Głucha noc, pojedyncze światełka świec, ciżba ludzka, zaduch. Zmęczenie daje znać o sobie. Nad ranem otrzymałem wiadomość, że przedstawiciele władz bezpieczeństwa i milicji pragną wejść na Uniwersytet. Domagano się wydania studentów „pochodzenia żydowskiego”, którzy spiskują przeciwko państwu. Twierdzono, że piszą oni ulotki, które przedostają się na zewnątrz. Zarzut bardzo poważny: podburzanie ludności. Zaczynają się pertraktacje, jakiś oficer milicji, dobijający się do bramy w imieniu komendanta, domaga się wejścia. Chłopcy ze straży porządkowej meldują mi, że oficer ów posiada listę dziesięciu studentów Żydów, których ma obowiązek aresztować. Nie zgodziłem się na jego wejście.
Wrocław, 15 marca
Alfred Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Wrocław 1991.
Postanowiono przystąpić do fizycznego rozbicia tłumu. Rejon gromadzenia się to główna i przelotowa arteria z Gdańska do Gdyni oraz skupisko większości domów studenckich, a także przystanki kolejki elektrycznej, linii tramwajowej i autobusowej. Te warunki wytworzyły taką sytuację, że osoby będące tam przypadkowo i nieprzypadkowo uczestniczyły w zajściach, przy czym dodać należy, iż były to godziny szczytu w nasileniu ruchu. Mimo akcji fizycznej ze strony funkcjonariuszy MO i członków ORMO oraz stałego nawoływania do rozejścia się, tłum nie podporządkował się, lecz był coraz bardziej agresywny i wznosił prowokacyjne okrzyki. Kiedy nieodpowiedzialne elementy z tłumu zaczęły obrzucać funkcjonariuszy i ich samochody kamieniami, wówczas do akcji użyto środków chemicznych, wozów strażackich.
Gdańsk, 15 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Ludzie chronili się w sklepach. Widziałem, jak przerażony tłum uciekających o mało nie stratował dwuletniego dziecka. W pewnym momencie rozległ się krzyk: „Zabito człowieka!”. Gdy popatrzyłem w tym kierunku, zobaczyłem mknący z dużą prędkością samochód MO. Na jezdni leżało jakieś ciało. Po chwili zabrała je karetka pogotowia.
Gdańsk, 15 marca
Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2006.
Następnej nocy powiadomiono mnie, że dowódca oddziałów milicyjnych, major, pragnie ze mną rozmawiać. Wydałem polecenie, aby go wpuścić do środka. W przeciwieństwie do oficera z poprzedniej wizyty ten od początku okazał dobrą wolę i chęć porozumienia. Znalazły się kanapki i wódka — tutaj musiałem odstąpić od przyjętej w naszym oblężeniu zasady. Narada trwała około dwu godzin, wspierali mnie Bożyczko i któryś z obecnych profesorów. Ustaliliśmy zakończenie strajku pod warunkiem, że studenci będą mogli spokojnie rozejść się do domów. Major zaręczył mi słowem oficerskim, że żadna krzywda nie spotka studentów. Zaproponował, aby ewakuacja odbyła się we wczesnych godzinach rannych, gdy ulice są puste, gdy nie ma ludzi przed uniwersytetem. Przystałem na ten warunek. Mój rozmówca zobowiązał się, że milicja dostarczy kilka samochodów ciężarowych do przewiezienia dziewczyn do odległych domów studenckich. Gdzieś około drugiej w nocy zawarliśmy to ustne porozumienie, ufając sobie wzajemnie. Major miał już dobrze w głowie, ja markowałem picie, on nie odmawiał.
