze fisze świata i wszyscy pospołu mówią... o niczym, odmieniając we wszelkich przypadkach słowa „odprężenie” i „współpraca”, ale nie precyzując, co te słowa znaczą. Zresztą, jak się zdaje, i w tym końcowym dokumencie konferencji, który ma być podpisany, też nie ma konkretów, tylko pobożne życzenia. Świat zwariował i daje się prowadzić na pasku Sowietom, bo ta konferencja tylko im jest potrzebna ― zastępuje konferencję pokojową, jest uznaniem, po 30 latach, wszystkich sowieckich zaborów.
[...] W niewoli jesteśmy już na mur, ta niewola stała się życiem, utwierdzamy ją w sobie wzajemnie ― może to już nie niewola?
Zakopane, 30 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W okresie poprzedzającym VII Zjazd PZPR i w czasie trwania Zjazdu, wszelkie zdjęcia I Sekretarza PZPR Towarzysza Edwarda Gierka, proponowane na okładki czasopism (tygodników, dwutygodników, miesięczników itd.) należy ― przed zwolnieniem ― konsultować z kierownictwem GUKPPiW.
Warszawa, 19 listopada
Czarna Księga Cenzury PRL, NOWa, Warszawa 1981, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Dziś po południu w Sali Kongresowej zaczął się VII Zjazd partii. [...] Kiedy Gierek stał za stołem prezydialnym i wygłaszał przemówienie powitalne, z pierwszego rzędu poderwał się Breżniew, wszedł na mównicę ustawioną dwa metry przed prezydium i zaczął stukać w mikrofony. Zwracając się do Gierka, powiedział: „Nie rabotajut”. Co było zgodne z prawdą, ponieważ w tym czasie nie były jeszcze włączone. Gierek kontynuował mowę powitalną, przerywaną okrzykami sali i oklaskami. Breżniew nadal mocował się z mikrofonami na mównicy. Gdy Gierek skończył, orkiestra zaczęła grać Międzynarodówkę, którą podchwyciła sala. Ku zdumieniu wszystkich, Breżniew pozostał na mównicy i... zaczął dyrygować, wymachując rękami.
Warszawa, 8 grudnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1972–1975, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
[Leonid Breżniew] Z oddalenia sprawiał wrażenie pijanego, w gruncie rzeczy był jednak nafaszerowany lekami. Później, w trakcie wygłaszania przeze mnie referatu programowego, a siedział w drugim rzędzie, w prezydium obok Honeckera, Żiwkowa, Husaka i Ceauşescu, zachowywał się tak hałaśliwie, że chwilami myślałem o zarządzeniu przerwy w obradach. [...] Przyczyną jego ożywienia był jakiś złoty długopis, którym się bardzo zachwycał i kazał go podziwiać swoim sąsiadom.
Warszawa, 8 grudnia
Janusz Rolicki, Edward Gierek. Przerwana dekada. Wywiad rzeka, Warszawa 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Program rozwoju Polski w latach 1976–1980, przedstawiony w Wytycznych na VII Zjazd, jest w sumie programem bardzo ambitnym i dynamicznym. Jest to jednocześnie program trudny, ale realny. Jego wykonanie stworzy bazę materialną dla realizacji wszystkich celów społeczno-gospodarczych, politycznych i kulturalnych naszego kraju w następnym pięcioleciu. Zrealizujemy go w pełni i z nawiązką, jeśli — jak powiedział towarzysz Edward Gierek — każdy z nas, działając dla ludzi, przez ludzi i wśród ludzi, będzie coraz więcej wymagać od siebie, jeśli wszyscy będziemy wytrwale podnosić jakość naszej pracy — w imię wyższej jakości warunków życia, w imię pomyślnej realizacji szczytnych celów budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego, dla dobra Polski i Polaków, dla nowych zwycięstw postępu, pokoju i socjalizmu.
Warszawa, 8-12 grudnia
Partia nasza jest sternikiem spraw narodu. Służba narodowi — to nasz najwyższy obowiązek, a jego dobro — to nasz naczelny cel. [...]
Dziś możemy stwierdzić: społeczeństwo nasze żyje lepiej, bardziej dostatnio niż 5 lat temu. Płace realne wzrastały średnio rocznie o 7 proc., czyli 4-krotnie szybciej niż w obu poprzednich pięcioleciach. Średnia płaca nominalna netto, która w 1970 roku wynosiła 2235 złotych, sięga obecnie 3500 złotych. [...]
Tak wysokiego i powszechnego wzrostu płac i dochodów nie zanotowano w żadnym poprzednim okresie. Jest to wielkie osiągnięcie naszej partii i naszego narodu. [...]
Skierujmy dziś, Towarzysze Delegaci, w imieniu VII Zjazdu i w imieniu całej naszej partii słowa najwyższego uznania do polskiej klasy robotniczej, do narodu polskiego, których interesy i dążenia partia nasza wyraża.
Dziękujemy Wam, Rodacy, za poparcie dla polityki VI Zjazdu, za ofiarny i wydajny trud. Patriotyzm, pracowitość, twórcze zdolności Polaków — to największy kapitał naszej Ojczyzny, fundament jej pomyślnej teraźniejszości i przyszłości.
Warszawa, 8-12 grudnia
Oglądamy w telewizji otwarcie zjazdu. Reżyseria znakomita, do najdrobniejszych szczegółów. Widać ogromną Salę Kongresową w Pałacu Kultury zapełnioną przez delegatów, gości, fotografów, dziennikarzy.
Delegaci w ilości 1800 [...] siedzą sztywno jak manekiny. Na scenie ustawiono fotele dla licznego prezydium zjazdu i dla gości. Telewidzów zabawia spiker. Wreszcie wchodzi Gierek z Breżniewem, za nimi przedstawiciele partii komunistycznych innych krajów, członkowie KC i zaproszeni goście. [...] Sala wita wchodzących długotrwałymi oklaskami. Gierek i Breżniew obejmują się w kordialnym uścisku, co jest hasłem do ponownego wybuchu oklasków i okrzyków na ich cześć.
Breżniew pięciokrotnie całuje Gierka.
Gierek wchodzi na trybunę i otwiera zjazd, wygłasza przemówienie powitalne. Następnie I sekretarz KW z Płocka poddaje pod głosowanie listy kandydatów do prezydium zjazdu i do komisji zjazdowych, poza nazwiskiem Gierek nie wymienia ani jednego nazwiska kandydatów, podaje jedynie, ze doręczone delegatom listy zostały uzgodnione na posiedzeniu przedstawicieli województw.
Delegaci głosują jawnie, jednomyślnie przez podniesienie ręki z mandatem. Ani jeden kandydat nie głosuje przeciw, nikt nie wstrzymuje się od głosu, nikt nie żąda tajnego głosowania. Reżyseria działa bezbłędnie. [...] Rada Zjazdowa podaje komunikaty o wartach zjazdowych w zakładach pracy i raporty o przekroczeniu zobowiązań przez liczne zakłady dla uczczenia zjazdu. Sygnalizuje masowy napływ depesz i listów o podejmowaniu dalszych nowych zobowiązań.
Po prostu nie ma granic partyjnego entuzjazmu [...].
Warszawa, 8 grudnia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
W tej chwili wysłuchałam przez radio komunikatu, że pierwszym sekretarzem naszej partii został ponownie wybrany tow. Edward Gierek i z tej okazji pragnę zaraz Wam wysłać najserdeczniejsze życzenia, sto lat drogi nam tow. Gierek. Żyjcie nam w zdrowiu i szczęściu, przywódźcie nami wszystkimi, całym naszym narodem. Nie wiem, czy powinnam to pisać, ja stara kobieta, bo mam już 57 lat, ale naprawdę tak się bardzo cieszę, że musiałam się z Wami tą radością podzielić. Nie wiecie, ile ja przez te pięć dni, kiedy się toczył Zjazd, przeżyłam, jak te dranie różne szczekały, że już Was nie wybiorą kochani najmilsi moi, ale nasza partia zwyciężyła. Hura, jeszcze raz sto lat. Bo muszę Wam napisać, że ja byłam sługą, jak byłam młoda przed wojną, a teraz jestem sprzątaczką, pomimo że nie jestem partyjna, ale moje dzieci są wszystkie partyjne albo w ZMS. Darujcie, że się tak rozpisałam, ale radości mojej nie ma granic z Waszego Wyboru.
Lublin, 12 grudnia
Archiwum Akt Nowych, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, Komitet Centralny w Warszawie, Sekretariat Edwarda Gierka, sygn. XIA/1037, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ostatni dzień obrad Zjazdu PZPR w Warszawie. Napięcie w kraju wielkie, we wsi też zainteresowanie duże. Każdego ciekawi, jak się ukształtuje Komitet Centralny PZPR. Godzina 15.25, transmisja z sali obrad, podają wiadomość, że I sekretarzem został ponownie Edward Gierek. Duże wzruszenie. Sala wstaje, długo, mocno i serdecznie bije brawo. Żaden mąż stanu w Polsce Ludowej nie jest lubiany i szanowany jak właśnie Gierek. Po wyborze I sekretarz podkreśla ważkość nakreślonych planów.
Mołodutyn, 12 grudnia
Władysław Kuchta, Twardą chłopską ręką. Kronika mego życia, Lublin 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W dniach 20 do 22 stycznia 1976 r. odbył się VII Kongres Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Oglądamy fragmenty kongresu w telewizji. Czytamy w prasie sprawozdania z jego przebiegu.
Ceremoniał imprezy oficjalnych ludowców był znacznie skromniejszy od niedawnego ceremoniału VII Zjazdu Partii. [...] Nie mogło być inaczej, bo satelita musi być skromniejszy od suwerena. [...] Zjazd zaszczycił obecnością I Sekretarz Partii E. Gierek otoczony orszakiem dostojników partyjnych. Frenetyczne oklaski delegatów i gości oraz wzajemne oklaski Gierka i towarzyszy trwały, jak tego wymagają socjalistyczne obyczaje, odpowiednio długo. [...]
Reżyseria kongresu znakomita. Żaden z delegatów nie zamącił entuzjastycznego, wiernopoddańczego nastroju kongresu krytyką, lub jakimś samodzielnym przemówieniem. Ani jeden głos nie padł przeciwko przygotowanym z góry uchwałom. Wszyscy są za dalszym uspołecznianiem wsi, jako że wyższość uspołecznionej gospodarki jest niesporna. Przynajmniej tak mówią ludowcy naukowcy spod znaku prof. Ignara.
Warszawa, 20-22 stycznia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Czynimy wszystko, aby niestrudzona i jakże niełatwa jeszcze praca kobiet polskich, tak ważna dla teraźniejszości i przyszłości naszego narodu, była właściwie oceniana i szanowana, aby tworzyć dla niej coraz bardziej sprzyjające warunki. Pragniemy również, aby pełna poświęcenia postawa kobiet polskich znalazła głębsze odzwierciedlenie w twórczości artystycznej, w prasie, radiu i telewizji, w systemie nauczania, aby coraz powszechniej służyła jako piękny i sugestywny wzór wychowawczy, zwłaszcza wśród młodych pokoleń.
Warszawa, 8 marca
„Trybuna Ludu” nr 56, 8 marca 1976.
W dniu 21 marca 1976 r. odbyło się kolejne głosowanie na posłów do Sejmu, zwane wyborami, według trybu znanego we wszystkich krajach obozu socjalistycznego.
Akt I. W polskim wariancie formalnie listy kandydatów prezentuje tzw. Front Jedności Narodu, w którego skład wchodzi PZPR, ZSL i SD. Faktycznie posłów mianuje politbiuro. Głosowanie odbywa się na pięknie wydrukowane listy kandydatów. Cała ta farsa trwa trzy miesiące, kosztuje masę pieniędzy, jest jeszcze jedną okazją do podejmowania przez zakłady zobowiązań produkcyjnych czyli tzw. czynów, tym razem dla uczczenia wyborów. Wyniki wyborów zostają ogłoszone „urbi et orbi” jako wielkie zwycięstwo partii i Frontu Jedności Narodu.
Na I Sekretarza E. Gierka głosowało 99,99% wyborców. Prasa radziecka nazwała wybory w Polsce „wydarzeniem o wielkim znaczeniu politycznym”. Tym razem, złożony grypą, nie wziąłem udziału w tym historycznym akcie.
Akt II to pierwsze posiedzenie Sejmu i wybór najwyższych władz Państwa. W skład Prezydium Sejmu, nowej Rady Państwa i nowego Rządu weszły te same osoby. A więc przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, marszałek Sejmu Gucwa, premier Jaroszewicz. Oglądamy na pierwszych stronach gazet dobrze znane oblicza osób dożywotnio dzierżących czołowe stanowiska, wśród nich starzy stalinowcy Kruczek, Jaroszewicz, Stasiak, Piasecki, Werblan.
Oczywiście po staremu rządzić będzie politbiuro z I sekretarzem na czele, a konstytucyjne władze jak Sejm i Rząd będą wykonawcami dyrektyw politbiura, czy Komitetu Centralnego. O takich władzach, jak niezależne sądy, niezależna Najwyższa Izba Kontroli, nawet się nie wspomina. Po co wywoływać kapitalistyczne czy burżuazyjne widma. Partyjny proletariusz w rzeczywistości, jego dyktatorska partyjna biurokracja obchodzi się bez niezawisłych sądów i kontroli.
Warszawa, 21 marca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Narada I sekretarzy KW dla omówienia projektu zmiany cen. Jeszcze operacji nie przeprowadzono, a już referujący sprawę Szydlak powiedział, że nie może sobie odmówić uwagi, że po raz pierwszy w historii czynimy taką operację bez zaskoczenia, w majestacie demokracji, konsultacji i decyzji parlamentarnej. Wojewodom polecono przeprowadzenie rozmów z biskupami na kilka godzin przed publicznym przedstawieniem sprawy w celach uprzedzająco-zobowiązujących. Na twarzy Gierka i Jaroszewicza widać było powagę. Gierek liczy na zaufanie, zrozumienie i autorytet, który potwierdzi uczciwość operacji. „Jeśli trzeba będzie — oświadczył — to powiem narodowi, że jest to decyzja konieczna dla utrzymania szybkiego rozwoju Polski. W środę jedziemy do województw wyjaśniać motywy decyzji, w czwartek referat w tej sprawie wygłosi w Sejmie premier i zamiar stanie się znany opinii publicznej. W piątek odbędą się w dużych zakładach pracy w 50-osobowych grupach konsultacje, czyli wysłuchanie opinii aktywu. W sobotę o godz. 17.00 kolejne posiedzenie Sejmu dla podjęcia ostatecznej decyzji. W poniedziałek w sklepach obowiązywać mają nowe ceny”.
