Po południu była straszliwa śnieżyca z wichrem, która mnie omal nie wystraszyła od wyjścia. Ale potem nie żałowałam, że wyszłam. Warszawa w zaspach śniegu (nie sprzątanego) wygląda jak fantastyczne miasto z najsmutniejszej baśni Andersena – jak olbrzymia nieszczęśliwa i poraniona – dziewczynka z zapałkami.
Warszawa, 13 grudnia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 1, 1945–1949, Warszawa 1996.