Nic nowego i pewnego. Do ros. niewoli trafiło podobno nie 360 tys., jak podawały megafony, a 181 tys., z czego około 10 tys. oficerów.
Panuje przekonanie, że sprawa katyńska została poruszona przez polski rząd w porozumieniu z aliantami, żeby zdemaskować Sowiety i w przyszłości wykorzystać ten fakt. Bolszewicy rzeczywiście pokazali, że nie zrezygnowali ani ze swoich celów, ani z metod, jakiemi do tego celu dążą. Wobec tego możliwe jest przedłużenie wojny, jeżeli tylko Niemcy podczas nowej ofensywy nie rozbiją bolszewików.
[...] W parę dni po wysłaniu delegacji do Smoleńska w sprawie katyńskiej, w Krakowie rozplakatowane zostało w jęz. polskim i niemieckim ogłoszenie, że wysyła się też delegację do Oświęcimia, celem zademonstrowania nowoczesnych humanitarnych sposobów tępienia, jak komory gazowe, prąd elektryczny itp. w przeciwieństwie do sposobów bolszewickich, i że popularne pociągi wkrótce odejdą i do innych obozów. Ogłoszenia te podobno wisiały coś 2 dni, nim Niemcy się spostrzegli, że z nich zakpiono.
Warszawa, 3 maja
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
O piątej rano czujka nasza zaobserwowała maszerującą ulicą Gęsią ekipę bandytów, którzy prowadzili ze sobą dwóch Żydów, kapusiów z Befehlstelle [komendy SS kierującej akcją wysiedleńczą z getta]. Nagle cała ta falanga zatrzymała się na posesji zgruzowanego domu Gęsia 3. Dały się słyszeć [...] nawoływania do wyjścia Żydów z bunkra — wykrzykiwane po żydowsku. I w tym wypadku użyto tego samego podstępu wołając: „Żydzi wychodźcie już, koniec wojny”. Nikt się jednak nie zjawiał. Wówczas bandyci zaczęli odrzucać gruz i wiercić otwory w ruinach. Robota ta zajęła im cztery godziny. Ale nie zrezygnowali z dalszych poszukiwań. O godzinie 10.00 rano wywiercili gdzieś otwór. [...]
Po chwili usłyszeliśmy rozkaz jakiegoś SS-mana „Schmeis ran das gift” [Puść tam gaz], skutki tego zarządzenia nie dały długo na siebie czekać. [...] Spod ziemi zaczęły wypełzać pierwsze postacie kościotrupów, które zanosiły się okropnym kaszlem, rzężeniem — donośnie charcząc, co wskazywało, że nowe ofiary dusiły się jakimś gazem. Wśród morderców zapanował ogólna wesołość, a niemilknące salwy śmiechu do rozpuku z okrzykiem „Jude halt” trwały z piętnaście minut.
Z podziemnej nory wyszło 25 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. Bandyci otoczyli ich zwartym kołem i ustawili w dwuszeregu koło muru. Gdy wreszcie minął napad wściekłej wesołości bandytów i atak duszności u Żydów, jeden z SS-manów wszedł do koła i przemówił do naszych ofiar: „Ihr Alle Männer kommt zu Arbeit nach Poniatowo. In eine Metalwerk von W.C. Toebbens” [Wy wszyscy mężczyźni pojedziecie do pracy w fabryce metalowej W.C. Toebennsa w Poniatowej]. [...]
Bandyci ustawili na nowo swe ofiary, tym razem w jeden szereg i rozkazali wszystkie bagaże ułożyć na stos w jednym miejscu. Po czym padła komenda po niemiecku, aby Si wszyscy w przeciągu pięciu minut rozebrali się do naga. [...] Mężczyźni stanęli w kalesonach, a kobiety w bieliźnie — nie wiedząc o tym, że dają wspaniałe pole do popisu. SS-man dopadł do jednego mężczyzny, potężnym kopnięciem zdarł mu kalesony, inny chwycił go (w rękawiczkach) za członka i szarpał. Gdy człowiek ten krzyczał w niebogłosy — SS-man zanosił się rechotliwym śmiechem. [...] Potem dobrali się do jednej z kobiet, zdarli z niej bieliznę, nie szczędząc przy tym uderzeń. I tak obrabiali każdą osobę kolejno, szafując hojnie razy pięścią między oczy [...].
Po skończeniu ogólnej rewizji o godz. 16.00 kazali Żydom wytrzepać swą odzież, wstać (dotychczas siedzieli na bruku nago, oparci o mur getta) i ubrać się, po czym zapowiedzieli, że bez bagaży pomaszerują na Umschlagplatz, skąd wyjadą do Poniatowej na roboty. [...] Po pół godzinie słychać było serię strzałów z ogródka na ul. Zamenhofa i serie następujące szybko po sobie, nie milknące przez 15 minut. [...] Po godzinie do nozdrzy naszych wiatr przyniósł swąd spalenizny — to trupy spalały się już zamieniając się w popiół.
Warszawa, 30 czerwca
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Żydzi polscy w W[wielkiej] Brytanii zgromadzeni w dniu Święta Narodowego Trzeciego Maja pragną skorzystać z tej okazji dla wyrażenia swej niezłomnej wiary w zwycięstwo świętej sprawy Polski i w przyszłość wielkiej demokratycznej Rzeczpospolitej. Świadomi powag chwili pragniemy zapewnić Premiera, że Żydzi polscy z największym zainteresowaniem śledzą posunięcia Jego Rządu w obronie sprawy polskiej i mocno wierzą, że będą one uwieńczone powodzeniem.
Londyn, 3 maja
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.