Warszawa, 21 czerwca
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
Nie muszę towarzyszom mówić, jakie hasła tam podnoszono. W każdym razie było to zaprzeczenie demonstracji, było to zaprzeczenie czegokolwiek, co może być tolerowane w normalnie szanującym się państwie. […]
Ja uważam, że trzeba będzie od jutra odbyć we wszystkich województwach masowe wiece, wiece na kilkadziesiąt tysięcy ludzi, nawet sto czy ponad sto tysięcy, tam gdzie towarzysze mają takie możliwości, żeby to były wiece złożone z ludzi dobranych […].
Towarzysze, mnie to jest potrzebne jak słońce, jak woda, jak powietrze. […] I my nie możemy pozwolić na to, żeby w tym kraju byle jaki chłystek narzucał swoją wolę ogromnej ilości ludzi, członkom partii. […]
I trzeba załodze tych czterdziestu paru zakładów powiedzieć, jak my ich nienawidzimy, jacy to są łajdacy, jak oni swoim postępowaniem szkodzą krajowi. Uważam, że im więcej będzie słów bluźnierstwa pod ich adresem, a nawet jeśli zażądacie wyrzucenia z zakładu elementów nieodpowiedzialnych — tym lepiej dla sprawy. […]
Tylko moja zimna krew, towarzysze, pozwoliła zachować spokój i uchronić od przelewu krwi. Gdybym był bardziej emocjonalny, gdybym mniej panował nad nerwami, to prawdopodobnie polałaby się krew i nie wiadomo, ilu ludzi by zginęło.
Warszawa, 26 czerwca
Wypowiedź Edwarda Gierka [w:] Miasto z wyrokiem, reż. Wojciech Maciejewski, 1996−97, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Miasto z wyrokiem, „Karta” nr 25, 1998.
W sumie dość pozytywny rozwój sytuacji upoważnił mnie do kolejnej rozmowy z Edwardem Gierkiem [...]. Mówiłem przez telefon: „Sytuacja stopniowo wraca do normy, wszystkie zakłady pracują. Frekwencja pracowników wysoka. Są pierwsze inicjatywy na rzecz organizowania dodatkowej pracy, której efekty byłyby przeznaczone na pokrywanie strat. Miasto zaczyna normalnie żyć, choć czuję nadal atmosferę podniecenia. Sądzę, że daje to pewne podstawy do optymizmu”. Gierek przerwał mi i wzburzonym głosem odpowiadał: „Powiedzcie tym swoim radomianom, że ja mam ich wszystkich w dupie i te ich wszystkie działania też mam w dupie. Zrobiliście taką rozróbę i chcecie, by to łagodnie potraktować? To warchoły, ja im tego nie zapomnę” — Gierek odłożył słuchawkę.
Radom, 26 czerwca
Janusz Prokopiak, Radomski czerwiec ‘76. Wspomnienia partyjnego sekretarza, Warszawa 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swe głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. [...]
***
Prosimy nie traktować tego tekstu jako dosłownych sformułowań, wprowadzając niezbędne zmiany stylistyczne ― z zachowaniem treści.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swoje głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. Mamy zaufanie do naszego ludowego Rządu, do towarzysza Piotra Jaroszewicza.
Wierzymy, że przyjęte rozwiązania będą sprawiedliwe, że tak jak cała polityka naszej Partii służyć będą dalszemu rozwojowi Polski, że zgodne będą z żywotnymi interesami wszystkich ludzi pracy. Możecie na nas zawsze liczyć, towarzyszu Gierek.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Spotykamy się, żeby zademonstrować, tak jak dotychczas to czyniliśmy, codzienną pracą nasze zdecydowane poparcie dla polityki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rządu PRL. Nigdy, w całych dotychczasowych losach narodu nie zrobiono tak wiele dla realizacji aspiracji i ambicji Polaków. Źródłem tych sukcesów jest praca narodu pod kierownictwem partii, jest słuszność i dalekowzroczność wytyczonego przez nią na VI i VII Zjeździe programu, jest przywództwo sprawowane przez Edwarda Gierka, jest wytrwała działalność KC, Biura Politycznego, Sejmu PRL i Rządu PRL pod kierownictwem Piotra Jaroszewicza. Tą drogą pragniemy iść, realizować zadania wytyczone przez partię pod Waszym kierownictwem, towarzyszu Gierek. Nikt nie jest w stanie zawrócić nas z obranego kierunku budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego.
Gorzów, 27 czerwca
„Gazeta Lubuska”, 28 czerwca 1976.
200 tysięcy uczestników wiecu skandowało: „Partia–Gierek, partia–Gierek, partia–Gierek”, „Naprzód z partią, naprzód z partią, naprzód z partią”. Zaintonowano Międzynarodówkę. Gdy zabrzmiały słowa proletariackiego hymnu walki i zwycięstwa, nad głowami ludzi podniosły się zaciśnięte pięści. To komuniści, a za nimi wszyscy uczestnicy manifestacji wznieśli je w geście jedności i siły, z którym całe pokolenia bojowników o robotniczą sprawę szły do walki o sprawiedliwość i zwycięstwo ludu pracującego.
Katowice, 28 czerwca
„Trybuna Robotnicza” nr 147, z 29 czerwca 1976, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Pracująca Warszawa i województwo stołeczne gorąco popierają program partii i rządu. W poniedziałek [...] na stadionie Dziesięciolecia odbył się wielki wiec, na którym ludność stolicy i województwa manifestowała solidarność z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą i rządem PRL, z wytyczonym przez VII Zjazd programem dalszego rozwoju Polski i umocnienia jej pozycji w świecie. [...] Przemówienie, dające wyraz uczuciom wszystkich ludzi pracy, dla których najważniejszym dobrem jest dobro socjalistycznej ojczyzny, wyrażające poparcie, jakie stolica i województwo warszawskie udzielają partii, jej Komitetowi Centralnemu, Biuru Politycznemu, a także osobiście Edwardowi Gierkowi i Piotrowi Jaroszewiczowi — jest gorąco przyjmowane przez uczestników wiecu. Często przerywają je oklaski i spontaniczne okrzyki na cześć przywódców partii i rządu. [...] na trybunie staje młody mężczyzna. „Jestem Zenon Waś — mówi do mikrofonu. — Od 10 lat pracuję w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu [...]. Nasza załoga popiera pracę VII Zjazdu i jego uchwały. Budujemy ojczyznę pod kierownictwem partii, która nie zawiodła nas nigdy. Ufamy partii i I sekretarzowi Edwardowi Gierkowi, ufamy Piotrowi Jaroszewiczowi”.
Warszawa, 28 czerwca
„Życie Warszawy” nr 153, 29 czerwca 1976.
Porządkowi wyznaczyli nam miejsce daleko od trybuny głównej i tych wszystkich krzykaczy z Komitetu i organizacji młodzieżowych [...]. Siedzieliśmy w milczeniu po turecku, podpierając twarze rękoma. Wszystkich ogarnęła jakaś dziwna mieszanina apatii i strachu: nie było żadnych żarcików, docinków, żadnych komentarzy. [...] Wyszliśmy po przeszło dwóch godzinach. Byliśmy kompletnie wyczerpani: fizycznie i psychicznie.
Radom, 30 czerwca
Paweł Sasanka, Czerwiec 1976. Geneza przebieg konsekwencje, Warszawa 2006, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Odbyło się w Katowicach spotkanie Gierka i Jaroszewicza z aktywem Śląska. Przemawiał Gierek, zwracając się do zgromadzenia towarzyszy i całego narodu. [...] Po frenetycznych oklaskach zebrani odśpiewali hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”. Gierek odczytuje dłuższy referat, przerywany co chwilę oklaskami i skandowaniem nazwiska Gierek... Gierek... Ton referatu jest ostry i napastliwy, sporo w nim momentów patriotycznych. W pewnym momencie, ryk tłumu: „Gierek, Gierek”, przerywa mówca, krzycząc do mikrofonu: „Polska, Polska, Polska”, co tłum podchwytuje. Znów oklaski, prawie bez przerwy klaszcze Jaroszewicz. Sens całego referatu da się zamknąć w kilku sformułowaniach ogólnych:
— idziemy drogą jedynie słuszną, która odpowiada dążeniom i pragnieniom narodu;
— wspólnie wypracujemy rozwiązanie, które zyska poparcie wszystkich Polaków;
— najlepszą drogą do rozwiązania wszystkich problemów jest program VI i VII Zjazdu partii i z tej drogi nigdy nie zejdziemy.
Katowice, 2 lipca
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Wysłuchuję w radiu przemówienia Gierka na wiecu w Katowicach. Na początku niebywała owacja. Widać, że Grudzień zmobilizował wszystkie siły, by przyjąć Gierka po królewsku. Nie jest przypadkiem, że G. wybrał Śląsk i stąd zwrócił się do narodu. Tu czuje się silny, uważa, że Śląsk go nie zawiedzie. Inna sprawa, jak przyjmie to reszta Polski. Już w czasie rozmowy z Kępą usłyszałem zjadliwy komentarz na temat opowiadania się po stronie Śląska.
Przemówienie było interesujące. Występował jako przywódca narodu, nie napiętnował strajkujących, mówił przede wszystkim o Polsce. Wyraźnie dźwięczały nuty patriotyczne lub — jak kto woli — narodowe. Powiedział m.in., że „rozmów Polaków z Polakami o sprawach Ojczyzny nigdy i nikt już nie zakłóci”. […] Przemówienie było co chwila przerywane okrzykami na cześć Gierka. On sam mówił głosem zupełnie innym niż zazwyczaj. Wyczuwałem duże zdenerwowanie. Na koniec zawołał: „Partia — Polska, Polska — Partia!”. Zebrani podchwycili okrzyk i zaczęli skandować: „Gierek — Polska, Gierek — Polska”. […] Sporo w tym przemówieniu było zwyczajnej demagogii. W sumie, nie ulega wątpliwości, że Gierek dał do zrozumienia, iż znowu siedzi mocno w siodle.
Warszawa, 2 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
Zwracam się do Pana, jako szefa partii robotniczej, jako do polityka, który walczy o socjalizm zgodny z prawami ludzkimi, jako do komunisty, ponieważ w moim kraju komuniści piastują niepodzielnie władzę.
Zwracam się do Pana z wezwaniem o pomoc dla robotników polskich oczernianych przez prasę, radio i telewizję, bitych przez milicję, aresztowanych, oskarżonych przed sądami o sabotaż, skazanych na długie kary pozbawienia wolności. [...]
Historia powtarza się po raz trzeci. W czerwcu 1956 w Poznaniu i w grudniu 1970 na Wybrzeżu Bałtyckim robotnicy polscy płacili własną krwią za błędy tych, którzy są u władzy. Nie wyciągnięto żadnych wniosków z tych doświadczeń. Także tym razem nie mówi się bynajmniej o odpowiedzialności władz, lecz jedynie odpowiada się represjami skierowanymi przeciw robotnikom.
W prasie, w radiu i telewizji demonstracje, które zmusiły władze państwowe do zmiany swych błędnych poglądów, określa się jako wyczyny chuliganów, jako akty bandytyzmu i wandalizmu. W różnych miejscowościach rozpoczęto masowe represje przeciw uczestnikom demonstracji i strajków. [...] Wszędzie zwalnia się z pracy robotników; w Radomiu i Ursusie aresztowano wiele osób; ci, co wracają z komisariatów policji, mają na sobie ślady pobicia, niekiedy bardzo poważne. [...]
Robotnicy, nieposiadający własnych organizacji i pozbawieni informacji, są całkowicie bezbronni wobec represji. Reakcja władz zaostrza nastroje nienawiści i desperacji. Następny wybuch mógłby stać się tragedią dla narodu polskiego i oznaczać polityczne bankructwo całej lewicy w Europie.
[...] Zwracam się do Pańskiego sumienia. Oby nie było obojętne wobec tej sprawy.
Warszawa, 18 lipca
Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011.
Ze spraw bardziej długofalowych na uwagę zasługuje potrzeba poprawy efektywności gospodarowania w rolnictwie. Będziemy musieli przygotować odpowiednie dokumenty w tej sprawie, ale już jak chodzi o efektywność gospodarowania, to jest to sprawa, która przecież w każdym gospodarstwie ma inne, powiedzmy, oblicze. W jednym przypadku to strata paszy, a w innym przypadku to jeszcze inna strata. Przecież wiecie, że bywa tak, że w jednym przypadku na kilo uzyskanego mięsa wydatkuje się 7-8 kg paszy treściwej. W innym przypadku 3 kg. Trzeba jakoś bardziej kontrolować. Żołądek ta świnka ma jeden. Co się dzieje, że w jednym przypadku jest tak, w drugim inaczej. Czy nie ma tutaj przypadkiem tak, że ludzie po prostu zabierają, nie dają tym świnkom, a wlicza się to do rachunku.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w l. 1980-1981, oprac. M. Jabłonowski, W. Janowski, W. Władyka, Warszawa 2004.
Odbywają się doroczne ogólnokrajowe dożynki w Płocku według przyjętego od kilkunastu lat ceremoniału.
Przemawia niefortunny premier Jaroszewicz. Nabrał już nieco werwy po nieudanej imprezie uregulowania cen i płac.
Na stadionie młodzież Płocka skanduje zgranym chórem: „Partia–Gierek–Polska”. A więc najpierw Partia i Gierek, a w dalszej kolejności Polska. Premier powtarza oklepane komunały o nieurodzaju, o coraz większym wkładzie państwa w rolnictwo. Za jego plecami trzech dobrze odkarmionych i ubranych dostojników (może to gospodarze lub sekretarze władz wojewódzkich) zaśmiewa się w świetle kamery telewizyjnej.
Czyżby treść przemówienia premiera nastrajała ich tak frywolnie? Znów posypały się ordery i odznaczenia dla wyróżniających się rolników i nie-rolników. [...]
Dostojny gospodarz dożynek Gierek, przyjmując bochen chleba w imieniu najwyższych władz PRL, składa rolnikom podziękowanie. Powiada, że jak zawsze — będziemy się starać dzielić naszym wspólnym dorobkiem w sposób sprawiedliwy, tak by go starczyło dla wszystkich Polaków.
W tym miejscu należałoby zgodnie z prawdą dodać, że obecnie przede wszystkim góra partyjna, następnie szeregowi członkowie partii otrzymują największe pajdy z tego bochenka, bez względu na ich osobisty wkład w wytworzenie narodowego bochenka — symbolu.
