Proszę oświadczyć, że wzburzona ludność cywilna, która poniosła olbrzymie straty w rannych i zabitych, publicznie oskarża Anglię i Francję o niedotrzymanie zobowiązań, rozumując słusznie, że poważniejsze zaangażowanie lotnictwa aliantów, choćby na obiekty wojskowe i przemysłu wojennego, zmusiłoby Niemców do wycofania gros lotnictwa z Polski. Stan moralny naszych wojsk jest dobry. Walki zacięte trwają mimo przewagi liczebnej nieprzyjaciela. Wszyscy znający sprawę twierdzą, że jedynie bezczynność lotnictwa sprzymierzonego, obok powolności francuskiej akcji na lądzie, powoduje dla nas sytuację groźną, wynikającą z utraty zbyt wielkiego terytorium i zniszczenia naszego przemysłu wojennego.
Krzemieniec, 12 września
Juliusz Łukasiewicz, Dyplomata w Paryżu. 1936–1939, Warszawa 1995.
Premier [Neville] Chamberlain oświadcza, iż rząd brytyjski również uważa, że z materialnego punktu widzenia nie można nic uczynić dla ocalenia Polski. [...] Z punktu widzenia lotnictwa, ponieważ Niemcy pozostawiły nas w spokoju, należy zachować takie samo stanowisko. [...] P. Chamberlain określa możliwości transportowe między Rumunią a Polską jako bardzo nikłe. [...] Sojusznicy nie mogą nic uczynić, by przeszkodzić inwazji Polski.
Abbeville, 12 września
Henryk Batkowski, Zachód wobec granic Polski 1929–1940. Niektóre fakty mniej znane, Łódź 1995.
Obustronna cisza na pierwszej linii wyraźnie wskazuje, że leżący naprzeciw siebie wrogowie szykują się do skoku. Na to długo nie trzeba było czekać. W górę poszybowała rakieta. Czerwona. To nasza! [...] Niemcy jednak nie pozostali dłużni i całą swoją potęgą ognia odpowiedzieli prawie natychmiast. Ogień broni maszynowej z obu stron i salwy broni ręcznej zlały się w jeden wielki huk i terkotanie [...]. Po chwili działo zagrzmiało. Raz i drugi, a załadowaniu każdego granatu nieodłącznie towarzyszyło życzenie: „Za Poznań”, „Za opuszczony dom”, „Za mojego synka”.
Nad Bzurą, 12 września
Stanisław Jakiel, Wrzesień zwiadowców 58 Pułku Piechoty Wlkp., Poznań 1989.
Około 10.00 rano udałem się w kierunku miejsca pobytu włoskiego ambasadora. Czułem potrzebę przedyskutowania z baronem Valentino nowej sytuacji, po nagłym i niezwykłym wyjeździe ambasadora sowieckiego. [...] Zbliżałem się do rynku, kiedy nagle moją uwagę zwrócił wyraźny warkot silników samolotowych. Pomyślałem, że nisko lecące nad rynkiem maszyny to na pewno polskie samoloty broniące Krzemieńca. W następnej chwili kilka mocnych wybuchów wstrząsnęło powietrzem. Widziałem, jak wielkie czarne potwory zrzucone z samolotów spadały na plac, gdzie obok siebie stały stłoczone chłopskie furmanki. Po pierwszych wybuchach usłyszałem następne, ale — sądząc po odgłosach — pochodziły one już od bomb zrzuconych dalej. [...]
Nalot zupełnie zaskoczył Krzemieniec. Wyglądało na to, iż nikt nie przypuszczał, że maszyny niemieckie znajdą się w bezpośredniej bliskości granicy sowieckiej. [...] Nikt też nie potrafił powiedzieć, ile bomb spadło na miasto. Najwięcej zrzucono na rynek i okoliczne domy. Kilka bomb zapalających musiało spaść na pobliskie lasy, bo co i raz było widać tam nagle wybuchające pożary. Pierwsze wieści mówiły o ponad 50 zabitych i 150 rannych, z których część w ciągu dnia zmarła. W stosunku do liczby mieszkańców była to uderzająco duża strata, wśród ofiar znalazły się też osoby, które przyjechały na targ z okolicy.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
Widok zbombardowanego rynku był straszny. Wśród zawalonych domów widać było zniszczone wozy, końskie trupy, zwłoki ludzkie i lamentujących rannych. [...] W czasie I wojny światowej widziałem wielu rozerwanych na strzępy ludzi, ale to byli żołnierze, mężczyźni. Obecna wojna zbierała swoje ofiary wśród ludności cywilnej, kobiet i dzieci. [...] Nigdy nie zapomnę widoku biegnącej z rozpaczliwym krzykiem kobiety, która na rękach trzymała dziecko z urwaną głową.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.
Wśród dyplomatów bombardowanie wywołało wielkie oburzenie. Nie można go było wytłumaczyć względami wojskowymi. [...] Powszechna była opinia, że ten atak lotniczy skierowany był przeciwko korpusowi dyplomatycznemu. Podjęto decyzję, by spotkać się w celu przyjęcia jednolitego stanowiska. [...]
Narada, która odbyła się na schodach teatru letniego, była bardzo burzliwa. Nuncjusz [Filippo Cortesi] zaproponował ogłoszenie protestu korpusu, który ambasador turecki [Damal Husnu Taray] pragnął uzupełnić oświadczeniem potępiającym. [...] Ambasador włoski oświadczył, że nie zgadza się z propozycją nuncjusza, ambasador hiszpański poparł Włocha. Wtedy zawyły syreny i wszyscy szukaliśmy schronienia w pobliskich rowach strzeleckich. Po kwadransie ponownie zajęliśmy swoje miejsca. Biorąc pod uwagę sprzeciw ambasadora włoskiego i wstrzymanie się od głosu niektórych z obecnych, zaproponowano, by zamiast protestu, korpus dyplomatyczny wydał wspólne oświadczenie, ograniczające się tylko do podania faktów. Baron Valentino jednak i tego nie chciał zaakceptować. [...] Znowu odezwały się syreny i dyplomaci ponownie w rowach strzeleckich musieli przeczekać zagrożenie z powietrza. W tym czasie część szefów misji uczestniczących w spotkaniu odeszła i już nie można było kontynuować narady. Jeszcze przez jakiś czas skupieni w gromadce rozmawialiśmy, a ambasador włoski usiłował przekonać resztę, by nie informować prasy o przebiegu spotkania. Jednak z powodu czyjeś niedyskrecji to nastąpiło.
Krzemieniec, 12 września
András Hory, Bukaresttől Varsóig (Od Bukaresztu do Warszawy), Budapeszt 1987, przełożył Ákos Engelmayer, [cyt. za:] „Karta”, nr 64, 2010.