Niebawem obskoczyła nas sfora fotografów niemieckiej propagandy wojennej. Żadna gwiazda filmowa nie była tyle razy fotografowana co my dwaj. [Tadeusz] Kutrzeba i ja zostaliśmy natychmiast puszczeni w obieg po świecie jako namacalny dowód hitlerowskiego triumfu. [...] Przyjął nas z godnością, ale życzliwie, dowódca 8 Armii, generał [Johannes] Blaskowitz. [...]
Von Blaskowitz oświadczył tonem oficjalnym, że przyjmuje nas do rozmów jedynie na gruncie kapitulacji bezwarunkowej [...], dodając, że dzielność wojsk polskich broniących Warszawy czyni go skłonnym do przyznania jeńcom warunków honorowych. [...]
Pozwoliłem sobie zaapelować do jego rycerskich uczuć na korzyść naszej zmaltretowanej ludności cywilnej. [...] Dał mi zapewnienie, że Niemcy będą przez kilka pierwszych dni rozdzielać 200 tysięcy obiadów dla ludności.
Warszawa, 28 września
Aleksander Pragłowski, Od Wiednia do Londynu, Londyn 1968.
Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR, po rozpadzie dotychczasowego państwa polskiego, uważają wyłącznie za swoje zadanie stworzyć ponownie spokój i porządek, a żyjącym tam narodom zapewnić odpowiadające ich narodowym właściwościom pokojowe współistnienie. W tym celu uzgodniły, co następuje:
Artykuł 1.
Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR ustalają jako granicę wzajemnych interesów państwowych na obszarze dotychczasowego państwa polskiego linię, która powinna być bliżej opisana w protokole uzupełniającym.
Artykuł 2.
Obie strony uznają określoną w Artykule 1 granicę wzajemnych interesów państwowych jako ostateczną i oddalą wszelką ingerencję mocarstw trzecich w tę regulację.
Artykuł 3.
Niezbędny nowy porządek państwowy przejmie na terenach na zachód od podanej w Artykule 1 linii Rząd Rzeszy Niemieckiej, na terenach na wschód od tej linii Rząd ZSRR.
Artykuł 4.
Rząd Rzeszy Niemieckiej i Rząd ZSRR uważają przyszły porządek za pewny fundament postępującego rozwoju przyjacielskich stosunków pomiędzy narodami.
Moskwa, 28 września
Zmowa. IV rozbiór Polski, opr. Andrzej Leszek Szczęśniak, Warszawa 1990.
Po poddaniu się Warszawy wychodzę na miasto. Wygląda upiornie: resztki rozrzuconych barykad u wylotu prawie każdej ulicy, płonące jeszcze domy; okna zniszczonych domów wyglądają jak oczodoły trupów. Najgorzej przestawiają się domy zniszczone przez bomby burzące — odkryte całe wnętrza. Intymność życia rodzinnego na tle śmierci. Wychodzę, by dowiedzieć się o losie rodziny i przyjaciół. Straszne jest to zbliżanie się do domu w niepewności, czy zastanie się w nim jeszcze człowieka bliskiego, czy już tylko jego zwłoki.
Warszawa, 28 września
Ludwik Hirszfeld, Historia jednego życia, Warszawa 1946
Kapitulacja podpisana. [...] Więc powrót na Wilczą. Spakowało się rzeczy i idziemy. Na ulicach tłumy — tłumy ludzi idących, objuczonych workami, walizkami. [...] Idą cicho. Milczący. Dźwiganie rzeczy nie usposabia do rozmowy. Przeważnie gromadkami, rodzinami. Więc nie jest to tłum normalny, tylko jakieś grupki, trzymające się mocno siebie, wydzielone od innych. Taka ulica z góry może przypominałaby skórę pantery. Zwłaszcza że wszystko okrywa żółty kurz, ceglany kurz, szary kurz — różny.
Teraz dopiero widać, co zostało z Warszawy. Miasto poranione straszliwie, skrzeczące szkłem pod nogami. Miasto ludzi, którzy nie wiedzą nic i nie myślą nic. [...] Wszelka więź już runęła, bo wszelkie podstawy dotychczasowego życia leżą w gruzach pośród tych gruzów domów. [...] Patrzyłem. Gruzy. Gruzy w duszach.
Warszawa, 28 września
Adam Uziembło, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 11811.
