Dostałam drugą torbę i po pracy wychodzimy na miasto. Krysia i Małgosia też mają takie torby. Na placu Defilad pełno wozów wojskowych i milicyjnych. Gęsto stoją budy, zomowcy uzbrojeni, w hełmach. Idą ludzie. Wyczuwa się niepokój, choć na razie nic się nie dzieje. Ze Świętokrzyskiej skręcamy w Krakowskie Przedmieście, a tu tłumy. Jest około 15.30. Od strony Starówki przez całą szerokość ulicy od muru do muru, od Hotelu Europejskiego do „Bristolu” i dalej od bramy Uniwersytetu do bramy ASP idą lawiną ludzie, skandujący: „Solidarność” i „Chodźcie z nami!”. Gdy minęłyśmy kawiarnię „Nowy Świat”, nagle — dosłownie w ciągu kilku sekund — cała ulica zostaje błyskawicznie zagazowana. Akcja była nagła i skuteczna. Ludzie wciskają się w bramy, miażdżą się, gniotą i zdezorientowani wypadają na podwórko. Trą piekące oczy rękoma, chustkami, rękawami, krztuszą się. Wpuszczamy krople sobie, żeby coś widzieć, a potem wszystkim ludziom gromadzącym się dokoła nas. Szło to bardzo szybko. I zabrakło kropli.
Warszawa, 31 sierpnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Robi się szarawo. Lecą w górę rakiety świetlne. Demonstranci wyciągają butelki z benzyną. Skoty się cofają. Działko wodne grzęźnie na torowisku. Ląduje na nim butelka. Ogień. Przerażona załoga traci nerwy. Działko „tańczy”, żałosne dwa strumyki sik... sik... pryskają resztkami wody na pancerną ścianę. Po dramatycznej szamotaninie działko wydostaje się z pułapki i zmyka ile koni w silniku. „Hurrraa!” — wrzeszczą demonstranci. Skrzyżowanie znów bez milicji.
Od strony ronda Kocmyrzowskiego nadjeżdża esbecki fiat. Rzucają z niego petardy. Zawraca i znów się zbliża. Po chwili rozpędza się i nie bacząc na porozrzucane na ulicy kosze i ławki — z jakąś desperacją przebija się w kierunku ulicy Majakowskiego. Na koniec grzęźnie i już się nie ruszy. Demonstranci otaczają go. Esbecy w ostatniej chwili uciekają. Ktoś rzuca do środka butelką. „Pali się!” Wokoło entuzjazm. Ludzie grzmocą z wściekłością kamieniami w blachę samochodu. [...] Gdy wnętrze fiata wypala się, kilkunastu mężczyzn przewraca go na bok. Odchodzą na bezpieczną odległość i czekają... Jest! Potężny słup ognia tryska w powietrze — eksplodował zbiornik paliwa.
Nowa Huta, 31 sierpnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Na ścianie ktoś napisał wielkimi literami: „Solidarność”. Do późnego wieczora trwa bój o to miejsce. O 18.45 w pobliżu Opery we Wrzeszczu rozlega się ryk atakującego tłumu i setki mężczyzn zbiegają z trawników w stronę jezdni. W powietrzu unosi się łoskot, jak gdyby nieregularne serie z karabinów maszynowych. Ale to tłum zdobywa kamieniami dwie milicyjne budy (przedtem przebito im koła i wywleczono kierowców). Zomowcy coraz słabiej ostrzeliwują się petardami, setki kamieni sypią się ciągle w te same punkty — łamiąc metalowe siatki i rozrywając pancerze. Tłum nadal bezlitośnie atakuje. Zomowcy poddają się — niektórzy z nich są w opłakanym stanie: pokaleczeni kamieniami, pobici, czarni, zaczadzeni.
Gdańsk-Wrzeszcz, 31 sierpnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Z przerażeniem spostrzegłem pędzącą na nas na pełnym gazie milicyjną nyskę. Rozbiegliśmy się, szukając ukrycia. Gdy się obejrzałem — zobaczyłem, że nyska jeździ w kółko za uciekającym młodym człowiekiem. W pewnym momencie w okienku samochodu pojawiła się ręka — padł strzał. Chłopiec wyrzucił ręce w górę i padł, jeszcze próbował na czworakach uciekać przed oprawcami, lecz samochód był szybszy. Przejechał człowieka.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że krzyczę: „Mordercy!”.
Lubin, 31 sierpnia
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.
Szpaler ZOMO [Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej] rozciągnął się na szerokość ulicy, frontem do mostu. Walą pałami w tarcze.
Gwizdek!
Zrywają się przy wtórze przekleństw i nieartykułowanych dźwięków. Za chwilę ochrypnięty, pojedynczy głos: „Zabij!”. Szpaler podchwytuje: „Zabij! Zabij!”. Przerażeni ludzie uciekają przez płoty na teren klinik Akademii Medycznej i w kierunku Politechniki.
Pod płotem z blachy falistej przemyka się pojedyncza postać. Oprawcy rzucają się na nią i wyładowują nagromadzoną furię. Po kilku sekundach gwizdek – wycofują się.