12 września
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Dziękuję Wam w imieniu Biura Politycznego i rządu za bardzo dobrą robotę. Dziękuję wszystkim wykonawcom, projektantom, robotnikom i inżynierom za trud i ofiarność. Szczególnie serdecznie i gorąco dziękuję żołnierzom ludowego Wojska Polskiego, którzy wnieśli wybitny wkład w budowę tej pięknej nowoczesnej trasy, która właśnie dziś, w przededniu święta Wojska Polskiego oddana została do użytku.
11 października
„Trybuna Ludu”, nr 244, 12 października 1976.
11 bm. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, a wraz z nim prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz wzięli udział w uroczystości oddania do użytku tej ważnej arterii [...] Dzięki przedterminowemu oddaniu do użytku częstochowskiej trasy średnicowej oraz drogi Piotrków Tryb.-Częstochowa największa z dotychczasowych inwestycji drogowych w naszym kraju — szybka i bezpieczna trasa Warszawa-Katowice, przekazana została do ruchu. [...]
Budowa trwała trzy i pół roku. W taki sposób — poczynając od przygotowania projektów i dokumentacji, poprzez prowadzenie badań, a kończąc na organizacji robót i tempie wykonania — jeszcze w Polsce drogi nie budowano. [...] Trasa od dziś nosić będzie imię „Trasa Czynu Żołnierskiego”. [...] Gratulacje i życzenia budowniczym cywilnym i w żołnierskich mundurach przekazał premier Piotr Jaroszewicz. „Budowa tej trasy – powiedział m.in. – jest symbolem jedności pracy dla Ojczyzny robotników, społeczeństwa i wojska”.
11 października
„Życie Warszawy” Nr 243, 12 października 1976.
Huta, którą dziś uruchamiamy, jest dziełem całego narodu i cały naród ma prawo do satysfakcji. Jego ciężka praca stworzyła środki niezbędne dla zbudowania tego zakładu. [...] Wchodzimy obecnie w okres, w którym dokonany wysiłek i poniesione nakłady coraz pełniej będą owocować i coraz pełniej uwidaczniać się będą rezultaty strategii społeczno-gospodarczej przyjętej na VI i VII Zjeździe Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. [...] Do Was się zwracam, budowniczowie i hutnicy huty „Katowice” — zróbcie co w waszej mocy, aby osiągnąć dobre rezultaty w dalszej budowie i eksploatacji, aby dać krajowi dużo wysokojakościowej stali.
Katowice, 11 grudnia
„Trybuna Ludu” nr 299, 15 grudnia 1976.
Marszałek (od 1975) Breżniew za zasługi wobec ZSRR i komunizmu został uhonorowany: Orderem Lenina, Medalem Złotej Gwiazdy, honorową szablą ze złotym godłem ZSRR. [...] Przywódcy [...] krajów socjalistycznych przywieźli dary i najwyższe odznaczenia ich krajów. Na pierwszym miejscu Gierek po wymianie obowiązkowych pocałunków z jubilatem, do udzielonych dawniej odznaczeń [...] dołączył Krzyż Wielki Odrodzenia Polski oraz dyplom Honorowego Budowniczego Huty Katowice. Przemawiając, powiedział Gierek: „Wy, towarzyszu, osobiście uczestniczyliście w wyzwalaniu umęczonej Polski!” (Czego się nie mówi na jubileuszach!).
Z polskiej telewizji i radia oraz z prasy znów popłynęła rzeka wyrazów hołdu, uznania, czci dla największego człowieka naszych czasów. Dano wyraz pogłębiającej się, bezustannie wzmacnianej przyjaźni, braterstwa, współpracy i spójni radziecko–polskiej. [...] Łza się kręci w oku tysięcy Polaków, nieotumanionych oficjalną propagandą, gdy wspominają niedawne czasy, kiedy na szali stosunków radziecko-polskich ważyły się z jednej strony pakt Stalin-Hitler o IV rozbiorze Polski, wkroczenie Armii Czerwonej w granice Polski, zabór wschodniej połowy kraju i martyrologia milionów Polaków [...]. Te gorzkie uwagi muszą się nasunąć Polakowi nieprzekupnemu i niewrażliwemu na godności i materialne korzyści.
Moskwa-Warszawa, 19 grudnia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
Ekscelencjo, Najczcigodniejszy Księże Biskupie,
Bardzo dziękuję za przesłany mi wraz z listem odpis pisma do p. E[dwarda] Gierka podpisanego przez wszystkich Księży Biskupów i Dziekanów Diecezji Katowickiej, a postulującego zaniechanie niedzielnej pracy górników i związaną z tym nadmierną eksploatację człowieka pracy. List ten odczytałem wspólnie w Księżmi Biskupami Archidiecezji Krakowskiej. Wszyscy uznają głęboką słuszność zajętego w nim stanowiska. Te same sprawy były przedmiotem wymiany myśli na zebraniu rejonowym dekanatów północno-zachodnich naszej Archidiecezji (rejon przemysłowo-górniczy).
Duszpasterze stwierdzili to samo, co znalazło wyraz w piśmie do p. Gierka, przesłanym mi w odpisie przez Waszą Ekscelencję. W tej chwili wyjeżdżam do Rzymu. Jednakże sprawa jest tej wagi, że musimy w dalszym ciągu zastanawiać się nad zajęciem stanowiska w szerszym wymiarze. Łączę wyrazy braterskiej czci. Kardynał Wojtyła
Kraków, 3 marca
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Ze szczególną satysfakcją należy odnotować wysoką dynamikę produkcji przeznaczonej na rynek, lepszą niż w ubiegłym roku realizację zadań eksportowych oraz oszczędną gospodarkę zasobami pracy. [...] Wystarczy spojrzeć na obraz naszych fabryk, w przeważającej części nowych bądź zmodernizowanych. Wyposażyliśmy je w nowoczesne maszyny i urządzenia na światowym poziomie.
Warszawa, 7 kwietnia
„Trybuna Ludu” nr 83, 8 kwietnia 1977.
Uczestniczyłem w czynie partyjnym w Ustrzykach. Inicjatorem czynu partyjnego był Gierek. „Słuchajcie — powiedział — musimy ukazać swą siłę (pomysł zrodził się raczej z poczucia słabości), niech ludzie widzą, że jesteśmy”. Pierwszy czyn przebiegał w dobrej atmosferze, ale 8 godzin pracy to było za dużo dla umysłowych. Skrócono potem czyn do 4 godzin. [...] W Ustrzykach w dniu czynu biskup Tokarczuk urządził powszechną komunię dzieci (Kościół od początku był krytyczny wobec czynu, bo była to praca w niedzielę). Dostałem do pracy nowe rękawice, ale niedługo zaczął padać deszcz, więc schroniłem się z władzami do przedszkola, przygotowanego na ten cel. Była kawa, kanapki, twarożek. Gdy ludzie zobaczyli, że kierownictwo zeszło z placu przed deszczem, poszli sobie do domu. Kiedy po deszczu wróciliśmy do pracy, nie było już nikogo.
Ustrzyki, 15 maja
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
26 mają, Dzień Matki. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński, prezes Rady Ministrów Edward Babiuch podejmują 62-osobową grupę polskich kobiet — Matek. Stół zasłany kwiatami, kawa, słodycze. W miłej atmosferze rozmowa o najważniejszych sprawach kraju i rodziny. [...] Edward Gierek [...] zabierając głos w toku spotkania, stwierdził, że w Polsce Ludowej wiele dokonano dla poprawy warunków życia narodu i pomyślności rodziny. [...] Niewiele jest państw na świecie, które mogłyby się poszczycić takim jak polskie ustawodawstwem socjalnym.
Warszawa, 26 maja
„Kobieta i życie”, nr 25, 22 czerwca 1977.
Po raz pierwszy w historii polskiego przemysłu węglowego, nasi górnicy wydobyli w ciągu 6,5 miesiąca 100 milionów ton węgla. Z tej okazji na spotkanie przodujących ludzi górniczego trudu, które odbyło się 16 bm. w Katowicach, przybył I Sekretarz PZPR, Zasłużony Górnik Polski Ludowej — Edward Gierek. [...] Wśród gorącej owacji zabiera głos I Sekretarz KC PZPR — Edward Gierek. Przemówienie wielokrotnie przerywają oklaski, krzyki na cześć Komitetu Centralnego partii, na cześć Edwarda Gierka, na cześć pracowitego narodu polskiego. Spotkanie przeradza się w serdeczną manifestację więzi górników z programem partii i jej przywódców.
Katowice, 16 lipca
„Trybuna Ludu” nr 168, 18 lipca 1977.
A więc moja przepowiednia nie sprawdziła się — na szczęście. Z racji amnestii zwolniono Michnika, Kuronia i innych, a także wszystkich robotników, co jeszcze siedzieli — tych nawet, którzy mieli wyroki po 10 lat. Prasa podała rzecz ogólnie, nie wspominając o „kontestatorach”, za to „Wolna Europa” trąbi o tym bardzo głośno, twierdząc zresztą niezbyt mądrze, że to początek „dialogu ze społeczeństwem”. Żadnego „dialogu” oczywiście nie będzie, dialog byłby, gdyby doszło do procesu, i tego prawdopodobnie Gierek chciał uniknąć. Rozmawiałem już telefonicznie z Adamem, bo aż mi się wierzyć nie chciało, ale był przy telefonie, bardzo rześki i wesoły. Po prostu cud — nic innego!
Co się za tym kryje? Pierwsza moja myśl była, że śledztwo w sprawie krakowskiego studenta wykazało udział w całej sprawie UB, i Gierek, zrozumiawszy, że go robią w konia, postanowił z nich zrobić wariatów. Albo też po prostu nie chciał mieć kłopotów przed przyjazdem do Polski Helmuta Schmidta, przed swoimi podróżami, przed Belgradem itp.
Sopot, 26 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
A więc moja przepowiednia nie sprawdziła się ― na szczęście. Z racji amnestii zwolniono Michnika, Kuronia i innych, a także wszystkich robotników, co jeszcze siedzieli ― tych nawet, którzy mieli wyroki po 10 lat. Prasa podała rzecz ogólnie, nie wspominając o „kontestatorach”, za to „Wolna Europa” trąbi o tym bardzo głośno, twierdząc zresztą niezbyt mądrze, że to początek „dialogu ze społeczeństwem”. Żadnego „dialogu” oczywiście nie będzie, dialog byłby, gdyby doszło do procesu, i tego prawdopodobnie Gierek chciał uniknąć. Rozmawiałem już telefonicznie z Adamem, bo aż mi się wierzyć nie chciało, ale był przy telefonie, bardzo rześki i wesoły. Po prostu cud ― nic innego!
Co się za tym kryje? Pierwsza moja myśl była, że śledztwo w sprawie krakowskiego studenta wykazało udział w całej sprawie UB, i Gierek, zrozumiawszy, że go robią w konia, postanowił z nich zrobić wariatów. [...]
Pobyt nad morzem się już kończy ― dobrze, bo dosyć mam tej „nowej klasy”, tych „czerepów rubasznych”, co zaludniają tu mola i plaże, szczekają jakąś dziką nową polszczyzną, a gadają tylko o forsie i zabawie. Głupia Polska, owoc ostateczny naszego 30-lecia. Inteligencja wyginęła, klasy się przemieszały, sowietyzm, nowe ziemie, tak zapewne być musi, pisałem o tym wielokrotnie, nawet z humorem, a teraz wcale mi nie do humoru. Obrzydli mi, ojczyzna mi obrzydła, a tu teraz właśnie taka propaganda patriotyzmu, że aż się chce rzygnąć.
Sopot, 26 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
A tymczasem u nas kryzys gospodarczo-rynkowy, jakiego jeszcze nie było. Nie tylko już mięsa nie ma, ale i wielu innych rzeczy, na przykład kawy (w kawiarniach zbożowa), ciastek, mąki, czasem w ogóle najprostszych rzeczy. Ceny skaczą bez urzędowego „sejmowego” powiadomienia, jest odwrót od pieniądza, którego ludzie mają sporo, dolar na „czarnym” rynku sięga zawrotnej sumy 150 złotych. Jest ogólna pogoń za tym dolarem, a ucieczka od złotego, jako tako normalny towar kupuje się za dewizy lub bony PKO w sklepach „Pewexu” albo też w nowo utworzonych sklepach specjalnych, gdzie wszystko jest, ale dwa razy droższe. Ludzie nie pracują, wieś, zamiast kontraktować świnie, zabija je i sama zjada. Do tego jeszcze powódź, która w dużym stopniu utrudniła i zniszczyła żniwa. Jak pisał Tuwim: „plajta, klapa, kryzys, krach…”.
Warszawa, 27 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Kawalkada czarnych samochodów po betonowych płytach cichutko zbliża się do miejsca, gdzie ma być wmurowany kamień węgielny. Pośrodku wiaty stolik, na którym leży akt erekcyjny, przyciśnięty metalową puszką.
Goście wysiadają i zbliżają się w asyście dyr. Chrzanowskiego i Kołcza do stolika. Przed nimi grupa fotoreporterów. Ktoś odczytuje akt na głos.
Jestem daleko w tłumie, słabo słyszę. Przedzieram się więc do przodu. Jestem już bliżej oficjalnych gości. Słyszę donośny głos I sekretarza KC PZPR, który oznajmia, że do puszki należałoby wrzucić polską złotówkę. Wszyscy w otoczeniu sekretarza szukają monety. Wreszcie ktoś znajduje i podaje. Moneta z brzękiem wpada do puszki. Następuje złożenie aktu erekcyjnego i puszka wędruje na dół w fundament ściany kotłowni bloku nr 1. Operator „gruszki” zalewa ją betonem. Wszyscy obserwują ten moment. [...] Kamień węgielny pod budowę Elektrowni „Bełchatów” został „wmurowany” – oświadcza I sekretarz.
Bełchatów, 3 października
Mirosław Gieras, Wspomnienia ze zbiorów Ośrodka KARTA.
Dla potwierdzenia naszej serdecznej więzi z partią i Wami osobiście, Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, w zrozumieniu potrzeb gospodarki narodowej, rozpatrzyliśmy dokładnie możliwości i postanowiliśmy przekroczyć nasze tegoroczne zadania wydobywcze o 25 tys. ton węgla.
Jako doświadczony górnik, przywódca partii i narodu, tak gruntownie znający problemy górnictwa i tak troskliwie zajmujący się naszymi codziennymi sprawami — wiecie najlepiej, że przy niezwykle napiętym planie jest to zadanie niełatwe. Podjęliśmy je, bo tak nakazuje nam wierność naszym górniczym i rewolucyjnym tradycjom, nasze poczucie obywatelskiej odpowiedzialności. [...] Chcemy [...] również godnie powitać 60. rocznicę Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.