Opór Warszawy skończony. […] Cała prasa świata pochyla się w hołdzie wobec tej heroicznej obrony. Koniec jej niewątpliwie bolesny, ale stanowi on preludium do całkowitego wyzwolenia Polski. Obrona Warszawy jest zarazem przykładem tej wojny totalnej, którą prowadzi Hitler, gdyż to jego totalna wojna uczyniła z Warszawy fortecę.
Paryż, 28 września
Andrzej Krzysztof Kunert, Rzeczpospolita walcząca. Wrzesień–grudzień 1939. Kalendarium, Warszawa 1993.
Dziś przyszły depesze o kapitulacji Warszawy. Ostatni komunikat ma coś przerażającego w swym tonie spokoju i rezygnacji. Broni się jeszcze załoga Helu. Bronią się resztki armii po prawej stronie Wisły, ale to już koniec tragedii. Wszyscy stawiają mi pytania: „Co się stało, przecież tak krótką obronę i tak szybki atak, który w ciągu trzech tygodni zlikwidował, bądź co bądź, przeszło 30-milionowe państwo, trudno znaleźć w historii? Czy wasza mocarstwowość polegała tylko na blefie? Czyście nie wiedzieli, co się dzieje u waszego sąsiada? Czyście lekkomyślnie, w naiwności ducha liczyli tylko na waszych sprzymierzeńców? Czy nie lepiej było wtedy przyjąć żądania niemieckie i zachować przynajmniej prowincje centralne — zamiast tego szaleńczego kroku, jakim jest wojna?”.
Rio de Janeiro, 28 września
Tadeusz Skowroński, Wojna polsko-niemiecka widziana z Brazylii 1939–1940, Londyn 1980.
Podzielono nas na grupy: oficerów, podoficerów i szeregowych. W grupie oficerskiej byłem ja, kapitan służby stałej Kazimierz Mikuliński z baonu KOP „Dawidgródek” oraz komandor podporucznik w stanie spoczynku Brodowski. Kazano nam oddać broń boczną, pieniądze, lornetki, mapniki, pasy; kiedyśmy to uczynili, bolszewicki oficer w stopniu kapitana zwrócił się do kapitana Mikulińskiego z pytaniami: Czy jest oficerem zawodowym? Jakim oddziałem dowodził? Gdzie się urodził i skąd pochodzi? Gdy otrzymał na każde pytanie odpowiedź zgodną z prawdą, oficer bolszewicki powiedział: „To wy priszli bit’ naszych krasnych bojcow? Wot tiepier budiet wam zawodowyj” [Przyszliście bić naszych czerwonych żołnierzy? Ja wam pokażę zawodowego].
Po tych słowach przyłożył do czoła oficera nagan i wystrzelił.
Zachacie, 28 września
Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, opr. Czesław Grzelak, Warszawa 1999.
Warszawa padła. Cios jest tak nagły i silny, że chwilowo nie wywołuje nawet reakcji.
Widok Uniwersytetu [gdzie zorganizowano I Zastępczy Szpital Okręgowy] rozpaczliwy. Pawilony porozbijane. Niektóre zawaliły się z rannymi, inne płoną jeszcze.
Komendant [szpitala] mobilizuje resztki zapasów żywności, by przekazać je do szpitala na Karową — tam wszystkich rannych mają przejąć Niemcy.
Ale już w ludziach obudziła się bestia. Jednych nawet grad bomb i pocisków nie wstrzymał od rabunku. Drudzy teraz poczuli, że są śmiertelnie głodni. Komendant organizuje służbę cywilną, rozdaje broń, sam jest wszędzie obecny; za grabież żywności przeznaczonej dla rannych wali w mordę aż huczy, bez względu na to, kto kradnie. W ten sposób opanował sytuację i zyskał posłuch tłumu.
Przychodzą meldunki z miasta. Wszędzie rabunek sklepów i opuszczonych mieszkań. Strzelanina wzdłuż ulic. Biorą wszystko, co pod ręką, nie zastanawiając się, czy zagrabione przedmioty będą im kiedykolwiek potrzebne. Ma wziąć Niemiec, wezmę ja — taka była dewiza.
A jednocześnie z przedpoli napływają meldunki, że żołnierze nie chcą się poddawać. Nie chcą opuszczać posterunków. Postanawiają strzelać do ostatniego naboju. Rozgoryczenie, dużo samobójstw wśród oficerów i żołnierzy. Chcą się bić do końca, brak amunicji zastąpić bagnetem.
Warszawa, 28 września
X.Y. [Anna Jachnina], Pamiętnik z obrony Warszawy, Warszawa 1942.