Dzisiaj niedziela. Czy to nasza ostatnia niedziela? Wszyscy idziemy jeszcze na nabożeństwo do kościoła, szukamy pociechy u pastora Schultego i zbieramy siły na następne dni. Nasz pastor uważa, że sytuacja jest bardzo poważna. Wie już to i owo od innych duchownych z zajętych terenów i udziela nam rad, jak mamy się zachowywać. [...]
Znowu w domu. Zaczyna się. Pierwsze rosyjskie naloty na miasto. Niedaleko od nas, przy Jauerstraße i Bahnhofstraße spadają bomby. W popłochu, tak jak stoimy, zbiegamy do schronu. Siedzimy tam jakąś godzinę. W schronie jest radio i słuchamy wiadomości: „10 lutego w godzinach wieczornych Liegnitz po zaciętych walkach dostało się w ręce wroga”. Po wyjściu ze schronu słyszymy megafon: „Ewakuacja Striegau zaczyna się 13 lutego o ósmej rano!”.
Co się dzieje? Pani Kirsch [sąsiadka] biegnie na rynek, żeby czegoś się dowiedzieć. Po dwóch godzinach wraca i opowiada o dantejskich scenach przed ratuszem. Tłum domaga się natychmiastowego transportu. Ewakuacja miasta ma odbywać się koleją. Ustalono, że 12 lutego ruszy transport kobiet z dziećmi do szóstego roku życia, 13 lutego transport starych i chorych, od 14 lutego transport pozostałej ludności. Ewakuacja ma objąć tylko mieszkańców Striegau, a około 30 tysięcy przebywających w mieście uciekinierów — nie!
Striegau [Strzegom]. 11 lutego
Helene Plüschke, Dziennik Śląski, „Karta”, nr 57/2009.