Zapowiedziałem komitetowi studenckiemu zakończenie strajku i poszedłem się jeszcze na godzinę położyć. Ewakuację zaczęliśmy około piątej rano. Studentów podzielono na grupy, według dzielnic zamieszkania i domów studenckich. Studenci opuszczali gmach pojedynczo, zgodnie z życzeniem milicji, aby uniknąć wrażenia pochodu. Od wczesnych godzin stałem przy bramie i każdemu z opuszczających budynek podawałem rękę. Widziałem zmęczenie na twarzy chłopców, dwie kiepsko przespane noce wywarły swój wpływ. Setki chłopców opuszczały gmach, niektóre studentki skorzystały z aut, większość odmówiła. W uniwersytecie pozostała nieduża grupa porządkowa. Była godzina 9, gdy jako jeden z ostatnich opuszczałem uniwersytet, po dwu dniach tego niezwykłego strajku. Nie wiem, jak się dostałem do domu, gdzie oczekiwała mnie w najwyższym stopniu zdenerwowana rodzina. Byłem zupełnie wyczerpany fizycznie i psychicznie.
Wrocław, 15/16 marca
Alfred Jahn, Z Kleparowa w świat szeroki, Warszawa-Kraków 1991.
Faktem jest, że Michnikowie, Szlajferzy, Grudzińscy, Werflowie, Grossowie i im podobni, w wyniku logiki wydarzeń znaleźli się automatycznie poza nawiasem mas studenckich. [...] Bylibyśmy jednak krótkowzroczni, gdybyśmy owe awantury przypisywali tylko grupie studenckich wichrzycieli. [...] Należałoby zadać sobie proste pytanie. Kto miał interes w tym, by odciągnąć młodzież od nauki i pchnąć ją na drogę awantur? [...] Komu zależało i zależy na tym, żeby przynajmniej osłabić tętno pracy dla Polski Ludowej, zniechęcić do realizacji czynu zjazdowego, siać w społeczeństwie niewiarę w twórcze siły naszego narodu? [...] Owi Zambrowscy, Staszewscy, Słonimscy i Spółka, ludzie w rodzaju Kisielewskiego, Jasienicy i innych, których nazwiska zna się z komunikatów prasowych, dowiedli niezbicie, że obcym służą interesom. [...] Dziady Mickiewiczowskie były dla nich tylko pretekstem do uderzenia politycznego. [...]
Dzisiaj MO naszego województwa zatrzymała samochód, który wiózł na Śląsk grupę studentów z jednej uczelni, warszawskich studentów, którzy jechali zamącić spokojną śląską wodę. Nietrudno domyślić się, za czyje pieniądze podróżują ci młodzieżowi emisariusze. Są to ci sami zawiedzeni wrogowie Polski Ludowej, których życie nie nauczyło rozumu [...] różni pogrobowcy starego ustroju, rewizjoniści, syjoniści, sługusi imperializmu. Chcę z tego miejsca stwierdzić, że śląska woda nie była i nigdy nie będzie wodą na ich młyn. I jeśli co niektórzy będą nadal próbowali zawracać nurt naszego życia z obranej przez naród drogi, to śląska woda pogruchocze im kości.
15 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Wrogowie Polski Ludowej, którzy pokazali ostatnio swoje oblicze, organizując hałaśliwe ekscesy w Warszawie, zostaną zmiażdżeni, gdziekolwiek by się znajdowali. Jesteśmy zdecydowani odciąć każdą rękę, która podniesie się na naszą ukochaną Ojczyznę i chciałaby godzić w owoce naszego trudu. Wróg Polski Ludowej, wróg socjalizmu, bez względu na to, czy patronuje mu imperializm, rewizjonizm czy międzynarodowy syjonizm, czy ktokolwiek inny, nie może liczyć w naszym kraju na pobłażanie.
15 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Dziś bomba: przemówienie [I sekretarza KW PZPR w Katowicach Edwarda] Gierka, równie kłamliwe i drętwe jak Kępy. Tyle że są akcenty progomułkowskie, „my z partią i z towarzyszem Wiesławem”. Czyli zwycięża terror i trzeba było przemówienia Gierka, aby połamał wszelkie przewidywania, że ma on inne stanowisko wobec wydarzeń niż Gomułka.
Warszawa, 15 marca
Jerzy Zawieyski, Dzienniki, [cyt. za:] Interpelacja, „Karta”, nr 64, 2010.