W Linzu pracowałem przy odgruzowywaniu fabryki Herman Göring Werke po amerykańskich bombardowaniach. 28 kwietnia były ostatnie naloty. Bomba trafiła dokładnie tam, gdzie się znajdowałem. Zostałem ciężko ranny. Leżałem pod gruzami do następnego dnia. Grupa austriackich cywilów, która przyszła tam pracować, wydobyła mnie spod gruzów. Dawałem jeszcze oznaki życia. Jakimś sposobem ściągnęli ze mnie pasiak, owinęli w koc czy płaszcz wojskowy i wydostali z terenu fabryki.
Miałem ogromne szczęście, bo tam pod gruzami zostawali cywile, których nikt nie wyciągnął. Gdyby zabrano mnie z powrotem do obozu, trafiłbym do krematorium — nikt by się już mną w tym czasie nie zaopiekował, nie zaniósł na rewir. A ci Austriacy, którzy mnie wyciągnęli, wiedzieli, gdzie mnie zawieźć — trafiłem do szpitala w Linzu prowadzonego przez siostry zakonne.
Linz, 29 maja
Mauthausen-Gusen. Przejście przez śmierć, „Karta”, nr 40/2004.