[Zofia] Nałkowska w pewnej chwili podeszła do okna wychodzącego na Aleje Jerozolimskie i przywołała nas do siebie.
— Spójrzcie! Spójrzcie, tak wygląda Warszawa w dniu zakończenia wojny! [...]
Obaj [z Leonem Kruczkowskim] poszliśmy za jej wezwaniem i wyjrzeliśmy na ulicę. Nie zobaczyliśmy nic nadzwyczajnego. Ruiny, które już znaliśmy aż nazbyt dobrze, i nieliczni przechodnie, w tej pustej jeszcze wówczas Warszawie. Nic niezwykłego nie było. Normalna zwykłość tej ówczesnej niezwykłej Warszawy.
Zrozumieliśmy, o co Nałkowskiej chodziło. O ten spokój i codzienność. O brak jakiegokolwiek przejawu uczuć w chwili tak ogromnej, tak oczekiwanej.
Warszawa, 9 maja
Zbigniew Mitzner, Wspominam Nałkowską, w: Spotkania (Wspomnienia, polemiki, korespondencja), Warszawa 1965.
O godzinie 12.00 czasu moskiewskiego na stacji kolejowej w Łukowie zawyły syreny i rozległy się strzały na wiwat. Podróżnych ogarnął istny szał radości. Wszyscy ze wszystkimi się całowali i wznosili okrzyki: „Pokój! Mir!”. Kilka razy zostałem obcałowany przez przygodnych żołnierzy i cywilów. Odwdzięczyłem się tym samym.
Na twarzach uczestników tego historycznego wydarzenia widziało się na przemian uśmiech i łzy. Wśród żołnierzy i oficerów sowieckich było sporo podchmielonych. Okazja po temu była rzeczywiście wyjątkowa. [...] Jeden z żołnierzy wlazł wysoko na wagon cysterny i stamtąd zaczął strzelać z pepeszy. Był chyba niewystarczająco ostrożny, a może nieco podpity, gdyż w pewnym momencie runął na ziemię jak worek piachu, przy czym spadając, oddał jeszcze kilka niekontrolowanych strzałów. Nie mógł o własnych siłach podnieść się z ziemi, gdyż pogruchotał sobie kości, ale co gorsza, ranił kilku przypadkowych podróżnych, których odwieziono do szpitala.
Łuków, 9 maja
Stanisław Leszkowicz, Archiwum Wschodnie (AW), II/1797.
Ryk syren fabrycznych i odgłos dzwonu z kościoła ewangelickiego, jak na urągowisko wydzwaniający klęskę Niemiec. Odgłosy te zbudziły całą ludność Żyrardowa, która — pomimo późnej pory, gdyż była to trzecia w nocy — tłumnie wybiegła na ulice [...]. Odbył się pochód ulicami miasta, trwający dwie godziny — z flagami, transparentami, wśród ciągłych okrzyków wznoszonych przez ludność.
I ja znalazłam się wśród manifestujących. Nie odczułam jednak tej przeogromnej radości z powodu zakończenia wojny z Niemcami. Bo czy to koniec? I czy jest tak, jak byśmy tego pragnęli? Strasznie głupio czułam się wśród tego ludu roboczego, który podrzucane hasła chwytał i głosił, nie rozumiejąc ich znaczenia.
Żyrardów, 9 maja
Michał Bronowicki, 9 maja 1945, „Karta”, nr 44/2004.
W maju dzień jest długi, słońce wschodzi wcześnie, kiedy więc wstawaliśmy, było już zupełnie widno. Tym razem obudził nas krzyk: „Dawaj, podnimajsia!” [Wstawać!]. Podnoszę się, ale cóż u licha, jest całkiem ciemno, dzieje się coś niezwykłego. A głos w ciemności: „Okoncziłas’ wojna!” [Wojna się skończyła]. W sali cisza. Czuję wagę tej nagłej nowiny, cieszę się z niej bardzo, ale zastanawia mnie ta absolutna cisza. A głos znowu: „Siegodnia na rabotu nie pajdiotie” [Dziś nie pójdziecie do pracy]. Gromkie „Hurra!” rozległo się w sali.
Obóz internowania w Ostaszkowie, 9 maja
Jan Gdowski, Powrócić daj, Lipsko 1995.