Sosnowiec, ok. 17 października
„Trybuna Ludu” nr 246, 18 października 1977.
Partia nasza, ludzie pracy, cały naród Polski łączy się dziś więzią serdeczną z komunistami radzieckimi, ze swymi radzieckimi braćmi. 60. rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej to wspólne święto całej postępowej ludzkości. [...] Rewolucja Październikowa była historycznym przełomem w urzeczywistnianiu praw człowieka. Nie kto inny, lecz właśnie ruch komunistyczny wypisał na swoich sztandarach hasło wyzwolenia człowieka. To my, nasz ruch i kraje, w których zwyciężył socjalizm, postawiliśmy tę sprawę przed światem, uczyniliśmy ją doniosłym problemem współczesności. [...] Tysiące polskich rewolucjonistów, tysiące Polaków — robotników, chłopów i żołnierzy — walczyło na barykadach Października, w imię solidarności klasowej poparło swych rosyjskich braci. Komuniści polscy i radzieccy, kontynuując długie i piękne tradycje przyjaźni naszych narodów, zbudowali niezłomny klasowy i narodowy sojusz obu państw [...].
Moskwa, 2 listopada
„Trybuna Ludu” nr 259, 3 listopada 1977.
Odwiedziłem budowę elektrowni w Bełchatowie. Szefem całego interesu jest inż. Chrzanowski. W uchwale rządowej mówi się, że Bełchatów będzie kosztował 80 miliardów złotych. Faktycznie, według wyliczeń Chrzanowskiego, koszt budowy wyniesie 320 miliardów złotych. (Najsmutniejsze, że ci, którzy podpisali uchwałę rządu, dobrze wiedzieli, że te 80 miliardów to zwyczajne wprowadzenie w błąd.) „No dobrze – powiedziałem do Chrzanowskiego – tutaj niedawno był Gierek. Czy powiedział mu pan o tym?” „Nie ― odparł. ― Wie pan, jak to jest. Taka wizyta jest specjalnie przygotowywana, gość chce słyszeć tylko o rzeczach przyjemnych”.
Bełchatów, 8 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wychodząc zwycięsko z tej najcięższej próby dziejowej [II wojny światowej], naród polski podjął budowę nowego życia w swym niepodległym i suwerennym państwie o historycznie uzasadnionych, sprawiedliwych granicach. Pomny nauk historii wybrał socjalistyczny system społeczny i sprawdzoną orientację w polityce zagranicznej oraz takie sojusze, które dają niezawodne gwarancje bezpieczeństwa i rozwoju. Budowaliśmy na zgliszczach, wśród ruin i mogił. Osiągnęliśmy wiele. Dźwignęliśmy nasze miasta i wsie ze zniszczeń, rozbudowaliśmy przemysł, rozwinęliśmy naukę i kulturę. Każdy Polak ma dziś zapewnioną pracę, a cała młodzież szerokie możliwości kształcenia.
Warszawa, 1 grudnia
Kościół w PRL: Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945-1989, red. P. Raina, Poznań 1994.
Katowice. Droga na lotnisko udekorowana jest flagami – czerwonymi, polskimi i radzieckimi – oraz sloganami („Potrafimy”) na cześć Huty Katowice. Huta co prawda nie jest jeszcze ukończona, ale już dzisiaj pośpieszono się z jej otwarciem.
Na nowoczesnym Rynku rozwinięto dwie wielkie plansze.
Na pierwszym planie jednej z nich kroczy Breżniew w ciężkim, grubym płaszczu. Bije z niego nie zuchwałość, a pewność i moc. W nieco skośnych oczach widać chytrość i dal. Pod jego wspaniałą, lekko zaokrągloną figurą zarysowują się walory Ludwika XI ze stepów. Po lewicy – Gierek, gospodarz doskonały, a więc nieco z tyłu, ale dobrze widoczny. […] O ile w oku Breżniewa błyszczy wewnętrzne, niczym nie zaburzone zadowolenie, o tyle wokół oczu Gierka daje się dostrzec lekka zmarszczka, odbicie niepokoju. […]
Lenin w kaszkiecie, lekko kpiarski, sam zajmuje całą drugą planszę. […] Trudno sobie wyobrazić Breżniewa i Gierka w kaszkiecie. Kaszkiet Lenina jest oznaką przynależności już odległej; przypomina ludzi, których już nie ma, dziś pozostali tylko obywatele – dobrzy i źli.
Patrząc na te trzy portrety, myślałem, że Breżniew przyjeżdża do Polski. Przyjechał tylko Kosygin, człowiek, który stracił image, ale bez którego Huta Katowice być może nigdy by nie powstała.
Na dworcu ogłasza się opóźnienie pociągów od sześćdziesięciu do stu dwudziestu minut.
Między toaletami i bufetem, gdzie miesza się woń kapusty, tłuszczu i uryny, mały „Pewex”, sklep „importu wewnętrznego” zarezerwowany dla posiadaczy dewiz (gdzie indziej są większe i lepiej zaopatrzone), w nim duży afisz „Zwiedzajcie Polskę!”, na którym młoda, opalona blondyna tańczy szczęśliwa, skąpana w słońcu.
Katowice, 13 grudnia
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Dziś Polska należy do grupy krajów świata najwyżej rozwiniętych pod względem produkcji przemysłowej i od siedmiu lat utrzymuje wysokie wskaźniki dalszego wzrostu. Nastąpiło wielkie biologiczne odrodzenie naszego kraju. [...] Najważniejszym naszym osiągnięciem jest moralno-polityczna jedność naszego narodu, w której widzimy główną rękojmię pomyślnej realizacji wszystkich szlachetnych aspiracji Polaków, a także godnego miejsca naszej ojczyzny wśród innych państw Europy i świata.
Warszawa, 29 grudnia
„Trybuna Ludu” nr 308, 31 grudnia 1977 – 1 stycznia 1978.
Uroczystość 65. urodzin Gierka nabrała wielkiego rozgłosu. Na początku premier wygłosił przemówienie pochwalne w gmachu KC. Potem w Belwederze Jabłoński odczytał patetyczny tekst. Podzielił przywódców na dwie grupy: na tych, którzy chcą władać i tych, którzy chcą służyć. Gierek służy Polsce, narodowi i partii. Sam Gierek przede wszystkim chwalił swoje zdrowie, jakby chciał rozczarować tych, którzy oczekują na jego chorobę, choć dla ich uspokojenia zaznaczył, że przekroczył już wiek emerytalny. Obiad przebiegał w atmosferze swobodnej, a może nawet koleżeńskiej, co różniło tę uroczystość od podobnych, wcześniejszych.
Warszawa, 6 stycznia
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Walcownia duża to jeden z największych i najnowocześniejszych tego typu ośrodków na świecie. Po osiągnięciu docelowej zdolności produkcyjnej będzie ona wytwarzać w ciągu roku 1 200 tysięcy ton wyrobów gotowych. Powstające tu elementy konstrukcyjne posłużą do budowy domów i fabryk, statków i mostów. Są też bardzo potrzebne dla modernizacji i rozbudowy sieci kolejowej, do mechanizacji rolnictwa, służyć będą rozwojowi całej gospodarki narodowej. Na uroczystości uruchomienia huty wręczyliście mi symboliczną grudkę wyprodukowanej w niej surówki żelaza. Powiedziałem wówczas, że za tą małą grudą metalu kryje się olbrzymi wysiłek ludzkich rąk i umysłów, że Huta „Katowice” ma niezastąpioną wartość dla Polski.
Katowice, 24 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 149, 26 czerwca 1978.
W okresie powstawania Huty Katowice, w dwudziestu mniej więcej procentach skredytowanej przez ZSRR, zaprosiłem Breżniewa na zakończenie pierwszego etapu budowy. Z tej okazji wręczono mu legitymację numer jeden „Honorowego hutnika” w Hucie Katowice. Ponieważ obiekt ten robił naprawdę imponujące wrażenie, wprawiłem go w świetny nastrój. Miało to znaczenie, bowiem zabiegaliśmy o zwiększenie dostaw rudy i o maszyny niezbędne w czasie dalszych prac budowlanych. Pamiętam, że gdy wracaliśmy z nim z budowy odkrytym samochodem, przejeżdżaliśmy koło starego, szesnastowiecznego chyba, kościółka w Zagórzu. Pokazałem Breżniewowi jego wieżę i powiedziałem: „Oto kościół, w którym zostałem ochrzczony”. Spojrzał wtedy bacznie na mnie i odpowiedział: „W takim razie my do tego kościoła wyślemy specjalny dar”.
Katowice, ok. 24 czerwca
Janusz Rolicki, Edward Gierek: przerwana dekada, Warszawa 1990.
Całe nasze kierownictwo uczestniczyło w zamknięciu I etapu budowy Huty „Katowice”. Niewiele widziałem w tłumie gości. Oczywiście wrażenie gigantyczności budowy. Huta miała być pomnikiem Gierka. Czy nie stanie się jego grobem politycznym?
Katowice, 24 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Przyszła do mnie Anna Doroszewicz w zastępstwie grupowego partyjnego z informacją, że decyzją Komitetu Warszawskiego każdy członek partii musi kupić za 150 zł dwie flagi: jedną czerwoną, drugą biało-czerwoną, aby je wywieszać w domu na święta państwowe. Poinformowała, że na odprawie sekretarzy w tej sprawie wszyscy zgłosili wątpliwości, a jeden głos był następujący: czy naprawę przy kłopotach, jakie przeżywamy, partia nie ma nic więcej do zaproponowania? Czy chce dodatkowo denerwować ludzi?
Powyższe jest realizacją sugestii Gierka sprzed 2–3 miesięcy pod adresem Warszawy, aby na 1 Maja udekorować domy flagami podobnie jak na Boże Ciało czyni się po drugiej stronie. Im mniej sztandarów jest wewnątrz ludzi, tym więcej ich będzie na zewnątrz.
Warszawa, 27 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Zastałem na biurku zawiadomienie o uroczystej sesji Sejmu PRL, zwołanej dla uczczenia lotu pierwszego polskiego kosmonauty, mjr. Hermaszewskiego. Wokół jego lotu zrobiono tak hałaśliwą propagandę, że rzeczywisty sukces obrócił się w jego zaprzeczenie. Cel tego propagandowego wrzasku był oczywisty. Chodziło o to, żeby Polacy zapomnieli o codziennych trudnościach i zaczęli zadzierać głowę do góry. Lot ten okrzyczano jako wielkie osiągnięcie nauki polskiej, a jako żywo nasza nauka niewiele ma z tym wspólnego. [...] Zawiadomienie o sesji Sejmu było połączone z informacją, że posłowie są proszeni o wejście do Sejmu bocznymi drzwiami. Główne wejście zostało zarezerwowane dla Gierka i kosmonauty. Więc żaden poseł nie powinien się tam pętać.
Warszawa, 20 lipca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Major Mirosław Hermaszewski kosmonauta-badacz międzynarodowej załogi statku kosmicznego składa meldunek I Sekretarzowi KC PZPR. „Melduję, że wspólnie z dwukrotnym bohaterem Związku Radzieckiego generałem majorem Piotrem Klimukiem wykonałem lot kosmiczny i pełny program naukowy na orbitalnym zespole „Salut-6” „Sojuz-30”. Jestem szczęśliwy i dumny, że w przededniu 34. rocznicy narodzin Polski Ludowej mogłem spełnić tak odpowiedzialny, zaszczytny obowiązek. Jako Polak, komunista i żołnierz wykonywałem go w pełnej świadomości wielkiej życzliwości całego narodu, stałej więzi z krajem. Melduję gotowość do wykonania dalszych zadań — ku chwale naszej socjalistycznej Ojczyzny, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”.
Warszawa, 21 lipca
„Trybuna Ludu” nr 172, 22-23 lipca 1978.
Jeśli tamten wybór dokonany był za sprawą Ducha Świętego, to jaki duch podsunął wybór obecny? Wczoraj o godz. 19.42 na balkonie Bazyliki św. Piotra pojawił się nowo wybrany papież i okazał się nim Karol Wojtyła, metropolita krakowski. Przybrał imię Jana Pawła II.
Staram się znaleźć jakieś korzyści tego wyboru dla Polski, takiej, jaka jest obecnie. Na pewno znajdziemy się na kilka dni w centrum opinii światowej, czego lekceważyć nie można. Naprawdę wielkie szanse mogą się pojawić wtedy, gdy jako przedstawiciele innej ideologii zdołamy konfrontację w dialogu przenieść na znacznie wyższy poziom, ale wymaga to dużego wysiłku myślowego. Na dłuższą metę, przy dominacyjnych tendencjach mocarstw (ZSRR, Niemcy), polski papież może wzmocnić pozycję narodu w jego woli życia niepodległego i samodzielnego. Jednakże doraźnie wysuwają się na czoło same negatywy tego dramatycznie sensacyjnego wyboru. Myślę głównie o pogłębieniu i umocnieniu rozdarcia narodowego pomiędzy jego chrześcijańską tradycją a socjalistyczną rzeczywistością. Znaleźliśmy się na styku wielkich ideologii naszych czasów i w przeciągu historyczno-politycznym, który będzie wzmacniał poczucie tymczasowości, rozdwojonych dążeń i połowicznych działań. Należy się spodziewać intensyfikacji i tak już unikatowej w Europie religijności, ale także wzrostu intelektualnego uroku katolicyzmu. Rząd straci możliwość balansowania między Watykanem a krajowym Episkopatem.
PS. Powstał problem, czy Gierek ma wysłać telegram gratulacyjny do papieża, ale skoro wysłał taki telegram do drużyny piłkarskiej po remisie z Niemcami, to jak można byłoby teraz wytłumaczyć milczenie — powiedział ktoś bardzo wnikliwie.
Warszawa, 17 października
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Działy się dziś potworne sceny z powodu braku chleba w sklepach. Dowieziono bowiem jakiś stary, twardy, sprzed tygodnia, sądząc, że ludzie wszystko muszą kupić „na święta”. Ale tłum się zbuntował. „Nie bierzmy tych kamieni, niech je Gierek zje!”
Warszawa, 23 grudnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W Warszawie zamiera komunikacja. Szlaki kolejowe są zasypane śniegiem. Drogi stają się nieprzejezdne. Zimno w naszym mieszkaniu spowodowane jest tym, że elektrociepłownia na Siekierkach, ogrzewająca prawie pół Warszawy, zamiera. Nie ma opału. Moi koledzy dzwonią do mnie i informują, że Siekierki mają zapas na jeden dzień.
