Starówka broni się, musi się bronić, żeby stan posiadania się nie zmniejszył! [...] Stare Miasto odcięte. Łączność tylko kanałami. Coraz gorsze wieści przychodzą stamtąd. W PKO wre gorączkowa praca. Nastrój minorowy wzrasta. Spodziewana pomoc nie nadchodzi. Zapasy żywności kończą się. Z chlebem najgorzej. Młyn pod obstrzałem, piekarnia Bernatowicza pod obstrzałem bomb i „krów”. Porucznik „Janek” dzielnie trwa na posterunku. Co dzień zdaje raporty, ale wali się i pali. Ofiar bez liku. Kilka moich spacerów po mieście potwierdza spostrzeżenia innych. Mogiły, barykady, leje od bomb, pożary! Granatniki walą. [...] Jestem głodna, dobrze, że papierosów nie brak.
Zdaję sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, nie dzielę się tymi spostrzeżeniami z nikim. Humor dla wszystkich i pogodna twarz. Nie boję się. Czuję wokół sympatię, każdy, choćby najsilniejszy, potrzebuje pociechy. Padają pamiętne słowa podczas audycji z Londynu: „Jeśliby pomoc nie miała przyjść, dam wam znać — Mikołajczyk”. Czuję podświadomie, że nie przyjdzie. [...] Czuję się bardzo sama i zaczynam na wszelki wypadek przegląd życia. Przyjemność sprawia mi słuchanie mszy świętej. Przystępuję do spowiedzi. Ze zdrowiem źle. Jestem słaba, kaszlę, gorączkuję. Życie w piwnicy robi swoje.
Warszawa, 15 sierpnia
Po południu od strony Okęcia na tle bardzo niebieskiego nieba pokazują się sylwetki trzech samolotów. Lecą wprost na samotny pięciopiętrowy budynek po przeciwnej stronie alei Niepodległości. Stukasy? Przyglądamy im się z lękliwym niedowierzaniem. Nagle zaczynają się zniżać i pikować wprost na dom. Warkot i gwizd silników potężnieje z każdą chwilą. Na wysokości niemalże dachu, widoczni przez szklaną kabinę piloci wyrywają maszyny w powietrze, a od każdej z nich odrywają się dwa błyszczące cygarowate kształty. Bomby.
Mija kilkanaście sekund długich jak wieczność, zatrzymane oddechy — dom stoi. Niewypały? Nie. Potężne, następujące jeden po drugim wybuchy, dym, kurz, cegły wylatujące w powietrze, walące się mury. Nic nie widać. Powietrze pełne jakiejś zawiesiny nie daje się wciągnąć w płuca. Nie pomagają mokre chustki przyłożone do twarzy. Gdy Ewa zagarnąwszy ze sobą sanitariuszki dobiegła przez jezdnię na miejsce, kurz już opadał, ale nie wiadomo było, jak zabrać się do odgrzebywania zasypanych. Bomby przeleciały przez całą klatkę schodową i eksplodowały w piwnicy. A dom, mimo że niewykończony, był już zamieszkany i lokatorzy schronili się w ogromnej piwnicy, niemającej jeszcze wszystkich ścianek działowych.
W końcu udało się Ewie znaleźć jakieś niezawalone okienko tuż nad ziemią, przez które dostałyśmy się do środka. Masakra była całkowita. Jęki wskazywały jednak, że są tu jeszcze żywi ludzie. Przez długie godziny wyciągano osobno ręce, nogi, głowy i układano na jeden stos w dole wykopanym tuż obok kamienicy. Ewa niezmordowanie kierowała całą akcją, czarna od pyłu i kurzu, czerwona od cudzej krwi. Rannych, których było niewielu, bo prawie wszyscy zginęli, opatrywała na miejscu bądź sama odnosiła do punktu sanitarnego. Krążyła tak niestrudzenie do końca akcji, aby potem asystować opatrującemu doktorowi „Hermanowi” i nakładać jeden po drugim bandaże i opatrunki.
Warszawa, 15 sierpnia
Pełnić służbę… Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. Anna Zawadzka i Zofia Zawadzka, Warszawa, 1983
Usiłowałam się zdrzemnąć po nieprzespanej nocy (po dyżurze), na naszej kwaterze na Krzywym Kole. Pociski robiły straszny hałas, leżałam na tapczanie na drugim piętrze, nie mogłam jednak usnąć. Podczołgałam się do tarasu wychodzącego na Wybrzeże Kościuszkowskie zobaczyć czołgi, które było słychać od strony Cytadeli. Nagle zachciało mi się obejrzeć zdjęcie z dziecinnych lat, które mam w plecaku w schronie, i mojego misia. Zbiegłam do piwnicy. Nagle wstrząs. Coś walnęło w budynek. Idę na górę. Już na schodach czuć pył. Drzwi wejściowe wysadzone z zawiasów. Gdy kurz opadł, wchodzę przez kuchnię do pokoju. Na tapczanie, który się zarwał, leży wielki niewypał z „grubej berty”.
Warszawa, 15 sierpnia
Pełnić służbę... Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939-1945, red. Anna Zawadzka i Zofia Zawadzka, Warszawa, 1983