Na chodniku zostaje bezwładne ciało.
Wrocław, 31 sierpnia
W stanie, oprac. Zbigniew Gluza, Katarzyna Madoń-Mitzner, Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 1991.
Pięćset osób na jezdni MDM-u miota się na okrzyk zmieniających się co chwila samozwańczych przywódców. Pięćdziesiąt metrów w stronę ronda, stop, do tyłu, może w Piękną albo w Koszykową. Jedno hasło nie chwyta, drugie cichnie po pięciu sekundach. Coraz większe poczucie absurdu, śmieszności. Zażenowanie dosłownie dławi gardło. Nigdy właściwie nie skandowałam z tłumem, a teraz — za nic. Dlaczego Gwido i Zbyszek, idący obok, jeszcze próbują? Dziwny wstyd wobec tych, którzy życzliwie przypatrując się z chodnika, nie reagują na rozpaczliwe „Chodźcie z nami!”. Nie idą, nie ma dokąd. Zbyszek wyciąga flagę ze znakiem „Solidarności”. Kiedy znajdujemy kij na drzewce i zaczynamy ją wciągać, już trzeba pryskać — ze wszystkich stron zomowcy.
Warszawa, 31 sierpnia
W stanie, oprac. Zbigniew Gluza, Katarzyna Madoń-Mitzner, Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 1991.
Przyjechałem z Krynicy do Krakowa i natychmiast wsadzono mnie do samochodu Mietka Święcickiego […]. Wydawało nam się, że z nim będziemy bezpieczni i chyba tak było, do pewnego momentu. Razem z nami do samochodu Mietka – to był jakiś zdezelowany ford – wsiadł Piotr Skrzynecki, jako główny organizator, Piotr Ferster, wówczas jeszcze młodzieniaszek, i Zbyszek Kowalski, który od kilku miesięcy nosił nazwisko swojej żony – [Zbigniew] Preisner.
Przez cały dzień jeździliśmy po Nowej Hucie, bo tutaj odbywały się rocznicowe uroczystości. […] Z Nowej Huty przejechaliśmy do Krakowa. Oczywiście po drodze forda Mietka kilkakrotnie zatrzymywała milicja, ale jakimś cudem puszczano nas dalej.
W ostatniej niemal chwili wpadliśmy na Rynek, na którym o 18 miały rozpocząć się główne uroczystości rocznicowe. Chcieliśmy zobaczyć je i jednocześnie wziąć w nich aktywny udział. […]
Kiedy rozpoczęły się uroczystości, staliśmy już z całą grupą Piwniczan w sąsiedztwie Pałacu pod Baranami. Krzyczeliśmy jak wszyscy, śpiewaliśmy wzniosłe pieśni. W pewnej chwili wjechała na Rynek, czy już tam była wcześniej, milicja i z pomocą tych swoich szczekaczek namawiała ludzi do rozejścia się. ponieważ ludzie się nie rozchodzili, więc zaczęli pałować, puszczać gazy łzawiące […].
Jak już sytuacja wyglądała beznadziejnie, uciekliśmy w ulicę Bracką i schroniliśmy się, wraz z innymi manifestantami, w sieni domu, w którym mieszkał Grzesiu Turnau. Wyszliśmy, kiedy Rynek zrobił się wolny. Piotr poszedł, bo był z kimś umówiony, a mnie Zbyszek Preisner zabrał na kolację do siebie do domu.
O godzinie 23.00 miałem ostatni pociąg do Krynicy. Ponieważ pora była późna, więc Zbyszek postanowił odprowadzić mnie na dworzec. Podszedłem do kasy, żeby kupić bilet… i w tym momencie czuję rękę na ramieniu. Ktoś odciąga mnie od kasy.
- Ach, pan Antoni, jakże nam miło – mówi. – Prosimy z nami.
To był niezbyt wysoki mężczyzna, któremu towarzyszyło dwóch tęgich, zdecydowanych osiłków. Słysząc, co się dzieje, Zbyszek rycersko rzucił się na pomoc i wtedy oni do niego: „Pana również prosimy”. Szybko, żeby nie robić zamieszania – chociaż o tej godzinie dworzec był już raczej pustawy – wyciągnięto nas przed budynek do samochodu i zawieziono na ulicę Mogilską, do siedziby Komendy Wojewódzkiej Milicji. Tam wciśnięto nas do dużej Sali, czegoś w rodzaju poczekalni. Panował tam straszliwy zaduch od gazu łzawiącego, którym przesiąknięte były ubrania zgromadzonych ludzi.
Po jakimś czasie, bez przesłuchiwania, kazano każdemu oddać sznurowadła i wszystko to, co zabiera się w takich sytuacjach, czyli ostre przedmioty, zegarki itd. Nie rozbierano nas. Cele, w których nas zamknięto, były zapchane ludźmi; w jednym pomieszczeniu przeznaczonym dla 12 osób było nas ze 30, może 40 mężczyzn. Trudno było usiąść, nie mówiąc już o położeniu się. Przez 48 godzin gadaliśmy i śpiewaliśmy patriotyczne pieśni m.in. „Hymn Solidarności”.
Kraków, 31 sierpnia
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.