Lwów, 8 kwietnia 1944 r.
Tajne, wagi państwowej
Zgodnie z umową, 7 kwietnia 1944 w mieszkaniu starosty powiatowego Nehringa w Kamionce Strumiłowej odbyło się spotkanie dowódcy bandy UPA Orła i niżej podpisanego, który zabrał ze sobą jako świadka sekretarza kryminalnego Streichera. Ponadto byli obecni starosta powiatowy [Kreishauptmann] Nehring i komendant wojskowy płk Meiler. Pod koniec przybyli jeszcze Hauptsturmführer SS i Obersturmführer SS dywizji zmotoryzowanej SS Hohenstaufen, którzy rozmawiali z Orłem wyłącznie o sprawach wojskowych i chcieli zawrzeć umowę, na podstawie której stacjonująca na tym terenie jednostka Hauptsturmführera SS nie będzie walczyła z bandą Orła. [...]
Przedstawiłem Orłowi żądania analogiczne jak w innych rozmowach ze stroną nacjonalistyczną, kładąc nacisk na aktualną sytuację wojenną, kiedy to, według jednoznacznych ocen, element ukraiński prawdopodobnie zaprzepaścił okazję do udowodnienia, że jest gotów walczyć u boku sił niemieckich przeciwko bolszewizmowi. Nigdy nie mogłem dostrzec tej gotowości; przeciwnie, w tych ciężkich czasach i w obliczu zagrożenia bolszewizmem ukraiński element narodowy tracił swą energię na kontynuowanie aktów terroru wobec elementu polskiego, prowadząc intensywną walkę przeciwko polskim kobietom, dzieciom, wsiom. Ten stan musi koniecznie ulec zmianie, również zdaniem policji bezpieczeństwa. Przedstawiłem Orłowi żądania, od których ani na krok nie wolno odstąpić.
1. Pełna lojalność wobec interesów niemieckich.
2. Zaprzestanie działań terrorystycznych wobec ludności polskiej.
Zaznaczyłem przy tym, że nie zabrania się Orłowi i jego oddziałowi UPA z własnej inicjatywy walczyć z polską bandą w lasach. Walka ta jednak nie może w żadnym razie rozprzestrzeniać się na polskie osiedla i wsie, czy też na tych polskich mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy do band nie należą. Jeżeli Orzeł jest w stanie udowodnić, że miejscowi
Polacy i Polki działają nielegalnie lub wspomagają bandy, to materiał wywiadowczy na ten temat powinien przedstawić policji bezpieczeństwa, gdzie zostanie on wykorzystany, a oskarżonych Polaków i Polki pociągnie się do odpowiedzialności.
3. Rezygnacja z jakichkolwiek nacisków na policję ukraińską.
4. Rezygnacja z wywierania wpływu na galicyjską dywizję piechoty SS.
Orzeł bez zbędnych słów oświadczył, że gotów jest przyjąć te cztery żądania, z wyjątkiem warunku zawartego w punkcie drugim, pozbawiającego władzy wykonawczej w stosunku do podejrzanych lub winnych miejscowych Polaków i Polek oraz ich osiedli. W tej sprawie chce on najpierw uzyskać zgodę swoich zwierzchników i przedyskutować ją ponownie na kolejnym spotkaniu. [...]
Pułkownik Meiler przypomniał, że o kolejnym spotkaniu z Orłem na temat stosunku do Polaków starosta powiatowy poinformuje mnie, sekretarza kryminalnego Streichera i naszą ochronę.
Przy pożegnaniu Orzeł zaprosił mnie i Streichera na ukraińskie święto Paschy, proponując, byśmy spędzili je z jego oddziałem. Uważam, że zaproszenie należy przyjąć jako zadanie służbowe, które pozwoli bezpośrednio zapoznać się z życiem bandy UPA. [...]
Obersturmführer SS i komisarz kryminalny (–)
Lwów, 8 kwietnia
Grzegorz Motyka, Niemcy a UPA, "Karta" nr 23/1997.
Od godziny 3.30 rano cały teren dolnego Żoliborza, ograniczony Wisłą i ulicami: Krasińskiego, Słowackiego i Potocką, otoczono kilku tysiącami wojska i żandarmerii. Każdy dom i każde mieszkanie było poddane dokładnej rewizji. Wszystkim sprawdzono dokumenty na podstawie książki meldunkowej. Akcję prowadził kierownik referatu żydowskiego B w Gestapo w alei Szucha, Anton Brandt. Nazywał siebie „Vater der Juden” (ojciec Żydów). Miał „przylepiony do ust, w których tkwiło stale cygaro, obleśnie serdeczny uśmiech”.
[...] Akcja [...] została zainicjowana na skutek donosów i informacji, że właśnie na dolnym Żoliborzu ukrywa się dużo Żydów.
Brandt osobiście aresztował nas wszystkich, każąc podoficerowi odprowadzić nas i umieścić razem w samochodzie żandarmerii jako „specjalną grupę”. Pilnował nas żandarm, którego zwerbował ów podoficer odprowadzający nas. Po kilkunastu minutach nadszedł oficer żandarmerii z kilku żołnierzami, a gdy pilnujący nas żandarm nie umiał mu wyjaśnić, dlaczego siedzimy w samochodzie, który normalnie jeździło tylko Gestapo lub żandarmeria, kazał nam natychmiast opuścić samochód i dołączyć się do grupy ogólnej na pl. Wilsona, liczącej już kilkaset osób zatrzymanych i aresztowanych.
[...] Szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknęliśmy wszyscy rozstrzelania. Normalnie za ukrywanie Żydów rozstrzeliwano bez żadnego przesłuchania. Przewiezieni na Pawiak „budami” policyjnymi, zagubiliśmy się jako „specjalna grupa” i zostaliśmy wciągnięci do kartoteki więźniów, każdy osobno.
Warszawa, 7 kwietnia
Wspomnienia więźniów Pawiaka 1939-1944, Warszawa 1964.