O 10.05 pułkownik [Aleksander] Trietiecki ogłasza rozpoczęcie prac. Wymienia oficjalnie uczestniczących w ekshumacji. Pada również moje nazwisko. Tymczasem ktoś informuje, iż prace stoją pod znakiem zapytania. Nie wolno niczego dotykać gołą ręką po odkopaniu ziemi. Grozi jakaś syberyjska zaraza. Natychmiast te obawy potwierdza rosyjski lekarz epidemiolog. Jazwa syberyjska. Ponoć zakopywano tu padłe zwierzęta. Jakoś nikogo to nie przeraża.
Operator koparki zapuszcza silnik. [...] Godzina 11.10, głębokość 60 cm. Docent [Marian Głosek] wymachuje rękami, krzyczy, aby zatrzymać pracę koparki. Podnosi z ziemi daszek od czapki i strzęp jakiejś granatowo-czarnej tkaniny. Profesor Młodziejowski odgrzebuje kość podudzia. „Utrzymać tę głębokość” — poleca. I to polecenie po rosyjsku przekazuje natychmiast operatorowi pułkownik Trietiecki [...] 11.38 — podczas kopania nagle wydobywa się z dołu potworny zapach, jakby gryzący, zatykający oddech, zabójczy gaz. Przesiąkają nim włosy, ubranie. Dół wypełnia czarna zawiesista ciecz.
Miednoje, 15 sierpnia
Stanisław Mikke, Misja. Prawdziwa relacja z prac ekshumacyjnych w Charkowie i Miednoje, Warszawa 1992.
O 8.30 przydzielonym nam wojskowym autobusikiem odjeżdżamy do pracy. Jedziemy szosą leningradzką, mijamy rozwidlenie Miednoje-Leningrad, za rzeką Twericą skręcamy dwa razy w lewo i jesteśmy na krańcu Miednoje, potem w prawo, dojeżdżamy do osady Jamok, skręt w lewo, jeszcze raz w lewo — do lasu, kończy się asfalt, jedziemy wzdłuż płotu z metalowej siatki, za którym widać dacze. Na tablicy informacja, że wstęp jest surowo zabroniony. [...]
Koparka [...] zaczyna kopać rów w kierunku bramy i o godz. 11.07 na głębokości 0,9 m natrafia na pierwszy granatowy mundur policyjny. Pięć minut później pierwsza strzałkowa kość podudzia. Napięcie wielkie. Prof. [Bronisław] Młodziejowski wydobywa guzik mundurowy z orłem. Zaczyna się eksploracja. [...]
Na głębokości 1,5 m fragment buta, kula rewolwerowa kalibru 7,6 w fałdach jednego z granatowych mundurów, nieco głębiej zaczyna się błoto. Z dołu bucha błotno-trupi fetor, który będzie nam towarzyszył przez cały dzień, a potem do końca naszego tu pobytu nie uda się go pozbyć; będziemy czuli go nawet w hotelu, kładąc się spać. [...]
Zaczyna się systematyczne wydobywanie. Inaczej niż w Charkowie, zdecydowanie przeważają tu mundury policyjne. Jest wreszcie pierwszy duży fragment czaszki... z resztkami owłosienia. Wszystko to w błocie i mazi tłuszczowo-woskowej. Są podkute buty saperki, mundury, spodnie, kalesony, szczątki onuc, kości, kości... Znajduję cały mięsień. Według prof. Młodziejowskiego jest to mięsień czworogłowy uda, przyczep dolny, który częściowo uległ przemianie tłuszczowo-woskowej zatracając swoją pierwotną barwę w warstwach powierzchniowych, po odsłonięciu których zobaczyliśmy w głębi widoczne fragmenty tegoż mięśnia o strukturze włóknistej barwy różowej. Będzie się to zdarzało od czasu do czasu. Zdumiewające. Z dołu podają lniany, biały, długi na około 2 m, wąski ręcznik-nie ręcznik, zakończony z obu stron ładnymi koronkami. Może to bieżnik na ołtarz? Gubimy się w domysłach.
Miednoje, 15 sierpnia
Jędrzej Tucholski, W krainie śmierci..., Kronika ekshumacji Charków-Miednoje. 22 VII - 3 IX 1991 r., Warszawa 1993.