Z sowchozu przyjechał na koniu naczelnik, zebrał nas wszystkich, Polaków i Ruskich na podwórku pod słupem i odczytał z kartki komunikat o zakończeniu wojny. Entuzjazmu nie było. Nikt się nie cieszył i nie skakał z radości. Naczelnik sam siebie zaczął oklaskiwać, a później zawtórowali mu inni. Największa radość zapanowała wśród Polaków. Koniec wojny kojarzył się nam z powrotem do domu. [...]
Inaczej było wśród Ruskich, wśród tubylców. Niektórzy cieszyli się albo udawali, że się cieszą, bo stali tuż przy naczelniku. Inni przyjęli tę wiadomość spokojnie, bez radości, a jeszcze inni jakby z żalem i smutkiem. Dwie kobiety, Rosjanki stojące tuż obok nas, głośno zapłakały, a jednej z nich wyrwało się nawet: „A ja dumała, szto Amierikancy zdies’ prijdut” [A ja myślałam, że przyjdą tu Amerykanie].
Sowchoz „Mirska”, Ukraina
Jan Prorok, Archiwum Wschodnie (AW) w Ośrodku KARTA, II/868.
Zebrano nas wszystkich na dziedzińcu więziennym i z prowizorycznej trybuny oficer oznajmił nam o bezwarunkowej kapitulacji Niemiec i o zwycięstwie ZSRR nad światowym faszyzmem. Chełpił się przy tym niezwyciężalnością Armii Radzieckiej, wyższością ustroju socjalistycznego, nawiązał do Napoleona i zakończył zapewnieniem, że tam, gdzie stanie noga radziecka, nikt nie da rady jej stamtąd usunąć. Więźniowie spokojnie wysłuchali przemówienia, a kiedy oficer skończył mówić, podniósł się krzyk: „Do domu, do domu, puśćcie nas do naszych rodzin, jesteśmy niewinni!”. Oficer zaczął się uśmiechać i z podniesioną ręką, kiwając głową, oświadczył, że kierownictwo obozu nie ma zamiaru nikogo zwalniać z tego powodu. Następnie w ostrych słowach rozkazał więźniom rozejść się i sam zszedł z trybuny.
Obóz w Donbasie, Ukraina, 9 maja
Leonard Pommersbach, Archiwum Wschodnie (AW) w Ośrodku KARTA, II/859.
Po śniadaniu ustawiamy się czwórkami i ruszamy na główną ulicę, aby zademonstrować naszą radość z zakończenia wojny. [...] Na budynkach powiewają czerwone sztandary, a na naszym... biało-czerwona flaga!
Co jest? Dookoła widzimy zapłakane twarze, a gdzieniegdzie kobiety ocierają łzy. Podchodzę do gromadki kobiet i pytam: „Co się stało? Czy ktoś umarł?”. Każda chciałaby mówić i przez łzy słyszę skargi: „Myśmy dwadzieścia pięć lat czekały na wojnę”. Jedna przez drugą mówiły: „Poległ mój mąż, mój syn, mój brat, moja siostra — i co? Czy coś u nas się zmieniło, czy coś się zmieni?”.
Polski sierociniec w Atbasar, Kazachstan, 9 maja
Irena Bondarowicz, Archiwum Wschodnie (AW) w Ośrodku KARTA, Sygnatura II/1517/1k.
Nikt nie ma zegarka, ale czujemy, że zmiana powinna się już skończyć. [...] Słychać jakby ktoś niepewnie stukał w rurę. Szukamy źródła tego sygnału i w końcu otwieramy klapę nad zejściem po drabinach do piątej sztolni. W ciemności odzywa się głos: „Schodźcie, zmiana nie przyjdzie, bo skończyła się wojna. Niemcy rozbite!”. [...]
Na powierzchni słyszę przeraźliwy gwizd syreny. [...] Przed wejściem do kopalni na ścianie był wielki napis: „Damy więcej ołowiu, żeby dobić zwierza hitlerowskiego w jego własnym gnieździe”. Teraz go zamazano i namalowano nowy: „Damy więcej ołowiu, aby zaleczyć rany zadane naszemu krajowi wojną”.
Kopalnia rudy ołowiu w Aczisaj, Kazachstan, 9 maja
Michal Bronowicki, 9 maja 1945, „Karta”, nr 44/2004.
Urozmaiceniem monotonii dni więziennych były, już dość częste, odgłosy salw armatnich oraz błyski rakiet, widoczne przez górną część okna celi. [...]
