Jedziemy zaraz do sądu na Świerczewskiego. Ładują mnie do „sieczkarni”, skąd po pół godzinie idę na salę rozpraw. Jak w kinie. Albo we śnie.
Sala duża. Pusta. Ja na ławie oskarżonych, obok mnie sierżant w czapce. Wchodzi moja żona z Andrzejem — wspólnikiem od zawieszenia w pracy i znany mi mecenas S. Po chwili tych trzech z Krakowskiego i z Wilczej, ale już po cywilnemu. Wprowadzili mnie w zdumienie swoim wyglądem. Aż mi się głupio zrobiło. Każdy z nich mógłby siedzieć przede mną w szkolnej ławce! Wszedł sąd. Przystojna blondynka w todze i panienka w letniej sukience. A potem to już tylko słyszałem strzępy słów! „...strzelał do nas z parasola... myśleliśmy, że to wariat... kazał nam, żebyśmy go rozstrzelali... wyrażał się... radził nam, byśmy swoich dzieci nie posyłali do szkoły... bo ich wykończy...”.
Potem zeznawał Andrzej. I wygłosił na moją cześć pean. Z przemówienia mecenasa S. pamiętam zwrot: „ten czyn obłąkańczy” — co mnie poruszyło. W ostatnim słowie przeprosiłem chłopców i zapewniłem ich, że nic ich dzieciom w szkole nie grozi.
Usłyszałem jeszcze na samym końcu wyrok — 8 tysięcy złotych!!!
Warszawa, 28 czerwca
W stanie, oprac. Zbigniew Gluza, Katarzyna Madoń-Mitzner, Grzegorz Sołtysiak, Warszawa 1991.
Zebrani na dzisiejszym spotkaniu, zorganizowanym przez Ministra Kultury i Sztuki, Józefa Tejchmę, przedstawiciele świata teatralnego wyrażają głębokie zaniepokojenie faktem, że ich Związek twórczy, Stowarzyszenie ZASP, jest nadal pozbawiony możliwości statutowego działania. Od pięciu miesięcy środowisko nasze poddawane jest wyłącznie administracyjnemu sterowaniu i żyje w pełnym poczuciu zagrożenia swojego elementarnego prawa do rozwiązywania swoich – na ogół niełatwych i bolesnych – problemów.
W tej nienormalnej sytuacji – wypełniając zaistniałą próżnię organizacyjną – uruchomiły się spontaniczne systemy presji i samoobrony. One z kolei spowodowały w niektórych publikacjach prasowych oraz pewnych ośrodkach opiniotwórczych, szereg niewybrednych ataków bądź na całe środowisko, bądź na zawieszony w swych czynnościach ZASP, lub też na poszczególne, wytypowane do zdyskredytowania osoby. [...] Poczynania te w prostacki sposób mistyfikują społeczną rzeczywistość, identyfikując na przykład – nie podważaną przez nikogo w naszym środowisku – potrzebę stałego i prawidłowego rozwoju kultury narodowej z dyskusyjnymi potrzebami doraźnej i od tylu lat zmiennej propagandy.
Apelując o przywrócenie prawa podjęcia statutowej działalności ZASP-u, zebrani tu członkowie tej twórczej organizacji wyrażają głębokie przekonanie, że potrafi ona – w partnerskim i niepozorowanym dialogu z odpowiednimi organami władzy, powołanej do kierowania życiem kulturalnym naszego kraju – przyczynić się nawet w tak trudnych jak obecne warunkach, do stabilizacji tego życia i osiągnięcia – tak przez wszystkich oczekiwanego – porozumienia narodowego.
Warszawa, 28 czerwca
„Przegląd”, Aktorzy, Nr 1, Warszawa 1983.