Na dziedzińcu wewnętrznym mokotowskiego więzienia zebrano nas około sześćdziesięciu w celu przetransportowania do innego więzienia. Z grupą przypadkowo dobranych więźniów, zostałem załadowany do tzw. suki, tj. samochodu specjalnie skonstruowanego do transportowania więźniów. Tych, którzy się nie zmieścili, usadowiono w skrzyni zwykłego samochodu ciężarowego, zarzucając na głowę plandekę. Obok umieszczono konwojentów z ustawionym na stojaku karabinem maszynowym. Tak ulokowanych przewieziono na dworzec towarowy w rejonie Włochów, gdzie na bocznym torze był podstawiony wagon-więźniarka. W przedziałach normalnie przewidzianych dla dwu osób, umieszczono po sześciu. Było więc ciasno i duszno. [...]
Po otwarciu wagonu znaleźliśmy się, otoczeni gromadą strażników więziennych z bronią i psami, na stacji kolejowej Wronki. Strażników ustawiono czwórkami. Następnie doprowadzono przed bramę więzienia i kazano usiąść na bruku i czekać. Po jakimś czasie bramę otwarto i wprowadzono nas na dziedziniec. Tu sprawdzano personalia, a potem partiami wprowadzano przez kolejną bramę do ogólnego pawilonu. W jednym z pomieszczeń przeprowadzono bardzo szczegółowo rewizję osobistą, połączoną z rozebraniem do naga i zaglądaniem we wszystkie otwory ciała.
Nadzy, z zawiniątkami swoich rzeczy w rękach, musieliśmy przejść przez jeszcze jedną kratę, a następnie korytarzem, wzdłuż którego ustawieni byli klawisze z psami. W trakcie biegu każdy z nas otrzymał swoją porcję uderzeń. Po zapędzeniu do każdej z cel sześciu więźniów z trzaskiem zamykano drzwi.
W taki sposób znalazłem się w celi nr 6 oddziału pierwszego A Centralnego Więzienia Karnego we Wronkach. W pomieszczeniu o wymiarach około 2,5 na 4,5 metra, przeznaczonym i wyposażonym przed wojną na jednego człowieka, było nas teraz sześciu.
Wronki, k. Poznania, 22 czerwca
W złowieszczych murach Wronek i Rawicza lat 1945–1956. Wspomnienia więźniów politycznych, Poznań 1995.
Oświadczamy, że po zatrzymaniu po zajściach 25 czerwca 1976 byliśmy bici przez funkcjonariuszy MO. Każdy z nas co najmniej jeden raz przechodził tzw. ścieżkę zdrowia, to znaczy kordon umundurowanych i cywilnych funkcjonariuszy, którzy bili i kopali przechodzących. Przy każdym transporcie wsiadając i wysiadając z samochodów, byliśmy bici i kopani. W czasie przesłuchań zeznania od nas wymuszano torturami. Przebywając w więzieniu radomskim i w areszcie Komendy Wojewódzkiej MO, byliśmy bici przez funkcjonariuszy MO i służbę więzienną.
Radom, 30 listopada
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. IV, cz. I, Lata 1956-1989, Pułtusk 2004.