Wieczorem Gierek wygłasza noworoczne przemówienie, nagrane wcześniej, w którym — rzecz jasna — nie ma ani słowa o skutkach ataku zimy.
Warszawa, 31 grudnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976–1978, Warszawa 2002, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W Sylwestra, na ekranach telewizorów, między rewią polską a rewią amerykańską pojawia się przed zmaltretowaną, zmarzniętą publiką Edward Gierek. Nie stać go jednak na zniżenie się do plebsu i parę okolicznościowych ludzkich słów, odczytuje jak zawsze przygotowane wcześniej, pełne górnolotnych „państwowotwórczych” frazesów przemówienie. O ileż to lat język sanacyjnych galówek przeżył Nieboszczkę Sanację, mój Boże!
31 grudnia 1978/1 stycznia 1979
Od kilku dni straszliwe święto narodowe, takie [...] przyczepienie się, przypięcie do wielkiego poety [Jarosława Iwaszkiewicza], który dlatego być może jest tym, kim jest, że się wypiął na ten czas teraźniejszy. [...] A wczoraj pokazywano w telewizji ogromną kolację w Stawisku (?), gdzie jubilat siedział między Jaroszewiczem a Jabłońskim, a z przeciwka przemawiał Gierek („pan Edward”), a dookoła kilkadziesiąt czy kilkaset twarzy konsumentów (zarówno jadła jak i kultury), chyba biuro polityczne poszerzone o aktyw.
„Pan Edward” przeczytał kilka zdań życzeń dla jubilata, które [...] jubilat wysłuchał z uśmiechniętym napięciem, a inni z grobowymi minami, po czym („pan Edward”) mówił o wspaniałym narodzie budującym wspaniały ustrój, ale widać nie wszędzie dorasta, bo trzeba mu pomóc kulturalnie — takie właśnie zadanie wkłada na barki sędziwego jubilata. „Pan Jarosław” [..] odpowiedział spontanicznie, że owszem zaszczycony zadaniem, ale on już nie może, jest za stary [...], choć oczywiście nie domawia, w ciągu tych pięciu lat, które mu pan Edward wyznaczył, spróbuje się przyczynić (innymi słowy) do podniesienia poziomu swojego wspaniałego narodu. Taki był sens obydwu przemówień, których chyba nie będzie w prasie, bo nie były napisane.
Właściwie należałoby się cieszyć, że właśnie pan Jarosław, z pewnością największy, jeżeli nie jedyny, jest targany na pomnik. Gorsze są jak zwykle metody — jak on to wytrzymuje?
I ten okrutny paradoks socjalistycznego snobizmu — nie Broniewski, Putrament ani żaden z tych, którzy swoimi dziełami obwiesili ten ustrój jak choinkę, ale właśnie ten pisarz, chyba najbardziej niezależny, mimo oficjalnej lojalności, który słowa „socjalizm” unikał jak przysłowiowy diabeł święconej wody.
Warszawa, 20 lutego
Maria Czanerle, Dzienniki 1968–1983 w zbiorach Biblioteki Narodowej, akc. 17340.
Leonid Breżniew:
Logika życia jest następująca: im dalej posuwamy się drogą współpracy, tym szersze otwierają się przed nami horyzonty. Widać to zwłaszcza teraz, kiedy nasze kraje stoją u progu nowej pięciolatki. Ogromnego rozmachu nabierają prace w dziedzinie kooperacji, w szczególności w budowie maszyn i chemii, w dziedzinie tworzenia wspólnym wysiłkiem wielkich przedsiębiorstw, w dziedzinie wymiany osiągnięć myśli naukowej i technicznej. Wszystko to niewątpliwie wpłynie pozytywnie na gospodarkę, na dobrobyt ludzi pracy obu krajów. [...] W tym roku socjalistyczna Polska obchodzi swe 35-lecie. Gratulując naszym polskim przyjaciołom z okazji tego chlubnego jubileuszu, życzymy im szczęścia, pomyślności, rozkwitu.
Edward Gierek:
Przyjaźń naszych narodów rodziła się we wspólnych walkach klasowych polskich i rosyjskich rewolucjonistów, scementowała ją wspólnie przelana krew na polach bitew z hitlerowskim najeźdźcą. Dziś stanowi ona doniosły czynnik bezpieczeństwa i rozwoju Polski, a jej pogłębianie — naczelną wytyczną naszej polityki. [...] My, Polacy, tak samo jak ludzie radzieccy, opowiadamy się niezłomnie za polityką odprężenia politycznego i militarnego, przeciwko siłom zimnowojennym forsującym wyścig zbrojeń i podsycającym ogniska zapalne w świecie.
Moskwa, 12 marca
„Trybuna Ludu” nr 59, 14 marca 1979.
[…] nadszedł wreszcie czas, aby władze PRL rozwiązały wszystkie istotne problemy społeczności katolickiej w kraju. Wymaga tego elementarne poszanowanie prawa, konwencji oraz deklaracji międzynarodowych, a przede wszystkim zadośćuczynienie i naprawa przez władze wszelkich krzywd, jakich doznał cały Kościół katolicki w PRL.
9. Już dotychczasowe chwyty propagandowe [w związku z pielgrzymką papieża do Polski] zmuszają do refleksji. Drażni podpowiadanie, czym ma być wizyta w rozumieniu władz: a więc symbolem jedności Polaków, wkładem walki o pokój, dowodem współpracy pomiędzy różnymi ideologiami itp. To właściwie nic lub tak mało! Należy zostawić te sloganowe hasła dla innych wizyt i nie upiększać nimi wizyty papieskiej.
Dla Polaków-katolików przyjazd do kraju Papieża-Rodaka będzie bez najmniejszego wątpienia NAJWSPANIALSZĄ i jedyną wśród wszystkich wizyt, jakie złożono nad Wisłą w ciągu tysiąca lat istnienia Polski chrześcijańskiej.
10 kwietnia
Kazimierz Kuźba, Naród Polski nie może żyć bez Boga, 1979.
Moje dziecko po raz pierwszy szło w pochodzie pierwszomajowym. 4 godziny wyczekiwania przy ulicy E. Plater i nareszcie upragniona trybuna, a na niej najwyższe władze państwowe. Przechodziliśmy obok trybuny w szeregach LOT-u — bardzo wolno. O dziwo, tow. Gierek rzucił we mnie tulipanem, a Premier Jaroszewicz pięknym goździkiem. Oba kwiaty złapałam. Stoją w butelce, bo nie mam dzbanka.
Warszawa, 1 maja
Maria Reiss-Suchanek, Dziennik w zbiorach Ośrodka KARTA.
Przywódca grupy, która zerwała wykład u Kuronia, niejaki Jerzy Folcik, przed 1 maja otrzymał legitymację partyjną, którą przed kamerami telewizyjnymi wręczył mu osobiście Edward Gierek. Pozostaje pytanie: czy wiedział, że Folcik był w mieszkaniu Kuronia?
Warszawa, 30 maja
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Witam Waszą Świątobliwość w imieniu narodu polskiego, w imieniu najwyższych władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przywiązujemy do tej wizyty szczególne znaczenie. Radzi jesteśmy gościć Waszą Świątobliwość na Ziemi Ojczystej. Również osobiście jestem szczerze zadowolony ze spotkania z Waszą Świątobliwością. [...] Podkreślałem niejednokrotnie, że przedmiotem współdziałania Kościoła z Państwem powinno być wszystko, co służy rozwojowi Polski, umacnianiu jej bezpieczeństwa i pozycji na arenie międzynarodowej, wszystko, co przyczynia się do dalszego postępu w życiu społeczeństwa, do umacniania rodziny, wszystkiego, co kultywuje dobre tradycje, pobudza wolę współdziałania, a jednocześnie upowszechnia postawy społecznego zdyscyplinowania i obywatelskiej odpowiedzialności, wysokie walory moralne.
Warszawa, 2 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 128, 4 czerwca 1979.
Niezwykle rzadko jeden człowiek może mówić w imieniu całego narodu, wyrażając uczucia i dążenia wszystkich. I nieszczęśliwi są ludzie, którzy stoją na uboczu takich wydarzeń. [...]
Obcość i obawa stały się udziałem władzy w Polsce. [...] Mogli spróbować podzielić naszą radość, przyjąć Ojca Świętego, uznać w Nim duchowego i moralnego przywódcę narodu. Nie chcieli. [...] Mali, dbający o własne interesy ludzie, nieumiejący wyrwać się z zaklętych kręgów nowomowy i nowomyśli.
Każdy mógł zobaczyć, usłyszeć, przeczytać, jak wyglądało powitanie w Belwederze, gdy Gierek mówił o Breżniewie, a Papież o Bogu. Namiestnik Kremla i Namiestnik Chrystusa.
Warszawa, 2 czerwca
„Robotnik” nr 34, 1979, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W czasie mszy na placu Zwycięstwa omal nie doszło do katastrofy. Papież w swej homilii, nawiązując do zniszczenia Warszawy, powiedział o pomocy, której Warszawa próżno oczekiwała z drugiej strony Wisły. Na te słowa papieskie ostro zareagował członek Biura Politycznego, sekretarz KC Stanisław Kania i przez telefon głosem nieco histerycznym zażądał od Macieja Szczepańskiego, kierującego transmisją telewizyjną, wyłączenia głosu papieskiego na wizji i na całym placu Zwycięstwa. Nie wiem, czy ma pan świadomość, że spełnienie jego życzenia wywołałoby ogromne wzburzenie ludzi, tak na placu, jak i przed telewizorami. Jestem pewien, że wszystkie agencje przerwałyby swój normalny serwis i informację o przerwaniu przez komunistów homilii papieskiej podałyby jako informację nadzwyczaj pilną. Szczerze też mówiąc, Breżniew miałby potwierdzenie swych obaw o polityczny wydźwięk wizyty. Maciek Szczepański, w co nigdy nie wątpiłem, wykazał się wówczas, nie po raz pierwszy, charakterem i stanowczo odmówił Kani wykonania jego polecenia.
Warszawa, 2 czerwca
Janusz Rolicki, Edward Gierek:przerwana dekada, Warszawa 1990.
Dzisiaj przybył do Polski Jan Paweł II. Wyobrażam sobie, co się będzie w najbliższych dniach działo w kraju. Na lotnisku powitał go Jabłoński i prymas, a w południe papieża przyjął w Belwederze Gierek, któremu towarzyszył Jabłoński. Przemówienia zostały opublikowane, nie ma wiec potrzeby powtarzać ich. Natomiast w Belwederze zwrócił moją uwagę jeden szczegół, którego nie zapomnę. Gdy Gierek skończył przemówienie, podszedł do niego adiutant, pułkownik Chełmiński, wziął od niego tekst przemówienia i... okulary. Takie to panisko zrobiło się z naszego proletariusza z krwi i kości! Byłby to dla niego zbyt wielki wysiłek, żeby włożyć swoje okulary do kieszonki marynarki.
Warszawa, 2 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Wasza Świątobliwość!
Za kilka tygodni wszyscy Polacy obchodzić będą 35–lecie Odrodzenia Ojczyzny. Wasza Świątobliwość z własnego życia zna dobrze wielkie dokonania naszego narodu w tym krótkim, ale wyróżniającym się, okresie jego tysiącletnich dziejów. Zostały rozwiane fundamentalne problemy narodowe — sprawiedliwych granic, trwałych gwarancji niepodległości, suwerenności i bezpieczeństwa, opartych na niezawodnych sojuszach, a przede wszystkim na sojuszu, przyjaźni i współpracy ze Związkiem Radzieckim.
Warszawa, 2 czerwca
„Trybuna Ludu” nr 128, z 4 czerwca 1979.
Powrót Jana Pawła II. Telewizja transmituje z Warszawy mszę na placu Zwycięstwa (rząd jest reprezentowany przez ministra od kombatantów). Ulice Krakowa są puste. W katolickim liceum sióstr Prezentek gorączkowe mycie okien. Olbrzymi portret papieża zdobi kościół na ulicy Św. Jana. W miastach, które ma odwiedzić papież, na kilka dni wstrzymano sprzedaż alkoholu. Zabronione zostało dekorowanie budynków państwowych. Krakowskie i warszawskie prostytutki poszły w odstawkę. Wysłannicy radia France Inter najwyraźniej mają za zadanie minimalizować wszelkie przejawy niezgody między Gierkiem i papieżem. Porównują Belweder do Pałacu Elizejskiego.
Kraków, 2 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
Czekałam na „Dziennik Telewizyjny”, gdzie, jak obiecywano, miały być podawane „szerokie sprawozdania”. Tak jak ja czekały miliony Polaków. I tu nastąpiło coś, co przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Na początku „Dziennika” podali jakieś nieważne wiadomości o wizycie Gierka w jakimś PGR-ze. Długo pokazywali hodowlę świń, mlaskające nad korytem świnie, kwiczące prosiaki. Dopiero potem — dano migawkę z bytności Papieża w Nowym Targu. Jakiż to dowód chamstwa.
Warszawa, 8 czerwca
Teresa Konarska, zbiór dzienników Archiwum Opozycji OK, AO II/176, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W dzienniku wieczornym w pierwszej kolejności zobaczyliśmy Edwarda Gierka, którego oglądamy 365 dni w roku i to nie jeden raz. Zobaczyliśmy go tym razem na inspekcji hodowli tuczników. Dopiero później ukazał się na ekranie helikopter Papieża i Jego przybycie do Nowego Targu. Jaki to nietakt, brak elementarnych zasad dobrego wychowania i zanik zupełny form szacunku dla człowieka piastującego najwyższą godność na świecie
Krótki pobyt Jana Pawła II w Nowym Targu, to była jedna victoria. Naród podhalański pokazał raz jeszcze swoją najwyższą klasę. Uroczystość na rozległej równinie, ołtarz polowy zadaszony stromym przekryciem, nawiązującym do lokalnego budownictwa z drewna. [...] I ten śpiew tysięcy górali towarzyszący odjeżdżającemu Ojcu Świętemu początkowo w odkrytym samochodzie, a potem helikopterze: „Góralu, czy ci nie żal”.
Warszawa-Nowy Targ, 8 czerwca
Jerzy Wierzbicki, Wspomnienia z lat 1905–1983, dziennik w zbiorach Biblioteki Narodowej, III.9773.
