W tym samym roku mieliśmy w rafinerii dwa bardzo groźne pożary. Ostatni zaledwie kilkanaście dni wcześniej, kiedy to w jednej chwili zapaliło się 27 cystern pod zbiornikiem w trakcie napełniania. Spłonął człowiek. Wtedy nie można było po prostu szybko dokupić piany jak teraz. Najpierw trzeba było załatwić przydział z Wojewódzkiej Komendy SP w Katowicach. [...]
Doradzałem im [strażakom z WKSP], w jaki sposób skierować natarcie na centrum pożaru i jakie są możliwe zagrożenia. Wszyscy oni byli przerażeni, a słowa, które najczęściej padały, to „Jezus Maria”, „k... mać” oraz „major Baniak”. [...]
Pamiętam, jak zdenerwowani oficerowie przepytywali przerażonego kierownika wydziału zbiorników: ile jest ropy w każdym z czterech wielkich pojemników, jaki jest dokładnie jej skład, jaka ilość wody. Ten jednak cały roztrzęsiony nie był w stanie im za wiele powiedzieć.
Czechowice-Dziedzice, 26 czerwca
„Gazeta Wyborcza”, nr 147 z 4 czerwca 2002.