Wieczorem 9 maja [...] byliśmy zaskoczeni dużą ilością salw i rakiet. Takich ilości dotąd nie widzieliśmy. Czyżby to już Berlin był zdobyty? Byliśmy ogromnie zaciekawieni i gdy tej nocy wezwano mnie na śledztwo, po podpisaniu protokołu zeznań, odważyłem się zapytać, co oznaczały te salwy. Poinformował mnie, że zdobyto Berlin i Niemcy skapitulowały. [...] Obaj byliśmy zadowoleni, że wojna wreszcie się skończyła i to pełnym pogromem Niemiec.
Więzienie na Łubiance, Moskwa, 9 maja
Józef Grzesiak, Archiwum Wschodnie (AW) w Ośrodku KARTA, II/606.
Wszyscy zmierzali na plac Czerwony pod mauzoleum Lenina. Potok był tak gęsty, że przedostać się w kierunku odwrotnym nie było można. Tłum podrzucał w górę i niósł na ramionach każdego spotkanego czerwonoarmistę, przy głośnych wiwatach na cześć armii. Brzmiały stare rewolucyjne i bojowe pieśni. Skądś znalazły się dziesiątki harmoszek i tylko wokół grających robiło się trochę miejsca. Tam zaczynały się tańce. [...]
Dziesiątki reflektorów, tych samych, które jeszcze nie tak dawno wychwytywały nad miastem hitlerowskie samoloty, skupiły swe światło w jednym punkcie — z nieba wynurzył się z ciemności i zapłonął wielki czerwony sztandar o rozmiarach pięciopiętrowej kamienicy, a na nim barwny portret Stalina.
Moskwa, 9 maja
Leszek Krzemień, Czas wojny, „Książka i Wiedza”, Warszawa 1980.
Chomienkow odczytał treść depeszy o tym historycznym wydarzeniu [zakończeniu II wojny światowej]. Ogłosił również, że następnego dnia nie będziemy pracować. Ale już teraz, nie czekając dnia jutrzejszego, ludzie jakby poszaleli. [...] W tym radosnym święcie czynny udział wzięli również Polacy. Nie było już tego, odczuwanego na każdym kroku i w różnych sytuacjach, podziału na „my” i „oni”. [...]
Nie wiadomo skąd znalazła się również wódka. Wyniesiono ze stołówki stoły, na których pojawił się świeży, jeszcze ciepły chleb. W parę godzin później rozdawano smakowitą zupę, ugotowaną na wołowym i wieprzowym mięsie. W ciągu kilku godzin tak wiele zmieniło się na lepsze. I tego, i następnego dnia nikt nie poszedł do pracy. Ludzie wciąż, na okrągło, w dzień i w nocy, na przemian, jak na komendę, to płakali, to cieszyli się, ale przede wszystkim jedli.
Kołchoz „Industrija”, Ukraina, 9 maja
Zbigniew Fedus, Archiwum Wschodnie (AW) w Ośrodku KARTA, II/2149/p.
Towarzysze i towarzyszki! Rodacy!
Nadszedł wielki dzień zwycięstwa nad Niemcami. Faszystowskie Niemcy, rzucone na kolana przez Armię Czerwoną i wojska naszych sojuszników, uznały swoją klęskę i ogłosiły bezwarunkową kapitulację.
Znając wilcze zwyczaje niemieckich prowodyrów, którzy umowy i porozumienia uważają za nic nie znaczące papierki, nie mamy podstaw, aby wierzyć im na słowo. Jednak dzisiaj z samego rana wojska niemieckie, zgodnie z ustaleniami aktu kapitulacji, zaczęły masowo składać broń i poddawać się do niewoli naszym wojskom. To już nie jest nic nie znaczący papierek. To rzeczywista kapitulacja niemieckich sił zbrojnych.
Odtąd nad Europą będzie powiewać wielki sztandar wolności narodów i pokoju między narodami.
Towarzysze! Wielka Wojna Ojczyźniana zakończyła się naszym całkowitym zwycięstwem. Okres wojny w Europie dobiegł końca. Zaczął się okres pokojowego rozwoju.
Gratuluję Wam zwycięstwa, moi drodzy rodacy! Chwała naszej bohaterskiej Armii Czerwonej, która obroniła niepodległość naszej ojczyzny i odniosła zwycięstwo nad wrogiem!