Dziś odbyło się nagłe plenum KC o suszy w rolnictwie, aby uniknąć nawiązania do wizyty papieża, o której nie wspomniano jednym słowem. Po referacie Gierka jeśli suszyło dyskutantów, to chyba tylko po wódce. Głównie mówiono o słabym zaopatrzeniu rolnictwa w środki produkcji. W czasie śniadania Gierek półżartem powiedział, że czegoś nam będzie brakowało w telewizji po wyjeździe papieża. Było to dość istotne podsumowanie wizyty.
Warszawa, 12 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Na specjalnym posiedzeniu BP ocenialiśmy wizytę papieża i jej ewentualne skutki. Zaletą dyskusji był spokój, dominujący także w podsumowaniu Gierka, aby się skracać z braku czasu (faktycznie — z braku odwagi) ograniczyłem się do oświadczenia, że mamy do czynienia z kwestią o długotrwałym znaczeniu, gdyż religia pozostała żywotna wbrew naszym młodzieńczo-marksistowskim złudzeniom o zanikaniu iluzji religijnych. Chciałem dodać, że w ogóle nasze dzieło ustrojowe możemy zniszczyć my sami, a nie papież. Gierek wyraził sentencję, że Jan Paweł II jest wrogiem socjalizmu, ale nie jest wrogiem Polski, także Polski socjalistycznej. Powiedział dość dużo, jak na dotychczasowe tradycje myślowe.
Warszawa, 13 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
W Lublinie — pierwszej stolicy Polski Ludowej, centrum regionu przemysłowo-rolniczego, coraz bardziej dziś znaczącego na gospodarczej mapie kraju — odbyły się 19 bm. podniosłe uroczystości z okazji 35-lecia socjalistycznej Ojczyzny. Uczestniczył w nich, serdecznie podejmowany przez społeczeństwo tej ziemi, I sekretarz KC PZPR — Edward Gierek. [...]
Rozległy plac jednej z dzielnic mieszkaniowych Lublina. Zgromadziły się tu dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta, delegacje zakładów pracy, szkół i uczelni z całego kraju, noszących imię Bolesława Bieruta, weterani ruchu robotniczego i organizatorzy ludowej państwowości. [...] Następuje podniosły moment ceremonii — I sekretarz KC PZPR Edward Gierek w towarzystwie najbliższej rodziny Bolesława Bieruta dokonuje aktu odsłonięcia pomnika i składa u jego stóp wiązankę biało-czerwonych goździków. Rozlega się salwa honorowa. Nad głowami zgromadzonych pojawiają się gołębie — symbol pokoju. [...] Do pomnika zbliżają się teraz delegacje organizacji społecznych, zakładów pracy, mieszkańcy Lublina i regionu i składają u stóp monumentu kwiaty. Z głośników płyną słowa lubelskiego poety „Ukochałem cię ziemio, Polską nazwaną, ziemio o ognistym hełmie słońca, miłością szczerszą od dziecięcej, umiłowałem cię mowo urocza, hodowaną przez całe lata jak malwy, maki i róże, prostą miłością chłopa, wierną miłością Polaka”. Uroczystość kończy Międzynarodówka.
Lublin, 19 lipca
„Trybuna Ludu” nr 168, 20 lipca 1979.
Kolejna katastrofa górnicza. Tym razem w kopalni „Silesia”. Pierwszą wiadomość podano już w wieczornym „Dzienniku Telewizyjnym” i tym razem wysunięto ją na czoło. Na miejscu wypadku pojawili się Gierek i Jaroszewicz. Kamera telewizyjna pokazała ich zatroskane oblicza. Zobaczymy, jak w następnych dniach nasi spece od propagandy będą rozgrywać ten wypadek.
Jest oczywiste, że coraz częstsze wypadki w górnictwie są w jakimś stopniu wynikiem wyśrubowanych norm wydobycia w kopalniach. Fedrować za wszelką cenę, oto dyrektywa szefów gospodarki i [Zdzisława] Grudnia, który w ten sposób zyskuje argument, że „klasa robotnicza Śląska kroczy w awangardzie”.
Warszawa, 31 października
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979–1980, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Rok, który żegnamy, nie szczędził nam wszystkim kłopotów i zmartwień. Poczynając od ostrej zimy, która swój atak przypuściła dokładnie w tamten sylwestrowy wieczór, przez ogromne powodzie, aż po dotkliwą suszę. Dziś zacierają się już wspomnienia tych niepomyślnych zjawisk, choć — powiedzmy to szczerze — ich skutki wciąż jeszcze odczuwamy.
Ale przecież, mimo wszystkich przeciwności, kraj nasz, dzięki naszej wspólnej pracy stał się silniejszy i bardziej nowoczesny, stał się bogatszy o nowe zakłady przemysłowe, fabryki i urządzenia socjalne. Setki tysięcy rodzin wprowadziły się do nowych mieszkań. Przybyło nam szkół, przedszkoli, żłobków, przychodni, szpitali, sklepów. Załogi zakładów produkcyjnych wytrwale odrabiały straty powstałe w przemyśle i rolnictwie. Dzięki temu w roku 35-lecia Polski Ludowej osiągnęliśmy dalszy postęp w budowie ojczystego domu, choć zdajemy sobie sprawę jak dużo jest jeszcze do odrobienia.
Za ten wysiłek, trud i poświecenie — w imieniu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w imieniu centralnych władz Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego oraz Frontu Jedności Narodu, w imieniu Rady Państwa i Rady Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej — pragnę złożyć wszystkim ludziom pracy wyrazy najwyższego uznania, szacunku i wdzięczności. [...]
Polska w całym okresie powojennym niezmiennie dąży do pokoju. Dajemy temu wielokrotnie wyraz, popierając każdą inicjatywę pokojową, rozszerzając współpracę z innymi krajami, wnosząc wkład w budowę wzajemnego zaufania między narodami. Dlatego tym bardziej nie możemy pozostać obojętni wobec zbrojeniowych zamiarów, które mogą naruszyć fundamenty pokoju i odprężenia na naszym kontynencie. Naród polski wyraził głęboką troskę i sprzeciw wobec planowego zwiększenia arsenału broni jądrowej państw NATO, a zarazem niezłomną wolę walki o prawo do bezpiecznego życia, najdroższe, najważniejsze dla każdego narodu. Wierzymy, że rozsądek weźmie górę, że ludzkość nie da się zepchnąć na drogę samozagłady. Sama wiara jednak nie wystarczy.
Niezbędne jest umacnianie naszych sił moralno-politycznych, gospodarczych i obronnych oraz zdwojona aktywność w polityce międzynarodowej. Niezbędny jest głos wszystkich narodów w obronie pokoju, wychowanie w tym duchu wszystkich społeczeństw, a zwłaszcza młodych pokoleń. [...] Drodzy rodacy, drodzy przyjaciele — niech w nowym roku spełnią się nasze narodowe zamierzenia. Życzę wam zdrowia i szczęścia. Niech w każdym polskim domu gości pomyślność.
Warszawa, 1 stycznia
„Trybuna Ludu” nr 1, 2 stycznia 1980.
Niezmiernie ważną rolę w naszym społeczeństwie spełniają związki zawodowe. W centrum ich uwagi znajdują się sprawy socjalne i bytowe ludzi pracy, rozwijają one rozległą działalność ideowo-wychowawczą, współuczestniczą w rozwiązywaniu zadań społeczno-gospodarczych.
Dążeniem partii jest dalsze umacnianie związków zawodowych jako reprezentanta interesów pracowniczych, zwiększenie skuteczności ich działania w kształtowaniu założeń polityki społecznej i gospodarczej państwa. Jesteśmy zainteresowani w dalszym zacieśnianiu współdziałania związków zawodowych z centralnymi i terenowymi organami administracji państwowej i gospodarczej, zwłaszcza w sprawach socjalnych.
Warszawa, 11-15 lutego
Drodzy towarzysze! Na adres naszego Zjazdu napłynęło tysiące listów, telegramów z pozdrowieniami i wyrazami poparcia od załóg robotniczych, zespołów pracowniczych, od wielu obywateli naszego kraju. Więź społeczeństwa z partią manifestowała się w tych dniach wzmożonym rytmem pracy i dobrą atmosferą życia politycznego. Mamy prawo stwierdzić, że uchwały, jakie podjął Zjazd, wyrażają wolę i dążenia całej pracującej Polski, członków partii i bratnich stronnictw politycznych, bezpartyjnych, wszystkich patriotycznych sił naszego narodu.
Warszawa, 15 lutego
11 lutego rozpoczął się VIII Zjazd PZPR. Głównym bohaterem był oczywiście Gierek. Tego dnia często musiałem podnosić się z krzesła i oklaskiwać naszego ukochanego przywódcę. Początkowo nie zanosiło się na jakieś szczególne sensacje. Istniała opinia, że Gierek i jego koledzy zechcą odprawić to nabożeństwo, unikając jakichkolwiek zgrzytów i starć. Przekonanie brało się ze znajomości charakteru Gierka, który nie przepada za sytuacjami konfliktowymi. We wtorek przed południem wszystko zaczęło się zmieniać. Po nudnym wystąpieniu Grudnia głos zabrało kilku mówców. W niektórych przemówieniach można już było doszukać się śladów ataku na rząd (notabene wszystkie hołdy na cześć Gierka odbywały się w kompletnym oderwaniu od nazwiska Jaroszewicza, a przecież były to papużki nierozłączki), ale kropkę nad „i” postawił Bluziński z Bielska-Białej. Nie wymieniając Jaroszewicza z nazwiska, atakował jego politykę na każdym odcinku, ciągle przypominając, że przemawia w imieniu klasy robotniczej.
Warszawa, 18 lutego
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Odbył się Zjazd Partii. Ósmy tym razem. Był odmienny od poprzednich, w części przynajmniej. Nie obyło się bez znamiennych ceremonii wstawania i oklasków na cześć Gierka i przyjaźni polsko-radzieckiej. Swoisty obrzęd religijny, tyle, że pod świeckimi hasłami.
Inność polegała na tym, że telewizja kapnęła dość krytycznymi wypowiedziami delegatów o administracji państwowej. Najostrzejszym głosem była wypowiedź prof. J. Pajestki wygłoszona w środę 13 lutego. Był to atak wprost na Radę Ministrów. Dla nas był to znak, że źle jest z Jaroszewiczem. I rzeczywiście, po raz pierwszy na zjeździe głosu nie zabrał premier. Nie wybrano go też do Biura Politycznego.
Będonin, woj. gdańskie, 20 lutego
Sierpień ‘80 w optyce mieszkańców wsi i małych miast, Gdańsk 1990.
Kampania wyborcza do Sejmu i Rad Narodowych zbliża się ku końcowi. W Warszawie i stołecznym województwie, podobnie jak i w całym kraju, była ona żywa i bogata, wykazała pełne poparcie społeczne dla programu VIII Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dla platformy Frontu Jedności Narodu. [...] W dyskusji przedwyborczej na czoło wysunęły się zadania społeczno-gospodarcze, a przede wszystkim sprawa efektywności gospodarowania oraz umacniania sprawiedliwości społecznej. Tak też było w dzisiejszych waszych wystąpieniach. Podkreślam to z ogromną satysfakcją, gdyż widzę w tym potwierdzenie głębokiego oddźwięku, z jakim spotkały się wśród ludzi idee przewodnie VIII Zjazdu naszej partii. Przekuwamy te idee na język praktycznych działań. [...] Podstawową sprawą jest — jak zawsze — dobra organizacja pracy, właściwy dobór kadr kierowniczych, racjonalny podział kompetencji i odpowiedzialności, sprawiedliwa ocena wyników. Potrzebny jest porządek i dyscyplina przy każdym warsztacie pracy: przy maszynie i przy biurku. Potrzebna jest odpowiedzialność każdego, na każdym szczeblu za to, co postanawia, za to co robi i jakie są tego skutki.
ok. 21 marca
„Trybuna Ludu” nr 69, 21 marca 1980.
Po południu spotkanie w KC u Łukaszewicza. Obecni byli: Róg-Świostek, Apolinarski, ja (czyli uczestnicy audycji rolnej w TV), Żabiński, sekretarz KC do spraw rolnych, oraz Maciej Szczepański. Okazuje się, że postanowiono nas może nie tyle skarcić, co pouczyć, co w naszych poglądach jest słuszne, a co nie. Prawdopodobnie Łukaszewicz uznał, że powinien zameldować Gierkowi, że przeprowadził z nami rozmowę. Po obejrzeniu audycji rozpoczęła się dyskusja. Słuchałem Żabińskiego, Szczepańskiego i Łukaszewicza nieco przerażony. „Żaba” wskazywał na to, że nie bez znaczenia jest fakt terminu emisji audycji (pierwsze wystąpienie kilku członków KC po VIII Zjeździe). To akurat jest bzdurą, ponieważ telewidza w ogóle to nie obchodzi. Atakował głównie zasadność naszej tezy o konieczności zwiększenia przez przemysł dostaw maszyn dla rolnictwa. „Owszem — mówił — trzeba więcej dawać, ale nigdy rolnictwo nie otrzymało tyle, co w latach siedemdziesiątych”. Zdaje się, że jest to jeden z kamieni obrazy. Gdybyśmy chwalili politykę lat siedemdziesiątych, to na pewno nie byłoby zastrzeżeń. Nie zgodził się także z pozytywną oceną małych gospodarstw. Zarzucił nam, że nie mówiliśmy o wewnętrznych rezerwach rolnictwa. [...]
W podtekście stawianych nam zarzutów tkwiła pretensja najważniejsza: za mało chwaliliśmy Gierka i jego wspaniałą politykę rolną, za mocno chwaliliśmy indywidualnego rolnika, głównego żywiciela narodu. Łukaszewicz powiedział także, że za mało lub też w ogóle nic nie mówiliśmy o PGR (faktycznie są to gospodarstwa pochłaniające większość nakładów na rolnictwo, a ich wyniki produkcyjne są mizerne) i spółdzielniach produkcyjnych. [...]
Z tego, co mówił Ł., wynikało także, że trzeba było po prostu chwalić politykę rolną partii, a nie rozprawiać o tym, czego rolnikom brakuje.
Warszawa, 31 marca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
W Sejmie reprezentowane są wszystkie patriotyczne nurty polityczne i społeczne, wszystkie klasy i warstwy ludzi pracy, grupy zawodowe, orientacje światopoglądowe, wszystkie pokolenia, są w nim przedstawiciele naszej partii, sojuszniczych stronnictw, są bezpartyjni. Mamy dobrą tradycję łączenia jedności w rozumieniu i realizowaniu podstawowych racji państwowych z otwartą partnerską dyskusją w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań i decyzji. Tę tradycję powinniśmy również w obecnej kadencji pielęgnować i wzbogacać, dbając, aby prawa przez Sejm stanowione były mądre i sprawiedliwe, kontrola wnikliwa i skuteczna, a więź ze społeczeństwem żywa i owocna.
