W niedzielę zakłady nie pracowały. W związku z tym nie można było wykluczyć próby zajęcia Stoczni siłą. Bałem się też poniedziałku, bo wtedy wrócą ludzie, którzy wyszli ze Stoczni zadowoleni z podpisanego z Gniechem porozumienia, z uzyskanych podwyżek i innych postulatów stoczni. Co stanie się, jak oni zaczną pracować, to będzie kompromitacja. Co będzie, jak zaczną się bójki? Co robić: wpuszczać ich, nie wpuszczać? Zaproponowałem, żeby w niedzielę zrobić mszę na terenie Stoczni. Pojechałem do Gdańska, do Gdyni, kołatałem do różnych parafii. Nie tylko ja, kilku z nas rozjechało się po kościołach. Odmawiano albo piętrzono formalności. Tylko ksiądz prałat Hilary Jastak z Gdyni się zdecydował na tę mszę. […]
17 sierpnia
Karnawał z wyrokiem. Solidarność 1980–1981, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W szybkim tempie na naszym wydziale zbito duży drewniany krzyż, ustawiono prowizorycznie na przyczepie ołtarz. [...] Kiedy przyszedł moment, w którym orkiestra dała sygnał rozpoczęcia mszy, wielka masa ludzka w kombinezonach roboczych powstała i zaczęła głośno śpiewać. Wrażenie było wielkie. Ściskało w gardle, a łzy same... Czy ktokolwiek z nas mógł się przedtem spodziewać, że dożyjemy takich czasów, takiego przeżycia na terenie naszej stoczni?
Gdynia, 17 sierpnia
Sierpień ‘80 we wspomnieniach, red. Marek Latoszek, Gdańsk 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
I wtedy nadleciał helikopter i rozrzucił ulotki. Ale nikt się nawet nie schylił, żeby podnieść. Poczułem, co to znaczy jedność. Nikt nie miał pewności, czy ofiara eucharystyczna nie zostanie przerwana atakiem wrogich sił. Do stołu Pańskiego przystąpiły niezliczone rzesze ludzi. A mieliśmy tylko dwa tysiące komunikantów, więc trzeba było dzielić na pół, na ćwierć, na odrobinki i okruszki, by starczyło dla wszystkich.
Gdynia, 17 sierpnia
Krzysztof Wójcicki, Rozmowy z księdzem Hilarym Jastakiem, t. 2, Gdynia 1994, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Plac przed Stocznią był wypełniony przybyłymi na mszę mieszkańcami Gdyni. [...] Było kilka tysięcy osób. [...] Wokół prowizorycznego ołtarza polowego zebrali się prawie wszyscy strajkujący. Błyszczały instrumenty stoczniowej orkiestry. Nastrój uroczysty, w milczeniu oczekiwaliśmy czegoś ważnego. Z rozmieszczonych wokół licznych głośników popłynęły słowa kapłana. [...]
Nikt dotąd nie mówił w Polsce tak otwarcie i tak dobitnie o prawach zwykłych ludzi. [...] To niesamowite widzieć, jaką moc mają słowa. Zwarta masa ludzi przeistaczała się w jeden zespolony organizm. Powstająca pod wpływem chwili wspólnota — to rodziła się solidarność.
Gdynia, 17 sierpnia
Andrzej Kołodziej, Gdyńscy komunardzi. Sierpień 1980 w Stoczni Gdynia, Gdynia 2008, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Niedzielna msza święta rozładowała strach. Przyszły tłumy z miasta. To było olbrzymie wzmocnienie moralne dla tych, którzy zostali. Mamy poparcie, nie jesteśmy sami. Na bramie zawisł krzyż, święte obrazy, portret Papieża. To też istotne. [...] Bo ludzie się bali, że wjadą czołgi. To była forma obrony. [...]
Sytuacja szczególna, przecież nie wiadomo było, jak się to zakończy, czy tej nocy Stocznia nie zostanie zaatakowana. Po mszy zapanowała już inna atmosfera. [...] Od tego czasu non stop, wyjąwszy głębię nocy, pod bramą Stoczni stali ludzie.
Gdańsk, 17 sierpnia
Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W końcowej części uroczystości zabrał głos Lech Wałęsa, uniesiony do góry przez kilku stoczniowców, i oznajmił, że strajk będzie kontynuowany do czasu, kiedy nie zostaną spełnione postulaty mniejszych zakładów pracy. [...] Nadmienił, że wszedł pierwszy i wyjdzie ostatni. Zebrany tłum odśpiewał mu Sto lat.
Gdańsk, 17 sierpnia
Meldunek w zbiorach Archiwum Urzędu Ochrony Państwa, [cyt. za:] Katarzyna Madoń-Mitzner, Dni Solidarności, „Karta” nr 30, 2000.
Wysiedliśmy z pociągu relacji Gliwice–Gdynia. Pierwszy kontakt z Gdynią robi szokujące wrażenie. Tłumy ludzi, nieczynne środki lokomocji, uporządkowane szeregiem stoją autobusy WPK, nie jeżdżą tramwaje. [...]
Przechodzimy z mężem koło Stoczni im. Komuny Paryskiej. Zawieszone flagi biało-czerwone. Jest wczesne popołudnie. Za bramą widać strajkujących robotników. Ubrani w kombinezony i ubrania robocze. Na rękawach opaski biało-czerwone. Przeważają ludzie młodzi. Z tej strony bramy i ogrodzenia najbliżsi: żony, matki, siostry i koledzy. Podają przyniesione paczki oraz rondle z obiadem.
Coś dławi w gardle.
Gdynia, 17 sierpnia
Domicela Pankiewicz, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13135, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Niedzielna msza święta rozładowała strach. Przyszły tłumy z miasta. To było olbrzymie wzmocnienie moralne dla tych, którzy zostali. Mamy poparcie, nie jesteśmy sami. Na bramie zawisły krzyż, święte obrazy, portret Papieża. To też było istotne. Przecież to wszystko mogło zawisnąć gdzie indziej. Zawisło na bramie. Dlaczego? Bo ludzie się bali, że wjadą czołgi. To była forma obrony.
Gdańsk, 17 sierpnia
Edmund Szczesiak, Borusewicz. Jak runął mur, Warszawa 2005.