W dniu 26 czerwca 1941 roku będąc na ulicy Ceglanej, stojąc w domu przy tejże samej ulicy pod n[umerem] 6 i 4 zauważyłem, jak polscy policjanci pilnują żydowskiego Gietta [sic!] które znajduje się na tejże ulicy. Nie dość że całe grupy ludzi podają Żydom rozmaite paczki, tobołki, mleko w butelkach, bochenki chleba, a nawet dostarczają większy szmugiel workami. Podjechał wózek rowerowy, na którym było 6 worków kaszy czy mąki, przy tym wózku było 4 mężczyzn, podjechali do parkanu od strony, gdzie znajduje się dom firmy Ulrycha, Żydzi zaraz podstawili stół, a ci panowie, którzy przywieźli te 6 worków, podali Żydom przez parkan i spokojnie sobie z powrotem pojechali do ul. Żelaznej.
Za kilka minut przyjechał drugi wuzek [sic!], na którym było 5 worków towaru i tą samą drogą poszedł do Żydów przez parkan, nie dość idzie wielki szmugiel, który jest dostarczany przez polaków [sic!], to co chwila przechodzą przez parkan rozmaite podejrzane osobistości.
Warszawa, 26 czerwca
Anonimowy donos [w:] Barbara Engelking, Szanowny panie gistapo. Donosy do władz niemieckich w Warszawie i okolicach w latach 1940-1941, Warszawa 2003.
Piszę te słowa w schronie naszego domu. Mam nocny dyżur jako członek ochrony przeciwlotniczej. Rosjanie bombardują coraz częściej. Nasz dom stoi w niebezpiecznym punkcie – blisko głównej stacji kolejowej. Jest jedenasta. Siedzę przy małej, karbidowej lampce. Po raz pierwszy od rozpoczęcia działań wojennych między Rosją a Niemcami mogę pisać. Szok był ogromny. Wojna między Niemcami i Rosją! Któż mógł mieć nadzieję, że to nastąpi tak szybko!
[...]
Godzina policyjna w getcie zaczyna się teraz o siódmej, a nie o dziewiątej; za nieprzestrzeganie obowiązku zaciemnienia grozi kara śmierci. Ale to nic nowego. Syreny wyją dość często. Oślepiające światła rakiet rzucanych nad Warszawą przez radzieckich lotników robią ogromne wrażenie. Pomagają Czerwonym Wojskom Lotniczym bombardować precyzyjnie obiekty wojskowe i lotniska dookoła Warszawy. [...]
Prasa podziemna ukazuje się teraz częściej i spełnia ważną funkcję. Małe bibułki przynoszą nam powiew nadziei i podtrzymują moralnie.
Zdaje się, że właśnie jest alarm; tak, długi gwizd syreny. Muszę biec obudzić komendanta.
Warszawa, 26 czerwca
Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tł. Maria Salapska, Warszawa 1983.
22 czerwca
Grom z jasnego nieba. [...] Żydzi są przerażeni. Nikt nie chce widzieć Niemców na oczy, ale wszyscy są przekonani, że wkroczenie ich to już nie kwestia dnia, lecz godzin. Uchodźcy nie mają tu swoich rzeczy, więc prędzej decydują się na ucieczkę, choć mało kto wierzy w skuteczność, mając już praktykę, że Niemcy wszędzie potrafią doścignąć. [...]
28 czerwca
Od nocy do wieczora przebywamy w schronach. Bombami nie przejmujemy się wcale, ale smutni jesteśmy i bezradni, przybici i zrezygnowani. Już dawno stwierdziłem, że wszystko trzeba w życiu przeżyć. Że Niemców nie można uniknąć. Tak, poznamy dolę żydowską u Hitlera. Trzeba na najgorsze być przygotowanym i ze stoicyzmem przyjąć wszystko, co nas spotka.
Lwów
Archiwum Ringelbluma. Dzień po dniu Zagłady, red. Marta Markowska, tł. z jidysz Sara Arm, Ośrodek KARTA, Dom Spotkań z Historią, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2008.