Warszawa, 2 kwietnia
Dzisiaj odbyło się plenum KC, na którym Żandarowski złożył sprawozdanie z przebiegu wyborów do Sejmu. A więc: sukces niebywały; pełne poparcie narodu dla polityki partii; ludzie głosowali manifestacyjnie; udawali się do lokali wyborczych grupami, radośni etc. Coś niebywałego!
Po krótkiej „dyskusji” głos zabrał Gierek. Powiedział, że „liczniejszy niż kiedykolwiek udział w głosowaniu jest przykładem wzrostu odpowiedzialności społeczeństwa, przejawem wysokiego zaangażowania narodu; wyniki wyborów oznaczają pełne poparcie dla uchwał VIII Zjazdu, dla strategii społeczno-gospodarczego rozwoju kraju; jest to zaszczyt dla naszej partii (!), a także zobowiązanie; trzeba utrwalać to wysokie poczucie odpowiedzialności i realizować wszystkie słuszne postulaty”.
Słuchałem tego i myślałem sobie różne rzeczy. Jeśli teraz, w 1980 roku, przy fatalnych nastrojach, społeczeństwo wzięło tak liczny udział w wyborach, to dlaczego mniej licznie stawiło się do urn w 1976 roku, kiedy sytuacja ekonomiczna była zdecydowanie lepsza od obecnej? Zadawałem sobie również pytanie, czy on rzeczywiście wierzy w to, co mówi? Przecież musi znać prawdziwe wyniki wyborów. [...] Widocznie sztab uznał, że w związku z fatalną sytuacją polityczną w kraju trzeba „bić po oczach” i pokazać narodowi, że na nic zdadzą się jego demonstracje. Wyniki będą takie, jakie my ustalimy!
Warszawa, 2 kwietnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Jak doniosła prasa, 12 czerwca zakończył się w Warszawie proces Chojeckiego, oskarżonego o to, że „działając wspólnie i w porozumieniu zabrali w celu przywłaszczenia — na szkodę Powszechnej Agencji Handlowej — powielacz marki „Rex-Rotary”. Chojecki i jego kolega zostali skazani na rok więzienia w zawieszeniu i 10 tysięcy złotych grzywny.
Chojecki jest szefem nielegalnego wydawnictwa NOW-a i cała sprawa została w haniebny sposób nakręcona. Prawdopodobnie faceci, którzy zaproponowali mu kupno powielacza (wartość 7 tysięcy złotych), byli podstawieni przez policję. Walka z opozycją z reguły prowadzona jest w ten sposób. Pikanterii całej sprawie dodaje polecenie Gierka zwolnienia Chojeckiego i stwierdzenie, że nie powinno być procesu, ponieważ sprawa jest błaha. A jednak proces wytoczono. Widocznie przekonano Starego, że bezpieka nie może do końca utracić twarzy.
Warszawa, 17 czerwca
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Za kilka dni ma przyjechać do Chełma — miasta Manifestu Lipcowego, Edward Gierek. W mieście kręci się już jego ruchomy dwór — sprawdza się trasę przyjazdu, nadzoruje sadzenie kwiatów, malowanie ulic, łatanie dziur na jezdni. Dostojny Gość ma widzieć wszędzie ład, czystość i porządek. Odbędzie się m.in. uroczystość oddania do użytku 70-rodzinnego budynku mieszkalnego zbudowanego dla studentów [...]. Przy tym budynku stoi stara skromna chałupka — domek „człowieka, który składał historię” — Jacka Zajączkowskiego, zecera, który drukował Manifest Lipcowy. Domek jest zniszczony, ruchomy dwór decyduje więc, że odnowione zostaną dwie ściany, te, które będzie oglądał Dostojny Gość, przekazując studentom klucze do ich mieszkań...
Lublin, 12 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Warunkiem powodzenia narodowych celów i zamierzeń jest zgodny wysiłek Polaków, zrozumienie interesów kraju, obywatelska dyscyplina. Każdy, kto dziś postępuje inaczej, naraża Ojczyznę na wielkie niebezpieczeństwo, szkodzi sobie i swoim najbliższym. Pamiętać o tym należy, patrząc na problemy i napięcia ostatnich lat wynikłe w dużej mierze z niekorzystnej i powszechnie odczuwalnej sytuacji gospodarczej i politycznej w świecie.
Chełm, 17 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Tow. Józef Majchrzak (I sekretarz KW w Bydgoszczy):
Jest sytuacja poważna i trzeba sobie z tego w pełni zdawać sprawę, iż żadne próby łagodzenia ani filozofowania w tym względzie nic nie dają. Szczęście w tym, co się działo, że wszystko odbywało się w murach zakładów pracy. I że nie doszło do wyjścia na ulicę. [...]
Tow. Edward Gierek:
Nam, jestem przekonany, te drobne konflikty, które jeszcze mają miejsce, wygasną. Ale, towarzysze, nie wygaśnie problem. [...] Po prostu sytuacja jest taka, że my nie będziemy mogli w pełni zabezpieczyć tych wszystkich potrzeb, jakie nam się wysuwa. Nie będziemy mogli dać tego wszystkiego, czego ludzie żądają. [...] Myślę jednak, że trzeba, towarzysze, tę żabę zjeść. Trzeba ją zjeść po prostu, żeby iść dalej — tak mi się wydaje — po tej drodze. [...]
Ja wiem, że wielu towarzyszy nie było na urlopie. Uzależniajcie to do tego, jak się u was będzie kształtowała sytuacja. Jeśli ocenicie ją na tyle, że możecie wyjechać — wyjeżdżajcie.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w latach 1980–1981, oprac. Marek Jabłonowski, Włodzimierz Janowski, Wiesław Władyka, Warszawa 2004, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Kiedy na lotnisku w Symferopolu z samolotu zaczęła się wysypywać gromadka członków polskiego Biura Politycznego w otoczeniu żon, dzieci, wnucząt, przeszedł przeze mnie prąd — przeraziłem się. W Polsce wrze, ludzie się złoszczą i podnoszą krzyk, organizują strajki, opozycja się konsoliduje, bliscy współpracownicy przygotowują wysadzanie kolegów z siodeł, a czołówka polityczna kraju przyjechała, by się przebrać w kąpielówki i być od tego wszystkiego daleko.
Symferopol, 24 lipca
Piotr Kostikow, Bohdan Roliński, Widziane z Kremla. Moskwa–Warszawa gra o Polskę, Warszawa 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
My, przedstawiciele ludzi pracy ziemi radomskiej zebrani na dzisiejszym spotkaniu, dołączamy swój głos do milionów Polaków wyrażających pełne poparcie dla polityki wytyczonej na VI i VII Zjeździe.
Pamiętając o bolesnych zajściach w dniu 25.06, surowo potępiając sprawców ulicznych ekscesów, zapewniamy Was, Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu, że ogromna większość mieszkańców naszego miasta to uczciwi, rzetelni Polacy, którzy wyciągnęli właściwe wnioski z chwili słabości i nigdy w przyszłości nie dopuszczą do powtórzenia się podobnych sytuacji. Nawiązując do chlubnych robotniczych tradycji Radomia, odbudujemy dobre imię miasta własną, codzienną, wydajną pracą na każdym stanowisku. W ten sposób udowodnimy pełne poparcie dla programu partii, nacechowanego troską o interesy kraju i dobro każdej polskiej rodziny. [...]
Mamy ambicje i zarazem obowiązek wnosić coraz większy wkład w rozwój socjalistycznej ojczyzny.
Radom, 29 lipca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Akcje strajkowe w Polsce jeszcze się powtarzają ciągle. [...]
Gierek razem z Husakiem pojechali na coroczną wizytę na Krym do Breżniewa. Byli już na takiej odprawie i inni. Taki to widać szkoleniowy rytuał. Można się jednak nieco dziwić, że w takich chwilach napięcia, jak teraz, kiedy robotnicy strajkują szef państwa wyrusza sobie beztrosko na dłuższy pobyt na Krymie. Chyba to jeszcze jeden dowód braku odpowiedzialności.
Warszawa, 29 lipca
Teresa Konarska, Dzienniki w zbiorach Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.
Na początku nie zdawałem sobie sprawy, jak to zostało odebrane. Pamiętam, że po zawodach poszliśmy — [Tadeusz] Ślusarski, który zdobył ex aequo z [Konstantinem] Wołkowem srebrny medal, [Mariusz] Klimczyk, który był piąty, i ja — do studia telewizyjnego. Program prowadził [Tomasz] Hopfer. My opowiadamy, a telewidzowie jeszcze raz widzą nasze skoki. No i wał też leci. W tym momencie mówię: „A to było dla…” — i czuję, jak Hopfer kopie mnie pod stołem. [...]
Awantura zaczęła się dzień po konkursie. Dowiedziałem się, że Borys Aristow, ambasador sowiecki w Warszawie, zadzwonił z pretensjami, że obraziłem cały naród radziecki i trzeba mnie dożywotnio zdyskwalifikować i odebrać medal. Gierek zadzwonił do szefa naszej ekipy Mariana Renke z pytaniem, co się stało, dlaczego pokazałem tego wała. Zresztą, Gierek był kilka dni wcześniej u nas w wiosce olimpijskiej i rozmawialiśmy przez chwilę. Życzył sukcesów...
Renke wezwał mnie do siebie i mówi: „Co teraz? Mamy duży problem”. Wspólnie zastanawiamy się, co tu robić. [...] Przecież nie mogli mi odebrać medalu! Oficjalna wersja w końcu poszła taka, że ja tak normalnie robię, zawsze. Zawsze do poprzeczki, oczywiście. [...]
Na placu Czerwonym byłem dzień po konkursie olimpijskim, Leszek Fidusiewicz robił mi sesję zdjęciową. Jak mnie zobaczyli polscy turyści, to złapali i zaczęli podrzucać na rękach. I jeszcze do tego śpiewając: „Jeszcze Polska nie zginęła...”. Przy Mauzoleum Lenina! Tam przecież nie można było nawet głośno rozmawiać. Lecąc tak w górę, widziałem, jak w naszą stronę biegną milicjanci, żeby sprawdzić, co się dzieje. Jestem drugim Polakiem w historii, którego podrzucano na rękach na placu Czerwonym. Pierwszym był hetman Stanisław Żółkiewski.
Moskwa, 30–31 lipca
„Gazeta Wyborcza” nr 175, z 28 lipca 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Gierek zaczął od optymistycznej oceny sytuacji w kraju, którego rozwój idzie w bardzo dobrym tempie. Z zachwytem mówił o budowie Huty Katowice. [...] Potem już spokojniej, ale z naciskiem, ustosunkowywał się do trzech głównych spraw, które przedstawił Breżniew: „Opozycja? Towarzyszu Breżniew, cała ta nasza opozycja jest w naszej garści — mówił Gierek. — Ich wszystkich można na palcach policzyć, a poza tym Staszek Kowalczyk, nasz minister spraw wewnętrznych, członek Biura, na każdego opozycjonistę ma czterech swoich ludzi, którzy wszystko wiedzą o całej tej opozycji”.
Krym, 31 lipca
Piotr Kostikow, Bohdan Roliński, Widziane z Kremla. Moskwa–Warszawa gra o Polskę, Warszawa 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wczoraj wróciłem z Mazur do Warszawy. W redakcji nie ma ani jednego z moich zastępców, zatem sam będę musiał doglądać tego, co daje się do numeru, ponieważ czasy są nadal bardzo niespokojne. Strajki trwają bez przerwy od 40 dni. Kierownictwo partii i rządu milczy. Gierek jest na Krymie, opala się. To wprost niewiarygodne. Tutaj z dnia na dzień pogłębia się kryzys polityczny, a ten wygrzewa się pod słońcem Południa.
Warszawa, 11 sierpnia
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Szanowni obywatele! Rodacy! Wydarzenia ostatnich tygodni, a zwłaszcza ostatnich dni przejmują nas wszystkich głęboką troską. Przerwy w pracy licznych zakładów, występujące kolejno w różnych regionach, naruszają normalny bieg życia, dezorganizują produkcję, rodzą napięcia. [...]
Można zrozumieć atmosferę emocji i napięcia, jakiej mogą ulegać nawet najuczciwsi ludzie. Jest jednak naszym obowiązkiem stwierdzić z całą stanowczością, że żadne działania godzące w podstawy porządku politycznego i społecznego w Polsce nie mogą być tolerowane. [...]
Są granice, których nikomu przekroczyć nie wolno. Wyznacza je polska racja stanu. Poczucie odpowiedzialności za los Ojczyzny.
Warszawa, 18 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Wieczorem „ojciec narodu” przemówił. Moim zdaniem to, co mówił, nie było takie złe, ale o kilka tygodni spóźnione. W przemówieniu sporo było elementów samokrytycznych. Nagle okazało się, że trzeba powrócić do ducha i litery VI Zjazdu, że od kilku lat popełnia się błędy w polityce gospodarczej itp. Słowem, bardzo cienko śpiewał. Podniesionym głosem mówił o siłach antysocjalistycznych. Jest to nowy tenorek, który wchodzi na łamy prasy. Widać, że towarzysze dosiadają starego, wypróbowanego konia.
Warszawa, 18 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Tow. Władysław Kruczek: Ciąży na nas odpowiedzialność za to, co już zrobiliśmy i za decyzje, jakie podejmiemy. Jedną ze słabości jest to, że nie mamy za sobą partii. Trzeba członków partii poderwać do działania, uświadomić im realne niebezpieczeństwo. [...] Wezwać tow. Pykę, udzielić mu pomocy. Trzeba bronić zakładów przed terrorem KOR-u.
[...]
Tow. Wojciech Jaruzelski: Trzeba być uczulonym na sprawy radzieckie, pilnować je. Jest u przyjaciół duże zaniepokojenie tym, co się u nas dzieje. Odwołane zostały ruchy wojsk naszych i sojuszników, które dawno były zaplanowane, prosiliśmy sojuszników, aby w istniejącej sytuacji zmienili trasy przejazdu.
Tow. Edward Gierek: [...] W skali niespotykanej dawniej wytworzyła się psychoza niemożliwości i lęku spowodowana naciskiem wroga. Jest coś w społeczeństwie i w partii, co narastało od lat. Kryzys zaufania jest powszechny...
[...] Mogę w każdej chwili podjąć rozmowy z robotnikami.