Chwała naszemu wielkiemu narodowi, narodowi-zwycięzcy!
9 maja
Wchodziliśmy pojedynczo, odliczani, do bydlęcych wagonów. Byłem już w środku, gdy w pewnym momencie usłyszałem strzały, krzyki, wrzaski. Skojarzyłem te hałasy z akcją odbijania więźniów. Olbrzymia radość, że odzyskamy upragnioną wolność. Ale do zamkniętego wagonu nikt się nie dobijał, a strzelanina w dalszym ciągu trwała. Mimo zakazu podbiegliśmy do okienka i wyjrzeliśmy. Na peronie żołnierze ściskali się i całowali. To koniec wojny! Koniec wojny! Czekaliśmy na ten dzień pięć długich, krwawych lat, a przeżywamy go w transporcie na wschód z wyrokiem piętnastu lat katorgi... Wszystkich ogarnęło przygnębienie. Pociąg ruszył.
Grodno, 9 maja
Janusz Siemiński, Moja Kołyma, Wydawnictwo KARTA, Warszawa 1995.
Nadszedł dzień 9 maja. Dzień radości dla całego wolnego świata i dzień czarnej rozpaczy dla nas. Tego dnia nie było normalnej pobudki. Spaliśmy dłużej, nieświadomi przyczyny tej frajdy. Ważne było tylko to, że nie budzą nas. Dopiero około południa zarządzono apel, na którym uroczyście ogłoszono o zakończeniu wojny. Zapanowała nieopisana radość, szeregi połamały się, wznoszono okrzyki... Byliśmy — jak się okazało — bardzo naiwni. Wydawało się nam, że skoro wojna zakończyła się, to jesteśmy wolni. Dziś, jutro, otworzą bramy i wrócimy do domu. Naszą radość natychmiast zamroził komendant. Wystąpił z długim przemówieniem o konieczności jeszcze solidniejszej pracy, bo kraj jest zniszczony, że trzeba szybciej budować, szybciej kontynuować pracę przy gazociągu. Nie ma mowy o powrocie do domu, bo musimy wykonywać plany nakreślone przez partię. Zresztą, przypomniał nam jeszcze raz, że nasze domy, nasze miasta są zniszczone i wygłodzone, a tu mamy dom, pracę i wyżywienie. [...] Na zwolnienie mogą liczyć tylko ci, którzy wykażą się solidną i wydajną pracą.
Staliśmy dalej w grobowej ciszy jak odurzeni. [...] Rozchodziliśmy się do namiotów w najgorszym nastroju, całkowicie załamani. Koniec wojny stał się dla nas końcem nadziei na odzyskanie wolności.
Saratów, 9 maja
Ryszard Kłosiński, Byłem więźniem łagru nr 0321 w Saratowie, Bydgoszcz 1996.
W czasie drogi, 9 maja, pociąg zatrzymał się na stacji Zima i tam dowiedzieliśmy się, że zakończyła się wojna. Pociąg stał i każdy z nas miał nadzieję, że nas zwolnią i że wrócimy do Polski. W czasie tego postoju pociąg, który jechał ze wschodu na zachód, miał napisy na wagonach: „Priwiet bratniej Polsze”. Postój na stacji Zima trwał 2-3 dni i pociąg ruszył, ale niestety nie na zachód, tylko na wschód.
Orsza-Nachodka, 9 maja
Małgorzata Giżejewska, Kołyma 1944-1956 we wspomnieniach polskich więźniów, Warszawa 2000.
Obywatele! Pozdrawiam was w Dniu Zwycięstwa demokracji nad bestią hitlerowską. Pozdrawiam was w pierwszym dniu pokoju na ziemiach polskich. Nie pójdzie na marne przelana krew... Naród polski otoczy mogiły rozsiane jak ziemia polska długa i szeroka swoją pieczołowitą opieką i troską. Codziennie dziewczęta polskie na tych mogiłach złożą świeże wiązanki kwiatów, a najtrwalszym pomnikiem dla poległych w tej wojnie bohaterów Czerwonej Armii i Wojska Polskiego będzie trwała, niewzruszona przyjaźń między naszymi narodami.
Katowice, 9 maja
Andrzej Konieczny, Jan Zieliński, Pierwsze sto dni, Katowice 1985.