„Żyjemy” — nie wiadomo, po co i dla kogo. Oddaliśmy cztery najukochańsze dla nas istoty. Jak okropna była ich śmierć. Razem z 2 tysiącami naszych braci i sióstr. We wspólnym grobie. Takiej szechity [rzezi] nigdzie i nigdy nie było. Nie szczędzili brzemiennych kobiet, drobnych dzieci i starców. Krew lała się strumieniem. Genia [niemiecka policja] przyjechała niespodziewanie rano, otoczyła dzielnicę i razem z autochtonami [formacjami ukraińskimi] hulała do wieczora.
Gdyby przynajmniej zwolnili Imeczka — to cudo — mielibyśmy cel i jakiś punkt zahaczenia. A tak, z każdym dniem, z każdą chwilą wzmagają się nasz ból i nasza rozpacz. Nie mogę w żaden sposób pogodzić się z myślą, że Ich nie ma. Zamykam oczy i widzę Ich przed sobą. W uszach mam ciągle brzęczący śmiech Imeczka. [...] W nic już nie wierzę, w żadne Opatrzności, jeśli mogły dopuścić, by tak czyste i niewinne istoty szły na rzeź jak barany. I co dalej? [...]
Najwięcej męczy mnie świadomość niemocy. Człowiek jest bydlęciem [...]. Nie, nie ma już dla mnie ukojenia. Człowiek nie ma w sobie serca, tylko kamień; inaczej musiałoby już dawno pęknąć.
Rohatyn, 20 marca
Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady, red. Marta Markowska, tł. z jidysz Sara Arm, Ośrodek KARTA, Dom Spotkań z Historią, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2008.