Współczesność jest zakłamana, historia fałszowana.
Znajdujemy się w sytuacji, w której my, polscy pisarze, z całą, na jaką nas stać, siłą i stanowczością powinniśmy uderzyć na alarm, ponieważ sam byt polskiej twórczości i polskiej kultury jest zagrożony. [...]
Od wielu lat nie zabierałem głosu publicznie, ale teraz z całą odpowiedzialnością, na jaką mnie stać, chcę powiedzieć, że w Polsce, wbrew oficjalnym raportom, sprawozdaniom i relacjom, dzieją się rzeczy przeciwne podstawowym prawom egzystencji społecznej, politycznej i moralnej. Wcale mi, doprawdy, nielekko to powiedzieć i takie oskarżenie podnieść.
Uważam jednak, że uczynić to jest moim obowiązkiem i to tu, teraz, bo nie mam możliwości przemawiania publicznie gdzie indziej. (długotrwałe oklaski)
Warszawa, 29 lutego
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
1. Od dłuższego czasu mnożą się i nasilają ingerencje władz sprawujących zwierzchnictwo nad działalnością kulturalną i twórczością artystyczną; ingerencje dotyczą nie tylko treści utworów literackich, lecz także ich rozpowszechnienia i odbioru przez opinię.
2. System cenzury oraz kierowania działalnością kulturalną i artystyczną jest arbitralny i niejawny, nie określone są w nim kompetencje poszczególnych władz ani sposób odwołań od ich decyzji.
3. Ten stan rzeczy zagraża kulturze narodowej, hamując jej rozwój, odbiera jej autentyczny charakter i skazuje na postępujące wyjałowienie. Zakaz, który dotknął Dziady, jest szczególnie jaskrawym tego przykładem.
Warszawa, 29 lutego
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, Warszawa 1998.
Kiedy w kilkanaście minut później opuszczaliśmy salę, zauważono, że od pół godziny nie ma między nami członków POP [Podstawowej Organizacji Partyjnej] ZLP, którzy wyszli wcześniej, zostawiając na sali obrad samych tylko zwolenników uchwalonej rezolucji.
Była śnieżna i chłodna noc. Przed wejściem do domu ZAiKS-u stała grupa zagranicznych korespondentów. Wychodziliśmy dużą grupą: Leszek Kołakowski, Andrzej Kijowski, Julia Hartwig, Wiktor Woroszylski, Andrzej Mencwel, Jacek i Lidia Bocheńscy i inni. Żadnych czołgów ani samochodów pancernych. Szliśmy w kierunku placu Teatralnego i Krakowskiego Przedmieścia.
Warszawa, 29 lutego
Artur Międzyrzecki, Z dzienników i wspomnień, Warszawa 1999.
Byłoby oczywiście rzeczą śmieszną, gdybyśmy dzisiaj mówili o sprawie Dziadów, nie rzucając jej na tło szersze. Ja bym drastycznie mógł powiedzieć, że jeśli ktoś przez 22 lata dostaje po gębie i nagle w 23. roku się obraził — to jest coś dziwnego.
29 lutego
J. Eisler, Marzec 1968, Warszawa 1991.