Warszawa, 20 sierpnia
Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Ma rozpocząć się zebranie partyjne. Bezpartyjni również mogą w nim uczestniczyć. [...] Na sali jest już około dwustu osób. [...] Wstaje młody człowiek lat około trzydziestu. Zaczyna mówić. O ostatnim zjeździe PZPR, o niedotrzymanych obietnicach danych przez tow. Edwarda Gierka. Jak długo będziemy czekać na normalne zaopatrzenie rynku wewnętrznego w artykuły spożywcze i mięsne? Mówi w sposób przejrzysty i jasny. Każdy z nas chciał to powiedzieć. Każdy w głębi serca to czuł. [...] Zrywa się owacja, burza oklasków, wybucha nastrój całkowitego poparcia dla mówcy. Podnosi się drugi z zebranych, trzeci. Wykrzykują: „Nie chcemy jeść salcesonów, kaszanki, pasztetowej z papieru toaletowego!”. Nastrój podniecenia ogarnia całą salę. Zebranie partyjne przeobraża się w wiec solidarności ze strajkującymi.
Legionowo, 21 sierpnia
Zapis wydarzeń. Gdańsk – Sierpień 1980. Dokumenty, oprac. Andrzej Drzycimski, Tadeusz Skutnik, Warszawa 2000, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Moim niemal codziennym rozmówcą był ambasador radziecki Borys Aristow. Dzielił się on ze mną swymi niepokojami i wyrażał obawę o przyszłość socjalizmu w Polsce. Przed IV Plenum zadzwonił do mnie bezpośrednią linią Breżniew i powiedział: „U tiebia kontra, nado wziat’ za mordu, my pomożem”.
Warszawa, przed 24 sierpnia
Janusz Rolicki, Edward Gierek. Przerwana dekada. Wywiad rzeka, Warszawa 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wczorajsza transmisja kazania kardynała Wyszyńskiego stanowi w dniu dzisiejszym przedmiot dyskusji i wypowiedzi. Ocenia się, że „w kraju musi być naprawdę źle, skoro kler włącza się do kampanii unormowania życia, obecna sytuacja doszła już do takiego stanu, że nikt nikogo nie słucha i robi według własnego widzimisię”. Notujemy też nieliczne wypowiedzi o wyraźnie ironicznym zabarwieniu, w rodzaju: „Czyżby Wyszyński wstąpił do Partii, bo zaczyna mówić jak Gierek”.
Łódź, 27 sierpnia
Opozycja i opór społeczny w Łodzi 1956–1981, red. Krzysztof Lesiakowski, Warszawa 2003, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Ze zrozumieniem i aprobatą przyjęto kazanie prymasa Stefana Wyszyńskiego. Aktyw partyjny stwierdza, iż wystąpienie zawierało treści zgodne z naszymi działaniami. Wyrażano zdziwienie, iż w niektórych fragmentach kazania nie było rozbieżności z wystąpieniem tow. Gierka. Aktyw stwierdza, że prawdopodobnie będziemy zmuszeni pójść na ustępstwa wobec Kościoła. [...] Kazanie odebrano jako inspirowane.
Gdańsk, 27 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Ambasador Aristow złożył w imieniu kierownictwa [ZSRR] oficjalne oświadczenie, wyrażające zaniepokojenie rozwojem sytuacji w Polsce. Uważają, że nasza kontrofensywa jest mało skuteczna, nie widać działania aktywu, ton prasy samooskarżycielski lub obronny. Na Wybrzeżu dużo zachodnich dziennikarzy, którzy jeszcze podjudzają. Dziwią się, że do tej pory nie zamknęliśmy granicy z Zachodem. [...]
Ton wypowiedzi był dość kategoryczny, brzmiał jak ostrzeżenie, że grozi niebezpieczeństwo. [...] Trzeba porozumieć się z tow. [Mieczysławem] Jagielskim i zapytać, jak przebiegają rozmowy, i kierować nimi tak, aby winą za zerwanie ich obarczyć w odpowiednim momencie. [...]
W propagandzie mocno podkreślić, że robotnicze postulaty już rozpatrzyliśmy i załatwiliśmy, postulatów ludzi wrogich socjalizmowi rozpatrywać nie będziemy.
Warszawa, 28 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Warszawa. Dyskusja nad wprowadzeniem stanu wyjątkowego w związku ze strajkiem robotników na Wybrzeżu
Tow. Edward Gierek:
Sytuacja coraz bardziej niebezpieczna, strajki rozszerzają się, żądania eskalują. Przyznam się, że nie wiem, co można jeszcze robić poza tym, co robimy. Partia jest zdemobilizowana, nie wierzy, że opanujemy sytuację.
[...] Co się tyczy wolnych związków zawodowych — coraz więcej ludzi za nimi się opowiada. Ja jestem przeciw. Ale jest określona sytuacja, grozi nam strajk generalny. Może trzeba wybierać mniejsze zło, a potem starać się z tego wybrnąć.
[...]
Tow. Władysław Kruczek:
Trzeba zastanowić się nad ogłoszeniem stanu wyjątkowego, zacząć bronić władzy. [...]
Tow. Wojciech Jaruzelski:
Mówiono tu o ogłoszeniu stanu wyjątkowego — tego nie przewiduje nasza konstytucja. Jest tylko stan wojenny, ale też wprowadzić go nie można, bo jak wyegzekwować rygory, kiedy stanie cały kraj. To nierealne. Trzeba unikać wydawania zarządzeń, które nie mogą być wyegzekwowane.
Warszawa, 29 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, współpr. Katarzyna Madoń-Mitzner, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
Wczoraj tow. Gierek przeprowadził rozmowę z tow. Aristowem w sprawie naszego stanowiska dotyczącego związków zawodowych i uzasadnił konieczność pójścia na kompromis w tej sprawie. Przedstawiliśmy ocenę, że ta nowa struktura nie jest dobra, ale struktura strajkowa jest jeszcze gorsza. [...]
Ustaliliśmy, że po Plenum zostanie podpisane porozumienie. Mimo tego ustalenia, że podpisanie nie może nastąpić przed podjęciem decyzji przez Plenum, tow. Barcikowski podpisał w Szczecinie porozumienie z MKS-em. W Gdańsku Jagielski tylko parafował porozumienie. Jest to akt dużej samowoli ze strony tow. Barcikowskiego. Po podpisaniu w Szczecinie nastąpiło odprężenie i stan euforii, czego się spodziewaliśmy.
Warszawa, 30 sierpnia
Archiwum Akt Nowych, zespół KC PZPR, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W radiu, w przeglądzie prasy podano, że […] obradowało VI Plenum KC PZPR, które zwolniło Gierka z funkcji I sekretarza KC i członka Biura Politycznego. Wiadomość ta bardzo mnie zaskoczyła, bo nie widziałem powodu do takiego pośpiechu. Zmartwiłem się wiadomością o chorobie Edwarda Gierka, ponieważ miał on autorytet w partii, społeczeństwie, a także świecie. Obecnie nie widzę polityka zbliżonego popularnością do niego. W pracy, w gronie kolegów i znajomych panowały podobne opinie.
Krotoszyn, 5 września
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W radiu, w przeglądzie prasy podano, że wczoraj obradowało VI Plenum KC PZPR, które zwolniło Gierka z funkcji I sekretarza KC i członka Biura Politycznego. Wiadomość ta bardzo mnie zaskoczyła, bo nie widziałem powodu do takiego pośpiechu. Zmartwiłem się wiadomością o chorobie Edwarda Gierka, ponieważ miał on autorytet w partii, społeczeństwie, a także świecie. Obecnie nie widzę polityka zbliżonego popularnością do niego. W pracy, w gronie kolegów i znajomych panowały podobne opinie.
Krotoszyn, 6 września
Robotnicze losy. Życiorysy własne robotników pisane w latach konfliktu 1981-1982, wstęp A. Kwilecki, oprac. i red. A. Szafran-Bartoszek, E. Kiełczewska, A. Kwilecki, J. Leoński, K. Wawruch, t. 1, Poznań 1996, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Nowiny, nowiny, nowiny! Stale coś nowego! Dzisiaj, kiedy obudziłam się i otworzyłam radio, usłyszałam, że... Gierek z powodu choroby serca został zwolniony ze stanowiska I sekretarza KC. Na jego miejsce, jednogłośnie, został wybrany Stanisław Kania. [...]
Swoją drogą jakie to dziwne: nawet zwykłego pracownika nie zwalnia się w jeden dzień po zachorowaniu, a Gierkowi dali odprawę tak szybko! Nie żałuję go, bo wpędził kraj w straszliwą biedę gospodarczą i był zarozumiały jak paw, ale obiektywnie mówiąc, to tylko chyba w partii są możliwe tak niespodziewane i szybkie zmiany. [...]
Sprawa usunięcia Gierka. Doprowadził on swymi autokratycznymi rządami do klęski gospodarczej, a w konsekwencji do „gniewu ludu”, na pewno uzasadnionego, ale też pogarszającego stan gospodarczy kraju. A więc ponosi odpowiedzialność, łącznie z idiotą Jaroszewiczem, za doprowadzenie kraju do ruiny. Powinien więc odejść. Gdyby to się stało wcześniej, co się stało dzisiaj, może nie bylibyśmy nędzarzami, międzynarodowymi żebrakami. I za to, że tak długo prowadziło się tę skandaliczną politykę w Polsce, odpowiedzialni są właściwie wszyscy z ekipy rządzącej. Bo nikt inny przecież nie miał nic do mówienie. Negliżowanie były wszystkie rady i ostrzeżenia, czym grozi „propaganda sukcesu”. Każda najmniejsza krytyka uważana była za opozycję, za głosy „antysocjalistycznych elementów” itd. Cenzura gasiła skutecznie każde bardziej niezależne słowo.
Sposób usunięcia Gierka jest zgodny z obecnymi obyczajami. Nienajlepszymi. Najpierw się milczało i biło pokłony, a potem nagle... niedomagania sercowe i w przeciągu jednego dnia ktoś znika z areny. Czy nie lepiej było powiedzieć prawdę: nie nadawał się, narobił głupstw, za które płaci cały naród itd. A takie szyte, kryte załatwienie „z powodu złego stanu zdrowia” jest moim zdaniem też nieprzyzwoite. Wywalili go ze swego grona tak, jak wyrzuca się za drzwi niegrzeczne dziecko. Widocznie to już taki to partyjny obyczaj, najpierw liże się kogoś w tyłek przez dziesięć lat, a potem wyrzuca na śmietnik.
Nie byłam zwolenniczką Gierka, tak jak i ich wszystkich. Wiele brzydkich słów powiedziałam mu nieraz do telewizora. Pamiętam i pamiętać będę zawsze jego słowa, które wypowiedział, będąc na Śląsku chyba w 1968 roku: „Śląska woda pogruchocze kości” tym, którzy ośmielają się przeciwstawić boskości partii. Wściekałam się na ewidentne, kryminalne błędy w polityce gospodarczej, prowadzące do nieuchronnej klęski. Złościło mnie to wyraźnie upojenie się własną wielkością i kłamstwa, który wychodziły z jego ust tak łatwo, jego traktowanie wszystkich jak bezmyślną masę, która nic nie wie, nic nie rozumie i której jedyną rolą jest kłanianie się władzy.
Warszawa, 6 września
Teresa Konarska, Dzienniki w zbiorach Archiwum Opozycji Ośrodka KARTA.
Skończyła się tzw. „era Gierka”! Usunięto go nareszcie (niby chory), a na jego miejsce wszedł Stanisław Kania. Ciekawe, jak się wywiąże z zadania w tych trudnych czasach. Od wielu lat patrzeć nie mogłam na Gierka. Widocznie zbiorowa nienawiść też na jakiś wpływ na wydarzenia.
Warszawa, 6 września
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
W galerii na Świętej Anny wystawa fotografii i dokumentów dotyczących wydarzeń z lat 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980. Głos z taśmy magnetofonowej opowiada o brutalnej milicji w 1970 roku. Na zdjęciach ulice Gdańska i Gdyni, grupy milicjantów, samochody pancerne, brama numer 2 do stoczni i ówczesny nowy rząd: młody Gierek, ludzie do dziś u władzy, jak Jagielski, no i, oczywiście – Jaruzelski.
Powrót do 1956 roku. Czołgi w Poznaniu. „Chcemy wolności. Chcemy chleba.” Odbitka tytułowej strony „Po prostu”. Wielkie zdjęcie powracającego Gomułki.
1968 – studenci kontra milicja. Antysemityzm. Uniwersytet Jagielloński.
1976 – Radom i Ursus.
1980 – historia dogania nas, my doganiamy historię.
Wpisy w złotej księdze:
Czy w „socjalizmie” jest sprawiedliwość? (Cudzysłów zwiedzającego).
Powinno się pokazywać tę wystawę wszędzie, aby prawda nie pochodziła wyłącznie z „Trybuny Ludu”.
[...]
Na ulicy kolejka dłuższa niż przed jakimkolwiek sklepem.
Kraków, 5 marca
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Oburza mnie zawsze dyskryminacja małych dzieci przez podstarzałych decydentów, dlatego proszę o powzięcie uchwały i zobowiązanie Komisji Zakładowych, aby domagały się od komórek socjalnych objęcia akcją upominkową wszystkich dzieci w wieku 0-14 lat. To na pewno działalność związkowa. Dotychczasowa polityka obdarowywania dzieci tylko starszych była uzasadniona, gdy chodziło tylko o dzieci mogące być użyte do akcji propagandowej. Teraz, gdy należy przypuszczać, że żadne dziecko robotnicze nie zechce recytować wierszyków o Gierku i jemu podobnych lub nawet o odnowie w partii, trzeba by kierować się potrzebami dziecka, jego wyżywienia, zwiększenia racji białka, glukozy, witamin, kalorii. Poszkodowanym dotąd dzieciom nie można kupić od siebie prezentu, by zataić dyskryminację wobec dzieci starszych. Rodzice nie zjedzą! Słodyczy jest dość na cele spekulacyjne (pół kilo landrynek za butelkę alkoholu stosunek 1:8). Rodzicom nie chodzi o wypicie tego alkoholu! Słyszałem płaczliwą prośbę około 3-letniego dziecka: „Tatusiu, kup mi cukierków za wódkę”. Odpowiedź ojca: „Wiesz, że nie mamy wódki, musieliśmy dać, aby dostać węgiel”. Świadomość dzieci jest wspaniała, ale płacz zdeterminowanego już, ale łaknącego — zdarzeniem tragicznym.
9 listopada
Archiwum NSZZ „S” Małopolska: Sekcja Warunków Życia, T. 035 (SWŻ V).